^71^
Yoongi POV
Obudziły mnie krzyki dobiegające z korytarza.
Leniwie przetarłem powieki i usiadłem. Przeciągnąłem się. Już schodziłem z łóżka, kiedy rozległ się nagły huk. Ziewnąłem przeciągle. Podrapałem się jeszcze po dłoni, w którą tej nocy ugryzł mnie komar. Podszedłem do drzwi i przyłożyłem do nich ucho. Po chwili krzyki ucichły i ktoś z impetem wszedł do mojego pokoju. Nie zdążyłem zareagować, przez co drzwi uderzyły w moją głowę. Upadłem na tyłek i spojrzałem na sprawcę.
- Hobi, ja pier- - zacząłem, ale chłopak podniósł mnie, popatrzył gniewnie i warknął:
- Dlaczego pozwoliłeś Taehyungowi zaprosić Namjoona?
- Chciał, to zaprosił. - wzruszyłem ramionami.
- Dlaczego? - jęknął.
- Chciał, to zaprosił - powtórzyłem spokojnie.
- Nienawidzę cię - popchnął mnie na ścianę.
- Hobi, spokojnie - Taehyung wszedł do pokoju i położył rękę na jego ramieniu; on jednak szybko ją strzepnął.
- Nie idę dzisiaj z wami - oznajmił Hoseok.
- Nie zachowuj się jak obrażona nastolatka. To już za nami. Ja też ciebie nie za bardzo lubię, ale aż tak tego nie okazuję - mówił Namjoon, wchodząc do sypialni.
Hoseok spojrzał na niego z przymrużonymi oczami.
- Pójdę - powiedział chłodno i wyszedł z pokoju.
- Masz przerąbane - zwrócił się Taehyung do mnie.
- Ja? Nie tylko ja! Ty też! - zdenerwowany machałem rękami.
- Złość piękności szkodzi. - mruknął Nam.
- A tobie co na przysłowia się wzięło? Spadać już stąd - rozkazałem, odwracając się do nich plecami.
- Już dobrze, dobrze - usłyszałem Taehyunga. - Chodź, Nam, oglądniemy u mnie w pokoju jakiś film czy coś - krótko po tym obaj wyszli, zamykając za sobą drzwi. Chwilę później przyszło powiadomienie o nowej wiadomości. Wziąłem telefon i usiadłem na brzegu łóżka.
Jiminnie: Hejjjjj
Hejjjjjj
Heeej, sokoły!
Yoonnie: Omijajcie góry, lasy, doły
Jiminnie: Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku
Yoonnie: Jakiś tam skowroneczku
Jiminnie: Mój stepowy skowroneczku*
Yoonnie: Mój stepowy skowroneczku**
A teraz gadaj
Jiminnie: Pisaj*
Yoonnie: Pisz**
Co piłeś/ćpałeś?
Jiminnie: Nicccc
Yoonnie: Na pewno?
Jiminnie: Tak
Po prostu baaaardzo mi się nudzi
Yoonnie: Spotykamy się za około godzinę
Wytrzymasz
Jiminnie: Dużo za dużo
Yoonnie: Pół godziny?
Jiminnie: Dziesięć minut?
Yoonnie: Przed chwilą wstałem
Muszę jeszcze coś zjeść, ubrać się i uczesać
Jiminnie: Wytrzymasz bez uczesania
Za dwadzieścia minut w tym garażu co ostatnio!
Albo jednak trzydzieści!
Kupcie jakieś napoje!
My mamy przekąski!
Do zobaczenia!
Jiminnie jest offline
Jiminnie jest online
Jiminnie: I lepiej się nie spóźnijcie!
Jiminnie jest offline
Rozchyliłem usta w zdziwieniu. Czy pozwolę, żeby młodszy ode mnie chłopak dyktował mi kiedy i gdzie mam być?
Oczywiście, że nie!
A czy Jimin się zalicza do tych osób?
Oczywiście, że nie!
Jimin jest inny, wyjątkowy i...
...i w tej chwili zauważyłem, że jest już godzina dziewiąta. Czyli zostało mi dwadzieścia pięć minut na ubranie się, zjedzenie czegoś w pośpiechu i zajście do sklepu. Westchnąłem i rzuciłem telefon na łóżko.
Podszedłem do szafy, z której wyjąłem granatową bluzę z kapturem oraz długie, białe jeansy. Szybko założyłem na siebie ubrania i wyszedłem z pokoju. Zapukałem do drzwi Taehyunga.
- O co chodzi, Yoongi? - krzyknął mężczyzna.
Wszedłem do środka i zobaczyłem, jak młodszy Kim robi porządki w szafie, kiedy starszy bawi się z pluszowym misiem.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytałem, podchodząc do Taehyunga.
- A czy Hoseok przyszedłby teraz do mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Racja. Idziemy już - kiwnąłem głową w stronę drzwi.
Namjoon spojrzał najpierw na mnie, później na młodszego. Odłożył misia na bok i podszedł do Taehyunga. Tae pokiwał głową i ruszył w stronę drzwi. Wyszedłem z pomieszczenia i szybko wpadłem do pokoju Hoseoka.
- Idziemy już - poinformowałem go krótko i wróciłem do swojej sypialni.
Wziąłem telefon, który schowałem do tylnej kieszeni spodni. Pobiegłem do kuchni i chwyciłem jakąś bułkę. Wziąłem gryza, poszedłem założyć buty i szybko wyszedłem z mieszkania. Zakluczyłem drzwi i, jedząc bułkę, dogoniłem chłopaków, którzy kilka minut wcześniej wyszli.
- Do garażu! - powiedziałem, z trudem łapiąc oddech. Podparłem się o Junga i wziąłem kilka głębokich wdechów. - Ale najpierw do sklepu po jakieś napoje. - uniosłem rękę do góry. - Wy idźcie kupić coś do picia, byleby nie był to sam alkohol, a ja muszę pójść jeszcze do Jimina - oznajmiłem, dalej ciężko oddychając.
- Jak wolisz - odparł beznamiętnie Hoseok.
- Po napoje i później do garażu? - upewniał się Taehyung. Pokiwałem energicznie głową i ruszyłem w dalszą część maratonu - musiałem sprawdzić, czy młodszy na pewno weźmie te dodatki.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*'*"*"*"*"*"*"*"*"
Z trudem wszedłem na czwarte piętro. Zatrzymałem się przy schodach i schyliłem, opierając dłonie o kolana.
- A ty co? Umierasz? - usłyszałem głos, który naprawdę bardzo lubiłem.
- Chyba tak - w dalszym ciągu nie podnosiłem się.
- Tylko nie tutaj - jęknął. - Umarlaka raczej zrzucą z okna, bo wątpię, żeby chciało im się znosić takiego grubasa na sam dół.
- Grubasa? - spojrzałem na niego.
- Tak - szturchnął mnie widłami.
- Grubasa? - stanąłem prosto.
- Tak - powtórzył z lekkim uśmiechem.
- Widzę, że masz i rogi, i widły, więc idziemy - podszedłem jeszcze bliżej niego. - Ale za tego grubasa narobię ci jeszcze większego wstydu - dodałem, unosząc prawy kącik ust.
- To ja może już pójdę - powiedział niepewnie.
- Czekaj - chwyciłem go za rękę, gdy chciał iść. - Gdzie Jin i Kook?
- Poszli do sklepu. Miałem pójść z nimi, ale w połowie drogi zorientowałem się, że nie wziąłem tego - pokazał palcem na swoją głowę i wysunął w moją stronę rękę, w której trzymał widły - i się wróciłem.
- Dobra, to teraz możemy iść. - uśmiechnąłem się chytrze.
- O co ci chodziło z tym narobieniem mi wstydu? - spytał, gdy schodziliśmy po schodach.
Popatrzyłem na niego rozbawiony i dalej milczałem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg drzwi wyjściowych z bloku, zatrzymałem się, łapiąc Jimina za dłoń. Odwrócił się w moją stronę, a ja jedynie splotłem nasz palce i ruszyłem dalej. Zerknąłem na chłopaka.
- Ja ci w końcu zrobię zdjęcie, gdy będziesz się rumienił - powiedziałem ze śmiechem, dalej idąc.
- Nie ma szans - zrównał ze mną krok i schował twarz w moim ramieniu.
- Uderzysz w coś, jeśli będziesz tak szedł.
- No i co z tego? - mruknął.
- Miałem ci narobić jeszcze większego wstydu, prawda? - pokiwał głową. - Teraz nadszedł na to czas. - uśmiechnąłem się szeroko, a młodszy popatrzył na mnie z małym przerażeniem. Puściłem oczko i szybko wziąłem go na ręce.
- Co ty robisz? - zaczął się wiercić.
- No jak to co? Nie chcę, żeby moją księżniczkę nóżki bolały - podrzuciłem go trochę, tak, aby wygodniej mi się niosło tego diabełka.
- Ty... Ty... - jąkał się i bardziej zaczerwienił.
- Ja? - uniosłem delikatnie oba kąciki ust.
- Ugh... - pokręcił głową szybko i schował ją w zagłębieniu mojej szyi. - Wredny jesteś - powiedział zduszonym głosem. - Ale ładnie pachniesz - zaśmiał się cicho.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro