^65^
Jimin POV
- Nie ciągnij mnie, ał! tak mocno - jęknąłem, kiedy Yoongi po raz kolejny pociągnął mnie za włosy.
- Nie marudź. Ciesz się, że się w ogóle na to zgodziłem. - mruknął.
- Sam to zaproponowałeś! Ała! - krzyknąłem, czując kolejne pociągnięcie.
- Oglądaj - rozkazał.
- Trochę ciężko, gdy co chwilę - jęknąłem z bólu - ciągniesz mnie za włosy - skończyłem.
- Wytrzymasz - powiedział, kontynuując swoje zajęcie.
Westchnąłem i starałem skupić się na filmie.
*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*"*
- Chodźmy do sklepu - powiedział Yoongi, opierając się o framugę drzwi i przypatrując się mnie.
- Poczekaj jeszcze chwilę - mruknąłem, dalej układając swoje różowe włosy.
- Po co się tak stroisz? Przecież my idziemy kupić tylko dla ciebie te wszystkie dodatki do stroju - westchnął, podchodząc do mnie.
- Trzeba jakoś wyglądać - powiedziałem, patrząc z szerokim uśmiechem na swoje odbicie w lustrze. Yoongi stanął obok mnie i... poczochrał moje włosy.
- Idziemy - z szerokim uśmiechem chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z łazienki. - Diabełki nie martwią się o wygląd - dodał przy drzwiach wyjściowych.
Nic nie odpowiedziałem. Patrzyłem na niego zmrużonymi oczami. W ciszy założyłem buty i przepuściłem Yoongiego. Chłopak wyszedł z mieszkania; ja także. Zakluczyłem drzwi.
- Chodź już - rozkazał starszy i chwycił mnie za dłoń. Splótł nasze palce, jednak wysunąłem swoją rękę. - Obrażony? - spytał z lekkim uśmiechem. Gdy nie usłyszał mojej odpowiedzi zaśmiał się krótko, objął ramieniem i przyciągnął do siebie. Próbowałem się od niego odsunąć, jednak okazał się silniejszy.
- Puść mnie - warknąłem w końcu.
- Odezwała się obrażona księżniczka? - zaśmiał się.
- Uważaj, bo ta księżniczka za chwilę nieźle przywali swojemu księciowi - mruknąłem.
- Nie tak ostro - zmarszczył brwi.
- Zabronisz?
- Pamiętaj, że jesteś młodszy.
- I co z tego? - prychnąłem.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - spytał z chytrym uśmiechem.
- Chyba nie - odparłem. - Wypuścisz mnie wreszcie?
- Hm... - udał zamyślonego. - Następnym razem nie będzie tak miło - ostrzegł, puszczając mnie. Od razu odsunąłem się od niego.
- To do którego sklepu idziemy? - spytałem.
- Chodź do mnie, to się dowiesz - uśmiechnął się szeroko.
- Dopóki tam nie dojdziemy, się nie dowiem - wzruszyłem ramionami.
- Jak wolisz - wsadził ręce do kieszeni spodni. Patrzył teraz tylko przed siebie.
- Długo jeszcze nie będziesz się odzywał? - zapytałem po kilku minutach cichego spaceru.
- A chcesz, żebym coś mówił? Wydawało mi się, że się na mnie obraziłeś - spojrzał na mnie.
- Bo tak było, ale nie chcę iść w ciszy - odpowiedziałem.
- Najpierw przeproś.
- Za co?
- Przeproś.
- Ale dlaczego?
- Po prostu przeproś.
- Nie - powiedziałem stanowczo.
- To nie będę z tobą rozmawiać - wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - jęknąłem.
- Bo nie przeprosiłeś.
- Nie wiem za co!
- Się domyśl.
- Powiedz mi za co, to przeproszę.
- Nie powiem.
- Więc nie licz na przeprosiny.
- Więc nie licz na rozmowę.
- Teraz ze mną rozmawiasz - odparłem uśmiechnięty.
- Ty chytry lisie - zmrużył oczy.
- Już nie mam rudych włosów - przypomniałem mu.
- Teraz jesteś jak guma balonowa - uśmiechnął się. - Słodka, miękka i okrąglutka.
- Zazwyczaj mi mówią, że wyglądam jak mochi, więc to duża zmiana słysząc, iż jest się gumą balonową.
Yoongi zaśmiał się krótko i, chwytając mnie wcześniej za rękę, wszedł do sklepu.
- Wybieraj, który zestaw chcesz.
Pokazał na wielki regał z różnymi dodatkami do strojów. Były tam skrzydła aniołów i wróżek, różdżki ze wstążkami, diamencikami lub bez żadnych ozdób, aureole, wąsy i w końcu: duże lub małe widły, bardziej lub mniej krwistoczerwone rogi, a nawet ogony.
- Ty nie żartujesz? - spytałem, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- A czy wyglądam, jakbym żartował? - odpowiedział poważnie pytaniem na pytanie.
- Muszę?
- Tak - pociągnął mnie w stronę odpowiednich dodatków.
- Nie założę tego - powiedziałem, patrząc krzywo na trzymane w rękach starszego rogi.
- Dlaczego? Będziesz tak słodko wyglądał - zaśmiał się, zbliżając się do mnie.
- Nie zmusisz mnie do tego! - powoli zacząłem się cofać.
- Nie zmuszę, ale będę prosił - zatrzymał się i wyciągnął w moją stronę rogi.
- Nawet jeśli będziesz błagał mnie na kolanach, to się nie zgodzę.
- Jesteś pewien? - spytał z chytrym uśmiechem.
- Jeśli to zrobisz, wyjdę - ostrzegłem, powoli wycofywując się.
Chłopak z tym samym uśmiechem w żółwim tempie zaczął klękać.
- Nie rób tego!
Yoongi zastygł.
- Załóż to - wciąż się uśmiechając, pomachał w moją stronę rogami.
- Wstawaj - warknąłem. - Ludzie się gapią - dodałem, patrząc na niego wkurzony.
- A założysz?
Westchnąłem zrezygnowany.
- Tak - odpowiedziałem, przewracając oczami.
Uśmiech Yoongiego poszerzył się jeszcze bardziej, ale tym razem był inny. Uśmiech ten zawierał w sobie całą jego radość, która się w chłopaku teraz pojawiła.
- Uśmiechaj się częściej - powiedziałem, przyglądając się sobie w lustrze i widząc za sobą starszego z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po chwili podszedł bliżej mnie i położył głowę na moim ramieniu. Poszerzył swój uśmiech i rzekł:
- Skoro prosisz.
- Wiesz co? - spytałem, przekrzywiając głowę.
- Kupujesz jednak te rogi?
- Jasnowidz - mruknąłem uśmiechnięty.
- A widły? - poszedł do półki z dodatkami.
- Też mogą być - podszedłem do niego i zacząłem przeglądać różne przedmioty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro