2
-Hermiona, usiądź z Draco. Hm.. Ginny ty usiądź z panem Zabinim... Ron i Pansy! A ty Harry... Ty Harry usiądź z panną Greengrass. O tak. Idealnie. -Remus uśmiechnął się sam do siebie słysząc jęki rozpaczy w całej sali. Specjalnie dobrał tak groteskowe pary. Lata w Hogwarcie i znajomość z Severusem nauczyły go paru rzeczy.
Pierwsza: nawet wróg może stać się przyjacielem.
Druga: Slytherin to czasami wcale nie aż takie podłe żmije. Czasami.
I trzecia: trzeba zapewnić sobie trochę rozrywki będąc nauczycielem.
-Wasze pierwsze zadanie będzie polegało na....
-GRANGER TY IDIOTKO ZGNIOTŁAŚ MI PALCE TĄ WIELKĄ KSIĘGĄ CZY TY CHOCIAŻ RAZ MOGŁABYŚ RUSZYĆ TYM SWOIM WIELCE INTELIGENTNYM MÓZGIEM? -krzyk Malfoya wypełnił całą salę. Lupin uśmiechnął się pod nosem. Pora zacząć zabawę.
-Minus 5 punktów dla Gryffindoru. -powiedział dobitnie. Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. Na ustach Ślizgonów pojawiły się uśmiechy wyższości.
-Za co?! -krzyknął Weasley dynamicznie podnosząc się ze swojego krzesła.
-Usiądź Ron. Już wam wszystko tłumaczę. Zostaniecie w takich parach do końca roku. Dumbledore poprosił mnie, abym chociaż troche pomógł Gryfonom i Ślizgonom się zjednoczyć, abyście żyli tak jak ja i profesor Snape. Dlatego, jeżeli Gryfoni coś przeskrobią - będę odejmował punkty Slytherinowi i odwrotnie. Wiem, że prawdopodobnie będziecie to wykorzystywać do wzajemnego odejmowania sobie punktów - sam bym tak zrobił, ale to doświadczenie ma was nauczyć, że nienawiść prowadzi donikąd i prędzej czy później, Puchar Domów zdobędą Puchoni albo Krukoni. Musicie współpracować i sobie zaufać. Oh i właśnie pierwsze zadanie będzie polegało na zaufaniu. Zwykłe, mugolskie, najprostrze zadanie. Będziemy je powtarzać raz na tydzień i sprawdzać jak się mają wasze relacje. Hm.. Harry i Pansy, podejdźcie tutaj.
Harry i Pansy staneli na środku klasy utrzymując od siebie znaczną odległość. Remus spojrzał na czarnowłosego i poczuł ukłucie w sercu. Naciągnął rękawy swojego swetra na dłonie, mimo, iż wiedział, że wygląda to conajmniej mało profesjonalnie. Młody Potter wyglądał jak James, a kiedy spojrzał w jego oczy... O mało się nie rozpłakał. Czuł się jakby znowu widział swoją drobną rudowłosą przyjaciółkę. Chciał usłyszeć jej śmiech.. Chciał znowu ją przytulić.. Chciał poprosić ją o radę..
-Profesorze? -jego zamyślenie przerwała Parkinson.
-Ach, wybaczcie. -mruknął melancholijnie. -Harry, prosze ustaw się tyłem do panny Parkinson... Tak, właśnie tak, a ty Pansy stań za nim i wyciągnij dłonie. O tak. Zadanie polega na tym, że Harry straci na chwilę panowanie nad ciałem i zacznie spadać w twoją stronę, a ty musisz go złapać. -po sali rozeszły się pomruki i jęki.
-Profesorze! Nie strace panowania nad ciałem, kiedy ta obślizgła żmija...
-Minus 5 dla Slytherinu.
-JESZCZE SŁÓWKO POTTER TO POŁAMIE CI TE OKULARKI - Vincent Crabbe podniósł się ze swojego krzesła.
-Minus 5 dla Gryffindoru.
-STUL PYSK. -krzyknął Harry.
-Minus 5 dla Slytherinu.
-ZARAZ STRACISZ COŚ WIĘCEJ NIŻ RODZICÓW TY...
-MINUS 30 DLA SLYTHERINU. -krzyk Remusa wprawił wszystkich w zdziwienie.
-Dla Slytherinu? Sam pan mówił, że jeżeli Slytherin coś przeskrobie to..
-Wiem co mówiłem panno Parkinson.- Odpowiedział Lupin nadal cały roztrzęsiony. Powoli skierował się do stolika Malfoya i Granger.
-Wstań Malfoy. -warknął cicho. Blondyn zdziwiony nagłą zmianą nauczyciela, leniwie podniósł się z miejsca. Remus zbliżył swoją twarz do jego i spojrzał w stalowe oczy chłopaka.
-Możecie się wyzywać. Możecie sobie grozić. Byłem kiedyś w waszym wieku. Wiem, jak to wygląda. Tylko proszę o jedno. Nigdy. Przenigdy, nie wykorzystujemy zmarłych bliskich do dowalenia sobie, jasne? James i Lilly.. To były dwie, najwspanialsze osoby, jakie kiedykolwiek miałem okazję poznać, a ich śmierć nadal jest dla mnie szokiem, więc zachowajmy, chociaż odrobinę szacunku dla nich. -Remus wyprostował się i spojrzał na przestraszonego chłopaka.
-Mam wielką nadzieję, że odziedziczyłeś więcej genów po matce niż ojcu. Przekaż Cyzi najserdeczniejsze pozdrowienia, a teraz usiądź. -Twarz Lupina ponownie rozjaśniła się w przyjemnym uśmiechu. Odwrócił się tyłem do blondyna i reszty zdziwionej klasy.
-Dajesz Pansy! -krzyknął Lunatyk i wycelował różdżkę w stronę Pottera. Promień ucelował prosto w chłopaka, który po chwili stracił panowanie nad ciałem. Na jego nieszczęście dziewczyna się odsunęła, a on sam runął na ziemie. W sali rozbrzmiał śmiech uczniów.
-No cóż.. Liczmy, że następnym razem, pójdzie lepiej.. Teraz zamiana!
O dziwo, kiedy tylko Pansy zaczęła lecieć w stronę Harrego, ten złapał ją od razu.
-Dobrze Harry! -Lupin klasnął w dłonie. -Ron i Daphne, zapraszam! Ginny i Blaise, przygotujcie się.
Test nie przebiegł, aż tak tragicznie jak Remus podejrzewał. Ron i Daphne zaliczyli go w 100%. Pan Zabini skończył ze złamanym nosem, bo jak to Ginny ujęła "próbował mnie zmacać". Hermiona nie miała zamiaru złapać Draco, więc ten odwdzięczył jej się tym samym, co spowodowało dość ostrą wymianę zdań i kolejne punkty minusowe dla obu domów.
-To tyle na dzisiaj! Widzimy się jutro. -Mężczyzna zakończył lekcję. Kiedy wszyscy opuścili salę, stanął obok okna, które miało widok na Zakazany Las. Dotknął opuszkami szyby. Już niedługo..
***
Po raz ostatni przejrzał się w lustrze. Pomimo tych 12 lat, jego urok pozostał na swoim miejscu. Jego twarz była trochę bardziej zmęczona, jednak w oczy nadal rzucały się chłopięce piegi i różowe usta. Jego złote włosy były cały czas w takim samym nieładzie, a oczy może wydawały się odrobinę bardziej zmęczone, jednak nadal miały te iskierki. Nie przypominał mężczyzny przed 30stką. Ubiór też się za bardzo nie zmienił. Czarne, bardziej obcisłe spodnie i swetry. Na dzisiejszy wieczór ubrał swój ulubiony, bordowy.
Rzucił ostatnie spojrzenie na zegar - za 10 minut północ.
Wziął głęboki oddech i wyszedł ze swojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro