Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Cześć, cześć. Nie pisałyśmy tego w poprzednich rozdziałach, ale teraz taka szybka notka.
Książka opowiada w dużej mierze o miłości męsko-męskiej, zdarzają się przekleństwa (głównie w wykonaniu Adasia) i sporo kolorowej gejozy. Jest czasem smutno i wali depresją, znajdzie się gram historii (wpoimy Wam wiedzę na siłę), także będzie kolorowo.
Książka pisania z @mr_alpaczka, okładka zrobiona przez nią... także wbijać na jej profil i dawać follow.

Prosimy również o aktywne komentowanie i gwiazdkowanie rozdziałów, nie bawimy się w partyzantów, jasne?

____

Zapięcie guzików okazało się dość ciężkim zajęciem, bo one jakoś tak nie chciały wejść w dziurki. Poza tym ciekawskie słońce zaglądało w okienkach, przez co poranna rosa wyglądała jak prawdziwe kryształy. Niewiele ma to wspólnego z guzikami, ale warto wspomnieć też, że tego ranka kwiaty otworzyły się szeroko, jakby poszukując miłości, a na niebie było wyjątkowo spokojnie i niebiesko.

Adam Kwiatkowski zjadł rogala na śniadanie i był z tego powodu bardzo  zadowolony. Stella kupiła mu wcześniej jakieś ubrania, żeby nie paradował z gołą dupą (i nie tylko) po mieście, jak to robił w jej towarzystwie.

Znaczy... jemu by to pasowało, ale ona wolała, żeby nie zamknęli go w więzieniu za eschibicjonizm. Nie żeby nie mieli nic lepszego do roboty. Wszelka kolaboracja powinna być karana.

Adaś miał zamiar, wraz z kuzynką, iść do bazy pilotów i korzystając z jej znajomości zaciągnąć się.

Może się uda?

***

Dexter Brown zaciągnął się do wojska już dawno, w tej chwili zaciągał się dymem z fajki. Tej takiej dobrej, starej, glinianej. Takie były najlepsze.

Trochę bolały go zesztywniałe już plecy. Nocki nie spędził u siebie w domu, lecz w kabinie samolotu, podczas lotu patrolującego. Żadnego Niemca w okolicy, dobrze. Ich bombowce były wielkie, widoczne z daleka. Z jednej strony to plus. Z drugiej... Większe, znaczy więcej bomb.

Chyba.

Dexter nie był orłem w szkole. Nie wiedział co ze sobą zrobić w życiu, a zależało mu, by to, co robił było ważne i doceniane. Widział z daleka pilotów i czuł tą aurę szacunku, jaką wokół siebie roztaczali. Było to co najmniej nie zwykle dla takiego - wtedy jeszcze - chłopaczka. Teraz zdawała się to być zwykła, wesoła rzeczywistość, w której niepowodzenie u kobiet było czymś zupełnie obcym.

Jak to się stało, że gdy tylko zakładał mundur od razu kleiło się do niego tyle piszczących małolat. Fuj. Czasami go to wręcz obrzydzało. Wtedy patrzył tęsknię na swoich kolegów błagającym wzrokiem, a oni tylko śmiali się pod nosem. To znaczy... Niektórzy - inni po prostu zazdrościli. Nie można przecież powiedzieć, że bez powodu: Dexter był bardzo przystojnym mężczyzną o kwadratowej szczęce, ciemnych włosach, prostym nosem oraz bystrych oczach z charakterystycznym błyskiem. Tak, ten błysk potrafił przezwyciężyć serce niejednej dziewczyny. Od razu kleiły się do niego myśląc, że zaprosi je do tańca. Do barów, gdzie ludzie tak robili przychodził tylko na piwo. Dexter zdecydowanie nie lubił tańca.

***

Kwiatkowski tanecznym ruchem mieszał ciasto na naleśniki. Z radia dochodził akurat śliczny kawałek, do którego nogi same aż się rwały. Wyjął z miski trzymaną przez siebie drewnianą łyżkę i udając, że to mikrofon powtarzał swym okaleczonym angielskim tekst piosenki.

Stella, słysząc te niezdarne jęki, natychmiast przybiegła do kuchni myśląc, że Adaś zaciął się nożem, który zostawiła na blacie. Gdy jednak zobaczyła dwuznaczne (a raczej bardzo jednoznaczne) ruchy kuzyna, wszystkie obawy jakby wyparowały. Wszystkie oprócz jednej.

Czyli jednak ma to ADHD, pomyślała, i wszystko jasne...

- Słuchaj, pośpiesz się, muszę cię gdzieś zabrać - ponagliła chłopaka.

- I love you! I love you! - "śpiewał" dalej Adam przyprawiajac kobietę o kolejne historyczne drgawko-spazmy.

Spojrzał na nią z niedowierzaniem odkładając łyżkę.

- Ty naprawdę nie umiesz się śmiać. - rzekł poważnie i zmarszczył brwi - Czekaj, pokażę ci, jak to się robi. - stwierdził, po czym zaczął głośno i piskliwie chichotać machając przy tym dłonią niczym wachlarzem. - Jestem Stella Williams, lady z Green Street, czy zechcieliby państwo wypić ze mną herbatkę w moim dworku? - zapiszczał, trzepocząc rzęsami.

Jednak "lady z Green Street" rzuciła się na Adasia i zaczęła go natarczywie łaskotać, przez co ten po chwili skończył na podłodze wijąc się energicznie oraz blagając o litość - taki był zamierzony efekt.

- Pierdol... Się... - wykrztusił Adam ledwo dysząc.

- No dzięki, miło mi. A teraz kończ to śniadanie, bo jestem głodna i ubieraj się szybko - nakazała puszczając siedemnastolatka - Jesteśmy umówieni na jedenastą.

***

- Adaś! Adam! Adam! - Stella na siłę musiała go odciągać od samolotów. Jeszcze zacząłby je obmacywać.

Dexter siedział na krzesełku polowym i z uśmiechem obserwował tego blondynka. Prawie się zaśmiał, gdy ten przytulił się do skrzydła, a jego kuzynka na niego nakrzyczała. Uroczo.
Wyjął fajkę z ust i spojrzał na niego z błyskiem w oku. Właśnie tym błyskiem.

Adaś na chwilę przerwał rozmowę i też zaciekawiony zerknął na niego, udając, że patrzy zupełnie gdzie indziej.
Stella od razu przebiegła.

- Dexter! - zawołała, po czym po angielsku przedstawiła mu kuzyna. Brown zauważył, że Adaś wgapiał się w niego jak w obrazek i jeszcze chwila, a ślina wypłynęła by mu z ust.
Stasia szturchnęła go, powiedziała coś dziwnym językiem, po czym przemówił Adam.

- I'm very glad to... bedding with you? - powiedział.

Wszyscy piloci, stojący do około zaniemówili. Dexter zaśmiał się ze zrozumieniem.

- Nice to meet you, too, Adam.

Kwiatkowski spłonął rumieńcem, ale na szczęście w tym samym momencie wyszedł z namiotu przełożony. A, żeby Adaś wiedział, z jakim niemiłym będzie miał zaraz do czynienia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro