^93^
Yoongi POV
Kończyłem z Jiminem śniadanie, kiedy do sypialni wpadli nam Hoseok z Jinem. Starszy z nich próbował wyrzucić tego drugiego z pokoju, jednak on się nie dawał. Po długiej walce Kim się poddał i patrzył spode łba na Junga, który radośnie spytał:
- Idziemy na strzelnicę?
Zerknąłem na różowowłosego. Miał niezbyt pewną minę. Niemo próbowałem go przekonać, by się zgodził. Gdy to nie dawało rezultatów, wydąłem dolną wargę. Zaśmiał się głośno, patrząc na mnie. Obruszyłem się i odwróciłem do niego plecami.
- Jeśli chcesz, to możemy iść... - mruknął pod nosem.
- Obiecaj, że też będziesz strzelał. - wstałem i pomogłem młodszemu uczynić to samo.
- Noo... - patrzył na mnie ze sztucznym uśmiechem.
Spojrzałem na niego ostro, na co on od razu westchnął i pokiwał głową. Przytuliłem go i natychmiast otworzyłem szafę.
- Mam nadzieję, że w coś się zmieścisz - powiedziałem, przegrzebując półki w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby pasować Parkowi.
- Przecież ja miałem swoją walizkę. - rzekł zdziwiony.
- Została w samochodzie.
Rzuciłem za siebie jakimiś spodniami oraz koszulką, a cichy jęk bólu utwierdził mnie w przekonaniu, iż udało mi się trafić w mniejszego. Wyjąłem dla siebie ubrania, jednocześnie czując uderzenie w plecy. Podniosłem poduszkę, leżącą obok mnie, i cisnąłem nią w młodszego. Posłałem jeszcze w jego stronę uśmiech. Wyszedłem, żeby w łazience móc się przebrać i od razu ogarnąć.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- Nie bój się. - szepnąłem do Jimina, który po raz kolejny cicho pisnął i przysunął do mojego ramienia. Tak było, kiedy któryś wystrzał wyrwał go z rozmyśleń.
- Łatwo ci mówić. - fuknął. - Skoro tak bardzo mnie nie chcesz, to pójdę do Hoseoka.
Zdziwiony podążałem za nim wzrokiem, kiedy podszedł do kasy i stanął koło Junga. Ten jednak coś mu powiedział, a chłopak od razu przybiegł do mnie.
- Groził mi!
Oburzył się. Nie zdążyłem popytać go o to, ponieważ chwilę później pojawił się Hoseok i wszyscy udaliśmy się dalej. Ustaliliśmy, że jako pierwszy pójdzie Jimin, a potem się okaże. Kiedy poszedł, nachyliłem się do Junga i cicho mu podziękowałem. Puścił mi tylko oko i się uśmiechnął. Byłem trochę poddenerwowany, a do tego bałem się, że mój plan nie wypali.
Kiedy Parkowi skończyły się naboje i oddał broń, Jin spytał, czy pójdą razem do toalety.
- Taki duży, a boi się sam iść. - zaśmiał się młodszy, za co uderzono go w ramię.
- Powodzenia. - Hoseok klepnął mnie w plecy, kiedy tamta dwójka odeszła.
- To dopiero będzie wyzwanie.
Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Tymczasem koleś z obsługi dziwnie na mnie patrzył. Niepewnie wręczył mi pisolet. Cały czas mi się przypatrywał, a ja próbowałem jak najdokładniej wykonać powierzone samemu sobie zadanie.
To musi być idealne albo chociaż ładne. Nie zepsuj tego, Yoongi!
Doceniajcie swoich bliskich, bo nie wiadomo, ile czasu jeszcze będą z Wami
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro