Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^71^

Yoongi POV

Obudziły mnie krzyki dobiegające z korytarza.

Leniwie przetarłem powieki i usiadłem. Przeciągnąłem się. Już schodziłem z łóżka, kiedy rozległ się nagły huk. Ziewnąłem przeciągle. Podrapałem się jeszcze po dłoni, w którą tej nocy ugryzł mnie komar. Podszedłem do drzwi i przyłożyłem do nich ucho. Po chwili krzyki ucichły i ktoś z impetem wszedł do mojego pokoju. Nie zdążyłem zareagować, przez co drzwi uderzyły w moją głowę. Upadłem na tyłek i spojrzałem na sprawcę.

- Hobi, ja pier- - zacząłem, ale chłopak podniósł mnie, popatrzył gniewnie i warknął:

- Dlaczego pozwoliłeś Taehyungowi zaprosić Namjoona?

- Chciał, to zaprosił. - wzruszyłem ramionami.

- Dlaczego? - jęknął.

- Chciał, to zaprosił - powtórzyłem spokojnie.

- Nienawidzę cię - popchnął mnie na ścianę.

- Hobi, spokojnie - Taehyung wszedł do pokoju i położył rękę na jego ramieniu; on jednak szybko ją strzepnął.

- Nie idę dzisiaj z wami - oznajmił Hoseok.

- Nie zachowuj się jak obrażona nastolatka. To już za nami. Ja też ciebie nie za bardzo lubię, ale aż tak tego nie okazuję - mówił Namjoon, wchodząc do sypialni.

Hoseok spojrzał na niego z przymrużonymi oczami.

- Pójdę - powiedział chłodno i wyszedł z pokoju.

- Masz przerąbane - zwrócił się Taehyung do mnie.

- Ja? Nie tylko ja! Ty też! - zdenerwowany machałem rękami.

- Złość piękności szkodzi. - mruknął Nam.

- A tobie co na przysłowia się wzięło? Spadać już stąd - rozkazałem, odwracając się do nich plecami.

- Już dobrze, dobrze - usłyszałem Taehyunga. - Chodź, Nam, oglądniemy u mnie w pokoju jakiś film czy coś - krótko po tym obaj wyszli, zamykając za sobą drzwi. Chwilę później przyszło powiadomienie o nowej wiadomości. Wziąłem telefon i usiadłem na brzegu łóżka.

Jiminnie: Hejjjjj

Hejjjjjj

Heeej, sokoły!

Yoonnie: Omijajcie góry, lasy, doły

Jiminnie: Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku

Yoonnie: Jakiś tam skowroneczku

Jiminnie: Mój stepowy skowroneczku*

Yoonnie: Mój stepowy skowroneczku**

A teraz gadaj

Jiminnie: Pisaj*

Yoonnie: Pisz**

Co piłeś/ćpałeś?

Jiminnie: Nicccc

Yoonnie: Na pewno?

Jiminnie: Tak

Po prostu baaaardzo mi się nudzi

Yoonnie: Spotykamy się za około godzinę

Wytrzymasz

Jiminnie: Dużo za dużo

Yoonnie: Pół godziny?

Jiminnie: Dziesięć minut?

Yoonnie: Przed chwilą wstałem

Muszę jeszcze coś zjeść, ubrać się i uczesać

Jiminnie: Wytrzymasz bez uczesania

Za dwadzieścia minut w tym garażu co ostatnio!

Albo jednak trzydzieści!

Kupcie jakieś napoje!

My mamy przekąski!

Do zobaczenia!

Jiminnie jest offline
Jiminnie jest online

Jiminnie: I lepiej się nie spóźnijcie!

Jiminnie jest offline

Rozchyliłem usta w zdziwieniu. Czy pozwolę, żeby młodszy ode mnie chłopak dyktował mi kiedy i gdzie mam być?

Oczywiście, że nie!

A czy Jimin się zalicza do tych osób?

Oczywiście, że nie!

Jimin jest inny, wyjątkowy i...

...i w tej chwili zauważyłem, że jest już godzina dziewiąta. Czyli zostało mi dwadzieścia pięć minut na ubranie się, zjedzenie czegoś w pośpiechu i zajście do sklepu. Westchnąłem i rzuciłem telefon na łóżko.

Podszedłem do szafy, z której wyjąłem granatową bluzę z kapturem oraz długie, białe jeansy. Szybko założyłem na siebie ubrania i wyszedłem z pokoju. Zapukałem do drzwi Taehyunga.

- O co chodzi, Yoongi? - krzyknął mężczyzna.

Wszedłem do środka i zobaczyłem, jak młodszy Kim robi porządki w szafie, kiedy starszy bawi się z pluszowym misiem.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytałem, podchodząc do Taehyunga.

- A czy Hoseok przyszedłby teraz do mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Racja. Idziemy już - kiwnąłem głową w stronę drzwi.

Namjoon spojrzał najpierw na mnie, później na młodszego. Odłożył misia na bok i podszedł do Taehyunga. Tae pokiwał głową i ruszył w stronę drzwi. Wyszedłem z pomieszczenia i szybko wpadłem do pokoju Hoseoka.

- Idziemy już - poinformowałem go krótko i wróciłem do swojej sypialni.

Wziąłem telefon, który schowałem do tylnej kieszeni spodni. Pobiegłem do kuchni i chwyciłem jakąś bułkę. Wziąłem gryza, poszedłem założyć buty i szybko wyszedłem z mieszkania. Zakluczyłem drzwi i, jedząc bułkę, dogoniłem chłopaków, którzy kilka minut wcześniej wyszli.

- Do garażu! - powiedziałem, z trudem łapiąc oddech. Podparłem się o Junga i wziąłem kilka głębokich wdechów. - Ale najpierw do sklepu po jakieś napoje. - uniosłem rękę do góry. - Wy idźcie kupić coś do picia, byleby nie był to sam alkohol, a ja muszę pójść jeszcze do Jimina - oznajmiłem, dalej ciężko oddychając.

- Jak wolisz - odparł beznamiętnie Hoseok.

- Po napoje i później do garażu? - upewniał się Taehyung. Pokiwałem energicznie głową i ruszyłem w dalszą część maratonu - musiałem sprawdzić, czy młodszy na pewno weźmie te dodatki.

*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*'*"*"*"*"*"*"*"*"

Z trudem wszedłem na czwarte piętro. Zatrzymałem się przy schodach i schyliłem, opierając dłonie o kolana.

- A ty co? Umierasz? - usłyszałem głos, który naprawdę bardzo lubiłem.

- Chyba tak - w dalszym ciągu nie podnosiłem się.

- Tylko nie tutaj - jęknął. - Umarlaka raczej zrzucą z okna, bo wątpię, żeby chciało im się znosić takiego grubasa na sam dół.

- Grubasa? - spojrzałem na niego.

- Tak - szturchnął mnie widłami.

- Grubasa? - stanąłem prosto.

- Tak - powtórzył z lekkim uśmiechem.

- Widzę, że masz i rogi, i widły, więc idziemy - podszedłem jeszcze bliżej niego. - Ale za tego grubasa narobię ci jeszcze większego wstydu - dodałem, unosząc prawy kącik ust.

- To ja może już pójdę - powiedział niepewnie.

- Czekaj - chwyciłem go za rękę, gdy chciał iść. - Gdzie Jin i Kook?

- Poszli do sklepu. Miałem pójść z nimi, ale w połowie drogi zorientowałem się, że nie wziąłem tego - pokazał palcem na swoją głowę i wysunął w moją stronę rękę, w której trzymał widły - i się wróciłem.

- Dobra, to teraz możemy iść. - uśmiechnąłem się chytrze.

- O co ci chodziło z tym narobieniem mi wstydu? - spytał, gdy schodziliśmy po schodach. 

Popatrzyłem na niego rozbawiony i dalej milczałem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg drzwi wyjściowych z bloku, zatrzymałem się, łapiąc Jimina za dłoń. Odwrócił się w moją stronę, a ja jedynie splotłem nasz palce i ruszyłem dalej. Zerknąłem na chłopaka.

- Ja ci w końcu zrobię zdjęcie, gdy będziesz się rumienił - powiedziałem ze śmiechem, dalej idąc.

- Nie ma szans - zrównał ze mną krok i schował twarz w moim ramieniu.

- Uderzysz w coś, jeśli będziesz tak szedł.

- No i co z tego? - mruknął.

- Miałem ci narobić jeszcze większego wstydu, prawda? - pokiwał głową. - Teraz nadszedł na to czas. - uśmiechnąłem się szeroko, a młodszy popatrzył na mnie z małym przerażeniem. Puściłem oczko i szybko wziąłem go na ręce.

- Co ty robisz? - zaczął się wiercić.

- No jak to co? Nie chcę, żeby moją księżniczkę nóżki bolały - podrzuciłem go trochę, tak, aby wygodniej mi się niosło tego diabełka.

- Ty... Ty... - jąkał się i bardziej zaczerwienił.

- Ja? - uniosłem delikatnie oba kąciki ust.

- Ugh... - pokręcił głową szybko i schował ją w zagłębieniu mojej szyi. - Wredny jesteś - powiedział zduszonym głosem. - Ale ładnie pachniesz - zaśmiał się cicho. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro