Rozdział 4 Wspólny czas wolny
-Axel POV-
Minęło kilka dni od wizyty w szpitalu. Arian wtedy zrobił niezłe zamieszanie. Niektórzy nie mogli się powstrzymać od śmiechu przez to co mówił. *No był całkiem zabawny. Dzięki niemu mogliśmy choćby przez chwilę zapomnieć o problemach a dokładniej o tej całej drużynie. Mamy jeszcze tydzień do meczu. Damy napewno z siebie wszystko. Pokonany ich choćby nie wiem co! Heh zamieniam się powoli w Marka heh. To dzięki niemu tak myślę. On mnie tego nauczył. Jestem mu wdzięczny za to. Jego optymistyczne przemowy podnoszą na duchu każdego. Jest wspaniałym kapitanem. Wszystko co spotkało drużynę, te wszystkie zwycięstwa to głównie jego zasługa. Nie wyobrażam sobie bez niego grać. Kiedy gram z nim mimo, że jesteśmy na innych pozycjach to czyje się wtedy bezpiecznie. Czuję, że puki on jest na boisku to wszystko będzie dobrze. On jest niesamowity*
- Hej Axel! Skoro dzisiaj mamy wolne od treningu to może przejdziemy się razem gdzieś? - podszedł do mnie Mark. No tak zapomniałem. Mamy dzisiaj wolne od treningów. Muszę w końcu pamiętać o niektórych rzeczach heh
- Jasne z przyjemnością - powiedziałem z uśmiechem.
----
Byliśmy w parku. Usiedliśmy na ławce bo akurat nikogo w pobliżu nie było.
Rozmawialiśmy chwilę na różne tematy. Z nikim innym nie rozmawia mi się tak dobrze jak z nim. Mogę rozmawiać z nim cały czas. Nagle Mark dostał jakiś sms. Nie widziałem go bo trzymał telefon tak, że nie mogłem zobaczyć. Po przeczytaniu jego uśmiech znikł. Było widać, że coś jest nie tak...
- Mark...? Coś się stało...? - zapytałem zmartwiony
- T-tak... Chyba... - ledwo co powstrzymywał łzy
- Oh Axel! - wybuchł płaczem i wtulił się we mnie. Ja go odrazu przytuliłem a on płakał. Próbowałem go jakoś uspokoić lecz na nic. On nadal płakał. Po kilku minutach zaczął jednak się uspokajać. Ja wtedy pogłaskałem go po włosach. Chyba spodobało mu to się więc powtórzyłem to. Robiłem tak dopóki nie uspokoił się całkowicie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro