XIX
Brown naprawdę miał nadzieję, że następnego dnia na służnie Adaś będzie znów sobą. Pośle mu uśmiech, mrugnie do niego.
Te wszystkie małe rzeczy były urocze.
Cóż. Przeliczył się. Chłopak go ignorował. Znowu.
Za to dowódca powiedział mu o swoich planach. Już niedługo Adam zostanie przeniesiony.
Polacy zawiązali własny dywizjon, więc Adaś tu był już niepotrzebny. Zapewne jakiś młody angielski chłopiec będzie chętny na pracę tutaj...
Dexter miał więc dwie opcje. Albo zapomnieć o Adasiu, który zdążył rozkopać sobie miejsce w jego sercu, albo błagać majora o przeniesienie do tego samego dywizjonu, gdzie będzie Adam.
Wybór był oczywisty, wykonanie trudniejsze.
***
Zachód słońca na lotnisku należał do jednego z piękniejszych. Słońce odbijało się w oknach samolotów. Adam tęsknie patrzył w niebo. Nie dość, że utracił swoją ojczyznę, rodzinę, to teraz jeszcze rozdzielą go z jego kuzynką i niedoszłym ukochanym. "W Polsce też pewnie ktoś patrzy na zachód słońca, tak jak ja teraz... może to ktoś kto o mnie myśli?" Adam podparł głowę o kolana i patrzył w czerwoną kulę jeszcze intensywniej. Dzięki temu czuł się nieco mniej samotny niż chwilę temu.
Gdyby pilnie uczył się na geografii, to by wiedział że w Polsce słońce zachodzi godzinę później niż w Anglii, więc nikt nie patrzy tęsknie na zachód i nie myśli o nim. Może to i lepiej? Gdyby wiedział, czułby się okropnie samotnie, jeszcze bardziej niż teraz. A i romantycznie się tak zrobiło. Brakowało mu ramienia, na którym mógłby się oprzeć. To ramię całkiem przypadkiem należało do pewnego oficera o brązowych włosach na żelu i miłym zapachu. Zakazana miłość, do której Adam powinien przestać się przyznawać. I tak już sprowadził na siebie niechęć kolegów, niezbyt ucieszonych z faktu, że w ich drużynie jest faggot. Może właśnie dlatego major go przenosi? A może po prostu za bycie Polakiem? Kto wie. Kwiatkowski westchnął cicho i gwizdnął po swoją suczkę. Ona jedyna go kocha i akceptuje!
Gdy odwrócił się, aby już odejść, zobaczył jak Dexter wychodzi z namiotu, gdzie przebywał dowódca. Czyżby stało się coś złego? Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy to to, że major jakimś cudem dowiedział się o ich pijackim pocałunku. Może miał szpiegów w tym barze albo sam ich śledził?!
Po chwili jednak uspokoił się. To niedorzeczne, kogo obchodzi jakiś tam cholernie gorący i niepożądany, cudowny pocałunek z jakimś tam oficerem? Na samą myśl o nim, Adasiowi zakręciło się w głowie... Ale majora na pewno to nie obchodzi! Ma na głowie ważne plany wojenne a nie takie bzdety. Ale Adaś nie wytrzymał i podbiegł do Jima, z którym uczył się angielskiego. Mężczyzna był całkiem miły i był porucznikiem, więc na pewno wiedział więcej niż on.
- Jimmy! - krzyknął do niego - Wait...wait. Do you know... - jak teraz o to zapytać? Do you know co się stało, czy major wyrzuci Dexterka za tego buziaka? - what happened?
- Yup. I heard, mr. Brown is going to move... to Blackpool. - odparł łagodnie mężczyzna.
Adaś zaniemówił. Do Blackpool, do dywizjonu 307, polskiego dywizjonu o marnym sprzęcie...tego samego, do którego przekierowany został Kwiatkowski.
Jakim cudem?!
---
hejjj witam w nowym rozdziale. trochę krótko, ale jest. Jak się podoba? Nie zapomnijcie mi dać znać! mam nadzieję, że udaje mi się przemycić nieco wiedzy oprócz gejozy, um... do następnego!
PAMIETAJ DEXTER TO KAPITAN A ADAS PROBUJE ZOSTAC podporucznikiem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro