^66^
Yoongi POV
- Ten ogon mogłeś już sobie darować - marudził młodszy, zaglądając do torby.
- Jak to? Przecież bez niego strój nie byłby pełny - odparłem ze śmiechem obejmując ramieniem Jimina.
- Nie założę go - mruknął.
- Na pewno? - uśmiechnąłem się.
- No... Yyy... Może... - zaczął się jąkać.
- Założysz, prawda? - zapytałem z coraz większym uśmiechem.
- Chyba nie będę miał wyboru - westchnął.
- Będziesz miał i masz. Po prostu mam zamiar nalegać i może w pewnej chwili ci odpuszczę. Podkreślam: MOŻE - oznajmiłem i poczochrałem mu włosy. Choć nawet nie było to potrzebne, ponieważ wcześniej zrobiłem to już kilka razy.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- To sobie nalegaj - wzruszył ramionami. - Ale nie odstawiaj takich akcji, jak ta w sklepie - dodał, delikatnie uderzając mnie łokciem w żebra.
- Nie obiecuję - zaśmiałem się.
- Ja chyba będę ciebie teraz unikać - wydął dolną wargę.
- No co ty? Nie przesadzaj - udałem obrażonego.
- Nie jestem ogrodnikiem, żebym miał coś przesadzać - mruknął.
- A co ty taki pyskaty? - zmarszczyłem brwi.
- Mam do tego prawo.
- Jesteś młodszy.
- I?
- Powinieneś się zwracać do mnie z szacunkiem... - przerwałem na chwilę i widząc otwierającą się buzię Jimina, dokończyłem: - ... ale czułbym się wtedy bardzo staro, więc niech zostanie tak, jak jest.
- Nie miałem zamiaru nawet zmieniać swojego zachowania - prychnął.
- Jaki buntownik! - ułożyłem usta na kształt litery "o".
- Trudno. - odpowiedział beznamiętnie. - Ale ten buntownik lubi przytulasy i inne czułości - dodał prawie niesłyszalnie.
- Doprawdy? - popatrzyłem na niego z uniesionymi brwiami.
- O co ci chodzi? - próbował udawać zaskoczonego, co nie za bardzo mu wychodziło.
- Ehh... W domu się dowiesz - uśmiechnąłem się do niego, puściłem perskie oczko i przyśpieszyłem trochę kroku.
- Zajdziemy jeszcze do jakiegoś sklepu? Kupimy sobie coś do jedzenia, a później oglądniemy u mnie jakiś film - zaproponował młodszy po dłuższej chwili.
- Nie - powiedziałem krótko i szedłem dalej przed siebie.
Jimin nagle zatrzymał się i nadymał policzki, mrużąc oczy.
- Kook i Jin nazywają cię "mochi"? - kiwnął głową. - Mają rację - zaśmiałem się i tyknąłem go w policzek. Szybko wypuścił powietrze i wręczył mi torbę z zakupami.
- Ty kupiłeś, ty niesiesz.
Przewróciłem oczami i szybko ruszyłem za chłopakiem, który zaczął już iść w stronę swojego domu.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- To dokąd idziemy? - spytał młodszy, siadając na biurku i zaczął machać nogami. Uważnie mi się przypatrywał.
- Obiecaj mi najpierw, że będziesz się mnie słuchał.
- Ni... Tak - zmienił zdanie w połowie słowa, podchodząc do mnie.
- Sesję robimy w tym stroju czy bez? - zapytałem chłopaka, który właśnie stanął obok mnie.
- Wolałbym bez - przyznał, biorąc do ręki rogi.
- Jak wolisz - założył mi je na głowę.
- Pasują tobie - rzekł, robiąc krok w tył. - A wracając do początkowego tematu - zrobił krótką pauzę. - Dokąd idziemy?
- Do kina - poszedłem do kuchni.
- Ja nie-
- Zjesz popcorn - przerwałem mu, opierając się plecami o blat. - I czy możesz dać mi coś do picia?
- Niestety obiecałem robić to, co mi każesz. I żyj w pragnieniu - uśmiechnął się.
- Trudno. Idziemy już - kiwnąłem głową w stronę wyjścia i wychodząc z kuchni chwyciłem go za nadgarstek. W ten sposób wyszliśmy z mieszkania.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- Co dla panów? - spytał młody mężczyzna stojący za ladą.
- Zestaw dla dwojga - powiedziałem szybko. Kasjer, skinąwszy głową, zaczął realizować zamówienie. - Taniej wychodzi. - wyjaśniłem młodszemu, czując na sobie jego spojrzenie. Cicho westchnął, a ja podałem kasjerowi pieniądze i odebrałem przekąskę i napoje. Jimin wziął kubki, a ja popcorn.
- Mamy problem - zaczął, gdy usiedliśmy na fotelach niedaleko sali numer jeden. - Film zaczyna się dopiero za dziesięć minut, a reklamy trwają jakieś dwadzieścia. Przecież przez ten czas zjemy cały popcorn! - powiedział załamany.
- Na razie możemy sobie rozmawiać, a podczas reklam schowam go pod fotel albo coś - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Prowadź monolog. Nie chce mi się gadać - plecy położył na oparcie i zamknął oczy.
- To coś zaśpiewaj. W końcu śpiew to nie gadanie, prawda?
- Ale coś w tym stylu. A nawet jeśli, to nie zrobiłbym tego, bo jest tu zbyt wielu ludzi. Wstydziłbym się - przyznał, nie zmieniając pozycji ani nie otwierając oczu.
- Założę się, że masz wielki talent.
- Podobno tak, ale istnieje wiele ludzi z takim talentem. Po prostu nie zostali, że tak powiem, odkryci.
- Wytłumacz mi to, bo nie za bardzo rozumiem - uśmiechnąłem się chytrze, wykorzystując fakt, że chłopak na mnie nie patrzył.
- No, odkryci... Chodzi mi o to, że wiele innych ludzi także ma talent do śpiewania, aczkolwiek...
- Aczkolwiek? Takie trudne słowo znasz? - zaśmiałem się.
- ... nie każdy miał sposobność się pokazać i go ukazać. - kontynuował jakby nigdy nic.
- Mądrze prawisz - popatrzyłem na niego z podziwem.
- I kto tu używa trudnych słów? - spojrzał na mnie.
- Min Suga genius jjang jjang man boong boong - odparłem z uśmiechem.
- Postaram się zapamiętać - powiedział i wyciągnął telefon. Zaczął coś na nim robić, a po chwili spytał:
- Min Suga genius jjang i co dalej?
- Spytaj Hobiego lub Taehyunga... Ale raczej tylko Hobi będzie to wiedział.
- Żebyś wiedział, że spytam - wzruszył ramionami.
- I dobrze.
- I dobrze - powtórzył, a po chwili dodał: - Kiedy zdejmiesz te rogi?
- Jakie znowu... - dotknąłem swojej głowy i natrafiłem na ten przedmiot.
Chłopak uśmiechnął się rozbawiony i chwycił jeden kubek z napojem oraz popcorn. Następnie ruszył do sali numer jeden, czyli... tam gdzie miał być odtwarzany nasz film!
Sprawdziłem godzinę w telefonie i szybko ruszyłem za młodszym, wcześniej biorąc swoją colę.
- A mówią mi, że to ja jestem wredny - szepnąłem do niego, siadając obok. Jimin wyszczerzył się do mnie, a następnie zaczął patrzeć na reklamy. - W korytarzu dałeś się wkręcić w rozmowę - uśmiechnąłem się szeroko.
- Zaraz, co? - po chwili dodał: -Sprytnie to rozegrałeś. - popatrzył na mnie i pokiwał głową z uznaniem.
Szybko jednak wrócił do poprzedniego zajęcia i z uwagą przyglądał się małej dziewczynce, która stała przed jakąś półką, podziwiając leżące na niej słodycze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro