Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Inter-High, system ISO i najlepszy kuzynek na świecie

W rozdziale znajdziecie pewną niespodziankę. xD Miłego czytania! 

_______________________________________________________________________________

Mecz z Oomisaki całkowicie ułożył się po myśli Seijoh. Yahaba dobrze im wystawiał i wszystkim wygodnie się atakowało. Ćwiczyli jak najmocniej i jak najdłużej, by efekt był jak najlepszy. Nie było to jednak jeszcze w pełni idealne, a szybka zmieniła się. Ale taki był właśnie koszt odejścia Oikawy. Sam fakt, że drużyna Aoba Johsai podniosła się i wystartowała w eliminacjach, pragnąć pokonać Shiratorizawę był imponujący.

W trakcie meczu mieli parę momentów, które za bardzo im nie wyszły. Ale udało im się wygrać w dwóch setach i przejść do trzeciej rundy.

Obecnie siedzieli na trybunach i obserwowali mecz Karasuno i Dateko, ciekawi z kim zagrają jutro rano.

-Cześć!- na trybuny weszła Yukari. Chłopaki skinęli głowami, całkowicie skupieni na meczu.

-Jak poszło z Ougiminami? - spytał Iwaizumi, mimo wszystko nie odrywając oczu od piłki.

-Dwa sety, 25:12 i 25:18. - usiadła między nim a Hanamakim, torbę kładąc na ziemi i patrząc na grę Kruków.

W pewnym momencie atak długowłosego asa Karasuno obił się o "Żelazną Ścianę". I wydawało się, że Dateko zdobędzie punkt, ale ubrany w pomarańczowy strój libero zdołał wyratować piłkę, odbijając ją stopą.

Przez salę przetoczyło się głośne "Ooooch!". Karasuno przejęło piłkę i zdobyło punkt.

-Ten libero jest niesamowity. - stwierdziła zaskoczona Yukari, opierając podbródek na splecionych dłoniach.

Jak nic mógłby przyjąć serw Oikawy czy Ushijimy. Kruki w tym roku naprawdę zaskakują.

Całą publiczność zachwycił też mały, rudowłosy, środkowy blokujący. Jego szybka wykonywana z Kageyamą była aż straszna.

Koniec końców, co było dużym zaskoczeniem, mecz wygrało Karasuno, co znaczyło, że będą pierwszym, jutrzejszym przeciwnikiem Aoba Johsai.

***

Nadszedł wtorek. Hajime i Yukari na czas eliminacji Inter-High odpuścili zarówno poranne jak i popołudniowe biegi, by być jak najbardziej wypoczętymi.

Przed wejściem na halę oboje przybili sobie żółwika i rozeszli się w dwie przeciwne strony.

Dzisiejszym przeciwnikiem żeńskiej drużyny były zawodniczki z Tokonami, zaś chłopców Karasuno.

Mecz dziewczyn dość szybko się skończył. Tokonami uległo petardom przeciwniczek i gładko zawodniczki Aoba Johsai były już w ćwierćfinale, który tak jak i półfinał miał być rozgrywany dzisiaj.

Yukari szybko zwinęła swoje rzeczy i ruszyła na halę, gdzie chłopaki rozgrywali swój mecz. Grali właśnie drugiego seta, ale...

Przegrywali.

-IKE, IKE SEJOH! OSE, OSE SEIJOH!

-Kto wygrał pierwszego seta? - spytała siedzących obok zawodników z Wakunan. Gościu z włosami na ananasa postanowił odpowiedzieć.

-Kruki.

Zmarszczyła brwi. Gra Seijoh wyglądała na bardzo ciężką. Mieli spory problem z Karasuno, ale przecież...

Postanowiła coś sprawdzić. Opuściła trybuny i ruszyła na salę obok.

-SHIIIIIRATORIZAWA! - głośny aplauz niósł się po całym pomieszczeniu. Oparła się o barierki i spojrzała na boisko, analizując skład.

Ushijima, Oohira, Kawanishi, Yamagata, nieznany jej pierwszak z włosami na grzyba, Oikawa i...

Semi?

-By ich wzięło.- syknęła- Manewr na dwóch rozgrywających? Od kiedy bawią się w takie rzeczy?

W tej samej chwili jednak zabrzmiał sygnał zmiany. Eita zszedł z boiska, na które wrócił inny gracz.

Serwowali ich przeciwnicy, ale Hayato udało idealnie przyjąć piłkę, którą odbił w stronę bruneta. Oikawa podniósł ręce do góry, w tym samym czasie Wakatoshi ruszył do ataku. Przeciwnicy postawili potrójny blok, ale...

Kula uderzyła z ogromnym hukiem o ziemię, przed linią ataku.

-Co to było, do cholery?!- zawołała. Nawet nie zauważyła, kiedy poszło wystawa. To była szybka...ale to była naprawdę super szybka. Nie taka, jak Demonicznego Duetu Kruków, ale to i tak był niesamowity atak.

Dopiero po chwili spojrzała na punktację. I zamarła.

22:7

Piętnaście punktów różnicy.

Z dala już było czuć, że gra Shiratorizawy różni się od ich gry z zeszłego roku. Była bardziej agresywna, lepiej blokowała i co najważniejsze...wzrosła im siła uderzenia i szybkość.

-Te ataki są...idealne.

Oikawa nie jest geniuszem, ale z pewnością na tą chwilę jest najlepszym rozgrywającym w naszej prefekturze. Gdy grał w Seijoh nigdy nie udało się nam pokonać Shiratorizawy, pomimo tego, że wszystko grało, a każdy gracz dostawał idealną wystawę. Wciąż przegrywaliśmy. Po prostu byli silniejsi. Za każdym razem powalała nad ogromna siła, niezależnie od tego, czego próbowaliśmy.

Hajime, Hanamaki, Matsukawa...nie byli słabi i nie są. Ciężko mi to przyznać, ale brak Oikawy jest ciągle dla nas ogromną stratą ofensywną.

Chłopaki trenowali i trenują jak szaleni. Ból, pot i łzy. Żaden z nich chyba nigdy nie był tak zmęczony, jak po jednym tegorocznym treningu.

Mimo wszystko...

Ta Shiratorizawa...to całkiem nowa Shiratorizawa. Owszem, opierają się wciąż na ogromnej sile, ale grają z większą mocą, z większą pewnością.

Oni wiedzą, że wystawa do nich trafi, że będzie idealna. Wykiwanie blokujących to zadanie rozgrywającego, a Oikawa doskonale się w tym sprawdza.

Coś, co pogarsza naszą sytuację, nie jest nagły wzrost siły Shiratorizawy. Trener o tym wie i chłopaki o tym wiedzą, ale ciężko jest wymyślić, stworzyć i opanować cały arsenał zupełnie innych technik w takim krótkim czasie.

Pokręciła głową i wróciła na poprzednią salę. Patrząc na punktację, zacisnęła zęby.

-Nie było mnie dwie minuty...-syknęła, patrząc na 24:23 dla Karasuno. Byli blisko wygrania drugiego seta, wygrania meczu. Zerknęła na twarze zawodników. Od Kruków aż biła chęć zwycięstwa. A od nich...

-No nie żartujcie...-powiedziała z grobową miną i dorwała się do barierek.- Ej, matoły!- krzyknęła, zwracając na siebie uwagę nie tylko graczy, ale i części widowni- Przestańcie wyglądać jak cioty! Mecz się jeszcze nie skończył, do cholery!

Grupa uczniów z Aoby znowu zaczęła dopingować drużynę, najgłośniej jak tylko mogła.

Serwował Hanamaki. Piłka z łatwością przeszła przez siatkę i równie łatwo przyjął ją libero Karasuno. Kula pomknęła w stronę Kageyamy, który wystawił do długowłosego asa.

Kibice Seijoh przełknęli ślinę, ale Watari ruszył do przodu, podbijając piłkę do góry. Idealnie zmierzała w stronę Yahaby.

Ten moment. Ta prędkość.

-Iwaizumi-san!

-Szybka.- mruknęła, jeszcze zanim to się stało.

Dwuosobowy blok wyskoczył przed Hajime, ale...

Piłka z głośnym hukiem uderzyła o boisko.

Sędzia odgwizdał punkt dla Aoba Johsai.

24:24

-Dobrze!- nie tylko zawodnicy, ale i kibice wydarli się głośno.

Kula wróciła do Hanamaki'ego. Przyjmujący odetchnął i ponownie wykonał serw, ale niestety z całej siły wyrżnął w siatkę.

-Przepraszam!

-Nie przejmuj się!

***

Piłka dla Shiratorizawy. Na serwie Kawanishi.

Oikawa spojrzał w bok. Wakatoshi stał z jego lewej strony, Goshiki z prawej. Tak swoją drogą to od początku był zaskoczony umiejętnościami pierwszaka. W takiej szkole jak Shiratorizawa, to że pierwszoklasista był w wyjściowym składzie było czymś niesamowitym. Znaczyło to tyle, że Goshiki Tsutomu jest potężnym graczem.

Piłka gładko przeszła przez siatkę. Libero z przeciwnej drużyny odebrał ją z łatwością. Taichi użył za mało siły. Kula poleciała wprost do rozgrywającego...

Oikawa uważnie się przyglądał.

Pewien, że wystawa poleci na lewe skrzydło, Tsutomu poruszył się w tamtą stronę. Jednak Toru zauważył co innego i wyskoczył do bloku. Przerzut. Piłka odbiła się od jego palców, a na twarzy rozgrywającego z przeciwnej drużyny pojawiło się kompletne zaskoczenie. Kula wyrżnęła z hukiem o podłogę. Punkt dla Shiratorizawy.

-Dobrze!!!!! - wrzasnęła drużyna, a Toru zamrugał zaskoczony. Pierwszy raz, na tyle meczów, ile już  zagrali, krzyknęli ze szczęścia ze zdobytego przez niego punktu.

Jeden, znaczący punkt.

Czyżby drużyna (poza Shirabu i Tendou) właśnie go zaakceptowała?

Wakatoshi Ushijima klepnął go zadowolony w ramię.

Oikawa uśmiechnął się.

Chyba tak.

I tak wprawdzie było. Może na początku mu nie ufali. Ale teraz każdy widział, że się stara ze wszystkich swoich sił, że dąży do zwycięstwa. Z drużyną.

Właśnie stał się jej prawowitym członkiem.

***

Iwaizumi stanął, by zaserwować. Drugi set wciąż trwał, było już 27:26 dla Karasuno. Kruki wciąż były bliżej awansu do ćwierćfinału niż Seijoh.

Kto by pomyślał, że brak obecności jednego dupka może tyle zmienić...

Hajime uśmiechnął się pod nosem. Stojącą na trybunach Yukari, aż roznosiło, właściwie tak jak wszystkich, a kibice darli się jak najgłośniej mogli.

Nie mieli już "genialnego" rozgrywającego. Ale każdy z nich wzrósł chociaż trochę w siłę, przez ten czas.

Chociaż trochę.

Zabrzmiał gwizdek. Podrzucił piłkę i uderzył w nią. Kula pomknęła prosto w libero drużny przeciwnej, który idealnie ją przyjął.

-Nishinoya Yuu.

Trwało to jeszcze trochę.

Ale to Seijoh wyszło zwycięsko. Mimo wszystko to nie był koniec meczu. Został ostatni set.

***

Patrząc na załamane Karasuno każdemu pękłoby serce. Mecz był bardzo wyrównany, ale ostatni set przeciągał się niemal w nieskończoność. Bohaterem Aoba Johsai został Matsukawa, który w kulminacyjnym momencie - co prawda przypadkowo, bo po siatce, ale zawsze - zdobył asa serwisowego. Następnie trzyosobowy blok złożony z Iwaizumi'ego, Kindaichi'ego i Kunimi'ego zdołał zablokować super szybką Hinaty i tak Seijoh, z wynikiem 33:31 przeszło do ćwierćfinału. Na kolejny mecz musieli trochę poczekać.

-Jak Ci poszło, Miko-san?- spytał Yahaba. Czas gry u dziewczyn różnił się nieco i Yukari zaraz wracała na boisko, na własny ćwierćfinał.

-Dobrze.- odpowiedziała, zapinając torbę- Zaraz muszę wracać na mecz. Gratulacje.- uśmiechnęła się do nich- To był ciężki mecz.

-Był.-potwierdził Takahiro- Nie spodziewałem się, że Karasuno w tym roku stanie się takie mocne.

-Na następnym turnieju może być jeszcze lepsze.- skomentował Matsukawa- Nie możemy pozostać w tyle.

-A propo...-wtrąciła Mikomoto - Shiratorizawa miażdży swojego przeciwnika.

Zapadła cisza.

-Ile? - zapytał Iwaizumi.

-Jak wychodziłam było 22 do 7.

Normalnie każdy by się zszokował, ale nie Aoba Johsai w tej chwili.

Gracze Seijoh uśmiechnęli się pobłażliwie.

-Cóż, panowie...- powiedział Hajime unosząc ręce niby w geście bezradności.- Wychodzi na to, że następny mecz musimy wygrać z dużą przewagą.

Zawodnicy przytaknęli i ruszyli korytarzem do wyjścia, kierując się na salę, gdzie miały grać dziewczyny.

Yukari została i westchnęła cicho.

-Nie jesteś teraz szczery, Hajime...Wy wszyscy, nie jesteście w tym momencie szczerzy.

Usłyszała tupot za sobą. Obróciła się.

Shiratorizawa.

Cholera...dobrze, że poszli.

Wśród różnokolorowych czupryn, znalazła tą jedną, "idealnie" ułożoną. Przechodzący gracze w ogóle nie zwrócili na nią uwagi. W momencie, gdy szli obok, zatopiła rękę w grupie i wyciągnęła za biało-fioletową bluzę odpowiedniego chłopaka. Cała drużyna zatrzymała się raptownie, a Oikawa stał przed Yukari.

-Miko-chan.- uśmiechnął się- Co za niespodzianka.- zjechał wzrokiem niżej i zauważył koszulkę Seijoh- Oya? Jesteś tu na zawodach?

-Odpuść, Gównokawa.- na wspomnienie jednego z nadanego przez Iwę-chana przezwiska, Toru nie mógł powstrzymać pobłażliwego uśmiechu.

Kurde, następny...

-Co to za dziewczyna, Gównokawa?- spytał Tendou ze złośliwym uśmieszkiem. Rozgrywający westchnął i głośno powiedział:

-Lepiej uważaj, Ten-chan. Ona w zeszłym roku złamała chłopakowi rękę. - ruszył do przodu, nie oglądając się na resztę.

Satori prychnął i dołączył do drużyny, która szła już ponownie korytarzem. Ale nie wszyscy.

-Chcesz coś powiedzieć?- mruknęła Yukari, spoglądając na jasnowłosego gracza z numerem trzy. Semi spojrzał na nią, jakby zaskoczony. - Ty nie jesteś przypadkiem rozgrywającym? Pamiętam Cię z pierwszej klasy.

-Jestem.- potwierdził.

-Musi Cię wkurzać fakt, że taki matoł, który przyszedł z Aoba Johsai, zajął Twoje miejsce.

-Jak cholera.- mruknął- Ale i tak nie byłem już w pierwszym składzie.

-Szkoda...-powiedziała, odwracając się i idąc powoli - Bo jesteś bardzo dobry, chociaż masz inny styl niż ten drugi czy Oikawa. Bardziej taki...zdecydowany, podoba mi się. Ale współczuję użerania się z tym dupkiem.

Eita nie znalazł na to odpowiedzi.

-Wiesz, dlaczego się do nas przeniósł?- zatrzymała się raptownie i spojrzała na niego. - Widziałem Was wtedy. Tak swoją drogą niezły rzut.- parsknął śmiechem, ale jej to nie rozbawiło.

-Mam już spore doświadczenie w biciu tego głąba.- westchnęła- Ale nie spotkaliśmy się po to, żeby mi się wyspowiadał.

-Aaa. Rozumiem.- nie wydawało się, żeby uwierzył.

Nie oglądając się już więcej za siebie ruszyła korytarzem.

-By Cię...Eita Semi.

-Spóźniłeś się, Oikawa.- rzuciła w niego piłką, ale on zamiast ją zablokować, pozwolił, by kula walnęła go prosto w twarz.- Oya? Czyżby Ci się należało?

-Nawet nie wiesz, jak bardzo.- mruknął, dotykając nosa, by mieć pewność, że jest w całości- To chyba była najdurniejsza decyzja w moim życiu.

Zmarszczyła brwi.

-Jesteś w Shiratorizawie od dwóch dni. Co Cię skłoniło do takich refleksji?

Zaśmiał się, podnosząc piłkę.

-Jak zawsze ironiczna, Miko-chan. Tak...-zaczął bawić się Mikasą- To chyba najdurniejsza decyzja w moim życiu, ale nie miałem wyjścia.

Nie zamierzała mu odpuszczać. Wciąż miała przed oczami Hajime, który nie wierzył co się stało, Hanamaki'ego, który z nadmiaru emocji aż się trząsł, Matsukawę, udającego spokojnego, ale tak naprawdę wkurzonego, zawiedzionych pierwszaków i drugoklasistów, ich wyrazy twarzy...

-Swoją decyzją rozwaliłeś drużynę. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?- zacisnęła pięści- Wiesz jak się poczuli?

Chłopak wstał na równe nogi.

-Nie chcę tego słuchać.- warknął, zaciskając z całej siły zęby.

-To po co przyszedłeś?- zawołała, za odchodzącym Toru- Oikawa! Dlaczego nie miałeś wyjścia?

Rozgrywający zatrzymał się.

-Nie mów im o tym spotkaniu.

Prychnęła.

-Jakby to miało jakikolwiek sens.

Ale wiedziała jedno. W tej chwili nie był w stanie wyjawić komukolwiek swoich powodów. Choć równie dobrze mógł kłamać, jak to miał czasem w zwyczaju.

Poza tym jaki gość wstaje tak wcześnie rano?

***

Bach! Atak przeszedł przez blok przeciwniczek.

-Udało się! - żeńska drużyna Seijoh rzuciła się na siebie w ogromnej radości. Przeszły właśnie do półfinału. Mecz był bardzo ciężki, ale koniec końców udało im się. Patrząc na tabelkę, mogły stwierdzić, kogo prawdopodobnie spotkają w półfinale, a następnie w finale.

Tymczasem chłopaki podejmowali Liceum Senseki, znane z bardzo dobrego odbioru, ale i strasznej złośliwości. Na czym to polegało?

Senseki posiadało graczy obdarzonych bardzo wysoką inteligencją. Wyróżniali się na tle innych drużyn, bowiem do klubu nie przyjmowano "idiotów" lecz gości, którzy potrafili rozgryźć przeciwnika, ale nie tylko jako grupę lecz pojedynczego. Każde uderzenie, każde przyjęcie, każdy blok, wszystko.

Potrafili uwziąć się na jednego czy dwóch graczy, całkowicie ich niszcząc psychicznie.

Pierwszy set Aoba Johsai z trudem wygrało. Lecz drugi...drugi to była zupełnie inna bajka.

W siatkówce nie da się wybronić wszystkich ataków.

Ale Senseki całkiem dobrze zaczęło sobie z tym radzić. Co najgorsze, na początku drugiego seta, całkowicie rozgryźli schemat Yahaba-Hanamaki, niemal za każdym razem blokując atakującego.

Gra toczyła się z wynikiem 12:5 i właśnie trener Seijoh zażądał czasu.

Takahiro szedł w tym kierunku, z zaciśniętymi zębami i opuszczoną głową.

-Hej!- Issei walnął go z całej siły w plecy.- Nie przejmuj się, stary!

-Właśnie! - z drugiej strony uderzył go Iwaizumi - Mecz się jeszcze nie skończył!

Trener uśmiechnął się i udzielił niezbędnych wskazówek chłopakom, którzy chwilę później wrócili na boisko.

Jednak o ile "rozgryzienie" jednego zawodnika, nie było aż takie trudne, schody zaczęły się tworzyć wtedy, kiedy Senseki zaczęło zmasowany atak na Kunimi'ego, który nie miał zbyt dobrego przyjęcia.

Ale i z tego Seijoh jakoś się wybroniło. Mimo wszystko, przegrali drugiego seta i to dość sporą ilością punktów.

-Co się dzieje z Aoba Johsai? - zapytał jeden z kibiców - Ten skrzydłowy nie trafia bardziej niż trafia.

Bach! Takahiro wykonał atak, który rozbił się o blok. Chłopak niemalże warknął.

Yukari stała na trybunach z rękami skrzyżowanymi pod biustem. Senseki powoli zdobywało coraz większą przewagę, w trzecim, ostatnim secie. Zaczynało robić się bardzo nerwowo, bowiem przeciwnicy zaczynali orientować się w grze nie tylko przyjmującego, ale też i Kindaichi'ego. Za to Yahaba starał się jak mógł, by jak najbardziej ich zmylić.

Mikomoto spojrzała na Takahiro, który w tej całej sytuacji chyba był najbardziej zdenerwowany.

Jeśli zablokują lub przyjmą jeszcze raz, wysiądzie mu psychika, pomimo wsparcia ze strony drużyny i szkoły.

Westchnęła i wzięła głęboki oddech.

-Cholera, Hanamaki! - wrzasnęła, a ten aż się wzdrygnął - W ilu rzeczach już sobie poradziłeś? Jeśli nie umiesz wygrać ze sobą, to nie masz prawa stać na boisku! Przecież nie jesteś na nim sam, czyż nie?!

-IKE, IKE HANAMAKI! OSE, OSE, HANAMAKI!

Gracz parsknął śmiechem i kontynuował grę, już ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na ustach.

***

Raz za razem. Punkt za punktem. Shiratorizawa spokojnie budowała swoją przewagę. W ich przypadku gra w finale była więcej niż pewna.

A w tym meczu...grali praktycznie bezbłędnie. I co dziwiło oraz przerażało wszystkich dookoła...

To był wynik.

20:5

To było więcej niż straszne.

Odebrana po raz kolejny przez Yamagatę piłka poleciała do góry.

-Oikawa! - krzyknął libero.

Brunet wyciągnął ręce do góry i wysłał kulę na prawe skrzydło, gdzie stał Ushijima. Działo się to dość szybko, Wakatoshi wyskoczył w powietrze i w odpowiednim czasie piłka pojawiła się przed nim. Przeciwnicy postawili blok, jednak był on niczym dla kapitana, który przedarł się przez niego z łatwością.

21:5

Ushijima wylądował i posłał aprobujące spojrzenie w stronę Oikawy. Ten stał, jakby do niego nie dotarło, a wtedy Wakatoshi wyciągnął dłoń zwiniętą w żółwika.

A Toru przed oczami mignęło wspomnienie, gdy z Iwą przybijał takiego po każdym, udanym mocarnym ataku.

Trochę niepewnie wyciągnął pięść i nawzajem w nie uderzyli.

Nana uśmiechnęła się lekko.

***

Yukari nie została na meczu z Senseki do końca. Czekała na nią gra o finał, więc zmyła się tuż po krótkim wykładzie udzielonym Takahiro.

Za to podbudowany Hanamaki zaczął grać z dużo większym zapałem niż zazwyczaj, zresztą jak i cała drużyna. Seijoh stanęło na wysokości zadania. Postawili wszystko na jedną kartę.

W trakcie trzeciego seta zauważyli pewną zależność. Senseki najgorzej radziło sobie z atakami Iwaizumi'ego z drugiej linii i samo gorzej atakowało, gdy Matsukawa stał na przedzie. Zawodnicy postanowili to wykorzystać.

Niemniej ten mecz był jednym z największych, dotychczasowych wyzwań, mimo to wygrali. Za parę godzin czekał ich mecz z Johnzeji, którzy obserwowali ich grę, ciekawi z kim zagrają.

Chłopaki właśnie siedzieli na sali i starali się odzyskać trochę sił, gdy do środka wbiegła Yukari.

-Jak poszło? - zawołał Hajime, wstając.

-Jesteśmy w finale!- krzyknęła, z wielkim uśmiechem na twarzy.

Matsukawa jakby się zawiesił na widok tej dwójki.

-Przestań śnić, Issei.- rozbawiony Takahiro szturchnął przyjaciela łokciem, a ten nagle się wzdrygnął -Ale wiesz co...

Yukari podeszła do Iwaizumi'ego i oboje przybili piątkę. Dopiero, gdy się przyjrzeli, dostrzegli, że dziewczyna daje mu kupon, zapewne na jakieś jedzenie.

-No!- powiedział, wkładając świstek do kieszeni torby - Mówiłem, że dojdziecie do finału.

-Zamknij się.- mruknęła, chowając ręce w kieszeniach - Zrób lepiej to samo, bo będziesz sprzątał mi chatę przez miesiąc.

Drużyna przypatrywała się tej dwójce. Stali obok siebie i rozmawiali, oboje w klubowych biało-miętowych dresach, dziewczyna, o której marzyli jako menagerce, Yukari z długimi, granatowymi włosami i ich charyzmatyczny kapitan-as, z rękami założonymi na torsie.

Matsukawa, Hanamaki, Yahaba, Watari i cała reszta, siedzących obok siebie pod ścianą, przechylili głowy w prawo, a na ich twarzach powstały głupie uśmieszki.

Byliby taką piękną parą...

CAN YOU FEEL THE LOVE TOOOONIGHT!

-Na co się tak gapicie, idioci?!

***

Mecz Shiratorizawy dobiegał  końca. Zostały im trzy punkty do zdobycia. Serwowali przeciwnicy. Piłka przeleciała przez siatkę. Odebrali, ale niedokładnie. Oikawa był z drugiej strony, ale ruszył do kuli. Szybko się rozejrzał.

-Goshiki-chan!

Tsutomu automatycznie ruszył do wystawy i uderzył mocno. Zdobył dwudziesty trzeci punkt. Ale...

-Goshiki-chan? - rzucił zaskoczony w stronę Oikawy, podczas gdy Tendou, Semi i większość drugoklasistów próbowała ukrywać śmiech. - Nie mów tak do m...

-Goshiki...-powiedział ostrzegawczo Ushijima, czym spowodował natychmiastowe zamknięcie się atakującego.

Natomiast Toru po raz kolejny był nieco skołowany. Nie tyle co tą sytuacją, co reakcją jaką wywołała. Shiratorizawa też potrafiła się śmiać, tak jak Seijoh.

Zapadła cisza, bowiem rozgrywający miał właśnie serwować. Przeciwnicy spięli się. Doskonale znali jego siłę uderzenia. Choć tak naprawdę Oikawa nie był jeszcze tak wciągnięty w grę ze  nową drużyną, by używać swoich piekielnych petard.

Przynajmniej tak myślał chwilę wcześniej.

Drużyna (może jeszcze poza Shirabu i Tendou, ale Ci, chociaż może nie pałali do niego sympatią, w meczach starali się współpracować) go zaakceptowała. To, co przeraziło go w tym momencie to fakt, że zaczynało mu się tu wreszcie grać dobrze...tak jakby grał z Iwaizumim, Hanamakim i całą resztą.

Podrzucił piłkę i ruszył. I stało się coś dziwnego.

Kibice Shiratorizawy zrobili głośne "ooooo" tak jak robili to ci z Seijoh.

I wtedy to poczuł. Grzmotnął piłkę z całą swoją siłą. Przeciwnicy nie mieli szans zareagować.

Dwudziesty czwarty punkt.

Gracze Shiratorizawy z ławki zamarli. Tendou wymamrotał coś pod nosem. Shirabu w ogóle o nie wzruszyło, tak samo jak Ushijimy.

Co prawda wiele razy zmierzyli się z tym diabelskim serwem w poprzednich latach. Ale nikt, nawet w Shiratorizawie, nie miał takiej kontroli piłki, jaką miał Toru.

-WOOOOOOOOOOOO!

***

Seijoh było w niekorzystnej sytuacji. Tego dnia grali już dwa mecze, po trzy sety, co spowodowało, że w praktyce zagrali jeden mecz więcej od przeciwników. Natomiast Johnzeji było świeże i radosne jak zawsze, co wcale Aobie nie pomagało. Droga do finału stała się prawdziwą drogą przez mękę.

Znacznie lepiej poradziła sobie Shiratorizawa, zmiażdżyła wszystkich, bez litości.

Yukari stała na trybunach i obserwowała chłopaków, tak jak zawsze. Grali całkiem dobrze, choć byli bardzo zmęczeni, ale widać było, że bardzo chcą dotrzeć do finału.

Johnzeji było drużyną dość kreatywną i radziło sobie z Seijoh w niekonwencjonalny sposób. Do czasu...

Do czasu, gdy wkurzyli nie trzecioklasistów, ale zawodników z obu młodszych klas z przeciwnej szkoły.

-Żryjcie to, małpy!- wrzasnął po raz któryś Kindaichi, przebijając piłkę przez siatkę i waląc o środek boiska. Sędzia odgwizdał punkt.

Trzej trzecioklasiści, stojący na boisku mieli nieco zdziwione miny.

-No niezła wola walki...-skomentował zaskoczony Matsukawa.

-Heeh.- uśmiechnął się Takahiro- To dobrze.

Iwaizumi się nie odezwał, jedynie podniósł ręce zrezygnowany.

Yukari spojrzała kątem oka w prawą stronę trybun. Przy schodach stali Semi, Oikawa i Ushijma.

-No to czeka Was niespodzianka.

Wydawało się, że Toru ją zauważył i nawet drgnął.

***

- Halo! Słuchajcie mnie wszyscy! Ogłoszenie! - Tendō stanął na koźle i wyprostował się dumnie.

Nana zerknęła na niego znad komórki, której wyświetlacz wyłączyła, chcąc posłuchać, co ma do powiedzenia czerwonowłosy.

- Mecz z Seijoh zbliża się nieubłaganie! Więc...Postanowiłem trochę się dla was poświęcić i... - Zrobił dramatyczną pauzę - Zrobić imprezę! - wyrzucił dłonie do góry.

Niektórzy zaczęli wiwatować, ogółem pomysł blokującego całkiem dobrze się przyjął. A niedługo potem wszyscy dzwonili do rodziców lub pisali z informacją, że będą nocować u znajomego. Zapowiadała się porządna impreza.

- Nana-Chan...Ubierz się jakoś ładnie. - mruknął jej do ucha Tendō.

Platynowłosej drgnęła powieka. Zgięła łokieć i uderzyła go nim pod żebra, aby po chwili usłyszeć jęk bólu ze strony chłopaka. Na jej ustach zagościł zadziorny uśmiech.

- To całkiem dobry pomysł, ale nie łudź się, że pozwolę ci się dotknąć. - prychnęła, odchodząc i odgarniając włosy dłonią do tyłu.

- Jeszcze zobaczymy. - powiedział do siebie, pocierając energicznie dłonie.

***

Zawodnicy Aoba Johsai podziękowali kibicom i zeszli do szatni. W milczeniu przebierali się, jakby nawet nie ciesząc się z trzech dzisiejszych zwycięstw.

Grali tego dnia trzy mecze i wszystkie miały po trzy sety. Chłopaki byli ogromnie zadowoleni, jednak padnięci, a wszystko potęgował fakt, że jutro zmierzą się z...

Shiratorizawą. Z Oikawą.

-Skopiemy ich jutro!- powiedział Hanamaki, wyciągając dłoń. Każdy z graczy położył na niej swoją.

-Seijoh...walcz!

Drużyna wyszła z szatni, gdzie czekała na nich Yukari. Żeńska grupa już dawno poszła do domu, ale ona została.

-I jak, gotowi na Shiratorizawę?- zapytała, mierząc ich spojrzeniem.

-Oczywiście! Skopiemy ich! Wygramy z Oikawą i Ushijimą!- zabrzmiały zapewnienia.

Wy wciąż nie jesteście szczerzy.

Po odprawie, która odbyła się na sali gimnastycznej w liceum, zawodnicy rozeszli się.

Iwaizumi i Mikomoto tradycyjnie wracali razem. Chłopak postanowił ją odprowadzić. W końcu stanęli przed domem dziewczyny.

-Hej, Hajime...-mruknęła cicho, wpatrując się w chodnik- Naprawdę jesteście gotowi na jutro?

-Pewnie.- odpowiedział, nawet na nią nie patrząc.

-Ej...-złapała go za ramię- Bądź szczery.

-Wygram z nim, jeśli o to Ci chodzi.- wyrwał się z jej uścisku - Wygramy z Shiratorizawą i z Oikawą i będziemy najlepsi w prefekturze.

Ruszył z powrotem, wkładając ręce do kieszeni spodni.

Pokręciła głową.

-Nie myślisz tak, Hajime...Ty wcale nie masz takiego zamiaru.

Myślisz, że łatwo Wam przyjdzie stanąć przeciwko niemu, po dwóch stronach siatki? Szczególnie Tobie, Hanamaki'emu czy Matsukawie? Właściwie całej drużynie.

Nie...Ty udajesz, Hajime...

Tymczasem na tablicy ogłoszeń przed salą, wisiały dwie kartki:


FINAŁ ELIMINACJI INTER-HIGH

siatkówka, chłopcy

SHIRATORIZAWA- AOBA JOHSAI

środa, godzina 9:00



FINAŁ ELIMINACJI INTER-HIGH

siatkówka, dziewczęta

NIIYAMA- AOBA JOHSAI

środa, godzina 9:00


***

Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy bawili się naprawdę dobrze i nikt nie zwracał już uwagi na to, ile wypił. No bo, jak się bawić, to już na całego, prawda?

-Jest gorzej, niż myślałam. - rzekła Nana, siedząca obok Oikawy.

Tylko ona i Tooru byli trzeźwi, gdyż jakoś nieszczególnie wykazywali skłonności do upijania się. Nana po prostu brzydziła się alkoholem, a Oikawa...załóżmy, że nie miał humoru.

- Tendō załączył się system Iso. - Powiedziała, cicho śmiejąc się pod nosem z zachowania blokującego.

- System Iso? - dopytał Oikawa, niepewny, czy dobrze usłyszał.

- Tak.

- Co to takiego? - spojrzał na profil dziewczyny.

- Podchodzi do ciebie wypity Tendō z flaszką w ręce i się pyta "Iso?...Ze mną się nie napijesz?" - Zaczęła udawać pijanego Tendō, robiąc zabawną minę.

Oikawa zaraz po zrozumieniu tego, wybuchł gromkim śmiechem, przymykając powieki. Nana również się uśmiechnęła, widząc rozbawienie nowego członka drużyny. Choć na początku nie pałała do niego zbytnią sympatią, to ostatnio podczas głębokiego przemyślenia nad swoim zachowaniem, stwierdziła, że powinna pomóc mu się zaklimatyzować, nie odwrotnie. Chociaż patrząc na dzisiejszą grę, można  było śmiało stwierdzić, że już był - chociaż po części - zaklimatyzowany. 

- Oho, patrz. Idzie. - Wskazała ruchem głowy na Tendō, który teoretycznie zmierzał w ich stronę.

Chociaż lepszym określeniem byłoby, że starał się iść. Chodził zygzakiem, trzymając w dłoni butelkę alkoholu, a w drugiej szklankę.

- Nana-chan, kochanie moje! - zawołał, siadając obok niej.

Skrzywiła się na mocny zapach alkoholu, który było od niego czuć. Odsunęła się na bezpieczną odległość, jednak przez to była znacznie bliżej Oikawy, który nieco zestresował się jej bliskością.

- Isooo? Ze mną nie napijesz? Oj Nana, nie bądź taka.

Mimo odurzenia, mówił bardzo wyraźnie i płynnie, chociaż momentami zdarzało mu się czknąć.

- Podziękuję, nie pije. - odmówiła, kręcąc głową.

- Ale Nana! Proszę!

Zmrużyła groźnie oczy.

- Jeśli zaraz nie odsuniesz ode mnie tej butelki, rozbije ci ją na głowie, jak Boga kocham! - Warknęła, zaciskając szczękę.

- Przepraszam. - mruknął ze skruchą - Pójdę upić Semiego... - Wstał i smutny odszedł w stronę Eity.

- Na szczęście... - mruknęła, wypuszczając ciężko powietrze - Nienawidzę, kiedy jest pijany. - przyznała, obserwując go.

- Czemu tak się tym przejmujesz? - spytał zainteresowany Oikawa.

- Bo się po prostu martwię. - Na jej ciele wyskoczyła gęsia skórka, gdy pomyślała o Satorim - Nie lubię, gdy jest pijany, wtedy robi dużo głupot. A on często pije, na każdej imprezie, za dużo.

- Większość robi głupoty, kiedy jest pijana.

Nana ucichła, patrząc na swoje palce. Zmrużyła oczy i delikatnie się skrzywiła.

- Boję się, że kiedyś może mu się coś stać. - objęła się ramionami i podkuliła jedno kolano, opierając je o kanapę,, na której siedzieli - Między innymi dlatego też nie pije.

- Mogłabyś jaśniej? - poprosił brązowowłosy.

- To nie tylko sprawa tego, za brzydzę się alkoholu. To jedno, ale po prostu w pewnym sensie czuję odpowiedzialna za Tendō...Znamy się już jakiś czas. - oparła głowę o kanapę i spojrzała w sufit - Nie chce żeby zrobił coś, czego później będzie żałował. Zależy mi na nim, mimo, że tego nie widać.

- Och...Rozumiem. To...Miłe z twojej strony. - przyznał, kiwając głową - Dla dobra Tendō sama rezygnujesz z zabawy.

- Mhm... - mruknęła, obserwując pijanego siatkarza.

- A byłem pewny, że w Shiratorizawie są same chamy, które myślą tylko o sobie i swojej wygranej.

Nana przeniosła na niego wzrok, który mówił wszystko. Dosłownie. Oikawa aż się wzdrygnął.

- A teraz myślisz inaczej? - spytała nieco chłodniej, niż zamierzała.

- Zdecydowanie. Każdy z was okazał się inny, niż się wydawał...No...Oprócz Ushijimy. - burknął nazwisko kapitana Shiratorizawy.

Chociaż tak naprawdę nie był aż taki najgorszy.

- Wiesz co? Poczekaj chwilę... - podniosła się i zaczęła szybkim krokiem iść w stronę Tendō, który widocznie miał już odruchy wymiotne.

***

Yukari siedziała w domu, mentalnie gotowa na jutrzejszy finał. Jej myśli jednak zaprzątał bardziej mecz chłopaków i to, ja to się może potoczyć.

W tej samej sekundzie ktoś zadzwonił do drzwi. Wstała z fotela i powlokła się otworzyć, zastanawiając się kto przyszedł - bo na pewno żaden z siatkarzy.

Otworzyła drzwi i znieruchomiała.

-Kazu-chan! - zawołała, przytulając chłopaka. - Co Ty tu robisz?

Kuzynek uśmiechnął się szelmowsko.

-Przejeżdżałem i pomyślałem, że wpadnę, tylko że...- obrócił głowę, patrząc za siebie - Nie przyjechałem sam.

Parsknęła śmiechem.

-Ilu tym razem tu przywiodłeś?

-Ehm...-mruknął Takao, drapiąc się po głowie - Tylko jednego...ale...Shin-chaaan, nie chowaj się!

Rozległy się powolne kroki i po chwili do środka wszedł wysoki, zielonowłosy chłopak w okularach. Poprawił szkiełka i sztywnym ruchem wyciągnął rękę.

-Jestem Shintarou Midorima.

Wygląda jak ten pierwszoroczny okularnik z Karasuno...

(a raczej to Tsukki wygląda jak Shin-chan xD)

-Ten z Pokolenia Cudów? - uścisnęła jego dłoń- Jak znosisz Kazunari'ego?

-Hm, no wiesz co! - fuknął czarnowłosy - Przecież nie jestem taki zły!

Razem usiedli w salonie, kiedy nagle uwagę Midorimy zwróciła figurka szopa z brązu stojąca na szafce.

-Co jest, Shin-chan? - zapytał Takao, widząc jak jego przyjaciel przygląda się wspomnianej rzeczy.

-To jutrzejszy szczęśliwy przedmiot dla raka, nanodayo.- powiedział - Nigdzie nie można go dostać w takiej wersji.

-Możesz go sobie wziąć.- powiedziała Yukari, odkładając szklankę na stół.

Midorima spojrzał na nią zaskoczony.

-Hę?

-No mówię, jak Ci jest potrzebny, to możesz go wziąć. Dla mnie nic nie znaczy.

Koszykarz długo się wahał, aż w końcu wyciągnął rękę i wziął szopa.

-Dzięki.

-Huh? A co to? - zawołał kuzynek, podnosząc męską, szarą bluzę z kapturem - Kari-chan, masz chłopaka?

-Nie.-wyrwała mu rzecz z dłoni i założyła na plecy-To należy do mnie.

No bo tak było...a że zostawił ją tu Iwa to szczegół. 

A szop...

Z nim wiązała się ciekawa historia.

***

- Już dobrze...Spokojnie...

Nana głaskała Tendō po plecach, a czerwonowłosy zwracał wszystko, co zdążył pochłonąć. Kiedy się wyprostował, podszedł do umywalki i przepłukał usta wodą.

Zamknęła klapę i podniosła się, nie spuszczając wzroku z Satoriego. Podeszła do niego, a on oparł dłonie o brzegi umywalki.

- Jak się czujesz? - spytała zmartwiona, pocierając jego plecy dłonią.

- Mogło być gorzej. - odpowiedział cicho.

Platynowłosa wzięła kilka wdechów i w końcu oparła czoło o łopatkę siatkarza, a dłonie owinęła wokół jego pasa.

- Wiem, że może ci się to nie spodobać, ale...Chce, żebyś ograniczył alkohol na imprezach. - powiedziała w końcu - Nie chce tobą rządzić, po prostu...

- Spokojnie, rozumiem. Nie musisz się tak denerwować.

- Wczoraj nieźle popiłeś, nie zachowywałeś się tak, jak powinieneś. Nie chce, żebyś miał przez to problemy. Im więcej się pije, tym mniej się odczuwa, że się tego nadużywa.

- Nana... - odwrócił się do niej - Przecież...

- Na każdej imprezie pijesz, nie mów, że tak nie jest. - stanęła prosto przed nim - Zrozum, że od takiego picia na imprezach się zaczyna, potem pijesz więcej i więcej...A potem... - kiedy to mówiła, jej głos powoli zaczął robić się coraz bardziej cichy i delikatnie się łamał - Dzieją się różne rzeczy.

Zdziwiła tym Tendō, który patrzył na nią w osłupieniu. Nie był w stanie tak szybko pojąć, dlaczego jego menagerka tak bardzo się tym przejęła.

- Nana...Czy...Coś się stało? - spytał w końcu, kładąc jej dłoń na ramieniu - Ten temat chyba nie jest dla ciebie odpowiedni.

- Po prostu, ja wiem jak to się kończy... - jej oddech zaczął stawać się szybki i urwany - Cholera jasna! - Warknęła i przyłożyła sobie otwartymi dłońmi w policzki.

Czerwonowłosy od razu odciągnął dłonie od jej twarzy, łapiąc nadgarstki dziewczyny. Przyciągnął ją do siebie i mocno objął, głaskając czule po głowie.

- Nie chce, żebyś skończył jak mój brat. - szepnęła, wtulając się w Satoriego - Nie zasługujesz na to.

Chłopak zamknął oczy i schylił się, opierając czoło na czubku jej głowy. Bijące od niej ciepło sprawiło, że przestał odczuwać wszelkie skutki wczorajszej imprezy. Było mu dobrze, u jej boku.

- Dziękuję, że się o mnie troszczysz. - potarł nosem jej skroń - Chociaż ty...

Zamknęła oczy i zacisnęła palce na jego koszulce.

***

Nadszedł trzeci dzień eliminacji Inter-High. Ostatni. Dzień, w którym miały rozegrać się oba finały: męski Shiratorizawy z Aoba Johsai oraz żeński Niiyamy z Aoba Johsai.

Hajime i Yukari stanęli przed wejściem.

-To już dzisiaj...dajcie z siebie wszystko.- powiedział Iwaizumi, unosząc dłoń zwiniętą w żółwika.

-Wy też.- uśmiechnęła się i przybiła, ale zaraz spoważniała - Hajime, pamiętajcie...Ty pamiętaj, że to teraz przeciwnik.

-Będę.

-Powodzenia.

Oboje przeszli wejście i rozeszli się w dwie różne strony.

Dopiero wtedy obojgu uśmiechy ustąpiły z twarzy i zastąpiło je chłodne opanowanie.

Chłopak z rękami w kieszeniach ruszył na spotkanie swojej drużyny, która zapewne oczekiwała go w szatni. Nie zmrużył tej nocy oka, zresztą tak samo jak wszyscy. Gdy tam wszedł, przywitali go, ale poza tym zapanowała ciężka atmosfera. Wszyscy zdawali sobie sprawę z bliższego z minuty na minutę meczu z Shiratorizawą, meczu z Oikawą, z byłym kapitanem i genialnym rozgrywającym. Starali być się jak najbardziej obojętni, jak najbardziej chłodni.

Gdyby tylko wiedzieli, że to wszystko pęknie jak bańka mydlana, z chwilą, gdy zobaczą go po drugiej stronie siatki...

Nie, oni wiedzieli.

Tylko wciąż udawali.

________________________________________________________________________________

Właśnie docieramy do pewnego momentu w opowiadaniu...Polecamy przygotować się mentalnie na kolejny rozdział, w którym rozegra się mecz pomiędzy Shiratorizawą a Seijoh. To będzie trochę bardzo  łamacz serc.

Pojawił się Shin-chan i Takao...dla niewtajemniczonych napiszę, że to dwie postacie z "Kuroko No Basket" (swoją drogą świetne). Być może jeszcze się kiedyś pojawią, jak im horoskop dopisze.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro