Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bonsai wolności™ [Polska, Węgry]

T: Niech Łukasiewicz hoduje drzewko w doniczce, jak już siedzi te 6 lat w Austrii
J: Ooo, takie bonsai wolności
T: W kształcie oreła bonsai. Albo bardziej zaawansowane, w kształcie "VA TE FAIRE FOUTRE, AUTRICHE"
J: Va te fai...
T: To takie baaardzo niemiłe fuck you

*

- Co robisz? - zapytała z zainteresowaniem Węgry, przyglądając się dość nietypowemu zajęciu swojego przyjaciela, Feliksa Łukowskiego. Łukowski, pochylający się dotąd nad niedużą doniczką, dumnie wyprostował plecy i odgarnął włosy z czoła. Uśmiechał się przy tym szeroko w sposób, który budził wątpliwości, czy człowiek naprawdę chce znać przyczyny tego uśmiechu.

- Bonsai - oświadczył.

Warto zaznaczyć, że był to rok 1800, albo coś około, a na dodatek rzecz cała działa się na terenach Arcyksięstwa Austriackiego. Erzsébet Héderváry, tak się złożyło, tam akurat mieszkała, natomiast Łukowski pojawił się w Austrii dopiero przed kilkoma miesiącami nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. Pewną wskazówką były tylko jego lśniące wojskowe buty, bezczelny uśmiech i dwie butelki znakomitego lombardzkiego wina w jego bagażu podróżnym. I to, że poszerzył swój zasób włoskich przekleństw o frazy, których Węgry nie słyszała nawet w ustach młodego Lovino.

Zważywszy na kontekst czasowy i terytorialny, nie powinno nas dziwić, że pierwszym jej pytaniem było:

- A co to takiego bonsai?

- Cieszę się, że pytasz, bo właśnie miałem zacząć to wyjaśniać. Bonsai jest to starożytna sarmacka sztuka, przekazywana sobie w dawnej Rzeczpospolitej z pokolenia na pokolenie, taka, rzekłbym, tradycja. Pieczę nad bonsai tradycyjnie posiada najstarszy mężczyzna z rodu, a najwspanialsze rodowe bonsai zwyczajowo przynosi posiadaczowi sławę i koszty pielęgnacji w okolicach stu dukatów w złocie rocznie, przynajmniej w połowie zeszłego wieku, bo z różnych powodów nie mam najnowszych danych. Rodami słynącymi z bon-

- Czy to jest drzewko? - przerwała mu Węgry.

W rzeczy samej, w doniczce rosło sobie spokojnie maleńkie, zieloniutkie drzewko. Pień, gałęzie, miniaturowe listki. Wszystko jak należy, tylko o kilkanaście rozmiarów mniejsze od oryginału.

- Tak - na twarz Łukowskiego wypłynął wyraz ojcowskiej wręcz czułości. - Topola, topólka... kto jest najpiękniejszym drzewkiem tatusia?

Héderváry westchnęła i położyła mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na nią.

- Cieszę się, że znalazłeś sobie jakieś spokojne, nieszkodliwe zajęcie - powiedziała łagodnie. - Może zajmiesz się czymś i oderwiesz wreszcie myśli od Francji i tych Legionów, i tej całej rewolucji... Wybacz, że ci to mówię, ale moim zdaniem będzie lepiej, jeśli przynajmniej na chwilę odpuścisz sobie marzenia o wojnie, o zrównaniu Austrii z ziemią i posypaniu tej ziemi solą. A to drzewko jest naprawdę ładne.

Łukowski nie wydawał się specjalnie słuchać jej słów. Głaskał palcem zielone listeczki.

- Prawda? - spytał z entuzjazmem. - Moja śliczna krzewinka wolności, moja sadzonka swobody...

- Sadzonka swobody? - zapytała Héderváry, ale już wyglądała, jakby obawiała się odpowiedzi.

- Tak - zgodził się Feliks z uczuciem. - Wiesz, że francuska armia w swojej godnej podziwu dbałości o miejską zieleń sadzi Drzewo Wolności™ w każdym podbitym włoskim mieście?! I wieszają na nich takie małe trójkolorowe chorągiewki... masz jakieś niepotrzebne chusteczki?

- I to jest... - zaczęła Węgry, ale nie skończyła.

- Lepiej! Lepiej, droga Elu! - zapewnił Łukowski. - Jako doświadczony bonsaista, własnymi rękami odjąłem maleńką gałązkę od drzewa wolności z któregoś z tych włoskich miast, i przechowałem ją na sercu, aby zaszeczepić wolność tutaj, w Austrii, aby przygotować ją, oswoić na jej przyjęcie! To, na co patrzysz, to...

Urwał, szukając najwyraźniej właściwych słów. Węgry patrzyła na niego jak na człowieka, który zatruł się romantyzmem o 20 lat za wcześnie.

- Zrobiłeś bonsai z rewolucyjnego drzewka wolności? - zapytała w końcu ostrożnie.

- Tak.

- I zamierzasz je hodować?

- Tak jak hoduję w duszy słodką myśl o wolności, najdroższa Erzsébet. W końcu już niedługo pod naszymi oknami pojawią się złote orły na francuskich sztandarach i Austria zostanie nareszcie zniszczona.

Węgry westchnęła ponownie.

- Feliks, zdajesz sobie sprawę, że ja w tym kraju mieszkam i zniszczenie go wcale nie byłoby mi na rękę?

- A co? Nie jesteś po mojej stronie? - zorientował się Łukowski.

- No tak połowicznie powiedziałabym...

- Elu! - Polak wyciągnął w jej stronę doniczkę. - Jak możesz być przeciwko Wolności™?!

- ...tak ją nazwałeś?

- Krytyka źle jej robi na rozrost.

- Wydawało mi się, że właśnie o to w twojej starożytnej sarmackiej sztuce chodzi.

- Rozrost... duchowy miałem na myśli.

- Rozrost duchowy miniaturowej topoli?

- Ona jest bogatsza wewnętrznie niż cały ten kraj!

- A to dlaczego, jeśli można spytać?

- Ponieważ - Łukowskiemu oczy zamgliły się wzruszeniem - ponieważ jest francuska.

Aha, pomyślała Héderváry, przygryzając wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Chyba mocno go wzięło.

- Dasz mu ją... tę topólkę... jak się znowu spotkacie, co ty na to? - zaproponowała tonem, jakim zwracała się zwykle do niewspółpracujących czterolatków.

- Sadzonkę Wolności™ - poprawił ją Łukowski.

- Sadzonkę Wolności.

- Wolności™.

Węgierka uśmiechnęła się rozumiejąco.

- Dobrze, niech ci będzie. A tymczasem wydaje mi się, że książę Schwarzenberg bardzo chciał się z tobą zobaczyć.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro