Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 - Finałowa walka

Już niedługo miał rozpocząć się mecz finałowy. Shiratorizawa znalazła się na ogromnej hali, gdzie było rozstawionych kilka pól z siatkami. Dla nich, na finał było przeznaczone pole numer trzy. Od razu po Aobie, nie chcąc marnować czasu, chłopcy poprosili o piłki, bidony i bluzy zostawili pod opieką menagerki, a następnie rozpoczęli rozgrzewkę.

Zawodnicy z Aoba Johsai uważnie im się przyglądali. Byli zdenerwowani. I to bardzo. 

Tendō został usadzony na ławce przez swoją kontuzję, a towarzyszyli mu trener i Nana. Dziewczyna obserwowała rozgrzewkę i starała się wyłapać w razie wypadku coś, co w późniejszym czasie mogłoby sprawiać problemy podczas gry.

- Nana-chan- mruknął Tendō, gdy Nana ziewnęła - Jesteś śpiąca?

- Troszkę. - przetarła twarz dłońmi - Ale spokojnie, zaraz będzie wszystko w porządku. Po prostu za długo spałam w autokarze.

Czerwonowłosy niepewnie położył jej dłoń na ramieniu i popchnął w swoją stronę, by oparła się o niego. Zrobiła to bez żadnego ale. To sprawiło, że Shirabu zalała fala zazdrości. Zaczął coraz lepiej wystawiać i ciągle spoglądał, czy menagerka patrzy.

Obserwowała go. Bardzo uważnie. Wiedziała, że to go motywuje. Na chwilę obecną chciała zrobić wszystko, by mieli motywacje do wygrania. Nawet jeśli musiałaby wykupić jedzenie ze wszystkich lokali z Tokio.

***

Zawodnicy Aoba Johsai weszli na salę. Od razu powitały ich radosne okrzyki, tyle osób z liceum, ile mogło przyjść, przyszło dopingować drużynę. Ale było ich mniej niż zazwyczaj. Wiele fanek Oikawy przestało dopingować grupę, w chwili, gdy ten z niej zniknął, ale były też takie, które wytrwale, na dobre i na złe były z siatkarzami.

Ale większą część trybun zajęli uczniowie oraz kibice Shiratorizawy, która jak zwykle, miała ich imponującą liczbę. Bębny, cheerleaderki oraz głośne skandowanie "SHIIIIRATORIZAWA" było słyszalne nawet z zewnątrz.

Seijoh wmaszerowało na salę. Rozejrzeli się dyskretnie, nigdzie nie było jeszcze ani jednego zawodnika z przeciwnej drużyny.

Iwaizumi odetchnął, w jego ślad poszli obaj trzecioklasiści. W tym samym momencie, w którym Aoba Johsai sądziło, że jest mentalnie gotowe, drzwi po przeciwnej stronie rozwarły się i weszła Shiratorizawa.

Równo krok w krok z Wakatoshim Ushijimą szedł Oikawa, w biało-fioletowej bluzie, spod której wystawała koszulka z numerem dwa.

Najpierw rozgrzewka. Zaczynało Seijoh.

Yahaba ustawił się pod siatką, wszyscy po kolei podbiegali i atakowali, ale mieli świadomość, że nie tyle co są obserwowani, co to obserwowanie przez byłego kapitana, który w myślach zapewne oceniał ich obecny ich poziom, wywiera na nich pewnego rodzaju presję.

Gdy skończyli, przyszedł czas na rozgrzewkę Shiratorizawy.

I nagle jakby coś pękło.

Gracze Seijoh starali się nie zwracać uwagi na to, że zaraz zagrają ze swoim poprzednim kapitanem. Żaden z zawodników nie rozmawiał z nim od czasu, gdy opuścił liceum, przenosząc się do Orłów.

Ale każda wystawa, która szła od Oikawy do atakującego i każdy atak, każde ścięcie.

Było perfekcyjne.

Prezentowali jeszcze wyższy poziom niż zazwyczaj. Byli jeszcze bardziej groźni. I było widać, że czują się doskonale.

Iwaizumi i Ushijima zbliżyli się do siebie.

-Powodzenia.- powiedział as Orłów, a Hajime odpowiedział tym samym.

-Nie ma co się przejmować.- powiedział trener, gdy zawodnicy zgromadzili się wokół niego. Wyczuł ich reakcje, zresztą miał podobnie.- To po prostu kolejny przeciwnik, choć bardzo silny. Jednak musimy się liczyć z tym, że spodziewają się naszych modeli ataku. Mimo to...Zagrajcie na 120%, dajcie z siebie wszystko i jeszcze więcej!

-Tak!

Tymczasem żeńska drużyna Seijoh właśnie rozpoczynała pierwszego seta przeciwko Niiyamie.

" Od: Twój najlepszy kuzynek na świecie ✌ 

Daj z siebie wszystko!!! :3 Shin-chan kazał jeszcze raz podziękować za szopa!

Ootsubo-san każe Wam wygrać, a Kimura-san obiecuje za to skrzynkę ananasów.

A Miyaji-san się pyta, czy masz chłopaka. Znaczy nie pyta się, ale ja wiem, że chce ✌ ✌✌ 

Uśmiechnęła się lekko.

Od: Moja ulubiona kuzynka :3 :3 :3

 Nie ma sprawy, oby się Wam przysłużył. Postaram się, a i ananasami nie pogardzę.

Powiedz Miyaji-san'owi, że dowie się jak Shuutoku zakwalifikuje się do Inter-High.

Wy też, nie waż się przegrać, Kazu!  

Zanim weszła na boisko, Yukari obejrzała się.

-Chłopaki...-mruknęła, zaciskając rękę na srebrnym łańcuszku z zawieszką w kształcie "4", który dostała od Hajime na urodziny, wtedy gdy w podstawówce dostała ten numer- Dajcie z siebie wszystko.

***

- Wierzymy w was. Ja, trener... - Nana parsknęła śmiechem - Tendō też.

Drużyna Shiratorizawy zaczęła się cicho śmiać, Oikawa również się uśmiechnął. Nana przytuliła każdego po kolei, mówiąc słowa otuchy i życząc szczęścia. Ostatni miał być Shirabu. Dziewczyna objęła go i delikatnie przytuliła, uśmiechając się.

- Shirabu... - szepnęła mu cicho do ucha - Daj z siebie wszystko. Dla drużyny.

Brązowooki wtulił się w jej drobne ciało i zaciągnął się przyjemnym zapachem jej perfum. Przyłożył policzek do jej skroni i pogłaskał ją po głowie.

- Dziękuję. - odsunął się od niej - Dam z siebie wszystko. - Uśmiechnął się nikle.

- Wierzę w ciebie. - potargała mu fryzurę i wróciła na ławkę, gdzie siedział Tendō.

- I co? Jak poszła przemowa?

- Nie potrafię gadać takich rzeczy. - opadła na ławkę, biorąc głęboki wdech - Więc powiedziałam im tylko to, co myślałam. Mam nadzieję, że chociaż to troszeczkę podniesie ich na duchu. No cóż...Na wynik pozostaje nam tylko czekać i wierzyć, że im się uda.

Tendō założył jej rękę na ramiona.

- Jesteś naprawdę dobrą menagerką i wszyscy to doceniają. Jestem wręcz pewny, że większość naszych sukcesów możemy spokojnie zawdzięczać tobie.

- Nie przesadzaj. Lubisz strasznie wyolbrzymiać wszystko.

- Nie wyolbrzymiam, mówię prawdę. W końcu gdyby nie ty, to prawdopodobnie nasza drużyna by się rozpadła.

- Czemu tak sądzisz? - Spytała, obserwując jak wchodzą na boisko.

- Pamiętasz nas pierwszy, poważny konflikt drużynowy? - kiwnęła głową - O tym mówię. To Ty przemówiłaś nam do rozsądku, nieco zbyt, brutalnie, ale dało skutek.

- Słuchaj. - Spojrzała na niego - Kiedyś pewien mądry człowiek powiedział... - odchrząknęła - Jeśli użyłeś siły i to nie pomogło, to znaczy, że użyłeś jej za mało...Czy jakoś tak. - zaśmiała się.

***

-Witamy na meczu finałowym eliminacji Inter-High między Liceum Aoba Johsai a Akademią Shiratorizawa. Dokonamy teraz prezentacji graczy. Liceum Aoba Johsai wystąpi w następującym składzie. Numer drugi, Matsukawa Issei.

Blokujący wszedł powoli na boisko. Mieli zagrać innym ustawieniem, niż grali do tej pory. Właściwie...sporo się zmieniło, odkąd zabrakło Oikawy.

-Numer trzeci, Hanamaki Takahiro.

Przyjmujący ze spokojem wmaszerował na pozycję, nie patrząc przed siebie.

-Numer czwarty, kapitan, Iwaizumi Hajime.

Wydawało się, że nic teraz nie wzruszy bruneta. Wyglądał na opanowanego i gotowego do walki.Był kapitanem, musiał dawać przykład. Szkoda że jak i w jego, jak i w wypadku ich wszystkich, było inaczej.

-Numer szósty, Yahaba Shigeru.

-Numer dwunasty, Kindaichi Yutaro.

-Numer trzynasty, Kunimi Akira.

-Numer siódmy, libero, Watari Shinji.

Wszyscy zawodnicy Seijoh stali już na boisku. Ustawienie startowe było zupełnie inne niż zazwyczaj. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło, ale wszystko miało okazać się za parę minut.

-Akademia Shiratorizawa wystąpi w następującym składzie. Numer pierwszy, kapitan, Ushijima Wakatoshi.

Jeden z trzech czołowych asów w Japonii właśnie wszedł.

-Numer drugi, Oikawa Toru.

Zawodnicy Seijoh zesztywnieli. Trybuny podniosły wrzask. Oikawa wkroczył na boisko i zmierzył swoich "byłych kolegów" wzrokiem mówiącym "mam Was za śmieci, frajerzy".

-Co takiego?- syknął Hanamaki, a Matsukawa już zaciskał pięści- Rozwalmy go.

-Uspokójcie się.- mruknął Iwaizumi.

Takahiro i Issei spojrzeli na niego, nieco zdziwieni.

-Numer ósmy, Goshiki Tsutomu.

-Numer dziesiąty, Shirabu Kenjirou* - i tu pojawiło się zaskoczenie. Kenjirou dzisiaj nie grał na swojej pozycji, która była zajęta przez Oikawę. Ale, co też chyba przewidział trener Shiratorizawy, w myślach całego zespołu Aoba Johsai pojawiło się jedno:

Ryzyko gry na dwóch rozgrywających.

Z takim czymś, Shiratorizawa...

-Numer dwunasty, Kawanishi Taichi.

-Numer czternasty, libero, Yamagata Hayato.

Losowanie zostało rozstrzygnięte na korzyść Shiratorizawy. A na zagrywce, tak jak się spodziewali, stał Oikawa.

-Shiratorizawa zapewne będzie chciała zacząć najmocniejszym akcentem.- powiedział trener - Jak znam starego Washijou, jest dumny z posiadania go w swoim zespole.- zawodnicy poruszyli się- Dlatego zacznie nie od Ushijimy na zagrywce lecz Oikawy. Znamy jego siłę. Dlatego zmienimy ustawienie.- uderzył dłonią w tablicę - Na przyjęciu, podczas serwów Oikawy będą stali Hanamaki, Kindaichi lub Watari i Iwaizumi. Ta rotacja pozwoli nam też ustawić dość solidny blok przeciwko Ushijimie.- oczy trenera skierowały się na Hanamaki'ego- To Ty masz największe szanse najlepiej odebrać jego zagrywki.

Zabrzmiał gwizdek. Rozgrywający podrzucił piłkę i wśród aplauzu kibiców, ale nie Seijoh, tylko tym razem Shiratorizawy, uderzył Mikasę całą swoją mocą.

Bach! Nie wiadomo kiedy piłka z hukiem uderzyła w boisko, pomiędzy Hanamaki'm, który zastygł z wyciągniętymi ramionami, a Kindaichi'm.

Iwaizumi obrócił głowę w kierunku Takahiro. Ten pokręcił głową, całkowicie wstrząśnięty.

Niemożliwe...-przeszło mu przez głowę- Jest jeszcze szybsza.

Piłka wróciła na stronę Shiratorizawy, a Oikawa uśmiechał się wrednie.

-Szlag.- splunął przyjmujący. Nie byłem w stanie zareagować.

-Nie przejmuj się! To dopiero początek meczu!

Brunet ponownie podrzucił kulę i zaserwował. Tak samo mocno, ale w drugi kąt boiska, po stronie Hajime.

Iwaizumi poleciał w stronę podłogi, wyciągając ramiona. Piłka odbiła się od nich, ale wyleciała na aut.

Chłopak podźwignął się z ziemi. Jego spojrzenie było zupełnie inne, niż zazwyczaj.

Oikawa zaserwował trzeci raz, ponownie w stronę kapitana.

Jeśli nie odbierze jeszcze raz...

-Iwaizumi-san!- dobiegł go krzyk.

Co ja wyprawiam? - zapytał sam siebie -Kto niby odbierał jego serwy na przestrzeni lat?!

Mikasa odbiła się od rąk asa i poszybowała w górę.

-Odebrał!

Seijoh ruszyło do ataku. Piłka czysto trafiła do Yahaby.

-Kunimi!

Ale Akira nie przebił się przez blok.

3:0 dla Shiratorizawy. I to tylko na jednym serwującym.

Iwaizumi i Oikawa zmierzyli się wzrokiem.

Nagle główny trener coś zauważył.

Spojrzenia jego zawodników były zupełnie inne niż zwykle.

Zacisnął zęby.

-Niedobrze...-powiedział- Grają całkowicie inaczej.

Obaj wiedzieli, że jeśli drużyna się nie obudzi, mecz skończy się, zanim się zacznie.

W tej chwili na myśl przyszła mu Yukari, która zawsze krzyczała do drużyny różne rzeczy, by się obudzili. I za każdym razem to działało. Mężczyzna poderwał się z ławki.

-Hej, chłopaki!- zawołał - Ogarnijcie się, mecz już się zaczął! Tylko osoby po Waszej stronie siatki są przyjaciółmi!

Jakby do nich trafiło. Watari przyjął kolejną zagrywkę. Piłka znów poleciała w stronę Yahaby.

-Iwaizumi-san!

Przed Hajime wyskoczył pojedynczy blok. Kawanishi starał się zablokować atakującego, jednak ten z właściwą sobie siłą przebił się.

3:1

-IKE, IKE SEIJOH! OSE, OSE SEIJOH!

Udało im się zdjąć Oikawę z serwisu.

Niestety tylko chwilę trwał triumf Aoba Johsai.

Kilkanaście minut później miała rozpętać się prawdziwa burza.

Serwował Kunimi. Przyjmujący Shiratorizawy bez problemu przyjął zagrywkę chłopaka. Piłka powędrowała do Oikawy, który wystawił do Ushijimy.

Seijoh postawiło blok złożony z Matsukawy, Yahaby i Iwaizumi'ego. Jednak pomimo tego, że to była dość solidna ściana, Wakatoshi przebił się, waląc po palcach Isseia. Punkt dla Orłów.

Jednak co innego zastanowiło graczy Aoba Johsai.

To było najzwyklejsze wystawienie. Żadnej podpuchy...niczego. Być może Shiratorizawa ze względu na swoją siłę nie uciekała się do takich zagrywek. Równie dobrze mogli tego nawet nie ćwiczyć. Przecież ich priorytetem była czysta siła.

Ale mogli. I jak się miało potem okazać, ćwiczyli.

***

Gwizdek. Trener Seijoh poprosił o czas. Na tablicy widniał wynik 11:4

 - Oi, Wakatoshi-kun! - Tendō podszedł mozolnie do kapitana - Ten mecz jest taki ekscytujący! - zawołał z zadowoleniem.

- Niezbyt.

Blokujący zmarszczył brwi i starał się zrozumieć, dlaczego Ushijima jest tak negatywnie nastawiony do meczu. Lub może to była po prostu sprawa stresu? To były ważne zawody, a każda z drużyn chciała wygrać. Pokazać, że stać ich na naprawdę wiele. I Aoba Johsai i Shiratorizawa dysponowały naprawdę silnym składem wyjściowym.

Mieli utalentowanych zawodników, którzy na pewno w przyszłości mieli zamiar związać się na dłużej z siatkówką. I z pewnością będą z nich ludzie, ale co z tego, skoro w tym pojedynku wygrać może tylko jedna z drużyn? Są wygrani i przegrani, innej opcji praktycznie nie ma.

Więc pewnym było, że obie drużyny będą walczyć do końca. Póki piłka w grze, nikt nie wygrał i nikt nie przegrał. Taka była zasada, a każdy z nich musiał się jej trzymać i być świadom, że istnieje.

Tymczasem po drugiej stronie boiska, mężczyźni starali się zagrzać swoją drużynę do walki.

-Ogarnijcie się!- zawołał młodszy trener - Nieważne jest to, z kim gracie! Traktujcie ich jak przeciwnika!

Ale mimo wykładu, spojrzenie zawodników nie zmieniło się. Wrócili na boisko w milczeniu, a przed oczami mieli tylko rozgrywającego w biało-fioletowym stroju, który znał ich zwyczaje na wylot.

Sporo ataków Seijoh zostało odpartych, jakby od niechcenia. Ataki coraz częściej rozbijały się o bloki, bądź zmieniały się w kontry. 

Choć dziękowali Bogu, że "Czerwonowłosy Szatan" dzisiaj nie gra. Odpadła możliwość "guess block", także im się udało.

Jednak wciąż im groził manewr na dwóch rozgrywających oraz inne niespodzianki, które Shiratorizawa mogła, ale nie musiała wykorzystać.

-Musimy coś zrobić!- syknął prowadzący z publiczności. Widać było, że Aoba Johsai sobie nie radzi. Zachowywali się i grali zupełnie inaczej niż zwykle.Szkoła podniosła doping.

Gdy wynik doszedł do 16:7, na widowni rozległy się głosy, wystarczająco głośne, by zawodnicy je usłyszeli.

-Seijoh osłabło...widać, że to Oikawa nakręcał tą drużynę.

-Masz rację, bez niego są zwyczajnie słabi...

Dziewięciopunktowa przewaga. Ten jeden, znaczący punkt, między dziewiątym, a dziesiątym strasznie wpływa na psychikę zawodników. Ale...

-Shiratorizawa jest teraz niezniszczalna. Teraz, kiedy dołączył do nich Oikawa, nikt ich nie powstrzyma.

-Widocznie czas Aoba Johsai się właśnie skończył...teraz już nawet nie ma na co patrzeć.

-Orły ich zniszczą...

Pamiętaj, że od teraz to Ty jesteś kapitanem drużyny!

Jedyne, co możesz zrobić to rozwalić Shiratorizawę w meczu! Poprowadź swoją drużynę do zwycięstwa, Iwaizumi Hajime, kapitanie Seijoh!

-AAAAA! -warknął as, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Stał w pozycji pochylonej, teraz się wyprostował i założył ręce na biodra- Mam dość, cholera! Zaraz mnie coś strzeli, bo gdy tak pomyślę o naszej grze jest beznadziejna! Nie wygramy w ten sposób. Ej, chłopaki!- obrócił się w kierunku swojej drużyny- Zacznijmy w końcu grać!

Będę musiał jej podziękować.- pomyślał, pochylając się ponownie i czekając na zagrywkę - Zawsze mi pomagają jej słowa, nawet w najgorszych momentach.

Aoba Johsai zaczęło powoli odrabiać straty, ale Shiratorizawa i na to była przygotowana.

Drużyna się przebudziła, przynajmniej tak się wydawało. Do pewnego momentu, a raczej do pewnego ataku.

Trener poprosił drugi raz o czas.

-Mam pomysł.- powiedział Yahaba - Mimo wszystko, najgroźniejszym graczem Shiratorizawy jest wciąż Ushjijima-san. Blokowanie tylko utrudnia nam odbiór, więc może...

-A co, jeśli kto inny zaatakuje? Nie zdążymy zareagować.- stwierdził Watari.

-Myślisz, że Shiratorizawa tak zagra? Nigdy się w to nie bawili.

-Ale teraz mają Oikawę.- wtrącił Iwaizumi- Mimo wszystko, nawet oni nie zdołaliby wyćwiczyć całego arsenału nowych ruchów w tak krótki czas. Musimy zaryzykować.

Ustaliwszy taktykę, wrócili do gry. Wciąż im coś nie pasowało...mieli wrażenie, jakby rozgrywający Shiratorizawy się nie starał. Znali go dość dobrze i potrafili stwierdzić takie rzeczy.

Tym bardziej, że gdy Seijoh odpuściło bloki, nic się nie zmieniło. To nie było w stylu Oikawy, ani nikogo z Orłów. Ale nikt się nie powstrzymywał. Żaden z nich.

Jednak wszystko rozstrzygnął jeden atak.

24:18, punkt setowy dla Shiratorizawy. Mimo że starali się, jak mogli, zawodnicy Seijoh nie zdołali nadgonić, zwłaszcza, że ataki przeciwnika nagle stały się jakby dużo mocniejsze.

Jeden atak.

Watari odebrał piłkę, Yahaba przesunął się, by dobrze wystawić do atakującego. Mikasa poleciała w stronę Matsukawy, który kiwnął, jednak libero Shiratorizawy był na to przygotowany.

Czysto odebrał kulę, którą skierował w stronę rozgrywającego. Oikawa wyciągnął ręce...

BACH!

Gwizdek.

Set dla Shiratorizawy.

Zawodnicy Seijoh stali jak skamieniali. Hanamaki powoli odwrócił głowę, patrząc na piłkę, która toczyła się już dalej.

Kiedy?!

Fuks?- pomyślał Watari- Czy raczej nie?

Szybki atak w takiej chwili?!-Yahaba pochylił głowę- Ale...kto?

Gracze podnieśli głowy. To Goshiki Tsutomu był wykonawcą ostatniego ataku i to z drugiej linii.

-Idealna, szybka wystawa...-mruknął Iwaizumi- Nie jest dobrze.

***

Szczerze mówiąc, było coraz gorzej. Trenerzy przeklinali to, że zajęci maksymalnym fizycznym wzmocnieniem drużyny, zupełnie zapomnieli o stronie mentalnej. Gra przeciwko Oikawie- ta świadomość przytłaczała wszystkich już od początku. Do tego stopnia, że Aoba Johsai z kretesem przegrało pierwszego seta, siedmiopunktową grą.

Nie tylko mentalność była tego winą. Chłopaki wczoraj zagrali trzy mecze po trzy sety, więc w praktyce zagrali jeden i pół meczu więcej niż Shiratorizawa, więc nie zdołali odpocząć, dodatkowo żaden z nich tej nocy nie spał zbyt dobrze, a już szczególnie trzecioklasiści, którzy niemalże desperacko chcieli pokonać byłego kapitana.

Ale otoczka pękła. Pękła, przy ostatnim ataku przeciwnika. Spojrzenia graczy znów się zmieniły, teraz były pełne zdecydowania, chęci zwycięstwa. Jakby ta szybka coś im uświadomiła. Jakby nagle zrozumieli, że Oikawa jest przeciwnikiem.

Hanamaki i Matsukawa pierwsi się ogarnęli. Wyłączając Iwaizumi'ego, to oni grali najdłużej z Oikawą. I w chwili, gdy ten dał mały "popis", przestali cokolwiek czuć. Przestali się przejmować, bo...

-To tylko kolejny przeciwnik do pokonania!-warknął Takahiro, podnosząc wzrok.

W ślad za nimi poszła reszta drużyny. Było to dla nich ciężkie, zajęło im to cały set, ale w końcu się całkowicie przebudzili.

Za jednym wyjątkiem.

Hajime może zagrzał drużynę w pierwszym secie i może od tamtego momentu grał na poważnie, ale nie był wciąż taki, jak zawsze, chociaż wydawało mu się zupełnie inaczej.

Zabrzmiał gwizdek oznaczający koniec czasu.

***

Rozpoczął się drugi set, który po paru minutach zmienił się w prawdziwą bitwę na śmierć i życie.

Zaczęło się normalnie. Wykonana zagrywka, przyjęcie. Ale to zawodnicy Seijoh zaczęli walkę. Byli wściekli na siebie za pierwszy set i zaczęli przepuszczać równie wściekłe ataki. Jeden Yahaba wyglądał na spokojnego, a to dlatego, że to na nim głównie spoczywała odpowiedzialność konstruowania ataków i oszukania blokujących.

Ale Shiratorizawa wciąż była wyluzowana. Wynik był równy lub wahał się o dwa punkty, żadna z drużyn na tą chwilę nie dała rady odskoczyć drugiej. Lub po prostu nie chciała.

Nie bez wpływu był fakt, że Orły grały bez swojego "Guess Blocker'a". 

-Oni się z nimi bawią...-stwierdził Daichi, opierając się o barierkę.

-To okropne. - dodał Sugawara - Mogę spokojnie stwierdzić, że żaden z Shiratorizawy nie gra na sto procent swoich możliwości. Nawet Oikawa.

-Seijoh straciło nad sobą kontrolę.- mruknął Ukai- Zawalili pierwszego seta, teraz chcą jak najszybciej się odkuć. Ten rozgrywający...-spojrzał na Yahabę - Jest naprawdę dobry i stara się najbardziej jak może. To dzięki niemu dają radę zdobyć punkty. Za to w tym meczu, najsłabszym graczem jest...- tu wzrok trenera przeniósł się- Ich as.

-Iwaizumi? - zapytali jednocześnie zdziwieni trzecioklasiści. - Przecież...

-Nie wiem co się stało...Ale siedzi mu coś w głowie i to mocno. Zauważyłem to już na naszym meczu. Prawdopodobnie...-tu głos blondyna spoważniał- Za dużo na siebie próbuje wziąć.

Nagły trzask wyrwał ich z rozmowy.

Zarwana nocka dała się w końcu we znaki Hanamaki'emu, który zderzył się z Watari'm. Było to na tyle poważne, że libero Seijoh opuścił boisko.

Takahiro zacisnął zęby.

-Spokojnie.- Matsukawa zamachnął się i zdzielił go w plecy- Skup się.

Niestety, to już był koniec.

Tsutomu Goshiki zaczął "serię niszczenia" od opóźnionego ataku. Dalej pałeczkę przejęli  Ushjima i Leon Oohira. Seijoh, które spodziewało się mocarnych ataków, zostało zaskoczone. Może i spodziewali się, że Shiratorizawa coś tam ćwiczyła, ale nie że wyćwiczyła to tak dobrze.

Jednak sekret tkwił w tym, że tylko Ci dwaj atakujący oraz troszkę Goshiki mogli wykonywać te ataki. Nie zdążono przećwiczyć tego z całą drużyną na takim stopniu, by Washijou zdecydował się użyć tego w meczu. A ponieważ miał teraz w składzie Oikawę zdecydował się dobić upierdliwe Aoba Johsai. Nie zamierzał pozwolić im kompletnie powstać w tym meczu. A wiedział, jakie wrażenie na nich wywrze taki model ataku.

Stali się bardziej ostrożni. Nie wiedzieli na tą chwilę, czy wszyscy zawodnicy mogą tak atakować, ale nawet jeśli było to niemożliwe, wcale nie poprawiało ich sytuacji. Zwłaszcza, że byli pozbawieni libero, co wciąż wyrzucał sobie Takahiro.

Taki model ataku ćwiczył także Shirabu, nie chcąc pozwolić Oikawie na zbytni popis w oczach Nany. Nie korzystali jednak z tego zbyt często, po prostu nie było takiej potrzeby.

Czas dla Aoba Johsai.

-Tylko Oohira i Ushijima mogą wykonywać tego typu ataki, z Oikawą. Z tym drugim rozgrywającym robią to tylko żeby nas zmylić.- powiedział trener- I jeszcze nie są idealne, ale dość dobre. Na nasze szczęście nie odskoczyli nam za bardzo. Atakujcie dalej jak wcześniej! Przebijemy się!

Bitwa toczyła się dalej. Czasem Shiratorizawa była pięć punktów do przodu, czasem o dwa. Ale nie mogli wyrównać.

Jednak ta gra coś im potem uświadomiła.

-IKE IKE SEIJOH! OSE OSE SEIJOH!

-SHIIIIRATORIZAWA!

Na zagrywce Oikawa. Trzej chłopacy ustawieni z tyłu odetchnęli głęboko.

Wiedział.

Iwaizumi wiedział.

Że...

Uderzy w jego kierunku!

-Czekaaaaaj!- wrzasnął Hanamaki. Iwaizumi zamarł, piłka przeleciała za nim i wyrżnęła o podłogę -Aut!

-Igrr!- warknął Oikawa - Przepraszaaam!

-Nic się nie stało! - zawołali zawodnicy, czym zdziwili przeciwników z Seijoh.

Serwował Kunimi. Piłkę z łatwością przyjął Hayato, który następnie skierował piłkę do Oikawy.

Wakatoshi Ushijima huknął ze skosu. Mikasa odbiła się od ramion Kindaichi'ego i wyleciała na aut. Wydawało się, że dotknie już ziemi, kiedy znikąd pojawił się tam Iwaizumi i podbił ją, przy okazji waląc drugim ramieniem w ścianę.

-Ostatnia!- krzyknął, wstając i wracając na boisko.

Matsukawa wyskoczył do piłki, ale atak rozbił się o blok przeciwnika.

Gra była coraz bardziej zacięta, ale zmierzała ku końcowi.

Na tablicy widniał wynik 23:24 dla Orłów.

Na zagrywce Yahaba.

Naprzeciwko Iwaizumi'ego Oikawa. Dalej, na pierwszej linii Shiratorizawy Oohira i Shirabu. Z tyłu Ushijima, Goshiki i Yamagata.

Obecny i były kapitan Seijoh po raz kolejny zmierzyli się wzrokiem.

Iwa-chan.

Oikawa.

Poszła zagrywka. Jednak Goshiki źle przyjął.

Piłka wróciła na stronę Seijoh. Ruszyli z atakiem. Shigeru wystawił piłkę w kierunku Iwaizumiego, który wyskoczył do góry...

Bach!

Jednoosobowy blok wyskoczył przed nim, zmienił prostą w skos, ale piłka obiła się od palców Oikawy i uderzyła o podłogę po stronie Aoba Johsai.

Iwaizumi rozszerzył oczy, lądując na podłodze. Ale poślizgnął się i wylądował tyłkiem na parkiecie.

Zabrzmiał gwizdek.

23:25

Drugi set.

Koniec meczu.

Zatrzymał go jeden zawodnik. Jego, asa.

Jeden zawodnik. Który teraz patrzył na niego z góry.

Hajime stanął, zaciskając zęby i spojrzał na twarz rozgrywającego. Uśmiechał się.

On się po prostu wrednie uśmiechał.

As zrobił krok do przodu.

-Iwaizumi...-Hanamaki zacisnął rękę na jego ramieniu- Musimy się ustawić.

Ustawili się na linii, a następnie podeszli pod siatkę pogratulować przeciwnikom. Najbardziej ręka trzęsła się Matsukawie, który z numerem dwa ściskał dłoń numerowi dwa Shiratorizawy, czyli Oikawie, który uśmiechał się, ale właściwie tylko on wiedział w jaki sposób.

***

Nana patrzyła w szoku na to, jak Shiratorizawa zdobywa ostatni, zwycięski punkt. Z wrażenia aż wstała i zaczęła skakać w miejscu ze szczęścia. Tendō podszedł i wskoczył Ushijimie na plecy. Zielonowłosy był wygraną tak bardzo przyćmiony, że tylko złapał blokującego pod udami i zaczął biegać jak szalony po całym boisku, a raczej ich połowie.

Przyszła pora na na rozdawanie medali, następnie cała "złota" drużyna miała zamiar wyprawić wielką imprezę z okazji zwycięstwa  

Zawodnicy Aoba Johsai, choć udekorowani srebrnymi medalami, za zajęcie drugiego miejsca w międzylicealnych, w milczeniu opuścili halę.

Shirabu natomiast spojrzał w bok na Nanę, która kolejno gratulowała każdemu zawodnikowi. Chłopak uderzył pięścią w drugą, otwartą dłoń i z widoczną determinacją w oczach, skierował się do menagerki.

(Dawaj, Shirabu!!! <przyp.aut>)

Podszedł do niej i zdecydowanym ruchem, odwrócił do siebie. Złapał ją mocno w pasie i pochylił do tyłu, jak w tych wszystkich romantycznych chwilach i wziął wdech. Dziewczyna była na tyle zdezorientowana, że nic nie zrobiła, jedynie złapała go za ramiona.

Rozgrywający położył dłoń na jej policzku i namiętnie pocałował. Z trybun dało się słyszeć gwizdy i doping dla młodego siatkarza. Nana westchnęła w jego usta i odwzajemniła pieszczotę, całkowicie zapominając o otaczającym ją świecie.

Nawet rzucający wyzwiskami Tendō nie przerwał im tej chwili, której, o zgrozo, dziewczyna tak długo wyczekiwała. Shirabu odsunął się od niej złapał za dłoń.

- N-Nana-Chan...Czy zgodzisz się zostać moją dz-dziewczyną? - spytał niepewnie.

Kamera, dzięki której kibice mogli oglądać z bliska mecz, została nakierowana na parę. Dziewczyna z uśmiechem się zgodziła, a wtedy Oikawa wybiegł na hale z ogromnym biało-fioletowym misiem, który był niemalże większy od niego samego.

- AAAAAAAA! NANA-CHAN! GRATULACJE!

Chłopak potknął się o własne nogi i popchnął przez przypadek Shirabu, który wpadł na dziewczynę. Stał na tyle blisko niej, by spokojnie mogła się do niego przytulić. Tak też zrobiła. A wiwaty nie miały końca.

***

W tym samym czasie trwał finał żeńskich zawodów, Niiyama przeciwko Aoba Johsai.

Dziewczyny z Seijoh przegrały pierwszego seta, a drugi jeszcze trwał z wynikiem 20:17.

-Jeszcze jest szansa!- zawołała Yukari, ustawiając się do przyjęcia- Nie poddawajcie się!

Ale było ciężko. W trakcie paru minut punktacja zmieniła się do 24:20.

Serwowała jedynka zespołu Niiyamy. Libero Seijoh udało przyjąć się piłkę i skierować do rozgrywającej, która wystawiła Yukari stojącej po lewej strony. Mikomoto ścięła po skosie, ale przeciwniczki zdołały przyjąć. Cofnęła się do tyłu, podczas gdy Kanoka, skrzydłowa, z ogromną siłą uderzyła w piłkę, omijając trzyosobowy blok drużyny Aoba Johsai.

Kula odbiła się od ramion libero i leciała na aut.

Nagle Yukari wyskoczyła z boiska, goniąc za piłką. Przeskoczyła nad ławką, wyciągając ręce do przodu, ale na swoje nieszczęście źle wylądowała. Lewa kostka wykrzywiła się trochę w drugą stronę, skrzydłowa poleciała w bok. Zacisnęła zęby. Wiedziała, że nie sięgnie ręką, a i tak straciła już równowagę.

Podniosła prawą nogę i kopnęła piłkę jak najmocniej i jak najwyżej, w stronę boiska.

-Ostatnia!- krzyknęła, przewracając się na ziemię.

Dziewczyny próbowały zaatakować, ale atak rozbił się o blok Niiyamy. Nie było wystawienia, było dramatyczne podbicie piłki lecz nie udało się.

Sędzie odgwizdał koniec meczu. Zwyciężyła Niiyama.

Yukari wstała, ale uczyniła tylko jeden krok.

-By to chol...-zacisnęła zęby, łapiąc się za lewą kostkę.

Dziewczyny z drużyny były smutne z powodu przegranej, a teraz z tym smutkiem w oczach patrzyły na kapitan. Drugoroczna Chizuru przełożyła rękę Yukari przez swój kark, z oczami wlepionymi w podłogę. Granatowowłosa stanęła, przy pomocy koleżanki z drużyny.

Wszystkie ustawiły się na linii, dziękując za grę. Do Yukari podeszła kapitan z Niiyamy, podając jej rękę.

-Przykro mi, że tak się to dla Ciebie skończyło.- powiedziała, z pełnym współczuciem.

-Następnym razem my wygramy.- uśmiechnęła się delikatnie, chociaż łzy wściekłości cisnęły się jej do oczu.

Żeńska drużyna Seijoh najpierw ruszyła do gabinetu pielęgniarskiego. Tam dowiedziały się, że kontuzja dziewczyny nie jest bardzo poważna, ale musi mieć przerwę od treningów przynajmniej przez dwa tygodnie i najlepiej, jakby jak najbardziej ograniczyła chodzenie.

Obie drużyny Aoba Johsai zmierzały do szatni, ze smutkiem, ze łzami w oczach. Shiratorizawa wraz z Oikawą bezlitośnie zmiażdżyła chłopaków, a mecz z Niiyamą, nie dość, że zakończył się przegraną, to jeszcze kontuzją.

Przebrana Yukari stała na korytarzu, podparta o ścianę.

Siatkarze w milczeniu przebierali się. Po chwili do szatni weszli trenerzy, którzy zlustrowali drużynę wzrokiem.

Załamaną drużynę.

-Panowie...-zaczął starszy mężczyzna, ale zanim cokolwiek powiedział, Iwaizumi minął go i wyszedł z szatni, waląc drzwiami z całej siły.

Hajime oparł się plecami o ścianę, walnął o nią głową i zacisnął zęby. Łzy spłynęły mu po twarzy.

Yukari zacisnęła zęby. Łzy spłynęły jej po twarzy.

-Cholera...-syknęli obydwoje.

***

Takahiro wyszedł z szatni i rozejrzał się. Nigdzie nie dostrzegł Iwaizumi'ego, za to dostrzegł w drugim końcu korytarza kogoś w bluzie Seijoh, a konkretniej dziewczynę.

-Chizuru-san?- mruknął, zatrzymując się za ciemnowłosą.- Jak mecz?

Powoli odwróciła się.

-Hanamaki-senpai...-przygryzła lekko wargę- Przegrałyśmy, a Yukari-senpai jest kontuzjowana.

-Jak to?- tak zaskoczyła go ta wiadomość, że na moment zapomniał o tym, co się zdarzyło.

-Chciała podbić piłkę i coś jej się stało z kostką. A jak Wasz mecz?

-Zostaliśmy całkowicie zniszczeni.- powiedział, zaciskając zęby- Doprowadziłem do tego, że zdjęli naszego libero.

-Przykro mi. To czarny dzień dla naszej szkoły.- powiedziała cicho, powoli odchodząc.

Hanamaki otrząsnął się. Właściwie, to...

-Czekaj!- zawołał za nią- Widziałaś gdzieś Iwaizumi'ego?

-Nie, niestety.

Chłopak już nic się nie odezwał, tylko wrócił do szatni.

***

Trenerzy, dla osłody, postanowili zabrać chłopaków na obiad. Cała drużyna na niego poszła za wyjątkiem wciąż nieobecnego kapitana, którego nikt nie widział od chwili gdy z hukiem wyszedł z szatni. Wszyscy jedli w milczeniu, a łzy płynęły im ciurkiem po twarzy, jak zawodnikom Karasuno dzień wcześniej. Przegrali i ta przegrana była dla nich ogromnym ciosem, a na domiar głównym jej wykonawcą był nie kto inny, jak Oikawa. Manto od kumpla, chociaż w tamtym momencie przestali go za takiego kogoś uważać, boli bardziej niż zwykłe manto. Ale mimo to, drużyna była też myślami przy swoim kapitanie, którym ostatnia akcja- jak twierdzili- musiała bardzo wstrząsnąć.

Pierwszy set zawalili po całości, to prawda. W drugim zaczęli od zorganizowanych ataków, ale tu Shiratorizawa zaskoczyła ich kompletnie- zapewne pierwszy raz w życiu użyli jakiejkolwiek zmyłki. Jednak nie zamierzali łatwo sprzedać skóry i utrzymywali wynik. Przynajmniej do tej ostatniej chwili, do 23:24.

Ale to tylko znaczyło, że oni też wzrośli w siłę, skoro udało im się doprowadzić do takiego wyniku.

I wtedy akurat Iwaizumi'ego zatrzymał nie kto inny jak Oikawa.

Nosz idzie się, cholera, załamać.

Jeden zawodnik, jeden jedyny z Shiratorizawy, który doskonale znał wszelkie nawyki Iwaizumi'ego. Wiedział.

***

- I jeszcze jeden i jeszcze raz! - śpiewał Tendō, podnosząc w dłoni szklankę z drinkiem - Wypijemy teraz za to... - czknął - Że ten tutaj jegomość... - Pokazał szklanką z alkoholem na Shirabu - Zabrał mi dziewczynę i za to, żeśmy wygrali mecz! - zawołał i dopił do końca drinka, a potem opadł na kanapę.

- Co jak, co, ale Tendō najlepiej potrafi rozkręcić imprezę. - parsknął śmiechem Kawanishi, przyglądając się konającemu już blokującemu.

- Jestem z was taki dumny! - Powiedział Tendō do misia, który leżał na kanapie, czyli do prezentu od Shirabu dla Nany - Tak dobrze dzisiaj grałeś! - zawołał, a w jego oczach pojawiły się łzy - Te dzieci tak szybko rosną! - Zawył i przytulił maskotkę.

- Tendō, już wystarczy. Za dużo tego alkoholu. - Wakatoshi zabrał mu butelkę z trunkiem, która magicznym sposobem znalazła się za jego bluzą.

(Magiczna bluza Shiratorizawy: Co schowasz, zniknie).

Tendō spojrzał na przyjaciela z powagą, jakby ten zrobił coś okropnego na jego oczach.

- Wakatoshi-kun! Jak możesz?! To moje dziecko! - krzyknął, wyciągając żałośnie dłoń w stronę alkoholu - Jak możesz być tak podły dla niego! Może on też ma uczucia?! Co z ciebie za ojciec!

- Tendō...Idziemy. Odprowadzę cię do domu.

- Nie! - Krzyknął, broniąc się przed ręką Wakatoshiego - Zostaw! - spojrzał na niego z największym fochem, jakiego świat jeszcze nie widział - Ja...Zostaje! - wstał i zachwiał się - Impreza bez Satoriego... - czknął i zatoczył się do tyłu - To nie impreza. - machnął dłonią z wystawionym palcem wskazującym - Szy...To do ciebie dociera? - Spytał niewyraźnie - Szy nie?

Kapitan przetarł twarz dłonią, całkowicie załamany. Nagle Tendō nadął policzki i pobiegł do łazienki. Ushijima i Goshiki poszli za nim. A kiedy Satori zwrócił wszystko, co pochłonął przez cały wieczór, a uwierzcie, było tego sporo, to usiadł w kabinie i odkręcił prysznic, żeby się trochę ocucić.

Chłopcy patrzyli na niego z rozbawieniem, ale o współczuciem, bo wiedzieli, co jutro go czeka. Tendō spojrzał do góry na słuchawkę od prysznica.

- Heeeej! - Pokazał na nią palcem - I na licho ryczysz, ty przerośnięta glizdo?! - Wydarł się, a Goshiki zaczął się śmiać - Jak ci zaraz dam strzała, to się kuźwa poskładasz.

Podniósł się i uniósł nogę, chcąc kopnąć wysoko zawieszoną słuchawkę. Ale stopa zaplątała mu się w wąż i Tendō runął z hukiem na ziemię.

- O cholera... - czknął - Twardy z ciebie zawodnik. Tym razem ci odpuszczę...Ale następnym razem przeproś! - wciąż leżąc, pokazywał na słuchawkę - Pieprzona glizdo.

***

Nie żeby był tak słaby psychicznie. Raczej bardzo chciał wygrać. Naprawdę chciał go pokonać. Tylko dlaczego zdał sobie sprawę z tego tak późno?

Z połowę meczu grał, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby to nie Oikawa stał po przeciwnej stronie siatki, tylko ktoś zupełnie inny. Rzecz jasna, grało się inaczej, bo Shiratorizawa, choć miała mało czasu, nauczyła się paru nowych sztuczek, które były straszliwie kłopotliwe.

Czy mu się wydawało, że Oikawa jest po ich stronie?

Dlaczego cały mecz grał oszukując siebie? Czego się spodziewał, że rozgrywający im odpuści? Nie, nawet by tego nie chcieli. Nikt nie lubi grać przez litość, to brak szacunku dla przeciwnika.

Dlaczego uświadomił sobie to dopiero, kiedy ostatni jego atak, na który wszyscy liczyli, w który wszyscy wierzyli, rozbił się o blok, postawiony przez kumpla?

Dlaczego wciąż myślał, że mimo tego, że tamten stoi w biało-fioletowym stroju, jest z nimi?

To była jego wina.

Tylko i wyłącznie.

Może i zagrzał drużynę, kiedy Oikawa odszedł.

Może i trenował za trzech. Nie tylko, by się polepszyć, a raczej by zapomnieć. Zresztą wszyscy tak robili. To był ich sposób, by zapomnieć o zdradzie.

Bo to była zdrada.

Ale ten mecz...to była jego wina.

Jako kapitan powinien być bardziej odpowiedzialny. Powinien wziąć na barki ciężar kierowania drużyną. Ciężar bycia kapitanem.

Oikawa zawsze mówił: "Wierzę w Was".

Czy w ogóle wierzył w zwycięstwo?

Jako as powinien walczyć ze wszystkich swoich sił. Czy mu wychodzi, czy nie...Wszyscy wierzą w asa.

Zawiódł jako kapitan.

Zawiódł jako as.

Zawiódł jako siatkarz.

Zawiódł jako przyjaciel.

Uśmiechnął się gorzko.

Miała rację. Zresztą jak zwykle.

Czym on się łudził, do cholery?!

Czy po tym wszystkim ma prawo stanąć na boisku?

Jak ma spojrzeć w oczy chłopakom i trenerom?

Przez niego przegrali.

Przez jego brak zdecydowania.

Przez jego brak zaangażowania.

Przez jego ostatni atak.

Przez niego, ponieważ nie grał dobrze.

Jak może być kapitanem, skoro brakuje mi zdecydowania?

Jak może być asem, skoro brakuje mu zaangażowania?

Jak może dalej grać w siatkówkę, skoro jest taki beznadziejny, że nie potrafi stanąć przeciwko kumplowi, którego zna od małego?

-Iwaizumi-san, uważaj! - nie zauważył nawet, że wszedł na ulicę. Za to natychmiastowo ujrzał białe światła zbliżającego się auta.

***

Szlag, szlag i po trzykroć cholera jasna.

Yukari splunęła, idąc powoli ledwo oświetlonym chodnikiem.

Przegrały.

Do tego jeszcze ta noga.

Nie żeby żałowała swojej ostatniej decyzji, tego ostatniego podbicia. Nie żałowała.

Nie żałowała nawet przegranej. Bo grała na 120 procent. Przegrała, bo była jeszcze za słaba. I tak naprawdę to ją tak wkurzało.

W ten krótki czas od utworzenia całkiem nowej drużyny osiągnęły naprawdę sporo. I miały Inter-High na wyciągnięcie ręki.

Ale wygrała Niiyama.

Zwana "żeńskim odpowiednikiem Shiratorizawy".

Shiratorizawa...

Usłyszała, że chłopaki przegrali w dwóch setach i że mecz był dość jednostronny. Yahaba, przed rozpoczęciem gry obiecał jej płytę, by mogła sobie obejrzeć, na spokojnie "wygraną Seijoh", do której jednak nie doszło.

Ale jednak...

Co Ci chodzi po głowie, Oikawa? Dlaczego to zrobiłeś?

I jak się z tym wszystkim czują chłopaki?

Bo taka była Yukari. Nawet w środku własnego nieszczęścia, myślała o innych.

Iwaizumi...

Znając go, dał z siebie wszystko. Aczkolwiek...aczkolwiek żaden z nich nie był taki jak zawsze.

Pieprzona noga.

Pieprzona Niiyama.

Pieprzony Gównokawa.

Pieprzona Shiratorizawa.

-Hej, uważaj! - czyiś głos wybudził ją z przemyśleń. Właśnie zauważyła nie tyle to, że stoi na środku ulicy, a bardziej światła zbliżającego się samochodu.

________________________________________________________________________________

Hm...przyznam, że to był rozdział, który ciężko się tworzyło. Wiadomo, że takie sprawy jak mecze lepiej rysować niż opisywać, ale jak trzeba, to trzeba.

* taki prezent od @MaYupp . Tendou wypadł z gry, a na cały skład Shiratorizawy jest tylko dwóch środkowych blokujących. 

Długo myślałyśmy nad tym jak uczynić ten rozdział takim, jaki jest. Jakie macie wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro