37
*LISA*
Kiedy wyszliśmy z galerii, Taehyung dostał jakąś wiadomość. Powiedział mi, że bardzo mnie przeprasza, ale musi dziś coś jeszcze załatwić. W połowie drogi zauważyłam przed sobą Jungkooka który kieruje się w tą sama stronę co ja.
- Hej Kookie! - krzyknęłam podbiegając do chłopaka - co tu robisz ?
- Hej, właśnie szedłem do was- zaczął się śmiać - Jak tam u ciebie ? Dawno się nie widzieliśmy.
- W sumie to nic ciekawego - zaczęłam się śmiać.
- U mnie to samo, więc pomyślałem że wpadnę do ciebie.
Całą drogę miło nam się rozmawiało, nie chciałam mu opowiadać o mojej sytuacji z Jiminem, lecz w końcu rozmowa zaszła na jego temat i wszystko wypaplałam i o moich uczuciach i o zachowaniu rudowłosego. W końcu Kook i Tae są dla mnie najlepszymi przyjaciółmi to im zawsze mogę się wygadać ,wiec ulżyło mi kiedy to zrobiłam. Gdy byliśmy już przy drzwiach, zauważyłam, że nie są one zamknięte, szybko spojrzałam na ciemnowłosego chłopaka.
- Zamykałam je - chłopak jako pierwszy przeszedł przez próg szybko weszłam za nim aby sprawdzić kto jest w domu. Doszliśmy do miejsca skąd było widać salon to co zobaczyłam po prostu mnie zamurowało zobaczyłam Jimin leżącego na sofie bez koszulki, a na nim czarnowłosą azjatkę którą całował. Byli tacy zajęci sobą że nawet nas nie zauważyli.
Stałam i nie wiedziałam co mam robić.
JUNGKOOK*
Kocham Lise, a zostałem uwieziony w friendzonie. Trudno mi słuchać o jej uczuciach do jimina i te słowa które słyszę tak często " Kookie jesteś moim najlepszym przyjacielem " to jak wbijanie noży w moje ciało.
Kiedy weszliśmy do środka zauważyłem Jimina z Yeeun, ta czarnowłosa dziewczyna to jego była. Dużo plotek słyszałem parę miesięcy temu o nich i powodzie ich zerwania. Większość to to, że przespała się z innym... ale co oni teraz razem robią? Szybko spojrzałem na Lisę. Patrzyła na nich, stała bez ruchu nie mogłem na to patrzeć. Szybko ruszyłem ku wyjściu łapiąc ją za nadgarstek. Trzasnąłem drzwiami i ruszyliśmy do mnie. Dziewczyna przez całą drogę nie odezwała się ani słowem, była nieobecna, a jej spojrzenie było puste.
Gdy weszliśmy do domu, kazałem dziewczynie iść usiąść do salonu. Na szczęście dzisiaj nie było moich rodziców. Bez słowa ruszyła w wyznaczone jej miejsce, a ja poszedłem do kuchni zrobić nam gorącą czekoladę. To jest najlepsze na smutek, no i jeszcze lody ale nie posiadałem ich w domu. Gdy kubki ze słodkim napojem były już gotowe, zabrałem dwie małe łyżeczki i zaniosłem wszystko do pokoju gdzie siedziała dziewczyna. Wyglądała na naprawdę przygnębioną, jakby miała zacząć płakać.
- Poczekaj sekundę. - szybko wybiegłem z domu i skierowałem się do sklepu, który był zaledwie minute stąd. Szybko zgarnąłem lody czekoladowo-waniliowe i paczkę chusteczek higienicznych. Zapłaciłem, po czym sprintem pobiegłem z powrotem do mojego domu.
Kiedy wszedłem do salonu, położyłem zakupy na stoliku i usiadłem na sofie obok dziewczyny, patrząc na jej twarz która skierowana była w stronę podłogi. Nie wiedziałem co mam zrobić. Przysunąłem się do niej i ją objąłem.
- Twoja czekolada już wystygła - spojrzała na mnie i zaczęła płakać. Przysunąłem się bliżej i mocno ją przytuliłem, a ona płakała w moje ramie. Było mi jej tak bardzo szkoda.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem.
Dziewczyna długo płakała, kiedy już odkleiła twarz od mojego ramienia podałem jej chusteczkę, jednak nie wytarła nią twarzy, lecz moje ramie całe mokre od jej łez.
- To nic - chwyciłem za kolejną chusteczkę i patrząc w jej piękne szklane oczy wytarłem jej policzki. Patrzała w moje oczy, a ja w jej. Na chwilę czas się zatrzymał, a przez moją głowę przeszła myśl o pocałunku ... Lecz nie mogłem - lody, a może chcesz coś do picia ?
- A masz coś mocniejszego ? - uśmiechnęła się lecz i tak widziałem ból w jej oczach,
- Sprawdzę barek mojego ojca, a jeśli nie tam, to w pokoju Jacksona na pewno coś znajdę - zacząłem chichotać kierując się w poszukiwaniu alkoholu. Otworzyłem barek i zobaczyłem wiele alkoholi, do wyboru do koloru, niezła ta jego kolekcja. Złapałem za pierwsze wino jakie zauważyłem. Już chciałem odejść z napojem, lecz dostrzegłem czarne kreski narysowane markerem. No tak, tata zaznaczył to, żeby widzieć czy przypadkiem Jackson czegoś nie smakował ... Stąd nie mogę niczego zabrać bo zorientuje się że to ja i będzie mnie pilnował do końca życia.
Szybko skierowałem się do pokoju mojego kochanego, starszego brata, znałem parę jego kryjówek na alkohol. Pierwsza to w szafce za książkami, nie używa ich wiec jako skrytka dobrze się sprawdzają, lecz dziś nic tam nie było. Druga skrytka to pod łóżkiem, tam też nie było tego czego szukałem. Trzecia kryjówka jest za szafą w jakimś starym kaloszu. Wyciągnąłem buta zza szafy.. no nie.. Fuj, czy to są jego skarpetki ?!. Co za oblech i to jeszcze zużyte, śmierdzi na kilometr! Jest, znalazłem, czysta wódka nada się. Schowałem kalosza tam gdzie był i razem z alkoholem powędrowałem do Lisy.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła pomachałem wódką, na co blondynka się uśmiechnęła i zaczęła chichotać. Postawiłam napój na stoliku i poszedłem po szklanki i sok porzeczkowy. To także postawiłem w salonie na stole.
Lisa wzięła pudełko lodów ze stolika, otworzyła je po czym sięgnęła po łyżeczkę, którą przyniosłem do gorącej czekolady.
- Polewaj, nie ma na co czekać - powiedziała po czym wzięła łyżeczkę lodów do ust, a na policzku ponownie pojawiła się łza. Zacząłem polewać alkohol. Wlałem jedną czwartą szklanki i odłożyłem butelkę, po czym sięgnąłem po sok. Zdążyłam wlać zaledwie parę kropel kiedy dziewczyna powiedziała - stop - sięgnęła szklankę i wypiła zawartość duszkiem. Moje oczy szerzej się otworzyły na ten widok.
***********
Już myśleliście że zapomniałam co ? XD
A jednak jestem
Kolejny rozdzialik co myślicie, piszcie co myślicie bo już nwm co myśleć ^^
Mam nadzieję że zobaczę jakieś komentarze, było by tak miło <3
To co do zobaczenia we wtorek <3
Do zobaczenia xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro