Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^67^

Jimin POV

- Zostawiłem u ciebie moją kurtkę. - oznajmił Yoongi, szturchając mnie łokciem.

- Nie miałeś na sobie kurtki. - odpowiedziałem, poprawiając sobie włosy.

- Portfel mi u ciebie wypadł.

- Wyciągałeś go przy kasie w kinie - mruknąłem, patrząc na niego z podniesionymi brwiami.

- Ehh... U ciebie na stole zostały moje okulary.

- Nie nosisz okularów - wzruszyłem ramionami.

- Przeciwsłoneczne.

- Nie miałeś.

- Yyy... - podrapał się w głowę.

- Alfabet zaczyna się od "a" - uśmiechnąłem się, zerkając na starszego. - Wiesz, że możesz po prostu powiedzieć, że chcesz przyjść do mnie?

- No tak, ale... - przerwał.

- Ale?

- Właśnie nie wiem, co chciałem powiedzieć dalej. - uśmiechnął się nerwowo. - Więc idziemy do ciebie?

- Mogą już tam być Jin i Kook.

- Najpierw zobaczmy czy są. Jeśli będą, to wolę jednak wrócić do swojego mieszkania. - usiadł na pobliskiej ławce. Szybko się przysiadłem.

- Nie lubisz ich? - spytałem, tykając go palcem w ramię.

- Lubię, tylko że... - schował twarz w dłoniach.

- No pokaż - zaśmiałem się krótko.

- Co? - spytał przytłumionym głosem.

- Rumieńca - uśmiechnąłem się szeroko.

- Jaki rumieniec? - nadal nie wyjął twarzy z dłoni.

- Ten, który ci niedawno wykwitł na bladej twarzy. Pewnie jest dosyć dobrze widoczny. - mówiłem z uśmiechem na ustach.

Chłopak po dłuższej chwili popatrzył na mnie. Na jego policzkach widniały prawie niewidoczne już różowe ślady po zaczerwienieniach.

- Zobaczę cię kiedyś, gdy będziesz się rumienił. - oświadczyłem.

- Chciałbyś - prychnął.

- Ty mnie chyba już widziałeś, gdy miałem rumieńce na twarzy, więc zasługuję na to, by zobaczyć, jak ty wyglądasz, kiedy się rumienisz - mruknąłem.

- Chciałbyś - powtórzył, wstając.

- Wiesz co? Nie chce mi się iść - burknąłem.

- Wziąć na ręce moją księżniczkę? - spytał rozbawionym tonem.

- Ta "twoja księżniczka" - zrobiłem cudzysłów w powietrzu - ma własne nogi i potrafi chodzić, jednak w obecnej chwili nie ma na to ochoty.

- Czyli na ręce - potarł swoje dłonie o siebie i powoli się schylił.

- Pójdę sam! - powolnie wstałem.

- Komu w drogę, temu w lody! - krzyknął.

Zastygłem w połowie kroku.

- Co ty pier- - zacząłem, ale Yoongi mi przerwał.

- Nie przeklinaj! - po chwili dodał: - Niedługo zamykają spożywczak w pobliżu twojego mieszkania. Chciałem do niego zajść, bo tam są dobre i tanie lody. Nie wierzę, że brat Kooka aż tak ciebie... zezboczenił.

- Zezboczenił? - zaśmiałem się.

- Nic innego nie przyszło mi na myśl - wzruszył ramionami. - A teraz chodźmy, księżniczko.

- Wolałem już gumę balonową - mruknąłem.

- Księżniczka pasuje do ciebie - uśmiechnął się szeroko i chwycił mnie pod ramię; poszliśmy w stronę jego mieszkania.

- Puść mnie, bo się zarumienię. - walnąłem go w ramię.

- Słodko wtedy wyglądasz - dalej się uśmiechając, puścił mi oczko.

- Ty zapewne też. - udało mi się uwolnić i odsunąć od starszego.

- Ja się nigdy nie rumienię.

- Ta... Pewnie Hobi ma jakieś twoje zdjęcie, kiedy masz rumieńce.

- Wszystko tylko nie to! On ci pokaże najgorsze moje zdjęcia - jęknął.

- Już nie mogę się doczekać - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.

*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*

-... i właśnie w ten sposób rozbiłem wazon wujka - skończyłem swoją historię, którą zacząłem opowiadać Yoongiemu, kiedy byliśmy w połowie drogi.

- To nawet Namjoon nie jest aż tak niezdarny - zaśmiał się starszy. - Jak można rozbić wazon tylko i wyłącznie plując pestkami z arbuza? - jego próby powstrzymywania wybuchu śmiechu zakończyły się fiaskiem. Tuż po wejściu do mieszkania Yoongi oparł się o ścianę, przylegając plecami zjechał po niej i zaczął się śmiać. Patrzyłem na niego z uniesionymi brwiami. Westchnąłem, gdy po kilku minutach dalej nie skończył się śmiać. Pokręciłem głową z dezaprobatą i zdjąłem w końcu buty z nóg. Oparłem się biodrem o futrynę następnych drzwi.

- Yoongi? Ja wiem, że śmiech przedłuża życie i pięć minut śmiania się jest jak czterdzieści pięć minut wu efu, ale bez przesady. W końcu zakrztusisz się powietrzem czy coś.

- Za-zakrztuszę się po-po-powietrzem? - mówił między wybuchami śmiechu.

- To jest możliwe!

Starszy wziął głęboki wdech i spytał:

- Park Jiminie, czy w swoim życiu zakrztusiłeś się powietrzem?

- No t-tak - odwróciłem głowę zmieszany.

- J-j-ja-ak? - wydukał, zanim jeszcze dostał kolejnego napadu głupawki.

- Opowiem ci innym razem. Teraz ściągaj buty - kiwnąłem głową w stronę jego obuwia, które dalej znajdowało się na stopach.
Starszy wstrzymał oddech, rozwiązał sznurówki i szybko zrzucił buty z nóg.

- Jiminnie, Yoongi tam się udusił ze śmiechu, czy jeszcze żyje? - usłyszeliśmy głos Jina.

Min pokręcił głową i przejechał palcem wskazującym po swojej szyi.

- Nie żyje - wzruszyłem ramionami, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdował się najstarszy i najmłodszy.

- Zabiłeś go historią o wazonie wujka?

- Najwidoczniej - usiadłem na kuchennym blacie i sięgnąłem po plaster ogórka.

- Mówi się trudno - po przyjacielsku uderzył mnie w plecy Kook. - A teraz idź po niego. Jin zrobił przed chwilą kolację - podszedł do najstarszego i zajrzał mu przez ramię. - Znowu kanapki? - jęknął mu koło ucha.

Poszedłem do drzwi wyjściowych. Uniosłem lewą brew nie widząc nigdzie starszego. Rozejrzałem się jeszcze, sprawdzając, czy nie ma tu jego butów. Ich też nie zobaczyłem. Wyszedłem z mieszkania. Po mojej prawej stronie stał Yoongi z dłońmi włożonymi w kieszenie.

- Muszę iść. Tae napisał, że Hobi za chwilę będzie sprzątał łazienkę w tym różowym stroju sprzątaczki. Nagram to i ci wyślę - zaśmiał się.

- No dobra... Do zobaczenia - uśmiechnąłem się. Chłopak przytulił mnie krótko, posłał mi uśmiech.

- Do jutra - powiedział i odwrócił się na pięcie.

Szybko poszedł przed siebie i po dłuższej chwili zniknął na schodach. Wróciłem do mieszkania, a Jin od razu wepchnął mnie do swojej sypialni, w której znajdował się już Kook. Popchnął mnie na łóżko i usiadł obok mnie.

- Więc teraz mów, jak było - Kook skoczył w moją stronę i kucnął przede mną.

- A więc: najpierw przyszedł do mnie, poszliśmy do sklepu - Jungkook uniósł sugestywnie brwi - i Yoongi kupił mi tam dodatki do stroju diabła.

- Pokażesz je nam później - zdecydował najstarszy.

- I co jeszcze? - pokręciłem głową. - Następnie wróciliśmy tu i odłożyliśmy te rzeczy. Później poszliśmy do kina, a gdy tylko się ściemniło, Yoongi zaczął mnie macać. Po filmie Min chciał loda, ale ja nie, więc po prostu zgwałcił mnie w krzakach. Szybko wróciliśmy tutaj, żebym mógł się ogarnąć. Po ponownym wyjściu stąd, poszliśmy na lody. Znowu przyszliśmy tu, ale wy też tu już byliście, więc Yoongi postanowił już sobie pójść. Na pożegnanie przytulił mnie. Koniec.

- Ciekawy dzień... Jin hyung, jak tam było z- - mówił Kook.

- Zamknij się - warknął najstarszy, przerywając tym samym Jungkookowi.

- Jin kogoś ma? - spytałem z uśmiechem.

- Później ci powiem - odpowiedział szybko Kook, zanim Kim zdążył zareagować. Nachyliłem się w stronę Jungkooka i szepnąłem:

- Chodź do mnie. Mam klucz do drzwi.

Tamten kiwnął głową i szybko wybiegliśmy z sypialni najstarszego. Po kilku sekundach siedzieliśmy w moim pokoju. Do zamkniętych drzwi oczywiście dobijał się Jin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro