Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Jungkook POV.

Byłem szczęśliwy, ponieważ pani doktor uzała, że wszystko jest w najlepszym porządku i, że już dziś będe mógł wyjść. Przez te kilka dni zdołałem lepiej poznać Jin'a Hyunga, który okazał się starszy. Był miły i opiekuńczy jak każda matka.

-Hyung~~- powiedziałem słodko a zarazem radośnie.

-O co chodzi?

-Dzisiaj wychodzę!

-To bardzo dobrze, więc będę mógł zawieźć cię do domu.- Uśmiechnął się.

-Racja.- Odpowiedziałem.- Hyung?- Zapytałem niepewnie.

-Tak?

-Czy jak stąd wyjdę to....już się nie zobaczymy?

-Jasne, że się jeszcze zobaczymy.- Zaśmiał się.

-Uff....ulżyło mi.- Uspokoiłem się.

-No, gotowe.- Strzepnął z dłoni niewidzialny kurz.- Torba spakowana, choć nie miałeś tego zbyt dużo, a ja nie musiałem przywozić takiego dużego plecaka.- Westchnął.

-Przepraszam.

-Nie masz za co. Słuchaj...musisz się przebrać z tej szpitalnej piżamy, pomóc ci?

-Um...troche się wstydzę, bo wiesz to pielęgniarki mnie przebierały znaczy tak mi się zdaje, ale...

-W porządku rozumiem.- Zaśmiał się podnosząc ręce w geście obronnym.- To zawołam kogoś innego.- Wyszedł z pokoju. Po kilku minutach przyszła tylko pielęgniarka.

-A gdzie Jin Hyung?- Zapytałem, kiedy ściągała mi koszule szpitalną.

-Czeka na korytarzu, nie chciał przeszkadzać.- Posłała ciepły uśmiech. Skinąłem głową. To było bardzo miłe z jego strony.

Minęło kolejne kilka minut, kiedy uporała się z tym niebieskim ubiorem w kropki.

-No gotowe.- Poczochrała mnie z uśmiechem po włosach jak małego chłopca.

-Dziękuje.- Spuściłem głowę rumieniąc się.

-Trzymaj się i wracaj do zdrowia.- Rzuciła i wyszła z pomieszczenia, a później wrócił starszy z wózkiem.

-Gotowy?- Skinąłem głową.- No to jdziemy!- Klasnął w dłonie. Pomógł mi wsiąść na wózyk i z torbą. Wyjechaliśmy z budynku przed, którym stał mini wan, koloru czarnego.

-To mój samochód.- Oznajmił i posadził mnie w jakieś niewygodnej pozycji. Zamknął drzwi, okrążając auto i siadając  za kierownice.- Podaj adres.- Poprosił. Zamyśliłem się.- Jungkook?- Zapytał, spojrzałem na niego.- Coś nie tak?

-J-ja...wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się niepewnie.- Nie martw się.

-No dobrze.- Odpowiedział niezbyt przekonany.- To w takim razie gdzie mieszkasz?- Niestety musiałem mu podać swoje miejsce zamieszkania, choć tak naprawdę to nie chciałem tam wracać, ale z drugiej strony nie miałem gdzie się podziać, a u Jin'a Hyung'a nie chciałem się narzucać.

***

Dojechaliśmy na miejsce. Szczerze? Bałem się jak cholera, ale musze to wytrwać. Sam nie wiem jak oni zareagują na mój "powrót", czy będą krzyczeć, czy przytulą? Zobaczy się.

Starszy otworzył drzwi od mojej strony. Wyciągnął najpierw wózyk, rozkładając go, a następnie sam pomógł mi wyjść i usiąść.

-Boje się, hyung.- Szepnąłem.

-Nie masz czego. Jeśli cię naprawdę kochają powinni być szczęśliwi i wyrozumiali, że wróciłeś, no a jeśli nie to już chyba sam się domyślasz.- Odpowiedział.

-Masz racje, ale mam jedną prośbę. Nie mów im, że mnie potrąciłeś.

-Ale Jungkook....

-Proszę.- Ubłagałem.

-Jeśli ci na tym zależy.- Westchnął.

Pojechaliśmy pod same drzwi. Starszy zapukał. Usłyszeliśmy kroki, a następnie otwierające się wrota. Serce podskczyło mi do gardła przez to zacisnąłem oczy i by być przygotowywanym na jakikolwiek pocisk.

-Tak?- Zapytał. Rozpoznałem ten głos, ale nie należał on do nikogo z mojej rodziny. Uchyliłem powieki i pierwsze co ujrzałem to buty Hobiego. Chyba mnie nie rozpoznał, dlatego trochę posmutniałem.

-Witaj J-hope.- Uniosłem głowę patrząc mu w oczy.

-J-jungkook?- Szepnął.- Boże Kookie.- Zasłonił usta dłonią, a jego oczy się zaszkliły tak jak i moje.- Co ci się stało?- Ukucnął przede mną. Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Po prostu rozpłakałem się jak małe dziecko zakrywając twarz dłonią.- Chodźcie do środka.- Wskazał. Pokonaliśmy  schodek i tak znaleźliśmy się w domu. Wjechaliśmy do salonu gdzie siedział YoonGi, który popijał kawe i nad czymś myślał. Spojrzał w naszym kierunku nieprzytomnym wzrokiem.

-O, Jungkook wróciłeś.- Powiedział biorąc łyka. Dopiero po kilku sekundach wyplół zawartość patrząc na mnie z zaskoczeniem.- Jungkook?!- Wstał z kanapy.

-Witaj.- Spuściłem głowę. Powinienem się cieszyć, że wróciłem do domu, ale coś mi nie wychodziło.

-Co ci się...- Urwał kucając przede mną i oglądając ten cały gips.

-T-to nic takiego...

-Wmawiaj sobie. Wiesz jak wszyscy się martwiliśmy? A zwłaszcza Jimin.- Od razu na niego spojrzałem. Tęskniłem za nim i to bardzo, ale nadal mu nie wybaczyłem tego co zrobił. Potrzebowałem jeszcze trochę czasu. Niech pocierpi, tak jak ja cierpiałem przez niego.

-A ty to?- Zwrócił się do starszego.

-Kim SeokJin.- Uścisnęli swoje dłonie.

-Min YoonGi.- Również się przedstawił.

-A ja jestem Jung Hoseok.- Dodał.

-Co tu robisz?- Zapytał król Swagu. Cholera nie przemyślalem tego. Przecież tak po prostu nie mógł mnie przywieźć. Czekaj...Jin mówił coś, że jest na trzecim roku na studiach na kierunku medycyny.

-Jin jest lekarzem. Pomógł mi.- Wtrąciłem się, a starszy popatrzył na mnie zaskoczony.

-T-tak.- Podrapał się po karku.- Ale Jungkook zapomniał dodać, że jestem początkującym lekarzem.

-Rozumiem.- Odetchnąłem z ulgą, że kupili tą bajkę.

-Hobi, gdzie rodzice?- Zapytałem w końcu.

-Ah, pojechali na komisariat powinni za niedługo wrócić.- Odpowiedział patrząc na zegarek na nadgarstku. I jak na zawołanie drzwi wejściowe trzasnęły.

-Mamo może ja pojadę jeszcze w kilka miejsc? Może tam będzie?- Słyszałem brata.

-Nie.- Odpowiedziała mu rodzicielka.- Słyszałeś co policjant powiedział? Mówił....- Urwała, kiedy weszła do salonu.

-Słyszałem, ale...- Stanął w miejscu tak jak rodzicielka.

-Jungkook?- Szepnęła.- Synu mój.-  Podbiegła do mnie i przytuliła ostrożnie.- Czyli policjant miał rację.- Załkała.- Ty byłeś ofiarą tego wypadku.- Moczyła mi koszulkę.- Niech ten drań smaży się w piekle.- Kątem oka zauważyłem, że Jin się spiął. 

-Braciszku.- Podszedł do nas brat, również obejmując.
Teraz zdałem sobie sprawę, że bardzo za nimi tęskniłem, i że bez nich życie nie miałoby sensu. Oni są moją rodziną, prawdziwą i kochającą, która wspiera i kocha w najgorszych sytuacjach, właśnie taka jak ta.

-Kocham was.- Szepnąłem.

-My ciebie też.- Odpowiedzieli.

-Mamo.- Odsunęła się ode mnie.- Przepraszam.- Powiedziałem.- Przepraszam, że uciekłem i naraziłem was na tak duży stres. Nie powinienem był uciekać, ale byłem w rozsypce, nie chciałem pokazywać wam tego jak cierpię. Chciałem być jak najdalej stąd, ale wiem teraz, że to był błąd i ten gips to moja kara.

-Rozumiemy Jungkookie. Nie obwiniaj się za nic.- Uspokoił brat.- Najważniejsze jest to, że zrozumiałeś swój błąd.

-Dziękuje.- Uśmiechnąłem się.

-No dobrze, koniec tego. Jungkook musisz odpocząć.- Rozkazała rodzicielka.- Zanieście go do pokoju.- Wskazała na schody. Posłuchali i zanieśli mnie we trójkę na górę. Położyli mnie ostrożnie na łóżku podstawiając pod moje nogi dwie poduszki.

-Połóż się spać.- Powiedział Hobi głaskając mnie po głowie. Skinąłem głową. Zaczęli wychodzić z pomieszczenia, ale w porę zatrzymałem mojego brata.

-Hyung...

-Tak?- Przybliżył się kucając przede mną.

-Jeśli przyjdzie Jimin, proszę nie wpuszczaj go, nawet jeśli bardzo tego będzie chciał.- Poprosiłem.

-Napewno tego chcesz, Jungkookie? Bardzo się martwił, kiedy zniknąłeś. Jeśli mu nie pozwolisz załamie się. On cie kocha, nie psuj tego. Przez te kilka dni zobaczyłem jak mu bardzo zależy na tobie.

-Rozumiem, ale takie jest moje życzenie. Po prostu potrzebuje jeszcze czasu, nie wiem czy do końca mu wybaczyłem. Nie czuje tego, więc zrób tak jak ci powiedziałem....- Jęknąłem zrezygnowany.

-Niech ci będzie.- Westchnął.- Przekaże mamie.

-Dziękuje.- Wyszedł z pokoju. Zostałem sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro