Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁴⁶ - ɪꜱ ᴛʜɪꜱ ᴛʜᴇ ꜱᴛᴀʀᴛ ᴏꜰ ꜱᴏᴍᴇᴛʜɪɴɢ ᴡᴏɴᴅᴇʀꜰᴜʟ?

↷ 결국엔 너도 날
또 떠나버릴까

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

yuta's chapter


Minęły cztery dni od ich przylotu do Wenecji, a Yuta już miał wszystkiego dosyć.

Musiał wstawać o piątej rano, by zdążyć do cukierni sprzedającej makaroniki, które upodobał sobie Sicheng pierwszego dnia, gdy wyszli na spacer.

Nie kazał mu tego robić, jednak znał go już na tyle długo, by móc przewidzieć co wydarzyłoby się gdyby ich nie dostał.

A nie po to przyjechał na mini wakacje, by słuchać jego nieokreślonych pisków i narzekań.

Wolał widzieć jak się śmieje i biega od muzeum do muzeum, nie zwracając kompletnie uwagi na japończyka, który szedł tuż za nim.

— I jakie mamy plany na dzisiaj? — Po porannym bieganiu za ciastkami, postanowił wziąć prysznic i nieco się rozbudzić.

Chciał wyglądać w miarę znośnie, by ludzie po raz kolejny nie pomylili go z figurą woskową.

Tak, dwa razy tutaj ktoś pomylił go z pomnikiem z wosku.

Siedział na ławce, czekając aż Dong skończy kupować magnesy dla ich przyjaciół, gdy z nie wiadomo skąd podeszła do niego para obcokrajowców, robiąc sobie z nim zdjęcia, jakby był nie wiadomo jaką atrakcją.

— Cześć sakura! — Nakamoto mógł domyślić się, że Sicheng o tej porze będzie rozmawiał przez komunikator z chłopakami, którzy zażyczyli sobie codziennych relacji.

Wytarł włosy ręcznikiem, rzucając go na oparcie krzesła, rozglądając się za czystą kosztulą.

Nie może paradować w samych spodenkach, gdy widzi go ktoś inny, niż Winwin.

— Cześć Jungwoo, jak moi chłopcy się trzymają?

Z kolei jego znajomi nie kłopotali się zbytnio z pisaniem do niego.

Zdarzył się cud, jeśli odczytali jego wiadomości na grupie, które wysłał.

W tej kwestii obydwoje różnili się znacznie od siebie.

— Doyoung nas pilnuje, jeszcze nie zginęliśmy — Odpowiedział, przesuwając się w prawo, by mogli widzieć stojącego obok Taeila chłopaka, krojącego marchewkę

— Dobrze, cieszę się niezmiernie, że jest z wami ktoś odpowiedzialny, zwłaszcza z tobą

W jego pamięci wciąż tkwiło wspomnienie, gdy Jungwoo o mały włos nie uciął sobie palca, chcąc sprawdzić jak wygląda kosiarka pod spodem.

— Był z nami jeszcze ten cymbał, ale gdzieś polazł

— Min-min hyung? — Zapytał go Sicheng, na co ten niechętnie pokiwał głową

Na kogo innego miałby tak mówić, niż na swojego starszego brata?

Czyż nie było to nazbyt logiczne?

— Gdzie on poszedł? Miał odebrać dzisiaj za mnie nowe rzeczy do treningu

— Czy ja wyglądam jak jego sekretarka? Odstroił się jak Naomi Campbell na swoją rozprawę w sądzie i gdzieś polazł. Nie trzymam go cały czas za rękę

Yuta był ciekawy, czy Jungwoo interesowało coś więcej, niż Lucas i czubek jego własnego nosa.

Był tak obojętny na większość rzeczy, która go otaczała i gdyby go nie znał, to pomyślałby, że jego życiowym celem jest pasożytowanie na własnym bracie i wykorzystywaniem Winwina.

— Dobra, to gdzie jest Taeyong? Któryś z nich musi być w zasięgu waszej ręki....

Na podłodze leżała koszulka chińczyka, której nie chciał założyć z racji tego, iż... była na wpół prześwitująca.

Twierdził, że nie jest to jego styl i w takim ciuchu czułby się niezręcznie.

— Mówił, że ma randkę i do końca wieczoru będzie poza zasięgiem — Krzyknął z oddali Lucas, co Kim potwierdził kiwając głową.

— Na jaką niby randkę? Z kim?

Odpowiedzi się nie doczekał, ponieważ telefon Winniego... wyładował się.





To ten dzień.

Nadszedł ten moment, w którym postawi wszystko na jedną szalę i wyzna całą prawdę Sichengowi.

Trochę bał się tego, jak może on zareagować.

Czy odwzajemni jego uczucie?

A może ucieknie?

Nie wie tego.

Jeśli chodziło o uczucia, nie był tak otwartą księgą jak inni.

Było to też dla niego nowe.

Nie musiał nigdy martwić się o znalezienie drugiej połówki.

Yuta był atrakcyjny i zdawał sobie z tego sprawę.

Codziennie dostawał propozycję związku, randki czy przygodnego numerka.

Nawet wtedy, gdy zaczął udawał związek z Winwinem.

Posiadał w sobie coś, czego nie mieli inni.

Może była to jego pewność siebie, bystre spojrzenie lub czarujący uśmiech.

Nawet mogłby to być sposób, z jaką pewnością chodził po szkole.

Tak, jakby świat był filmem, a on główną postacią.

Wszystko zmieniło się po czasie, gdy z butami do jego życia wszedł Winwin, rozwalając po drodze wszystko, co do tej pory udało mu się zbudować.

Przy chińczyku czuł się inaczej.

Chciał z nim poznawać świat, chodzić na spacery i do kawiarni, gdzie zamawialiby tą samą gorącą czekoladę.

Normalne, nieco oklepane rzeczy dla par stawały się ciekawe i unikatowe.

Rok temu gwiazdy były dla niego tylko gazowymi kulami, które nie wnosiły nic nowego do jego życia.

Po kilku miesiącach spędzonych przy boku Donga stały się jego nadzieją na lepszy dzień oraz przyjacielem, który wysłucha wszystkich jego problemów i nie powie nic, czego on sam by nie chciał.

— Gdzie idziemy? Nie mamy czasu na lenistwo, czeka na nas muzeum — Wyciągnięcie blondyna z pokoju hotelowego graniczyło z cudem i gdyby nie wymyślona wystawa w muzeum, nigdzie by z nim nie wyszedł.

Musiał trochę mu nakłamać, starając się nie wygadać.

Stracił tyle czasu na zaplanowanie tego całego przedsięwzięcia, że jeśli mu się nie uda, skoczy do wody i będzie w niej pływał, dopóki nie zjedzą go delfiny.

Pomagali mu w tym Taeyong, Taemin oraz Taeil.

To musiało się udać.

— Idziemy na most, bądź przez chwilę cierpliwy — Odpowiedział po prędce, spoglądając uważnie na gps w telefonie, szukając miejsca docelowego.

— Czy ty chcesz mnie tam utopić?

— Jedyne co mogę ci teraz dać, to buziak w czoło — Odpowiedział, kątem oka obserwując jak chłopak zaczyna powoli kolorem przypominać piwonię.

Nie potrafił przyjmować komplementów i czerwienił się za każdym razem, gdy słyszał podobne teksty w swoją stronę.

— Nie chcę nic od ciebie

— Nie mówisz tego w nocy, gdy prawie miażdżysz mi płuca, przytulając się do mnie

Dotarli na miejsce.

A tak przynajmniej pokazywał gps google, który zjadł dobry kawałek jego internetu.

Schował telefon do kieszeni, odwracając się do niego tak, by widzieli siebie dobrze i wyraźnie.

Złapał go za rękę, biorąc dwa głębokie wdechy, nie wiedząc jak ma to zacząć.

— Sicheng, chce ci coś powiedzieć, tylko nie wiem jak — Zaczął, nie wiedząc jak ma zebrać się na odwagi by wydusić to z siebie.

— Jeśli coś zgubiłeś albo na coś nie masz ochoty, to nic się nie stało. Zaradzimy temu jakoś, nie ma problemu

— Zakochałem się w tobie — Wydusił z siebie na jednym wdechu - Zawsze byłem fanem zimy, jednak przy tobie wiosna wydaje się być tą idealną porą roku. Jesteś też idealnym przykładem tego, że można zakochać się w czyjejś duszy, nie zwracając uwagi na wygląd. Nie zrozum mnie źle, jesteś naprawdę uroczy i masz to coś w sobie, jednak prawda jest taka, że te kilka miesięcy temu nigdy nie obdarzył bym cię uczuciem. Jednak teraz? Twój śmiech znam na pamięć i odtwarzam go w swojej głowie, gdy zaczynam za tobą tęsknić, a twoje oczy? Twe oczy są powodem dla którego palony karmel będzie kojarzył mi się tylko i wyłącznie z tobą

— Słucham?

Winwin czuł się jak w ukrytej kamerze, czekając aż zaraz wyskoczy ekipa telewizyjna, a ten prank zostanie puszczony na całym świecie, w krajowych telewizjach.

Połowicznie rejestrował słowa, które Nakamoto wypowiadał, próbując wychwycić w tym chociażby minimalny ślad żartu.

Ktoś chciał go pokochać?

Jego?

Zwykłego chińskiego nastolatka, który nie zna świata tak dobrze, jak on?

Ma prawie dwadzieścia lat, a nie wie nawet jak wygląda normalne życie.

Czemu miałby mu uwierzyć na słowo właśnie teraz?

Skąd miał wiedzieć, czy jego przyjaciele również za to nie zapłacili?

Bał się potwierdzić, że czuje również to samo.

Obawa przed odrzuceniem była zbyt silna momentami, by dotarło do niego, iż też zasługuje na kogoś takiego jak Yuta.

Kogoś, kto jest wszystkim, o czym zawsze marzył.

— Zrozumiałem, że to zawsze miałeś być ty. Od momentu, gdy zobaczyłem cię wtedy jak tańczyłeś na imprezie, czy też gdy próbowałeś nauczyć mnie historii, gdy ja nie wiedziałem niczego. To byłeś ty, gdy o mało co nie umarłeś od ostrego jedzenia, czy gdy bałeś się obejrzeć ze mną horroru. To byłeś ty, gdy urządziliśmy sobie dzień spa, śpiąc w namiocie i jedząc popcorn. Jesteś w moim życiu wszędzie i chciałbym, byś został w nim jak najdłużej

Posłał mu ciepły uśmiech, czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

— Ja... ja... ja... ja nie wiem, co mam ci odpowiedzieć - Wydukał, kręcąc głową — Nie dociera do mnie to, do powiedziałeś i wciąż czuję się, jakby to był tylko sen

— To nie jest żaden sen, zaufaj mi - Yuta zaprzeczył szybko, czekając aż ten domyśli się, gdzie są - Spójrz w bok, a potem w dół. Gdy dotrze do ciebie, w jakim miejscu jesteśmy, może wtedy mi uwierzysz

Zgodnie z jego sugestią rozejrzał się po bokach, po kilku sekundach rozumiejąc, gdzie tak naprawdę są.

Tak oszołomiły go słowa Nakamoto, że przez chwilę zapomniał o najbardziej magicznym miejscu na świecie.

O miejscu, gdzie marzyło mu się poznać miłość swojego życia.

Tyle razy rozmyślał o tym, jak świetnie by to było, iż nie dostrzegł całej magicznej otoczki tego miejsca, pomimo, iż miał ją tuż przed nosem.

— Most westchnień — Westchnął, czując napływające do oczu łzy. — Zabrałeś mnie na most westchnień

— Zgadza się. Jednak słabo pamiętam tą legendę, mógłbyś mi przypomnieć?

Bzdura.

Znał ją niemal na pamięć.

— Według legendy, jeśli dwoje młodych osób wyzna sobie uczucia na moście westchnień, przy blasku słońca, ich miłość będzie wieczna i nie ma prawa przeminąć

— Brawo, słońce. Pozwól więc, że ponowie swoje pytanie: czy zechcesz oddać mi swoje serce, pozwalając cię kochać tak, jak na to zasługujesz?

— Obiecujesz, że nigdy ode mnie nie odejdziesz?

— Nawet, jakbym chciał, to już nie mogę się wycofać. Zbyt mocno dla ciebie przepadłem....

— W takim razie już jesteś mój, kochanie — Nachylił się w jego stronę, składając na jego ustach delikatny pocałunek.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro