Rozdział 32
Chwilę później do pokoju wszedł wysoki mężczyzna. Miał czarne krótkie włosy i wyglądał młodo. Był nawet przystojny, ale czego on chciał ode mnie?
-Kim jesteś?- spytałem, kiedy mężczyzna usiadł obok mnie.
-Mam na imię Kim Seok-jin, ale można po prostu Jin.
-No dobrze, ale dlaczego jesteś akurat tu?
-Bo...- zawiesił się
-Bo?- powtórzyłem
-Bo to ja cię potrąciłem- szepnął spuszczając głowę
-Dzięki wiesz....- powiedziałem z sarkazmem, którego można było wyczuć.- Teraz nie wiadomo czy w ogóle będę mógł grać.- dodałem
-Ale to też nie moja wina, bo wszedłeś na jezdnię, kiedy było czerwone światło.
~Było przecież zielone- pomyślałem
-Dobra nie rozmawiajmy już o tym.
-Dobrze.- zapadła cisza. Nie wiem czy była ona niezręczna, bo w końcu siedzę w jednym pomieszczeniu z osobą, która mnie potrąciła. Moje myśli się mieszały tak jak i uczucia.
-Jungkook- przerwałem ciszę
-Co?
-Mam na imię Jungkook- posłałem mu lekki uśmiech
-Miło cię poznać Jungkook- zaśmiał się- Przepraszam, że cię potrąciłem.
-To nie twoja wina. To ja wszedłem na jezdnię przy czerwonym świetle. Ja powinienem być tym winnym nie ty.
-Nie zadręczajmy się już tym. Może mogę ci w czymś pomóc?
-Nie trzeba.
-Ale chcę. Co mam zrobić?
-Jak na razie nic nie musisz, bo jak widzisz jestem przykuty do łóżka.- zaśmiałem się
-To jak cię wypiszą.- zapewnił- A gdzie jest twoja rodzina? Przyjaciele?- zakuło mnie w sercu
-N-nie ma ich- odwróciłem głowę
-Rozumiem.- westchnął- Muszę cię teraz opuścić, trochę się śpieszę- oznajmił i wstał
-Nie ma sprawy.
-Może wpadnę później.- skinąłem głową a mężczyzna wyszedł.
Jin okazał się miłą i przyjazną osobą. Od razu jak go zobaczyłem to już go polubiłem. Rozmawiało mi się z nim bardzo dobrze, jakbym go znał od lat, ale tak nie było.
Zastanawiałem się co robi moja rodzina i inni. W końcu nie ma mnie dzień i nie ma ze mną żadnego kontaktu. Pewnie się martwią. Czemu rozwaliłem telefon? Byłem głupi.
Kilkanaście minut później przyszła pielęgniarka i pobrała mi krew. A wiecie, że ja nie lubię igieł? To jest okropne! Po tym jak kobieta wyszła z próbką weszła pani doktor.
-Jak się pan czuje?- spytała uśmiechając się
-A jak pani myśli? Mogę wiedzieć, kiedy wyjdę i kiedy będę miał ściągnięty gips?- zadawałem masę pytań.
-U ręki podejrzewam, że za jakieś dwa, czy trzy tygodnie, ale u nóg około sześciu miesięcy a wyjść pan będzie mógł dopiero za kilka dni lub jak wszystko będzie dobrze może i wcześnie.
-Że co?!- wykrzyczałem
-Proszę się uspokoić to nie tak źle- zapewniła.- Zobaczy pan przeleci, ale teraz jedziemy na prześwietlenie- do pokoju weszło jeszcze kilka pielęgniarek. Zawieźli mnie do innej sali.
Badania wykazały, że faktycznie miałem złamane, ale pani doktor zapewniła, że się zrosną.
Wróciłem do swojej sali. Byłem tu sam, więc się nudziłem. Na dworze było już ciemno. Suuper....- ironia. Postanowiłem, że się zdrzemnę.
Jimin POV.
*wcześniej*
Kiedy obmyśliliśmy razem z Tae plan jak przeprosić Jungkook'a, była już noc. Udałem się na górę. Wziąłem kąpiel, przebrałem się w piżamę i wszedłem pod pościel. Chwilę później przyszedł Tae.
Nie mogłem spać. Moje myśli błądziły przy Jungkook'u. Gdzieś tam w środku czułem, że coś się stało. Odrzucałem od siebie te myśli twierdząc, że to kłamstwo i zastąpiłem je, że chłopak jest cały i bezpieczny. Moje powieki same się zamykały aż w końcu zasnąłem.
Następny dzień. Dzisiaj idę do szkoły. Wstałem niechętnie z łóżka, budząc przy tym bruneta.
-Wstawaj!- szturchałem go a on jedynie odpowiedział mi mrucząc.- Bo się spóźnimy !
-Aby raz.- odwrócił się do mnie plecami. Trochę wkurzony i zirytowany popchnąłem go tak, że leżał już na ziemi.
-Rusz się.- fuknąłem i wyszedłem z pokoju.
Wziąłem szybką kąpiel. Założyłem swój głupi mundurek. Zszedłem na dół i zacząłem robić nam śniadanie. Brunet szedł wtedy, kiedy zacząłem już podawać. Zjedliśmy i zaczęliśmy się ubierać. Wyszliśmy i poszliśmy do szkoły.
-Dzisiaj Tae, to dzisiaj!- krzyknąłem radośnie
-Ta, ale lepiej módl się aby je przyjął.
-Przyjmie.- zapewniłem
-Yhm, zobaczymy.
Resztę drogi szliśmy w ciszy.
Pięć minut później dotarliśmy na miejsce. Poszliśmy pod wskazaną klasę, gdzie miała się odbyć matematyka, której nienawidzę.
Dzwonek rozniósł się po budynku dając znak, że zaczęła się lekcja.
Usiadłem w środkowym rzędzie w przed ostatniej ławce. Przede mną siedział brunet. Do klasy wszedł nauczyciel i tak rozpoczęła się lekcja.
Nie mogłem się skupić na tym co nauczyciel tłumaczy. Coś mnie niepokoiło. Coś było nie tak. Czułem to. Kopnąłem krzesło chłopaka aby się odwrócił.
-Co?- szepnął
-Mam złe przeczucia.- rzekłem
-W czym?
-Tak coś czuje. Czuje, że coś się stało.
-Przesadzasz.
-Kim Taehyung i Park Jimin!- krzyknął mężczyzna obserwując jak jedna dziewczyna rozwiązuje zadanie. Do końca lekcji nie odezwaliśmy się.
Lekcja się skończyła. Nim się obejrzałem minęły wszystkie lekcje. Pobiegłem do domu, nie czekając na bruneta.
Przebrałem się w normalniejsze ciuchy i chciałem wyjść z domu lecz one się otworzyły a w nich stanął chłopak.
-Czemu na mnie nie zaczekałeś!- spytał oburzony
-Śpieszyłem się, ale teraz chcę wyjść.- wyminąłem go i wyszedłem z domu.
Sprintem pobiegłem do domu Jungkook'a.
Będąc na miejscu stanąłem przed drzwiami próbując unormować oddech. Zapukałem. Odczekałem kilka sekund a drzwi się otworzyły. Ujrzałem zapłakaną panią Jung.
-Tak?- spytała smutna
-Jest Jungkook?- i wtedy rozpłakała się bardziej. Puściła drzwi zakrywając twarz w dłoniach. Podeszła do mnie i oparła głowę o moją klatkę piersiową. Nie pewnie ją przytuliłem. Dlaczego płacze? Czy coś się stało?
-M-może wejdziemy?- kobieta się odsunęła i lekko widzialnie skinęła głową. Zaprowadziła mnie do salonu gdzie siedział pan Jeon i chyba jego brat.
-Witam- ukłoniłem się.
-Błagam, powiedz, że wiesz gdzie on jest- podszedł do mnie jego brat. Kiwnąłem przecząco. Złapał się za głowę.
-Mogę wiedzieć co się dzieje?
-Jungkook zaginął.- serce stanęło mi w miejscu. To przeze mnie. To moja wina. Wiedziałem, że coś się stało!
-Kiedy?- nadal byłem zszokowany
-Nie widzieliśmy go od soboty. Nawet nie odbiera telefonu.- rzekła jego matka
-Wtedy Jungkook był ze mną.- wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie.
-To gdzie on jest teraz?-spytał jego ojciec
-Nie mam pojęcia. Pokłóciliśmy się a on mi uciekł. Nie mogłem go dogonić.- kobieta rozpłakała się jeszcze bardziej przytulając do syna.
-Może być wszędzie.- odezwał się najstarszy.
Zapadła cisza, która była przerywana jedynie płaczem kobiety. Co mam zrobić? Szukać go? Ale gdzie?!
-Byli państwo na policji?
-Nie, ale pójdziemy.-skinąłem głową.
-Nie mam zamiaru bezczynnie siedzieć- odparł jego brat- Pojadę sprawdzić wszystkie zakątki, gdzie Jungkook przesiadywał.- udał się na korytarz
-Mogę z tobą?- spytałem stojąc naprzeciwko niego.
-Pewnie.- uśmiechnął się
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego samochodu. Przekręcił kluczyk i ruszyliśmy.
*****************
Za błędy przepraszam....!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro