^76^
Namjoon POV
Szliśmy w ciszy. Chciałem chwycić młodszego za rękę, jednak on schował dłonie w kieszeniach spodni.
- Długo jeszcze będziemy szli? - spytał, patrząc na mnie.
- Do końca tej ulicy.
- Okej.
Cały czas próbowałem z nim porozmawiać, ale rozmowa się nie kleiła. W końcu się poddałem i spuściłem głowę.
- Dalej flirtujesz ze wszystkimi wokół? - spytał nagle.
- Głównie chodzę do klubów i tylko piję. - wzruszyłem ramionami.
- A no wiesz... Też ten tego? - popatrzył na mnie kątem oka.
- Nie jestem puszczalski.
- Ale pewnie laski na ciebie lecą.
- Jeśli liczyć te, które pijane potykają się o własne nogi i wpadają na mnie, to tak. - zaśmiałem się krótko.
- Ciekawie, ciekawie.
- Bardzo... To tutaj - pociągnąłem go do jednego z mniejszych lokalów.
W środku było jasno. Znajdowało się tam koło dziesięciu stolików; większość była zajęta. Przywitałem się ze znajomym kelnerem i usiadłem przy pierwszym wolnym stole. Tae zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Podać to, co zwykle? - do stolika podszedł tamten kelner.
- Nie, dwa razy ostre. - odparłem.
- Wreszcie coś nowego. - uśmiechnął się szeroko i poszedł do kuchni.
- O co mu chodziło? - spytał mnie młodszy.
- Często tu przychodzę, ale chyba nigdy jeszcze nie zamówiłem niczego ostrego. - wzruszyłem ramionami.
- Bałeś się?
- Czego?
- No, tego ostrego smaku.
- Nie, nie... Po prostu wolę łagodniejsze. - uśmiechnąłem się lekko.
- Czyli się bałeś - skwitował. Po chwili dodał: - Nie lubię ostrych dań.
- Ja płacę, ja wybieram. - na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
- Wredny jesteś - mruknął prawie niezrozumiale.
- Słucham?
- Nie mów słucham, bo cię wyrucham. - poprawił się na krześle.
- Jakby ktoś już miał by być na dole, to ty.
- Mam brać to za propozycję? - zaśmiał się krótko.
- Jeśli chcesz.
- Ty tak na serio? - mówił rozbawiony.
- Jak najbardziej.
- Zabaweczki masz?
- Oczywiście.
- A u- - zaczął mówić, ale jakaś babcia walnęła go torebką w potylicę. Z trudem powstrzymałem wybuch śmiechu.
- Wszędzie teraz ci homoseksualiści. - mruknęła, odchodząc od naszego stolika. Taehyung popatrzył za nią zdziwiony i pomasował sobie dłonią obolałe miejsce.
- Dlaczego ona to zrobiła? - skrzywił się.
- Mnie się nie pytaj. Usiadła niedaleko. Możesz się jej spytać.
- Co mam do stracenia? - odsunął trochę krzesło i podszedł do stolika tamtej pani. Stanął plecami do mnie i porozmawiał z nią chwilę. Odwrócił się na pięcie i z niewzruszoną miną wrócił na swoje miejsce.
- Dlaczego to zrobiła? - zapytałem, widząc już kelnera z, jak podejrzewałem, naszym zamówieniem.
- Nie mam pojęcia. - westchnął zrezygnowany. - Nawijała w jakimś obcym języku.
Uniosłem brew.
- Mówiła coś w po jakiemuś tam i na koniec, już po koreańsku, kazała mi się wynosić.
- Mówi w dwóch językach?
- Idź i się jej zapytaj. - prychnął.
- Wolę już żyć w niewiedzy. - posłałem ciepły uśmiech w stronę kelnera, który położył przed nami jedzenie.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
Przechodziliśmy obok sklepu z zabawkami. Na wystawie był widoczny średniej wielkości pluszowy miś z szaro-złotą kokardką.
- Kupisz? - Tae pociągnął mnie za rękę, zatrzymał się i palcem wskazał na zabawkę.
- Oddasz pieniądze?
- Kiedyś na pewno.
- Zależy jaka cena.
Młodszy od razu wbiegł do sklepu i równie szybko z niego wybiegł. Kiedy usłyszałem, ile to kosztuje, wyjąłem portfel i podałem mu odpowiednią sumę. Nie była jakaś wygórowana, więc postanowiłem sprawić dziecku trochę radości.
- Dziękuję - powiedział, wyszedłszy ze sklepu z misiem. Chwycił go w jedną rękę i mnie przytulił.
- Wracamy? - odsunąłem się.
- Naturalnie! Przecież muszę się pochwalić Gustawem! - cmoknął pluszaka w nos.
- Już mu imię wybrałeś? Szybki jesteś - rozczulony patrzyłem na młodszego, gdy bawił się zabawką.
- Pasuje mu przynajmniej? - spytał z lekką obawą w głosie.
- A jeśli to dziewczyna?
- W takim wypadku Gustaw byłby skrótem od Gustawa. - uśmiechnął się zadowolony z własnej pomysłowości.
- Dobrze kombinujesz - zaśmiałem się, skręcając w odpowiednią uliczkę.
- Nakrzyczą na nas? No wiesz... Za to, że poszliśmy...
- Jesteśmy dorośli. Przynajmniej ja. - pewnym krokiem wszedłem do garażu.
Usiadłem na moim wcześniejszym miejscu. Tae siadł obok mnie.
- Zobacz, jaki puchaty. - przyłożył mi misia do twarzy. Odchyliłem się i wziąłem zabawkę do rąk. Dokładnie się jej przyjrzałem.
- Co ty w tym Gustawie widzisz?
- Uszka, nosek, błyszczące oczka, puchaty brzusio, miękkie plecki, śliczną kokardeczę, urocze łapki i nóżki. - powiedział jak małe dziecko.
- Przygarnę go. - podniosłem rękę z pluszakiem, kiedy młodszy dosłownie rzucił się w jego kierunku. Koniec końców osiągnął swój cel, ponieważ wstał, a mi się ruszać nie chciało.
Yoongi POV
Po raz ostatni otworzyłem buzię, a w środku szybko znalazło się jedzenie. Jimin zgodził się, żebym wziął to, co zostało z mojego obiadu (nie zjadł nawet połowy), ale pod dwoma warunkami - będzie mnie karmił i wszystko nagra. Zgodziłem się.
- Pamiętaj, że jeszcze u mnie coś zjesz. - odłożył pałeczki na bok.
- Kiedy indziej - pomasowałem obolały z przejedzenia brzuch.
- To może zostaniesz na noc i na śniadanie coś przyrządzę? - uśmiechnął się nieśmiało.
- Masz miejsce w mieszkaniu?
- Rozłożę kanapę.
- Kook ani Jin nie będą próbowali mi nic zrobić?
- Yyy... Postaram się.
- Muszę jeszcze wrócić do swojego mieszkania po ubrania.
- Jesteśmy podobnego wzrostu, więc ci pożyczę.
- Bielizna?
- A z tą co?
- Wygodna ta kanapa?
- Ja na niej się prześpię. Ty w moim łóżku.
- Nie ma mowy.
- Jest.
- Duże masz to łóżko?
- Zależy o co ci chodzi.
- Czy zmieścilibyśmy się tam razem?
- Że co proszę?
- Do laryngologa cię zapisać?
- No, raczej byśmy się pomieścili...
- Taki grubas, jak ja, zmieści się tam? - uniosłem delikatnie kąciki ust.
- Będzie to wyzwanie...
- Tak trudne do wykonania, jak obudzenie cię? - uśmiechnąłem się szerzej.
-... ale myślę, że podołamy mu - dokończył.
- Leciałeś kiedyś samolotem?
- A co to ma do rzeczy?
- Leciałeś kiedyś samolotem? - powtórzyłem.
- No... nie.
- Stań przede mną i proszę, pomóż mi wstać.
- Co ty kombinujesz? - spytał, ale wykonał polecenie.
- Nudzi mi się i mam zamiar się z tobą pobawić. - puściłem mu oko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro