Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śnieżne ślady

- Pamiętaj, żeby najpierw zbić małą kulkę, a później toczyć ją na sam szczyt wzgórza. Tam postawimy naszego bałwana. – Tomek cierpliwie tłumaczy zasady lepienia śnieżnych kul swojemu synkowi. Czule poprawia malcowi kolorową czapkę i szczypie w policzki. – Do roboty!

- Będę pierwszy na górze, Tato! – krzyczy radośnie chłopczyk i ugniata małą śnieżkę. Tomek zaśmiewa się i kroczy obok syna lepiąc drugą część bałwana.

Chłopczyk z całych sił toczy własną bilę, która z każdym metrem jest większa. Już ostatkami sił dostaję się na szczyt wzgórza, ale nie daję tego po sobie poznać. Jedynie czerwone policzki i para unosząca się z jego ust zdradzają jego zmęczenie. Na szczyt dociera też Tomek, patrząc z uznaniem na swojego syna.

- Byłeś pierwszy, gratuluje! – Tomek przybija piątkę z chłopczykiem i mówi. – Musimy ulepić ostatnią część. Pamiętasz co to będzie?

Malec chwilę się głowi i patrzy na ojca. Po chwili na twarz dziecka wylewa się uśmiech i chłopczyk podskakuję krzycząc.

- Głowa! A później go ustawimy tutaj, żebym mógł na niego codziennie patrzeć ze swojego pokoju – zarządza chłopak i zabiera się za lepienie ostatniej kuli.

- Hej chłopcy! – woła radośnie brunetka wchodząca na szczyt wzgórza. – Jak Wam idzie lepienie największego bałwana w okolicy? Przyniosłam wam kilka drobiazgów, które upiększą waszego nowego przyjaciela.

- Mamo, miałaś przyjść jak skończymy. Miała być niespodzianka - grymasi chłopczyk.

-Wiem słońce, ale nie mogłam się powstrzymać. Zobacz co przyniosłam – zachęca chłopca Agata. Blondynek podchodzi do mamy i z zaciekawieniem ogląda garnek, marchewkę, ze spodu wyciąga swój stary szalik.

- Mamo, dlaczego wzięłaś mój szalik, przecież założyłem – mówi i pokazuję kolorową szarfę na szyi.

- Myślę, że mama chciała, żeby nasz bałwan też nie zmarzł i dlatego przyniosła mu szalik.

- Dokładnie, a w tym szaliku i tak już nie chodzisz. Może odstąpisz go dla Pana Bałwana?

- Zgoda. Mamo, pomożesz nam w lepieniu bałwana? – Malec spogląda prosząco na matkę i przechyla głowę do boku.

- Pomogę, ale tylko chwilkę, chyba, że chcecie jeść spalony sernik, to pobędę dłużej.

- Agata, nie twórz zagrożenia pożarowego tam gdzie nie trzeba. Damy sobie radę, a Ty szybko wracaj do domu. Wrócimy za godzinę i zamawiamy gorącą czekoladę. Prawda Ignaś?

-Tak!

- Dobrze, zamówienie przyjęte. Pamiętajcie, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Zostawiam rzeczy i pędzę do kuchni. Powodzenia! – kobieta zostawia garnek i kieruję się w stronę drewnianego, ozdobionego kolorowymi światełkami domu.

Ojciec razem z synem intensywnie pracują nad bałwanem. Toczą ostanie kule, ustawiają je na sobie, wygładzają boki, wbijają dwie małe gałęzie, które udają ręce i nadają twarz śnieżnej figurce za pomocą małych węgielków. Ignaś wbija marchewkę i bałwan jest prawie gotowy. Jeszcze tylko garnek i szalik. Mężczyzna sadza Ignacego na barkach i podaję mu garnek.

-Nakrycie głowy dla Maksa – woła Tomek.

- Jest! – woła chłopczyk.

- Szalik, by Maksa nie bolało gardło. – chłopczyk zawiązuje szalik dla bałwana i wyrzuca ręce w górę.

-Jest! Skończyliśmy.

- Tak zuchu. A teraz robimy piękne zdjęcie z Maksem i pędzimy na gorącą czekoladę! Coś mi podpowiada, że mama, na pewno dorzuci Nam pianki. – mężczyzna wyciąga telefon i włącza aparat. – Uśmiech!

I tak postaję seria radosnych zdjęć Tomka, Ignacego i Maksa. Zmarznięci i radośni chłopcy wchodzą do domu, gdzie od wejścia wita ich zapach czekolady, połączony z zapachem świeżo upieczonego sernika. W domu rozbrzmiewają kolędy i nieśmiały śpiew Agaty. Blondyni rozbierają się, a przemoczone rękawiczki wieszają na grzejnik. Przechodzą w głąb domu do otwartego pokoju, gdzie czeka na nich gorąca czekolada, koce, suche ubrania, ciepłe kapcie i napełnione ciepłą wodą termofory. Agata wychyla się z kuchni i uśmiecha się serdecznie do nich.

- Zestaw dla Zimowych Bohaterów - gotowy. Przebierajcie się szybko, bo jeszcze wiele niespodzianek Was czeka. Miałam niezwykłych gości, wiecie? – Agata mruga porozumiewawczo do Tomka i dodaję. – Ale wszystko w swoim czasie.

-Jakiego gościa? – szepcze Ignacy do taty.

- Nie mam pojęcia synu, ale coś czuję, że mama ma dla nas ciekawą historię. Pamiętaj, że dzisiaj jest Wigilia, a to dzień cudów.

Po dziesięciu minutach chłopcy siedzą już w suchych ubraniach, pod kocem i patrzą wyczekująco na brunetkę, która jeszcze krząta się w kuchni. Po chwili zdejmuję fartuch i dołącza na kanapę do rodziny.

- Teraz już nam opowiesz wszystko? – pyta chłopczyk.

- Tak, już wszystko mówię. Gdy lepiliście bałwana, ktoś zajechał pod nasz dom. Ale nie samochodem. Saniami! Okazało się, że to Elf z Rudolfem. Otworzyłam im drzwi i zapytałam co ich tutaj sprowa..

- A gdzie był Mikołaj? – przerywa mamie chłopczyk.

- Okazuję się, że elfy i Święty Mikołaj mają dzisiaj straszne urwanie głowy i gdzieś w tym pędzie, odwiedzania każdego domu na świecie zgubił się Mikołaj. Niebywałe, prawda? Myślicie, że może istnieje cień szansy, że zgubił się gdzieś w pobliżu i dzisiaj nas odwiedzi?

- Mamo, a co z innymi dziećmi? Nie dostaną prezentów ? – pyta zmartwiony blondynek.

- Hej zuchu, popatrz na mnie – zwraca się do malca Tomek i delikatnie podnosi jego podbródek palcem. – Święty Mikołaj to naprawdę super gość i jestem przekonany, że ma jakiś plan awaryjny na takie sytuacje. A teraz dopijamy czekoladę i pomożemy mamie przygotować stół. Zaraz będziemy mieli gości.

I tak cała rodzina przygotowuję się do wyjątkowej kolacji w roku. Rozstawia zastawę, ustawia dania i kompot z suszonych owoców. Gdy chłopcy idą szykować się w eleganckie stroje, pod choinką pojawiają się małe prezenciki, zapakowane w kolorowy papier. Gdy wszyscy są gotowi, a ostatnim zadaniem jest wypatrywanie pierwszej gwiazdki, ktoś puka do drzwi.

- Pewnie nasi goście przyjechali. Ignacy otworzysz? – woła Agata zakładając kolczyki.

- Już biegnę. – Chłopczyk ubrany w niebieską koszulę i czarne spodnie dobiega do drzwi, i chwyta za klamkę, ale za drzwiami nie stoją oczekiwani goście. A Święty Mikołaj, ubrany w czerwony strój i z długą, siwą brodą.

- Wesołych Świąt Ignacy. Zgubiłem się dzisiaj i miałem plan awaryjny, ale dzięki magii świąt, Twojej wierze we mnie Rudolfowi udało się mnie znaleźć o wiele szybciej. Dziękuję. Nie martw się, zdążę jeszcze odwiedzić każde dziecko na tej Ziemi.- Mikołaj wyciąga z czerwonego worka niebieskie pudełko z kokardką i podaje chłopczykowi. - Proszę to Twój prezent, ale pamiętaj, możesz go otworzyć dopiero po kolacji. Masz dobro w sobie, nie zapomnij o tym gdy dorośniesz. Żegnaj smyku!

- Mikołaj..- mruczy cicho Ignacy. Odbiera prezent i szepcze – dziękuję.

Mikołaj macha chłopczykowi i odchodzi, po chwili znika z pola widzenia chłopca, a Ignaś zamyka drzwi wciąż nieco zdezorientowany. Czy przed chwilą widział Świętego Mikołaja? Tego, do którego wysłał list? Spogląda na prezent trzymamy w małych dłoniach i myśli. Po chwili otwierają się drzwi i wchodzą zaproszeni goście. Chłopiec ożywia się nagle i woła.

- Babciu, dziadku spotkałem Mikołaja!

Za plecami Ignacego pojawiają się rodzice, słuchając żywej relacji chłopca o spotkaniu z Mikołajem. Na twarzach dorosłych gości uśmiech i spojrzenia pełne zrozumienia dla dziecięcej radości. Po powitalnych uściskach wszyscy zasiadają do stołu i wspólnie przeżywają Wigilię Bożego Narodzenia. Magia jest w nas, dlatego cuda zdarzają się nie tylko od święta. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro