Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^31^

Namjoon POV
Gdy wszedłem do sklepu, od razu zauważyłem młodego sprzedawcę. Był on wyższy ode mnie o mniej więcej dziesięć centymetrów, posiadał duże mięśnie, kruczoczarne włosy i soczewki w niebieskim kolorze. Miał około dwudziestu siedmiu, może ośmiu lat. Ubrany był na sportowo.

- Przyszedł pan pewnie po ten pierścionek, co pan go ostatnio rezerwował, prawda? - zaczął rozmowę mężczyzna.

- Tak, tak. To... Mogę go dostać? Trochę się spieszę - odpowiedziałem.

- Oczywiście, proszę za mną - powiedział i ruszył na zaplecze. Niechętnie, ale poszedłem za nim.

Jakby nie mógł mi tego pierścionka normalnie przynieść - pomyślałem.

- Proszę, niech pan usiądzie - powiedział i wskazał mi kanapę stojącą obok.

- Nie, dziękuję. Przeszedłem tutaj tylko po pierścionek. Niech mi go pan da. Muszę już iść.

- Masz niezwykle piękne włosy, oczy, usta... - mówił, patrząc na mnie i zniżając coraz bardziej swój wzrok.

- Da mi pan ten pierścionek czy nie? - zapytałem zniecierpiliwiony i lekko zawstydzony. Tego drugiego nie dałem po sobie poznać.

- Tak, tak już.

Powiedział i zrobił krok w moją stronę. Później kolejny. I kolejny. I kolejny. Nie wiedziałem, jak się zachować. On nagle stanął przede mną i popchnął mnie gwałtownie na kanapę, znajdującą się za mną. Zanim się zorientowałem, co się stało, zostałem pozbawiony spodni. Następnie, kiedy dalej nie rozumiałem, co się dzieje, zdjął ze mnie koszulkę. Gdy leżałem w samych bokserkach, sprzedawca pozbył się swoich ubrań. Po chwili znajdował się na mnie i namiętnie mnie całował. Żebym nie uciekł, trzymał mocno moje ręce i siedział mi na brzuchu. Próbowałem się wyrwać, ale nie miałem wystarczająco dużo siły. Gdy się wreszcie oderwał, popatrzył na mnie pełnym pożądania wzrokiem. Jednak zanim zaczął, jeszcze raz się do mnie przybliżył. Kiedy to robił, kątem oka zauważyłem Hobiego. Niestety nie zdołałem nic krzyknąć, ponieważ mężczyzna znowu złączył nasze usta. Podczas gdy on na chwilę puścił jedną z moich rąk, żeby odgarnąć sobie włosy, ja go z siebie zepchnąłem. Szybko wstałem, założyłem swoje ubrania, chwyciłem buty w rękę i wybiegłem ze sklepu. Rozglądałem się wokół próbując odnaleźć Hoseoka. Zdecydowałem się pobiec w prawo. Wołałem go, jednak nikt mi nie odpowiadał. Załamany usiadłem na pierwszej napotkanej ławce i zacząłem cicho płakać.

- To wszystko przez tego sprzedawcę - mruknąłem.

Oparłem się plecami o ławkę i zacząłem oglądać ludzi. Niektórzy byli zabiegani, inni zaś chodzili spokojnie. Niektórzy rodzice zamiast normalnie wyjaśnić swoim dzieciom, że nie można zabierać pieniędzy z fontanny, krzyczeli na nie. Dziwiłem się, kiedy widziałem damsko-męską parę. Szli przez ulicę spokojnie, nikt nie zwracał im uwagi, że to obrzydliwe, że co to w ogóle jest. Nic. Po prostu szli, a inni ludzie uśmiechali się na ich widok. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nikt nie zwraca uwagi parom heteroseksualnym, że idą i niszczą dzieciom mózgi.

Świat jest dziwny. Ludzie są dziwni. - pomyślałem, wstałem z ławki i powoli poszedłem w stronę mostu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro