^37^
Hoseok POV
- Ach... Hyung, ten dzień był wspaniały! - westchnął zadowolony Taehyung, kładąc się na kanapę tuż po wejściu do mieszkania. - Mam tylko nadzieję, że nie wydałeś przeze mnie zbyt dużo pieniędzy - dodał zmartwionym głosem.
- Po pierwsze: zdejmij te buty, zanim każę ci posprzątać za karę całe mieszkanie; po drugie: nie musisz się martwić. Dostałem ostatnio awans, więc miałem więcej pieniędzy. - odpowiedziałem, siadając obok niego.
- Już zdejmuję buty, tatusiu - zaśmiał się.
- Tatusiu? - spytałem zdziwiony.
- Tak, bo zachowujesz się jak mój tata - wyjaśnił. - Płacisz za wszystko, jesteś troskliwy i opiekuńczy, i oczywiście rozkazujesz mi - dodał, kiedy zobaczył, że wciąż go nie rozumiem.
- Łapię już. A teraz w zamian możesz coś ugotować. Jestem cholernie głodny - przyznałem.
Na moje słowa chłopak zaśmiał się.
- Zwykły budyń. Nie chce mi się robić czegoś innego - odpowiedział mi, podnosząc się.
- Byleby był zjadliwy - odparłem mu zadowolony. - I zdejmij w końcu te buty! - zawołałem, gdy zobaczyłem, że chłopak wciąż ma je na nogach.
- Ehh... - westchnął. Zdjął obuwie i rzucił nim w kąt.
Po chwili poczułem wibrację w tylnej kieszeni. Wyjąłem z niej telefon i zobaczyłem, że napisał do mnie Yoongi.
x$ugarx: Gdzie jesteś?
Foreveralone: W mieszkaniu
Z Teahyungiem
Budyń robi
x$ugarx: To niech przestanie. Za pięć minut będę
Foreveralone: Po co?
x$ugarx: Dowiesz się później
Na razie zakładajcie buty i wyjdźcie z mieszkania
I nie zapomnij zakluczyć drzwi!
x$ugarx jest offilne
- Taehyung! Nic jednak nie rób! Yoongi po nas jedzie. Nie wiem po co - poinformowałem chłopaka, wchodząc do kuchni.
Zastałem go posypanego jakimś białym proszkiem. Na szafce, po jego prawej stronie, leżało opakowanie po budyniu. Chłopak kaszlał w papierowy ręcznik, który przyłożył sobie do ust. Podszedłem do niego, urwałem kolejny kawałek papieru i zacząłem go nim przecierać, żeby cały proszek spadł na podłogę. Taehyung przez cały czas kaszlał. Nagle lekko mnie od siebie odepchnął i pobiegł do łazienki. Zamknął się w niej. Powoli poszedłem w tym kierunku. Przyłożyłem ucho do drzwi i zorientowałem się, że Taehyung wymiotuje.
- Tae, wszystko w porządku? - spytałem, kiedy usłyszałem, że chłopak przestał wymiotować.
- Teraz tak - odpowiedział słabo.
- Jeśli nie chcesz, to nie musimy jechać. - powiedziałem troskliwym głosem.
- To dobrze, bo nie mam ochoty nigdzie się teraz wybierać - oznajmił, otwierając drzwi i wycierając sobie usta mokrą chusteczką.
- Co się tam w ogóle stało? - zapytałem, trzymając swoją dłoń na ramieniu młodszego.
- Kiedy krzyczałeś, że nie mam nic robić, ja akurat otwierałem opakowanie budyniu. Przestraszyłeś mnie tym, przez co cały proszek wylądował na mnie. Głównie miałem go w ustach. Nie polecam - skończył mówić i zrobił krzywą minę.
- Zapamiętam to sobie - odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach.
Gdy usiedliśmy na kanapie, wyjąłem telefon i napisałem do Yoongiego, że Taehyung poczuł się gorzej i nie pojedzie, a ja się nim zajmę. On tylko to wyświetlił.
Chłopak ziewnął i położył swoją głowę na moim ramieniu. Ja drugą ręką poczochrałem mu włosy i włączyłem telewizję. Po kilku minutach zauważyłem, że Tae zasnął. Powoli ułożyłem go na kanapie i nakryłem ciepłym, miękkim, wziętym od Yoongiego kocykiem. Sam poszedłem do łazienki i się wykąpałem. Później skierowałem się do swojej sypialni i próbowałem zasnąć. Niestety albo i stety, ciągle myślałem o Taehyungu. Dopiero po kilkugodzinnych próbach oddałem się w objęcia Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro