Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. I can't (THE END)

Gdy tylko maszyna wydawała swoje ostatnie, najdłuższe piknięcie, lekarze w mig przybiegli, wyprosili mnie z sali i zaczęli reanimować Yoongiego. W tej chwili nie liczyło się nic więcej, tylko jego życie.

Moje oczy już dawno zalały się słonymi łzami, które napływały mi do ust po policzkach. Było mi tak niezmiernie przykro i źle z tym, że ktoś za mnie właśnie oddaje swoje życie. To on dostał porządnego kopniaka w dupę od życia, nie ja. To on od dziecka żyje w takich właśnie warunkach. Ja przynajmniej miałem dom i schronienie przed takimi wypadkami, a on jeszcze mnie uratował.

Po kilku minutach lekarze wyszli z sali. Nie słyszałem niczego, oprócz jakichś burknięć uczonych medyków. Było mi z tym źle i oczekiwałem już najgorszego.

Chciałem wejść do sali, ale ostatni lekarz wychodzący z tej sali wyraźnie zakazał mi wejścia tam. A ja nie mogłem stać jak kołek przed drzwiami i gapić się na jedyną i najważniejszą dla mnie osobą, która właśnie umiera, lub jest nie żywa.

Musiałem dowiedzieć się czegokolwiek, czegokolwiek o jego stanie, bo bez tego byłem chodzącym kłębkiem nerwów i rozpaczy.

Płakałem ile się dało, a mój szloch było chyba słychać na pół szpitala, ale niech ludzie wiedzą, że stało się coś tragicznego dla takiej osoby. Osoby, która jest naprawdę warta poświęcenia się dla niej, a nie dla mnie.

Gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas i zmienił wszystko. Nie uciekłbym od Yoongiego, wiedząc, że coś takiego może się stać i po prostu pójść do Dahyun po pomoc.

Dahyun, to osoba pomagająca biednym, którzy mają pieniądze, ale nie są zdolni do wynajmu mieszkania, lub jakiegokolwiek lokum.

🤷‍♀️🤷‍♂️

Minuta po minucie, sekunda po sekundzie, a ja nadal czekałem na korytarzu przed salą, w której leżał żywy, lub nieżywy Yoongi.

Nie piłem chyba niczego od zeszłego dnia, od czasu, gdy wypuścili mnie z łóżka.

Chyba... Zemdlałem. Słyszałem wszystko, ale nie mogłem niczego zrobić, nie byłem do tego zdolny i czułem się, jakbym powoli odlatywał, lub zasypiał.

Obudziłem się na jakimś szpitalnym łóżku, a obok mnie siedział Yoongi. Tylko siedział, nic nie mówił. Gdy chciałem go dotknąć, to moja ręka przeleciała przez niego. Czy to tylko moje chore wyobrażenie? Co jest nie tak z moim umysłem?

  🤷‍♀️🤷‍♂️ 

Zasnąłem, ponownie zasnąłem. Gdy się obudziłem byłem w stanie dopuszczającym, ale mogłem opuścić salę i pójść do Yoongiego, sprawdzić co u niego.

I tym razem gdy doszedłem do sali pozwolono mi wejść. Usiadłem przy Yoongim.

-Żyj... Yoongi żyj, chociażby dla siebie, dla innych, bo to oni ciebie potrzebują. Musisz żyć i możesz mi tego zrobić. Ja... Ja zbyt mocno cię kocham, byś mógł teraz odejść.

I w tym momencie już wiedziałem, że nawet lekarze niczego nie zrobią. Ta sama maszyna wydała ostatni, najdłuższy w życiu 'pik' i po chwili przestała, a linia przez nią pokazywana była równa z niczym.

-Yoongi... - szlochałem zapłakany nad jego ciałem, lekarze nawet nie przyszli, bo wiedzieli, że już odszedł. To wszystko trwało już zbyt długo, bym mógł to znieść.

Starszy opuścił nas bez słowa, jako bohater, a ja po prostu nie darowałem sobie tego.

On zginął dla miłości i ochrony, czy ja też powinienem tak zrobić?

THE END

===---===

Koniec nadszedł, ale spokojnie, nadciągam z nowym ff.

Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które czytały to ff, które według mnie mogło być napisane o wiele lepiej, ale oczywiście musiałem coś zepsuć (jak zwykle).

Chciałem, by rozdziały były długie, żebyście mieli co czytać, ale chyba was zawiodłem.


No nic... To chyba czas rozstać się z tą książką, no chyba, że wyrazicie zainteresowanie dodatkowymi rozdziałami, jakimi będzie zakończenie alternatywne (szczęśliwe).

Jeśli ktoś by czytał, to tu możecie coś po sobie zostawić (dziękuję z góry).

Miłego dnia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro