^79^
Yoongi POV
- I na pewno nie będzie tam wielu ludzi, tak?
Młodszy od kilku minut upewniał się, że tam, dokąd chcę go zabrać, nie jest tłoczno.
- Na sto procent - przytaknąłem, składając jego spodnie.
Po śniadaniu przyrządzonym przez Jimina, powiedziałem mu, iż wyjeżdżamy na dwa, ewentualnie trzy dni. Na początku zaczął na mnie krzyczeć i mówił, że wręcz nienawidzi takich spontanicznych wypadów, ale po dłuższych namowach się zgodził. Miałem już zaplanowanych kilka ujęć, które musiałem zrobić. A Jimin był idealnym modelem.
- Długo będziemy jechać? - spytał, odwracając się do mnie twarzą i trzymając w rękach kilka koszulek.
- Nie mam pojęcia. - odparłem szczerze. - Jin polecił mi tamto miejsce, wszystkie informacje wstukał w nawigację, ale naprawdę nie wiem, ile czasu zajmie nam podróż. - zrobiłem krótką przerwę i dodałem: - Mam nadzieję, że dojedziemy tam przed zachodem słońca.
- Dlaczego? - spytał i zaczął grzebać w jednej z większych szuflad.
- Wtedy wychodzą ładne zdjęcia. A wolę wieczorem kilka zrobić, niż wstawać wcześnie rano.
- Mhm.
Rzucił bokserkami za siebie, trafiając mnie w twarz. Szybko odrzuciłem je na bok i wzdrygnąłem się.
- Idź do łazienki i weź taki błękitny kubek w gwiazdki razem z zawartością. - mruknął.
Usiadł na podłodze przy rzuconych ubraniach i zaczął je składać. Ja tymczasem poszedłem do łazienki. Pierwsze, co zobaczyłem, to było kilka gumowych kaczuszek obok wanny. Na pralce, która znajdowała się po mojej prawej, leżały trzy wielokolorowe gąbki. Obok wisiało parę ręczników; dwa były różowe. Na półce nad umywalką stały balsamy i kremy do golenia oraz rzeczy do higieny uzębienia. Sięgnąłem po kubek znajdujący się pośrodku i wyszedłem z pomieszczenia.
- Jestem gotów! - krzyknął młodszy.
Wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu.
- Spakuj jeszcze kosmetyczkę i jedziemy do mnie. - powiedziałem i usiadłem na łóżku.
- Ty masz już wszystko? - przerwał wrzucanie kosmetyków do małej torebki.
- Właśnie nie wiem... Poprosiłem Hoseoka o spakowanie mojej torby... Teraz myślę, że to był błąd...
- Dlaczego? - siłą wepchnął kosmetyczkę do sportowej torby.
- A bo ja wiem, co on mi schowa po kątach. - westchnąłem.
- Myślisz, że jest na tyle wredny? - zarzucił sobie torbę na ramię.
- Dokładnie tak myślę - uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy z mieszkania. Jakoś mi się udało zabrać mu torbę, bo była dosyć ciężka. W zamian wstąpił do sklepu i kupił słodycze na podróż.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- I na pewno nie wsadziłeś niczego niepotrzebnego? - spytałem Hobiego, przeglądając rzeczy w torbie.
- Według mnie nie. Kook sądzi trochę inaczej. - spokojnie zaprzeczył.
- Jungkook ci pomagał? - moje oczy zmieniły się w dwie pięciozłotówki.
- Tak.
- Co on robił?
- Pakował ubrania, które mu podawałem.
Odetchnąłem z ulgą.
- Mówił, że masz fajną bieliznę. - uniósł jeden kącik ust.
- Błagam, powiedz, że żartujesz.
- Ładna jest, a co? - do sypialni dosłownie wpadł Jungkook, który chciał przytrzymać się framugi drzwi, ale ręce mu się ześlizgnęły.
- Może jeszcze ci któreś pożyczyć? - spytałem sarkastycznie.
- Nie musisz. Już sobie wziąłem - wyszczerzył się w moją stronę.
- Bokserki? - uniosłem brwi.
- Yhy. Te zwykłe, bez kumamonów - zaśmiał się krótko.
- JIMIN! CHODŹ TU SZYBKO! WYŁAŹ Z TEGO KIBLA JUŻ!!! - zawołał nagle Jungkook.
Popatrzyłem na niego pytającym wzrokiem. Po kilku krótkich chwilach do pokoju wbiegł Jimin. Kook doskoczył do niego i coś mu szepnął na ucho. Starszy zmarszczył brwi i usiadł przede mną. Nachylił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko.
- Rumienisz się - pisnął uszczęśliwiony. - Delikatnie, ale rumieńce są. - w jego oczach widoczne były iskierki radości.
- Zdarza się - mruknąłem niewyraźnie.
Podkuliłem nogi pod klatkę piersiową, objąłem nogi ramionami i schowałem w nich głowę. Jimin zaśmiał się cicho.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
Wcisnąłem hamulec, tym samym zatrzymując się przed przejściem dla pieszych, aby przepuścić staruszkę. Uśmiechnęła się do mnie bezzębnym uśmiechem. Usłyszałem cichy chichot, na co lekko zmarszczyłem brwi.
- Nie śpisz już? - spytałem, wciskając pedał gazu.
- Od kilku minut - ziewnął.
- Wyjmij sobie jakąś kanapkę. - zerknąłem na niego.
- Nie jestem głodny - zakopał się bardziej w kocyku, który pożyczył mu Tae.
- Jeszcze godzina jazdy, więc zdążymy przed zachodem. Po dotarciu na miejsce od razu się przebierasz, ja biorę sprzęt i biegniemy nad wodę.
- To może jednak zjem jedną... - powiedział, sięgając po torbę, którą trzymał pod siedzeniem.
- Chcesz jeszcze zajechać na stację benzynową? - spytałem, zauważając w pobliżu jedną.
- Później jeszcze jakaś będzie? - zapytał i zapchał sobie buzię jedzeniem.
- Naprawdę nie wiem - skrzywiłem się delikatnie.
- Zajedź - powiedział, przełknąwszy z trudem wszystko.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- Teraz do tych butów nabierz wody! - krzyknąłem do młodszego, stojąc kilka metrów za nim. - Wylej!

- Stań prosto! O, tak jest idealnie! Popatrz tak... nieprzytomnie przed siebie!

- Usiądź na piasku i obróć się w moją stronę! Nie, nie tak! Przez ramię patrz! Dokładnie!

- O! Czekaj! Zostań tak!

- Dzikie densy? - zaśmiałem się.

- Uroczy... - mruknąłem pod nosem.

- Na dzisiaj starczy! - machnąłem do niego ręką.
Młodszy podszedł do mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Pokaż - poprosił.
- Już, cierpliwości - uśmiechnąłem się i zacząłem przełączać zdjęcia. - Jutro dokończymy - powiedziałem, gdy zobaczył ostatnią fotografię.
- Nie mogę się doczekać - uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zniknęły pod postaciami dwóch półksiężycy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro