^57^
Yoongi POV
- Kto prowadzi? - spytałem sięgając do torby.
- Jak wolisz - chłopak odpowiedział mi, kładąc się na podłodze.
- Lubisz piwo?
- Ja prowadzę! - oznajmił, unosząc rękę do góry, w której trzymał klucze do samochodu.
- Ty pijesz w ogóle? - zapytałem, biorąc łyk piwa.
- Tak, na przykład wodę, herbatę, kakao. - wymieniał i uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz co?
- Pewnie nie, więc dopóki mi nie powiesz, pozostanę nieświadomy. - odparł, wracając do pozycji siedzącej. Patrzył mi w oczy.
- Jesteś tak głupi, że aż uroczy - oznajmiłem i się delikatnie uśmiechnąłem.
- Mam mieszane uczucia - powiedział i się skrzywił.
- Dlaczego?
- Bo z jednej strony to było miłe, ale to też mógł być wredny komentarz. - wyjaśnił i opuścił głowę. Zaśmiałem się cicho, a po chwili delikatnie szturchnąłem go łokciem w żebra.
- To był komplement - szepnąłem, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Na- Ała - odwrócił się do mnie i uderzył swoją głową o moją. - Naprawdę? - dokończył, pocierając ręką bolące miejsce.
- Na niby - odpowiedziałem i poczochrałem mu włosy.
Zrobił obrażoną minę i odwrócił się do mnie plecami. Wziąłem kolejny łyk alkoholu i zrobiłem to samo, co Jimin.
- Ej - zaczął mnie lekko uderzać piąstkami w plecy. - Pić chcę - oparł się o mnie. - Mogę wziąć coś z torby? - nie słysząc mojej odpowiedzi, zrobił, co chciał.
- Jimin - poczułem coś mokrego na swoim karku.
- Hm?
- Ty w internecie tylko udawałeś smutek? Bo teraz jesteś pełen radości. Albo przynajmniej odwagi, bo odważyłeś się lać mnie wodą po karku.
- Odkąd zacząłem pisać z tobą, znowu poczułem, co to szczęście - powiedział i oparł głowę o moje ramię.
- Przecież ja nic nie zrobiłem - znowu się napiłem.
- Ale byłeś. Po prostu byłeś.
- A teraz mnie nie ma, tak? - spytałem, udając obrażonego. Chłopak momentalnie usiadł prosto i rozglądnął się wokoło.
- Kurna, o co ja się przed chwilą opierałem? I do czego mówiłem? I chyba słyszę różne głosy - mówił przerażonym głosem. Próbowałem stłumić śmiech, ale nie udało mi się to. - Ze mną jest coraz gorzej... Albo to miejsce jest nawiedzone - mamrotał, wstał i poszedł w stronę wyjścia garażu.
- Jimin? Jiminnie, dokąd idziesz? - stanąłem na nogach i chciałem ruszyć w stronę chłopaka, kiedy on oznajmił:
- Idę się wysikać.
Z powrotem usiadłem na podłodze i wypiłem ostatnie krople napoju alkoholowego.
- Nie rzucaj nią! - krzyknął Jimin, wchodząc do garażu. - Bo za chwilę będą tu chłopaki i pogramy w butelkę - wyjaśnił, odbierając mi przedmiot z rąk.
- Skąd wiedzą, gdzie jesteśmy?
- Nie poczułeś, kiedy wyjąłem ci telefon z kieszeni? - spytał i oddał mi urządzenie.
- Przecież ja mam-
- Hasło? Widziałem, jak wpisujesz je w kolejce po frytki. - wzruszył ramionami i wyjął z torby krakersy.
- Nie wiem, co na to powiedzieć - wyznałem i zdziwiony, i zaskoczony patrzyłem na Jimina. - Przecież ty... Ty...
- Jin mi mówi, że jestem zbyt uroczy, żeby podejrzewać mnie o takie rzeczy.
- Jin?
- Mój przyjaciel.
- A ten królikopodobny to...?
- Też przyjaciel. Dopóki nie zacząłeś ze mną pisać, tylko oni mnie wspierali. Rodzice o niczym nie wiedzieli.
- Jakim cudem?
- Udawałem przed nimi, że nic się nie dzieje, wszystko jest w porządku... Nie chciałem ich martwić.
- CZY TY DO RESZTY ZGŁUPIAŁEŚ? PRZECIEŻ TO W KAŻDEJ CHWILI MOŻE SIĘ ZAWALIĆ! - krzyczał na całe gardło jakiś chłopak, który właśnie wszedł do garażu.
- To jest Jin - mruknął Jimin i podszedł do mężczyzny. Porozmawiał z nim chwilę, a tamten uśmiechnął się szeroko, przez co Jimin walnął go w ramię.
- Gramy w butelkę! - nagle do garażu weszli Kook z Hoseokiem. Zaśmiałem się, widząc, jak mój przyjaciel zaczepiał przyjaciela Jimina.
- Kto się czubi, ten się lubi - uśmiechnąłem się do nich złośliwe i podszedłem do Jimina, który dalej rozmawiał z chłopakiem.
- Yoongi - powiedziałem do nowo przybyłego i podałem mu rękę.
- Jin - uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się do mnie; odwzajemniłem oba gesty.
- Grasz z nami w butelkę?
- Tutaj?
- Mówiłem ci, że ten garaż jest w bardzo dobrym stanie. - warknął Jimin. Jin popatrzył się po całym budynku i powiedział:
- To gramy.
Poszliśmy w stronę Kooka i Hoseoka, którzy szeptali między sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro