Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^75^

Taehyung POV

- Hyung, ja na to nie mogę już patrzeć. - powiedziałem cicho, obserwując bawiących się Hoseoka i Kooka.

- To nie patrz. - prychnął.

- Ale oni są zbyt głośno. - zakryłem uszy dłońmi, a głowę położyłem na ramieniu starszego. On odsunął jedną rękę od ucha i nachylił się.

- Co na to poradzisz? - spytał, poruszając delikatnie ramieniem, na którym miałem ułożoną głowę.

- No... No nic - westchnąłem głośno, słysząc ich śmiech.

- Właśnie. Nie przejmuj się tym. - pogłaskał mnie po głowie.

- Łatwo ci mówić. - burknąłem.

- Oj, Taehyung, Taehyung...

- Tak mi dano na imię.

- Idziemy stąd?

- Ale że tak bez słowa?

- Oczywiście. Najpewniej i tak nikt nie zobaczy naszego zniknięcia.

- Przynajmniej dopóki nie przyjdzie Jin.

- A co mnie on interesuje?

Wzruszyłem ramionami.

- Więc jak? Idziemy? - spytał.

- Pod warunkiem, że ty za wszystko będziesz płacił.

- Nie mam wielu pieniędzy. - wstał i się przeciągnął.

- A ja nawet portfela nie wziąłem. - chwycił mnie pod pachami i podniósł.

- Policzę ci co do dzona. - oznajmił.

- Niech ci będzie. A teraz chodźmy.

Starszy objął mnie ramieniem i w ten sposób wyszliśmy z garażu.

- Dużo wypiłeś? - zapytał mnie po kilku minutach.

- Butelkę.

- Widziałem, że bierzesz dwie.

- No tak, ale tę drugą przypadkowo kopnąłem i wszystko się wylało.

- Idziemy coś zjeść?

- Pamiętaj, że ty płacisz. - posłałem mu szeroki uśmiech.

- Więc pójdziemy do jakiejś taniej knajpki. 

- A jeśli spotkamy Jina?

- No to go zobaczymy i tyle - wzruszył ramionami.

- No dobra... Ale chcę zjeść coś eksluzywnego, ekstrawaganckiego i wykwintnego. - dostałem kuksańca w bok.

- Kimchi starczy dla jaśnie pana?

- Sądzę, iż jest to posiłek, który spełnia moje wymagania.

- Masz jakieś ulubione miejsce?

- Częściej sam robię, niż gdzieś kupuję, więc prowadź do jakiegoś baru. 

- Na to liczyłem. - uśmiechnął się, a następnie zaczął prowadzić mnie po różnych ulicach.

Yoongi POV

- Księżniczko, jedzenie jest. - mówiłem, pstrykając delikatnie w ucho Jimina. - Ty śpisz? - spytałem po chwili, zauważając, że chłopak nie odpowiada.

- Obudź go, tylko niegwałtownie. - pouczył mnie Jin, kładąc obok mnie dwa opakowania z jedzeniem.

Wziąłem widły i zacząłem go nimi kłuć po nogach. Młodszy drżał delikatnie i przytulił mnie jeszcze bardziej.

- Mission impossible - zaśmiał się Hoseok. - Powodzenia. - uśmiechnął się do mnie szeroko, a następnie zwrócił się do Kooka: - Jedz, jedz, buba, żebyś miał później siłę.

Przestałem go słuchać i ponownie całą swoją uwagę poświęciłem Jiminowi. Z trudem ściągnąłem chłopaka z siebie i posadziłem obok. Jego głowa opadła na moje ramię, a po chwili zsunęła się na nogi. Spiąłem się delikatnie.

- Jiminnie, obudź się wreszcie. - westchnąłem, podniosłem go do pozycji siedzącej i przytrzymałem, aby nie upadł. Potrząsnąłem nim delikatnie. - Diabełku, księżniczko, maluszku...

- Czego chcesz? - przetarł piąstkami zaspane oczy.

- Jin jedzenie przyniósł. - pogłaskałem go po plecach. - Wracaj na kolana, to cię pokarmię.

- Sam dam radę jeść. - burknął, podsuwając kolana pod brodę.

- Jak wolisz - podałem mu opakowanie i wziąłem swoje.

Młodszy usiadł po turecku, oparł łokieć o nogę, położył głowę na dłoni i zaczął jeść. Na początku nie potrafił włożyć pałeczek do ust, przez co pobrudził sobie pół twarzy.

- Na pewno dasz radę jeść sam? - spytałem rozbawiony, patrząc na jego kolejną próbę.

- Ja jeszcze w połowie śpię. - wymamrotał.

- Widać. - uniosłem jeden kącik ust.

Posadziłem go obok siebie, ułożyłem jego głowę na moim ramieniu i położyłem na niej swoją brodę. Wziąłem opakowanie oraz pałeczki, których używał i zacząłem wkładać jedzenie do jego ust.

- Dalej uważasz, że nie potrafię cię karmić? - spytałem, biorąc trochę ryżu do buzi.

Chłopak powiedział coś niezrozumiale. Po chwili pociągnął  moją rękę, w której trzymałem pałeczki.

- Ja też chcę coś zjeść. - mruknąłem, wkładając do jego ust coraz więcej jedzenia.

- I czo mne to? - zapytał z pełną buzią.- Jecz, kedy ja przeżufam - dodał, wzruszając ramionami.

- Albo zacznij sam jeść. Rozbudziłeś się już. - odsunąłem go od siebie.

- Czemu nie - wziął moje jedzenie oraz pałeczki i zaczął je pochłaniać. - Jestem głodny jak wilk - wyjaśnił po chwili, patrząc na mnie niewinnie.

- Ja też, a ty zabrałeś mój obiad. - jęknąłem.

- Przyjdziesz później do mojego mieszkania i coś ci ugotuję. Moje jedzenie jest lepsze od tego.

- Przekonamy się. - zacząłem jeść to, co zostawił mi Jimin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro