Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7, czyli ojciec i syn i duch Święty

*Pov Fallacy*

Wysłałem już list do Macabre, z zaproszeniem do mnie. Już jutro spodziewam się odpowiedzi.

Wymiana listów między wampirami odbywa się błyskawicznie. Między innymi dlatego, że nasi posłańcy również są wampirami, dlatego przemieszczają się znacznie szybciej, niż śmiertelni.

Mając chwilę wolnego czasu, postanowiłem odwiedzić swojego syna, Jasper'a.

Spędzam z nim naprawę mało czasu, że względu na moją posadę i ilość pracy z nią związaną.

Podszedłem do drzwi jego pokoju i zapukałem kilka razy.

- Proszę. - usłyszałem radosny głos mojego syna zza drzwi.

Uchyliłem lekko jedno z drewnianych skrzydeł i zajrzałem do środka. Dostrzegłem Jasper'a siedzącego na parapecie przy otwartym oknie.

- Jasper? Nie przeszkadzam? - spytałem z uśmiechem na ustach.

Jasper, widząc mnie, szybko zeskoczył z parapetu i podbiegł do mnie.

- Skąd, tato, nigdy nie przeszkadzasz. - mój syn przytulił się do mnie mocno.

Tak rzadko to się zdarza… naprawdę chciałabym, żeby takie sytuacje miały miejsce częściej.

Mimo, iż niekiedy nie daje po sobie tego poznać, bardzo kocham mojego syna i zależy mi na nim. Nie chcę, żeby był samotny czy zaniedbany. Dlatego kiedy ja pracuję, zajmuje się nim Suave. Wiem, że obydwoje bardzo dobrze się dogadują, więc nie ma ma w tym nic złego. W dodatku, ufam mojemu kamerdynerowi i wierzę, że z nim Jasper jest bezpieczny i szczęśliwy.

Nagle, dostrzegłem na twarzy Jasper'a zamyślony wyraz twarzy. Nie często się to widuje.

- Coś się stało, Jasper? - spytałem, wyrywając go tym samym z zamyślenia.

- Cóż… chyba tak… chciałbym cię o coś zapytać, tato. - mój syn, usiadł na swoim łóżku, a ja obok niego.

- Jestem do twojej dyspozycji. - rozłożyłem ramiona.

- Więc… dowiedziałem się, że przyprowadziłeś do nas nowego śmiertelnika i…

- Od kogo to wiesz? - spytałem, przerywając na chwilę jego wywód i nieco poważniejąc.

- Od Suave. Coś w tym złego? - zapytał z lekką niepewnością w głosie.

- Nie, po prostu chciałem wiedzieć.  - powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. - Kontynuuj.

- Więc tak, chciałem poznać tego nowego śmiertelnika i poszedłem do jego pokoju, razem z Suave, ale on, widząc mnie, zemdlał. W dodatku, kiedy spojrzałem na jego szyję dostrzegłem ugryzienie własności i chciałem po prostu wiedzieć… czym on się wyróżniał?

Nie sądziłem, że mój syn będzie pamiętał, czym jest ugryzienie własności i czym się charakteryzuje.

Owszem, mówiłem mu kiedyś o nim i tłumaczyłem, na czym ono polega, kiedy się go używa, jak je wykonać, ale to było dawno i nie spodziewał bym się, że Jasper będzie to pamiętał.

Jest wyjątkowo roztrzepany, jak na wampira i dosyć dziecinny, jak na swój wiek. A tu proszę. Zaskakuje mnie coraz bardziej. Heh, chyba faktycznie powinienem spędzać z nim więcej czasu, bo nawet nie zauważam, jak szybko dorasta…

- Cóż, nie jestem pewien, czy mogę ci to wytłumaczyć…

- Ojcze, mam już 1500 lat, nie jestem dzieckiem; możesz mi praktycznie wszystko już wytłumaczyć. - zapewniał.

- Właśnie, masz tylko 1500 lat, i mogę ci wyjaśnić wiele rzeczy, mimo twojego młodego wieku, ale nie wszytko.

Jasper zaczął coś mruczeć do siebie.

- Co to było? - spytałem rozbawiony.

- Nic wielkiego, mówię, że nie jestem już dzieckiem.

- W moich oczach, na zawsze pozostaniesz małym Jasper'em, który lata po żyrandolach i straszy pokojówki.

- Tatoooo! To było dawno i nieprawda! Miałem wtedy 810 lat! - obruszył się.

Rozmawialiśmy i śmialiśmy się jeszcze długo czas; prawie do wschodu słońca.

- Jasper, myślę, że mimo, iż jesteś "dorosły", powinieneś iść spać. - zauważyłem, wskazując za okno.

- Niech będzie. - przewrócił teatralnie oczami i położył się w trumnie.

- Miłych snów, Jasper. - pożegnałem się, zamykając za sobą drzwi.

- Wzajemnie! - usłyszałem za sobą jego głos. - Kocham cię!

Lekko uśmiechnąłem się do siebie.

- Ja ciebie też, synu. - powiedziałem cicho do siebie.

Udałem się do swojego pokoju, aby samemu położyć się spać, jednak po drodze spotkałem swojego kamerdynera, Suave.

- Lordzie. - ukłonił się.

- Słucham? - zwróciłem się do niego, dając mu tym samym znak, żeby przekazał mi wieści, jakimi chce się ze mną podzielić.

- Przed chwilą przyszła odpowiedź od Lorda Macabre; gdzie mam zostawić list?

- Czy on stracił zmysły; o takiej godzinie odpowiadać? - spytałem samego siebie. - Podaj mi ten list, przeczytam go u siebie.

Suave posłusznie, podał mi kopertę zapieczętowaną białym woskiem z sygnaturą o wzorze księżyca. Taką sygnaturę posiada Macabre.

- Dobrze, dziękuję ci, możesz iść. - odprawiłem go na spoczynek.

Suave ukłonił się ponownie i skierował się, najprawdopodobniej, do pokoju dla służby, aby odpocząć.

Nie chcąc już dłużej zwlekać, szybko poszedłem do swojej komnaty, przebrałem się, po czym odłożyłem kopertę z odpowiedzią w widocznym miejscu i położyłem się spać… nawet najwspanialsze wampiry muszą czasem odpocząć.

Już po niedługim czasie, spałem.

*Pov Encre*

Ocknąłem się i od razu usiadłem na łóżku. Hmm… łóżku? Przecież upadłem na ziemię… może ci dwoje, co do mnie przyszli, położyli mnie tu? A może ten wampir dalej tu jest? I mnie obserwuje? I chce mnie zabić? Wypić mi krew?

Zacząłem nerwowo rozglądać się dookoła. Jednak z ulgą i radością spostrzegłem, że nie ma tu nigdzie żadnego potwora, oprócz mnie.

Wyjrzałem za, ledwo widoczne zza ciemnej zasłony, okno. Świtało. A światło oznacza dzień… wampiry umierają od światła słonecznego… więc gdyby udało mi się jakoś wyjść na zewnątrz nie mógłby mnie złapać…

W mojej głowie zrodził się swego rodzaju plan.

Postanowiłem uciec stąd w trakcie dnia, żeby ten potwór nie mógł mnie gonić.

Tylko jak stąd uciec? Drzwi wejściowych ani widu ani słychu, a nie mam czasu na ich szukanie. Wpadłem więc na pomysł, aby wyjść przez, jedno z wielu tutaj umieszczonych, okien.

Podszedłem najpierw do tego w moim pokoju. Podjąłem próbę otworzenia go, jednak bezskutecznie. Było zamknięte.

- Bien (no cóż), będę musiał poszukać jakiegoś innego, otwartego okna… doit être quelque part (gdzieś przecież musi być)…

Z tą myślą, wyszedłem cicho na korytarz.

Rozejrzałem się dokładnie dookoła, aby mieć pewność, że nikt mnie nie widzi. Gdy już się upewniłem, zacząłem patrzeć za jakimś oknem. Nie zajęło mi to dużo czasu.

Czym prędzej podbiegłem do najbliższego, jakie zobaczyłem i sprawdziłem, czy da się je otworzyć. Niestety. Nie udało się.

- bon sang (cholera jasna). - przekląłem pod nosem.

Nie zniechęciłem się jednak i kontynuowałem poszukiwania otwartych okien.

*Time Skip*

Szukałem długo, przez połowę dnia, i dalej nie mogłem znaleźć drogi ucieczki.

Kilka razy zdarzyło się, że kręciłem się w koło i sprawdzałem jedno okno pięć, czy nawet więcej, razy.

Powoli stawałem się coraz bardziej zrezygnowany i zmęczony. W dodatku zgubiłem się w tej ogromnej posiadłości i nie wiedziałem jak wrócić do swojego pokoju, aby mnie ten cały Lord nie nakrył.

Z czasem robili się coraz ciemniej, a ja ciągle i ciągle przechodziłem przez te same korytarze i schody; sprawdzałem te same okna. O dziwo, nigdzie nie dostrzegłem drzwi, które wyglądałyby na drzwi frontowe.

Już opadałem z sił, gdy nagle, za zakrętem, który znajdował się przede mną, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła lub porcelany, ale nie słyszałem żadnych kroków. Mogło to wskazywać tylko i wyłącznie na to, że jeden z wampirów jest na nogach. A to, oznacza, że jestem w wielkim niebezpieczeństwie.

Jak najszybciej, i jednocześnie jak najciszej, podbiegłem do najbliższych drzwi i przeszedłem przez nie. Nie zamknąłem ich jednak do końca, aby mieć wzgląd za korytarz i widzieć, czy wampir już przeszedł i czy mnie nie zauważył.

Czekałem jeszcze pewną chwilę. Zaczynałem już tracić nadzieję i obawę, że potwór tędy przebiegnie. Kiedy już chciałem wyjść i kontynuować poszukiwania, tuż przed drzwiami, przebiegła pewna postać, w nieludzkim tempie. Szybko domyśliłem się, kto to mógł być.

Zacząłem cofać się jak najdalej od drzwi.

Przestałem dopiero wtedy, kiedy poczułem coś za plecami.

Odwróciłem się, aby sprawdzić na co wpadłem, i zamarłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro