2
Jak już wiecie na przeciwko mnie jest dom. W nim mieszka Luke. To fajny blondyn o wesołych oczach. Cały dzień przesiedywałam na nauce fizyki i chemi. Szczerze miałam już tego dość. Chciałam z kimś pogadać,ale niestety nie mam rodzeństwa. Nagle zauwarzyłam jak Luke wchodzi do swojego pokoju,rzuca swoją torbę treningową na łóżko i siada po ciężkim treningu kosza. Wzioł swój notes i marker do ręki. Wiedziałam że pisze mi wiadomość. Więc zrobiłam to samo. U nas to zwykły sposób komunikowania się. Jedna osoba pisze dużym drukiem wiadomość pokazuje przez okno, druga odczytuje i odpowiada. To proste.
Luke : Co dziś robisz?
Ja: uczę się
Luke: a może chciałabyś wpaść na pizzę?
Ja: Jasne, mój mózg i tak już więcej nie przyjmie...
Chłopak zaśmiał się krótko.
Luke: Mam nadzieje że dojdziesz z nim, i przez
ten stan nie pomylisz domów czy ulic XD
Ja: haha very funny, dobra idę już. Tylko nie mów że po pizzy masz ochotę po raz setny zagrać w te samą grę na konsoli
Luke: Oki nic nie mówię dowiesz się u mnie.
Nasi rodzice przyzwyczaili się do naszych wędrówek, spotkań. W lato czasem nawet zapominam o butach... Bo to przecież wystarczy przejść za ulicę... Nie musiałam korzystać z dzwonka, drzwi były otwarte. Weszłam do środka Luka nigdzie nie było. Heh pewnie nie zdążył nawet zejść ze schodów. Posunęłam się do przodu i nagle...aaa!!! Luke wyskoczył na mnie z prześcieradłem na głowie. Zaczęłam krzyczeć prześcieradło zakryło nas obojga, a że było długie ,bo Luke śpi na dużym łużku przez jakiś czas cięszko było nam się z niego wyplątać. Ale udało nam się. Rodzice Luka prubowali udawać że są powarzeni i patrzą na nas dziwnie, ale coś nie wyszło i śmiali się w niebo głosy. Po pizzy oczywiście graliśmy w ulubioną grę Luka. Żecz jasna mówił że to nie jest ta ulubiona ,...ale gra w nią ze mną ciągle. Potem musiałam wrucić na kolację. Przy której tata wygłosił mi jak że interesujący wykład na temat histori ale starałam słuchać. I cóż trzeba było wrucić do pierwiastków, atomów czy newtonów...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro