Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

(Przeskakujemy, ponieważ nie chce mi się pisać jednego dnia na kilka rozdziałów lub inaczej, wybaczcie jak coś)

*pół roku później*

Jimin POV.

Przez te kilka miesięcy opiekowałem się Kookiem. Nie umiałem mu spojrzeć tak po prostu w twarz, za bardzo się wstydziłem i było mi głupio. Oczywiście nadal nie wie o tym co zrobiłem, ale mam zamiar mu to powiedzieć. Będę musiał przetrwać tą jakże trudną dla mnie rozmowę.
Zostałem opiekunem prawnym JiSoo. Rodzice zostali aresztowani na kilkanaście lat w zawiasach. I bardzo dobrze, mają za swoje. Od kiedy jestem opiekunem prawnym siostry musiałem podjąć decyzję i pójść do pracy, a z opieką pomaga mi czasami moja babcia, która jest z nami niemalże codziennie. Pracuje jako choreograf tańca. Lubiłem ten zawód bardziej niż piłkę. Miałem do tego lepszą smykałkę.
Z Taehyung'iem niestety zerwałem kontakt, już nie jesteśmy przyjaciółmi, a zaraz po tym całym zajściu Tae opuścił kraj. Nie wiem gdzie wyjechał, ale miałem to w dupie.

***

Byłem w drodze do Kook'a razem ze siostrą. Gips miał już zdjęty kilka dni temu i po tym musiał zacząć rehabilitację, powinien o tej godzinie ją skończyć.

Zapukałem lekko do drzwi. Odczekaliśmy chwilę aż w końcu otworzyła nam matka chłopaka.

-O, Jimin- szepnęła. Pokazała palcem, że mamy być cicho i zaprowadziła nas do salonu. Był tam Jungkook, który uczył się chodzić, a obok niego pielęgniarka. Cudowny widok i wzruszający.

-No, powoli i do przodu- powiedziała patrząc na chłopaka. Zrobił kilka kroków w przód trzymając się barierek po obu stronach.- O właśnie tak, dasz radę.- powiedziała z uśmiechem.

-Nie mam siły- odparł zatrzymując się.

-Jeszcze kawałek, a dam ci na dziś spokój.- zapewniła. Skinął głową idąc naprzód docierając do końca barierek.- Dałeś radę, jeszcze trochę będziesz śmigać po boisku.- poklepała go po ramieniu.

-Dziękuje- usiadł na wózku- Jimin- uśmiechnął się promiennie na mój widok.

-Witaj Króliczku- ukucnąłem przed nim.

-Cześć JiSoo.- pokiwał młodszej, która chowała się za mną ze wstydu.

-Nie bój się i odpowiedz ładnie.- zachęciłem

-Hej- mruknęła chowając się jeszcze bardziej.

-Coś nie śmiała.- zaśmiał się

-Na to wygląda- również się zaśmiałem.- Dałeś radę, jestem z ciebie dumny, kochanie.- pogładziłem jego policzek, w który się wtulił.

-Robię to dla ciebie, bo cię kocham.- uśmiechnął się. Zakuło mnie w sercu. Nie powinien tak mówić po tym, że go zdradziłem. Musiałem mu to w końcu wyznać, bez żadnych przeszkód.

-T-też cię kocham- za jąkałem się

-Coś...nie tak?- spytał

-Wszystko w porządku.

-Dziwny jakiś jesteś dzisiaj, bez humoru. Zawsze byłeś pełen energii.- fuknął

-Źle spałem.- skłamałem

-Ah, no dobrze. To może chcesz odpocząć, a my zajmiemy się twoją siostrą?- zaproponował zmartwiony

-Nie, nie- zaprzeczyłem machając dłońmi

-Jak chcesz.- wzruszył ramionami

-Jungkook wpadnę jutro do ciebie o tej samej godzinie.- oznajmiła pielęgniarka

-Dobrze, do zobaczenia!- rzucił na odchodne

-Chcesz potrenować chodzenie?

-Nie mam siły, hyung- jęknął

-Szybciej się nauczysz.

-Oh, no dobra- zgodził się.

-W takim razie ja wezmę JiSoo, Jimin- odezwała się mama chłopaka wychodząc z kuchni

-Dziękuje pani- uśmiechnąłem się

Pomogłem wstać Kook'owi z wózka i postawić na nogi. Złapał się poręczy obiema rękami. Stanąłem po drugiej stronie.

-Pójdź w me ramiona!- zaśmiałem się z tych słów.

-Pędzę aż się kurzy, widzisz?- powiedział sarkastycznie

-Dobra już, chodź....

Chłopak wziął oddech i niepewnie zrobił krok. Zrobił tak jeszcze kilka razy i już był na przeciwko mnie.

-Nie było tak źle.

-Łatwo ci mówić- mruknął niezadowolony.

-Dasz radę, wierzę w ciebie.

-W takim razie stań koło okna- kazał

-Po co?

-Stań tam...

Podszedłem do okna i obserwowałem poczynania młodszego. Puścił się barierek stojąc o własnych siłach.

-Skarbie ja nie wiem czy to dob-...

-Cicho, dam radę.- warknął. Zaskoczony jego zmianą zachowania postanowiłem, że się już nie odezwę. Stałem spokojnie w miejscu patrząc na niego jak ten sobie radzi.

Po kilku minutach próby dotarcia do mnie upadł na podłogę cicho płacząc.

-Kookie~..- podszedłem do niego podnosząc na swoje kolana

-Nie wytrzymam już- szepnął chowając twarz

-Dasz radę, obiecaj, że się nie poddasz...

-Ale...

-Obiecaj.

-Obiecuje.- załkał- J-jimin ja chce spróbować jeszcze raz.

-Na pewno?

-Tak.

-Jeśli tego chcesz, to w porządku- wstaliśmy z podłogi. Ustawiłem się w swojej poprzedniej pozycji pod oknem. Chłopak puścił się rogu kanapy i zaczął iść. Zaczął swobodnie iść. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Udało mu się.

-Jimin patrz ja chodzę- uśmiechnął się z łzami w oczach.

-Widzę, kochanie- powiedziałem, kiedy znalazł się koło mnie i go przytuliłem.- Dzielny z ciebie chłopak.- pogłaskałem go po włosach.

-Dziękuje, że we mnie wierzyłeś.

-Po to jestem, kocham cię.

-Ja ciebie też.

-Jungkook?- raz kozie śmierć

-Tak?- spojrzał mi w oczy

-Jak byś zareagował, gdyby ktoś cię zdradził?- przełknąłem nerwowo ślinę

-Co to za pytanie?- zdziwił się

-Po prostu pytam, ponieważ dziewczyna mojego kolegi zdradziła go i nie mam pojęcia jak go pocieszyć- skłamałem

-Współczuje mu. Ja na jego miejscu bym zerwał z nią kontakt. Nie toleruje takich ludzi. Są tacy- szukał słowa-...fałszywi.- zakuło mnie w sercu

-P-prawda- chciało mi się płakać, ale wytrzymam to. Serce mnie bolało przez to wszystko, przez samo sumienie, kóre mnie zżerało od środka- Kook ja...muszę już iść, odezwę się.

-No dobrze.- westchnął smutno- Przekaż swojemu koledze, że mu współczuje.

-D-dobrze- musnąłem szybko jego usta i poszedłem do kuchni po siostrę. Po kilku minutach byliśmy w drodze do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro