3
Czuł zapach lasu. Czuł wilgotną trawę, która zmoczyła nogawki jego spodni. Czuł strach, przed spotkaniem ze swoim przyjacielem. Czuł wszechświat patrząc w gwiazdy, których było tej nocy pełno na niebie. Czuł wiele sprzecznych emocji w tej chwili. Odetchnął głęboko.
Mimo, że nie wiedział, w którym miejscu w Zakazanym Lesie mają się spotkać, czuł, że chodzi o polanę.
Zauważył, że ma całe dłonie w ranach, zupełnie jakby uderzył z pięści w coś twardego. Kiedy w końcu w miarę się rozciągnął, z powrotem usiadł na mokrej od rosy trawy i spojrzał na Syriusza. Przyjaciel wyglądał na nieźle zmęczonego. Cienie pod oczami i blada skóra nie były dobrymi oznakami, jednakże nawet w takim stanie wyglądał cholernie dobrze.
-Powiedziałeś, że będę mógł zostać sam - powiedział Remus oskarżycielskim tonem. Chłopak przeniósł na niego swoje zmęczone spojrzenie.
-Nie wiedziałem, że będziesz takim idiotą, żeby nie wziąć eliksiru tojadowego. Ty kretynie, wiesz, że mogłeś sobie zrobić krzywdę? -Remus zarumienił się na słowa Łapy. Chłopak miał rację.
-Zapomniałem -powiedział pocierając kark.
-Po to masz przyjaciół Remusie, zrozum. -westchnął Black.
Oczy Remusa delikatnie się zaszkliły na to wspomnienie. Zacisnął swoje dłonie w pięści. Czuł skurcz w brzuchu, identyczny jaki czuł jeszcze 12 lat temu, przed sprawdzianami. Nie bał się iść Zakazanym Lasem tak późno. Większość stworzeń go znała, znała jego sekret. W końcu raz na miesiąc stawał się królem tego lasu.
W końcu doszedł na wyczekiwaną polanę. Minął ostatnie drzewo i ujrzał postać chowającą się w cieniu. Z wysoko uniesioną głową wyszedł na sam środek polany, który był dobrze oświetlony przez księżyc. Stanął i wlepił spojrzenie w postać, która powoli zaczęła wychodzić z cienia. Pare sekund później stał twarzą w twarz z Syriuszem Blackiem.
Pierwsze, co pomyślał Remus to.. wow.
Dosłownie - wow. On...
Wyglądał inaczej. Na pewno był wyższy niż go zapamiętał. Jego kiedyś piękne i zadbane włosy, teraz były trochę za ramiona, pełne jakiś liści i gałązek. Ubrany był całkiem normalnie. Zwykłe czarne spodnie i czarna koszulka. Nie wzbudzał podejrzeń kogoś, kto właśnie uciekł z więzienia. Remus przeniósł spojrzenie na jego twarz. Była.. Zdecydowanie była zmęczona. Kolor skóry stał daleko od zdrowego odcienia. Był nienaturalnie blady, a skóra pod oczami praktycznie czarna. Na jego dłoniach i twarzy widniało pare zadrapań. Lunatyk z trudem zmusił się, aby spojrzeć mu w oczy. Wtedy zaczął powoli pękać. Ten kolor.. Ten szary odcień... Pomimo tego wszystkiego co przeszedł, nadal widział w nich te same iskierki.. W oczach Lupina zaświeciły łzy. Jego pierwsza miłość była na wyciągnięcie ręki. Jedyna miłość. Po tylu latach.. uczucie nie zgasło.
Żadne z nich nie odezwało się słowem. Syriusz stał nonszalancko trzymając dłoń w jednej z kieszeni swoich jeansów i skanował swojego przyjaciela spojrzeniem. W jego głowie pojawiła się podobna analiza. Jak dobrze zobaczyć w końcu kogoś.. kogoś z rodziny. Zrobił krok do przodu i powoli wyciągnął dłoń w strone twarzy Remusa.
Brązowooki automatycznie zesztywniał, kiedy Łapa położył swoją dłoń na jego policzku. Delikatnie wtulił się w jego ciepłą skórę, aby po chwili zrobić gwałtowny krok do przodu i przytulić chłopaka. Usłyszał tak dobrze znany mu urywany śmiech, który brzmiał jak szczeknięcie. Po czym poczuł ciepłe ramiona wokół swojego ciała.
-Luniak..-usłyszał rozczulony głos swojego przyjaciela, ale nie był w stanie mu odpowiedzieć. Do jego nozdrzy dobiegł zapach wanilii, ziemi po deszczu, odrobiny potu i jakiegoś eliksiru. Nie mógł zapanować nad łzami. Zacisnął swoje pięści na tyle koszulki Syriusza i zaczął płakać w głos. Tak bardzo brakowało mu tej bliskości. Tak bardzo brakowało mu przyjaciół. Tak bardzo zatęsknił za czasami jak był uczniem Hogwartu. Tak tęsknił za Lily, tak tęsknił za Jamesem.... Nie mógł zapanować nad płaczem. Poczuł jeszcze większy smutek, kiedy uświadomił sobie, że prawdopodobnie właśnie przytula morderce. Przytula osobę, przez którą to wszystko się stało. Czuł się, jakby przytulał Voldemorta.
Cały rozstrzęsiony odsunął się od chłopaka i spojrzał na jego twarz. Widział, że też płakał. Jego oczy były zaczerwienione i wilgotne. Położył dłoń na jego policzku i spojrzał w jego stalowe tęczówki.
-Masz 5 minut, żeby mnie przekonać, że jesteś niewinny. -wyszeptał tak cicho, żeby tylko Syriusz był w stanie go usłyszeć. Chłopak skinął głową.
-Nie zabiłem ich. Ani Jamesa i Lily, ani Petera i mugoli i mam trochę informacji. Będąc w Azkabanie trzeba być twardym, ale jedyny plus bycia tam jest taki, że można się dużo dowiedzieć. Bardzo dużo. Różne typki tam siedzą, ale większość z nich to Śmierciożercy. Zgadnij kto również jest Śmierciożercą.
-Młody Malfoy.. -to była pierwsza osoba, która przyszła Remusowi do głowy. Taki młody, a już tak bardzo nasiąknięty ciemnością..
-Nah, Dracon ma dopiero stać się jednym z nich, chciałbym, żebyś mu pomógł i do tego nie dopuścił.. Nie lubie Lucjusza ale wiem, że Narcyza nigdy nie chciałaby takiego życia dla swojego syna. Znam moją kuzynkę. Powracając do głównego tematu... Rusz łbem Luniaczku, kogo nie było na weselu hm? Kto był strażnikiem tajemnicy.. Kto strasznie schudł, kto zaczął się pocić kiedy tylko był poruszany temat Czarnego Pana... Kto do cholery zniknął nam na tyle dni?
-P...Peter
-PETER, dokładnie tak. I to nie ja powinienem siedzieć w tym gównie tylko on -warknął Syriusz.
-Ja... nie wierze... To znaczy wierze tobie, ale nie wierze, że Peter... dlaczego..
-Zawsze był w naszym cieniu.. Nie byliśmy dla niego dobrymi przyjaciółmi, Lunatyk nie oszukujmy się. Spędzaliśmy z nim najmniej czasu.. Tak naprawdę Evans była bardziej Huncwotem niż on.. Nie wiem czy nie postąpiłbym tak samo na jego miejscu. Zranieni ludzie robią głupie rzeczy i błądzą.
Remus patrzył przez chwilę na jego twarz. Po jakimś czasie słowa Blacka przestały do niego dochodzić. Poczuł dreszcze na całym ciele. Pieprzyć to, pomyślał po czym szybko złapał go za tył głowy i zatopił się w jego wargach. Syriusz początkowo zdziwiony, powoli odwzajemnił pocałunek, który przesiąknięty był tęsknotą i czułością. Lupin nie wiedział czy może w pełni ufać chłopakowi, ale to nie miało teraz znaczenia. Całe nastoletnie życie myślał o tym co będzie gdyby.. Teraz miał zamiar zatracić się w tej chwili.
Odsunął się i znienacka popchnął chłopaka na trawę. Ten zdziwiony, złapał go za nadgarstek, tak, że Remus wylądował na jego klatce piersiowej i zanim Syriusz zdążył coś skomentować, wpił się w jego usta. Zaczął go zachłannie całować, tak jakby miał zaraz zniknąć. Jakby miał rozpuścić się pod jego dotykiem.
Czarnowłosy miał inny plan. Złapał Lunatyka za nadgarstki i przerzucił tak, że teraz on był nad nim. Spojrzał mu w oczy nadal trzymając jego ręce nad głową. Zobaczył lekki rumieniec na policzkach chłopaka.
-Tak lepiej - zaśmiał się Łapa. Pochylił się i zaczął składać powolne pocałunki na szyi przyjaciela. Po raz kolejny tej nocy złożył przepełniony uczuciem pocałunek na jego ustach po czym się odsunął i spojrzał na jego twarz.
-Wiesz czego żałowałem przez te 12 lat? Że nigdy nie byłem na tyle odważny, żeby przyznać się do swoich uczuć. - chłopak puścił jego nadgarstki i delikatnie dotknął jego policzka. Oczy Remusa świeciły się w świetle księżyca, przez co wydawały się o wiele większe.
-Jesteś jedyną osobą o której myślałem przez te 12 lat. Jesteś jedyną osobą do której czuje coś prawdziwego. Jesteś.. Jesteś najlepszym co mnie w życiu mogło spotkać, wiesz? I mówie ci to teraz. Spóźniony o 12 lat ale.. ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. -oczy chłopaka zaczęły się robić wilgotne a jego głos się załamał.
-Przepraszam, że zniknąłem, przepraszam, że tyle przeze mnie cierpiałeś ale wiem... Wiem, że jak mnie znajdą to mnie zabiją.. Nie wsadzą mnie do Azkabanu. Zabiją mnie. Chce, żebyś miał świadomość, że cię kochałem, kocham i kochać będę. Póki nie jest za późno...
-Nie jest. -odpowiedział Lunatyk zdeterminowanym głosem a jego serce biło jak oszalałe.
-To nie jest koniec historii Syriusz... To nie jest nasz koniec... Mam plan, wstawaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro