^38^
Jimin POV
- Ktoś w końcu widział te klucze? - spytałem, wchodząc do pokoju, w którym siedziała reszta chłopaków.
- Żadnych wieści - odparł ze smutkiem Jin. Na jego słowa Kook westchnął.
- Mam nadzieję, że ktoś je znajdzie. Mam dosyć chodzenia wszędzie piechotą lub płacenia za autobus - marudził Jungkook.
- Ja też - zgodził się z nim Jin. W tej samej chwili mój telefon zawibrował.
x$ugarx: Zgubiłeś klucze?
Na jego wiadomość mocno się zdziwiłem i odpisałem:
Wiecznecierpienie: Tak... Skąd wiesz?
x$ugarx zmienił Twój nick na Jiminnie
Ustawiono nick x$ugarx na Yoonnie
Yoonnie: Bo znalazłem jakieś
I są podpisane "Jiminnie"
Więc pomyślałem sobie, że są twoje
Jiminnie: To świetna wiadomość!
Spotkajmy się w tej lodziarni obok szpitala
Yoonnie: Obok szpitala? Czemu tam?
Jiminnie: Wyjaśnię ci później
Za pół godziny w umówionym miejscu
Jiminnie jest offline
- Chłopaki! Klucze się znalazły! Muszę już iść, bo nie zdążę na spotkanie - krzyknąłem szczęśliwy i pobiegłem zakładać buty.
- Gdzie mamy cię szukać w razie gdyby nie wracałbyś za długo? - spytał Kook nadzwyczaj poważnym tonem.
- Nieważne - zawołałem i wybiegłem z mieszkania. Szybko, ale równie ostrożnie, zbiegłem po schodach i zacząłem biec w stronę szpitala. Po około dwóch minutach wpadłem na jakiegoś mężczyznę, przez co obaj się przewróciliśmy.
- Bardzo, bardzo przepraszam - powiedziałem lekko zawstydzony.
- Nic się nie stało - odparł blondwłosy.
- Spieszę się na spotkanie, więc proszę mnie zrozumieć. W końcu znalazły się moje klucze do samochodu, a ze znalazcą, z którym umówiłem się na ich odebranie, widzę się...
- Teraz - przerwał mi mężczyzna i wyciągnął mały przedmiot z kieszeni. Podając mi klucze, lekko się uśmiechnął, ale jego oczy śmiały się bardziej, niż ukazywał to mały uśmiech na ustach.
- Dziękuję - podziękowałem nieśmiało.
- Nie ma sprawy, Jiminnie - odparł, a ja opuściłem głowę, żeby włosy przykryły moją twarz, bo poczułem, jak moje policzki robią się gorące, gdy mężczyzna zdrobnił moje imię. - Miałeś mi powiedzieć, czemu chciałeś spotkać się niedaleko szpitala - dodał po chwili milczenia.
- Na szpitalnym parkingu mam samochód - wyjaśniłem szeptem.
- To chodźmy tam. Po drodze mi wszystko opowiesz - zdecydował Yoongi, zdecydowanym ruchem chwycił moją dłoń w swoją i pociągnął mnie w odpowiednim kierunku.
- Zaczęło się od tego, że wychodziłem gdzieś z przyjaciółmi. Jeden z nich tak bardzo się napalił, że za szybko zbiegł po schodach i spadł z nich. Oprócz złamanego nadgarstka nic poważnego mu się nie stało. Pojechaliśmy do szpitala, tam założyli mu gips i... - nagłe pociągnięcie w tył zaskoczyło mnie, przez co na chwilę przerwałem swoją opowieść, ale kiedy zobaczyłem, że to zrobił Yoongi, żebym nie wszedł na pasy na czerwonym świetle, kontynuowałem - ... wyszliśmy. Przy samochodzie zorientowałem się, że nie mam kluczy w kieszeni. Reszta też ich nie posiadała. Zawróciliśmy więc i poszliśmy swoimi krokami. Niestety, ale nie znaleźliśmy ich. Poszliśmy piechotą do mieszkania, zachodząc na komisariat policji, żeby to zgłosić. I tak przez kilka dni czekaliśmy aż ktoś je znajdzie.
- A tym kimś okazałem się być ja - odparł Yoongi, uśmiechnął się szeroko i... wszedł do mojego pojazdu.
- O co ci chodzi? - spytałem, siadając na miejscu kierowcy.
- No, oczekuję teraz jakiejś nagrody. Ale nie mam ochoty na lody. Może jakieś kino lub spacer po plaży? - zaproponował.
- To drugie. Kupię nam tam jeszcze gofry. - postanowiłem.
- I tak mogę żyć - mruknął, kiedy odpaliłem silnik.
No to jeszcze tylko 57 rozdziałów
O ile potrafię odejmować
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro