1
Wokół był czysty chaos. Harry, oślepiony bólem, rzucił się w kierunku goblina, nie zwracając uwagi na pomagającego im Zgredka. Widząc sztylet w dłoni Bellatrix, Potter zdał sobie sprawę, że nie będzie zbawienia dla wszystkich, zrozumiał, że nie jest w stanie poradzić sobie z ostatnim zadaniem ...
- Uciekajcie! - ostry krzyk zdawał się nie należeć do niego, Harry rzucił się do kobiety, którą szczerze nienawidził, by odwrócić jej uwagę. Cios w bok ... i świat prawie zniknął.
- Przeklęty chłopak! Crucio! - Ból eksplodował w ciele, zmuszając chłopca do skulenia się na podłodze, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje. Wydawało mu się, że trwało to wieczność, konwulsje takiej mocy, całe ciało rozrywało się na strzępy.
- Bella! Przestań! On jest potrzebny Czarnemu Panu! - ból osłabł na chwilę, - ledwo oddychał, to prawie niemożliwe, tak długo bez przerwy był torturowany ...
- Legilimens! - chłopiec znów drgnął, z ostatnich sił próbującą chronić swój umysł. Lestrange nie starała się zmniejszyć ilości obrażeń. Jeśli Snape działał bezlitośnie, ale umiejętnie, Bellatrix wdarła się do umysłu Pottera z całą mocą jej szaleństwa, rozdzierając niezabezpieczony umysł.
- Bella!
***
Voldemort wpatrywał się w żywe zwłoki, leżące w brudnej, krwawej kupie na kamiennej podłodze dworu - jego tymczasowego domu. Bella, zawsze wierna i posłuszna, była zbyt obłąkana i niezrównoważona, aby wykonać swoje polecenie: Potter nie powinien był cierpieć. Kiedy wszedł, musiał ją przerwać i najwyraźniej, kolejną minutę chłopak by nie wytrzymał.
- Mój panie! - Snape wpadł do pokoju, chłodno patrząc na obraz przed sobą.
- Severusie - szkarłatne oczy przyglądały się Mstrzowi - ten kawałek mięsa to Potter. Doprowadź go do porządku - nie zareagował, chociaż profesor był wyraźnie zainteresowany półżyjącym, który leżał dwa kroki od niego. Zbliżając się do chłopca, wykonał kilka ruchów różdżką, określając stopień obrażeń.
- Mój panie, zaryzykowałbym dawanie mu eliksiru regenerującego, który trochę poprawiłby jego stan ... - Snape skrzywił się, jakby czując nieprzyjemny zapach, - Czy mogę zapytać? Potrzebny jest przytomny?
- Dokładnie. Chcę zabić Pottera na oczach czarodziejskiego świata i nie pozwolić mu spokojnie umrzeć w lochach cudzej posiadłości ... - syknął Voldemort, starając się nie brać pod uwagę, że żąda od eliksiru czegoś niemożliwego. - Czy możesz wyleczyć chłopca, Severusie? Jakie są wnioski?
- Jest magicznie wyczerpany, dlatego niepożądane jest dawanie eliksirów ... Ale trzeba będzie podać chociaż jeden, inaczej umrze, gdy się obudzi. - pomyślał gorączkowo Snape, próbując ukryć emocje. Chłopiec jest prawie martwy wraz z nadzieją magicznego świata - Nie jestem pewien co do pozytywnego wyniku, ale jest szansa. Ale nie możesz zostawić go leżącego na podłodze w lochach, potrzebuje opieki i nadzoru. Urazy wewnętrzne. Hipotermia, odwodnienie. Prawdopodobnie szaleństwo - poinformował Snape, starając się przekonać Lorda do oddania bohatera pod jego opiekę...
- Co masz na myśli? - Voldemort z uśmiechem spojrzał na przestraszonego sługę.
- Biorąc pod uwagę, że nienawidzą go tu, nie sądzę, by rozsądnie było oddać go pod opiekę twoich pokornych sług, jeśli potrzebujesz chłopca żywego, mój Panie, Snape skłonił się grzecznie - Mogę zaoferować swoje usługi.
- Myślisz, że Hogwart będzie lepszy? Żartujesz sobie ze mnie? Połowa szkoły będzie chciała jego śmierci, druga połowa będzie próbować pomóc ... Pomyśl dobrze, Severusie, twoja decyzja wygląda na zdradę! - migając złymi oczyma, Voldemort odezwał się ponownie - Nie kłamiesz na temat jego stanu? Jeśli mówisz prawdę, chłopak musi być martwy ...
- Myślę, że tak się stanie, jeśli nic nie zrobimy. - powiedział spokojnie Snape, nie pozwalając, by strach odbijał się na jego twarzy i w myślach - Istnieje duża szansa, że umrze, gdy tylko otworzy oczy.
- Przynieś swój eliksir, a potem sam coś wymyślę. I nie zawiedź mnie, mój wierny sługo... - szepnął w końcu do Snape'a wychodzącego z pokoju.
***
Dobry, po prostu piękny plan spływał powoli w błoto. Tom Riddle nie mógł się doczekać pojedynku, krótkiego, ale naocznego, na oczach całego magicznego świata. Zabicie takiego bohatera to ruch polityczny, który zakończy bezsensowny opór, pozbawiając przeciwników ich ostatnich nadziei.
Ale tak po prostu... Bella przesadziła, teraz wymyślny plan wisiał na włosku, jak życie paskudnego chłopca leżącego na JEGO łóżku. Nie mógł powierzyć go nikomu, ponieważ Snape miał rację: nienawiść może przyćmić umysły Śmierciożerców. Nawet Bella, która była mu najwierniejsza.
Jęknowszy, „bohater" wyraźnie zamierzał odzyskać przytomność. Voldemort nałożył na niego zaklęcia diagnostyczne, co potwierdziło słowa Snape'a: chłopiec przeżył dzięki jego upartości. Teraz Czarny Pan prawie go szanował za takie pragnienie życia, niezgodne z rozwijającą się sytuacją
- Nie ruszaj się - mruknął, kładąc rękę na ramieniu Pottera, mając nadzieję, że nie rozpozna jego głosu. Ledwo żywy, obrzydliwie słaby: Potter może umrzeć lub oszaleć w każdej chwili. Teraz, wielki mroczny mag będzie musiał poświęcić swój cenny czas na to nieporozumienie. Na najgorszego wroga. Riddle wyszczerzył zęby na ironię losu, ponownie sprawdzając stan swojego podopiecznego. Hipotermia ... Ile by zaklęć rozgrzewających nie nakładał Lord, chłopiec uparcie tracił ciepło wraz z siłami: konsekwencje mikstury podanej przez Snape'a.
Zielone oczy otworzyły się szeroko i nieprzyzwoicie lekkie ciało wygięło się w próbie wciągnięcia powietrza. Czarny Pan już wiedział, że jego płuca ucierpiały najbardziej pod wpływem tortur Bellatriks, co oznaczało, że przestraszonemu chłopcu katastrofalnie brakowało powietrza.
Szybko odwracając chłopca na bok, słuchał świszczącego oddechu.Chęć życia rzeczywiście wzbudzała podziw. W końcu, po ponownym spotkaniu wzrokiem ze swoim wrogiem nie widział w jego oczach nienawiści ani rozpoznania. Tylko lekki błysk strachu i nieskończonej wdzięczności. - Stracił rozum. - pomyślał Lord, przeklinając. To bardzo przeszkadzało w jego planach pojedynków.
„Kto to jest?" - pomyślał Potter i nie znajdując odpowiedzi, znów zapadł w niespokojny sen.
***
- Obudź się, chłopcze - syknął Voldemort, dość zmęczony faktem, że ON leżał na JEGO łóżku w JEGO świętych komnatach. Było oczywiste, że chłopak usłyszał, a teraz próbował się obudzić z niespokojnego, niezdrowego snu.
Otwierając oczy, nie widział wyraźnego obrazu. Gdzie on jest, nie miał pojęcia, co to za pokój, Dom? Miasto? Kraj? Zaczynając panikować, przeanalizował wszystko, co wie: więc jest na pewno magiem. Czy może jest szaleńcem, który uważa się za czarodzieja? Nie, jednak czarodziej. Nie pamiętał imienia, nie pamiętał, jak znalazł się w tym bałaganie. Podczas przebudzenia poprzednim razem oddychać było bardzo ciężko, wokół było zimno, co utrudniało myślenie, doskonale to pamiętał. Ale przedtem? W głowie miał pustkę.
Ale potem, cudze ręce pomagały mu odwrócić się i oddychać, by wciągnąć powietrze, z którego braku wszystko w środku skurczyło się z przerażenia i bólu. A teraz znowu czuł te same ręce, a ich właściciel wydaje się być zirytowanym. Martwił się o niego? A może to jego praca? Albo...?
Próbując skoncentrować się na osobie obok niego, bohater zaczął poruszać rękami, które nie chciały się słuchać, ale udało mu się podnieść je do twarzy. Próbując wstać, natychmiast otrzymał pomoc. „Dba o mnie..." - pomyślał. Wdzięczność niczego nie pamiętającego chłopaka, była miażdżąca.
Voldemort, prychając cicho, pomógł usiąść Harry'emu Potterowi, który z jakiegoś powodu w milczeniu przyjął jego pomoc, nie próbując odsunąć się od zabójcy. Szaleniec. Bella prawdopodobnie złamała w nim coś. Nie używał konkretnie magii, ale wciąż czuł emocjonalną reakcję, która była całkowicie nieodpowiednia. Po raz pierwszy Harry Potter nie czuł w stosunku do niego nienawiści.
- Musisz pić. - wciąż trochę wkurzony na to, że musi być niańką dla tego idioty, Tom jednak interesował się tym, co się dzieje. - To zwykła woda. - idiota wyciągnął drżącą rękę do szklanki, więc Lord odrazu wiedział, że będzie musiał pomóc utrzymać go .
- Dziękuję. - zaskrzeczał młody mag, najwyraźniej czując ból od głośnego mówienia. Zaskoczone czerwone oczy zamarły bardzo blisko jego twarzy, więc w końcu je zobaczył. Jak i całą jego twarz. - Och. - strach przeszył go przez chwilę. Przed nim był potwór. Potter czuł wstyd i wyrzuty sumienia: potwór czy nie, ale on mu pomógł.
- Tu nie jest zimno. - Lord znowu zauważył, że chłopiec się trząsł. Przypomniał ponuro słowa Snape'a: „Nadal będzie miał dość ataków, możliwie silne osłabienie i pogorszenie samopoczucia... jeśli przeżyje", Tom drgnął: nie planował spędzać ze swoim wrogiem cały dzień.
- Jest zimno. - przekonywał bezczelny chłopak. I natychmiast, ledwo zauważając irytację, dodał. - Przepraszam, wytrzymam.
- Co powiedziałeś? - on przeprosił. Czy ten przeklęty Potter nie rozumie, co się dzieje? Wygląda normalnie. Po chwili przychodzi zrozumienie. - Ile pamiętasz?
- Ja... - czując gniew, chłopiec mimowolnie odchylił się od mężczyzny - Nic. Przepraszam... - i znowu ta szczera skrucha w oczach. Polaczenie przez bliznę znacznie zwiększyła emocje płynące od chłopca - Kim jesteś? - „Kim jestem" - zapytał jakby w pustkę, nie zwracając uwagi na Voldemorta, który siedział z nim na tym samym łóżku i bawiącego się różdżką.
- Harry. Masz na imię Harry - z jakiegoś nieznanego powodu Czarny Pam postawił się na miejscu chłopca. Wkrótce umrze, a nawet nie pamięta, jak żył. Przynajmniej jedna prosta odpowiedź, którą może mu dać.
- A ty? - chłopiec znów zbladł, a drżenie przypominało skurcze. Poddając się niejasnemu impulsowi, Voldemort rzucił rozgrzewające zaklęcie.
- Cieplej?
- Dziękuję. - nie znając imienia swojego zbawiciela - wroga, Harry zapadł w sen.
Voldemort nałożył zaklęcie diagnostyczne i skinął głową, z zadowoleniem patrząc na wyniki. Magia wrocila do chłopaka, wkrótce mógł zacząć pić dowolne mikstury. Szybko odzyskiwał siły. Ręka zatrzymała się na czole chłopca, a jego oczy spojrzały ostro na błyskawicę. Teraz, kiedy nienawiść odeszła, czarodziej w końcu zrozumiał, jak silne jest ich połączenie. Zawsze uważał, że nienawiść czuł on, ale okazało się, że płynie ona od niemądrego Pottera, który nie wiedział, jak uspokoić swoje uczucia. - „Wściekłość i strach takiej intensywności... To z pewnością nie było dla niego przyjemne." - pomyślał Tom z satysfakcją. - „Ale co się stanie, jeśli więź się oberwie po jego śmierci?"
Zaklęciem przywiązał Pottera do łóżka, i poszedł do Belli.
***
Voldemort pędził korytarzami posiadłości, którą uważał za praktycznie własną. Atak paniki po drugiej stronie mentalnego połączenia nie mógł się dobrze skończyć. Tyle bólu i rozpaczy, że złamały nawet jego potężne bariery...
Wleciał do pokoju więźnia i natychmiast przykucnął obok Pottera wijącego się na podłodze, próbując pozbyć się liny przyczepionej do łóżka.
- Uspokój się natychmiast! - dzięki mentalnemu połączeniu zdał sobie sprawę, że nie warto krzyczeć. Potter wciąż nie wie, że jest wrogiem, nie wie, że jest więźniem, a nie pacjentem, nic nie wie. Chłopiec właśnie się obudził, zauważył, że jest związany i próbował się wydostać. Biorąc głęboki oddech, by poradzić sobie z gniewem, Lord złapał trzepoczącego chłopca, usuwając zaklęcie z jego ręki. Lina rozpłynęła się w powietrzu.
Spodziewał się, że chłopiec ucieknie natychmiast, spróbuje rozpocząć walkę lub przynajmniej zacznie krzyczeć. Voldemort znów był zaskoczony. Potter uspokoił się, opierając się plecami na jego piersi. Uderzające ciepło paliło skórę i wkradało się gdzieś do środka, jak trucizna.
Nikt nie dotykał go w ten sposób. Bali się go. Nie było ludzi chcących go dotknąć nawet wierni słudzy. Była Bella, ale jej szaleństwo nie pasowało do odwagi chłopca, skazanego na śmierć.
- Harry - zawołał cicho, ściskając w dłoniach wciąż drżące ramiona - Uspokój się - pamiętając zalecenia Snape'a, zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej tak nagłe emocjonalne zamieszanie będzie miało konsekwencje.
- Dlaczego? - Chłopiec wycisnął się z siebie. Rozpacz i przerażenie już nie grasowały w umyśle Pottera
- Nie wolno ci wstawać. - ciepłe ciało wciąż było przyciśnięte do Riddle'a, jakby szukało w nim czegoś ludzkiego, co sprawiło, że jego głos był niedopuszczalnie przyjacielski.
- Mogłeś po prostu powiedzieć - Harry próbował wstać, ale jego ręce się nie słuchały. Sądząc po tym, że przeszedł na „ty", Voldemortowi najwyraźniej udało się zdobyć jego zaufanie. Uśmiechnął się sam do siebie, ale nie poprawił chłopca. Będzie lepiej, jeśli w przyszłym tygodniu nie będzie problemów z Potterem, a potem przyciągnie go do Ministerstwa i... Z jakiegoś powodu ta myśl stała się niewygodna. Chłopiec go nie pamięta, nie nienawidzi. To jest w jakiś sposób błędne, perwersyjne, nieciekawe. Trzymając młodego czarodzieja w ramionach, Riddle położył go na łóżku.
- Nie wstawaj z łóżka. Najprawdopodobniej ten raz nie minie bez śladu, a nie chcę się tobą zajmować - mruknął z irytacją mroczny mag, na co kudłaty chłopiec tylko się uśmiechnął, ale skinął głową.
- Kim jesteś? - Jak się nazywa? Krzywiąc się, pomyślał Czarny Pan. Przedstawić się „ Lordem Voldemortem" chłopcu który i tak nic nie rozumie, byłoby głupim posunięciem. Tom? Od tego imienia wszystko zamarło w pogardzie. Jak i od Harry'ego Pottera. Pasuje.
- Tom - warknął niechętnie.
- Dziękuję, Tom - cichy pomruk, co dziwne, nie miał sobie pogardy, na którą Voldemort liczył. Jego imię zostało wypowiedziane pieszczotliwie, jak gdyby przyjemnie leżało na języku.. Spojrzenie przypadkowo ześlizgnęło się na lustro. Nawet jeśli nie wie, kim on jest, może uważać go tylko za potwora. Okulary! Słowo wybuchło jak grzmot w głowie Lorda. Machnął ręką podając je właścicielowi.
Potter jednak założył okulary, rozejrzał się i, jak przystało na prawdziwego głupiego Gryffindora, uśmiechnął się z ufnością.
- Dzięki, teraz o wiele lepiej! - wciąż bez strachu patrzył na twarz oszpeconą przez zmartwychwstanie, Harry nie czuł ani pogardy, ani obrzydzenia, które Voldemort stale widział na twarzach wszystkich swoich sług, z wyjątkiem kilku najbardziej szalonych. Nagle chłopiec jęknął, zwijając się na łóżku.
- Co? - czerwone oczy błysnęły niespokojnie. Wyciągając różdżkę, Tom sprawdził stan Harry'ego, który się nie pogorszył, to tylko efekty Cruciatusa w połączeniu z magicznym wyczerpaniem - To minie. - westchnienie ulgi wyrwało się z jego ust. Przez połączenie ponownie spadła na niego fala emocji, tylko że nie było gniewu ani strachu ... Plując na to, co się stanie, Tom pozwolił sobie zająć się chłopcem - Oddychaj. Nie, nie tak. Głębiej, bądź cierpliwy. - powiedział, unosząc i ściskając kulącego się czarodzieja. Ból ustąpił z dreszczem, a wdzięczność i czułość rozprzestrzeniły się falami od młodego maga.
„Przeżyje... Ataki są bardzo słabe", uspokoił się Voldemort, nie wiedząc już, czy zamierza zabić chłopca, czy też planował... co? Pamięć powróci, to kwestia czasu. Ale emocje płynące przez połączenie wypełniły całe ciało przyjemnym ciepłem.
********
Witam po bardzo długiej przerwie. Przychodzę z nowym opowiadaniem. Jeśli wam się podoba to proszę dać mi znać, bym kontynuowała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro