Śnieżne ślady
- Pamiętaj, żeby najpierw zbić małą kulkę, a później toczyć ją na sam szczyt wzgórza. Tam postawimy naszego bałwana. – Tomek cierpliwie tłumaczy zasady lepienia śnieżnych kul swojemu synkowi. Czule poprawia malcowi kolorową czapkę i szczypie w policzki. – Do roboty!
- Będę pierwszy na górze, Tato! – krzyczy radośnie chłopczyk i ugniata małą śnieżkę. Tomek zaśmiewa się i kroczy obok syna lepiąc drugą część bałwana.
Chłopczyk z całych sił toczy własną bilę, która z każdym metrem jest większa. Już ostatkami sił dostaję się na szczyt wzgórza, ale nie daję tego po sobie poznać. Jedynie czerwone policzki i para unosząca się z jego ust zdradzają jego zmęczenie. Na szczyt dociera też Tomek, patrząc z uznaniem na swojego syna.
- Byłeś pierwszy, gratuluje! – Tomek przybija piątkę z chłopczykiem i mówi. – Musimy ulepić ostatnią część. Pamiętasz co to będzie?
Malec chwilę się głowi i patrzy na ojca. Po chwili na twarz dziecka wylewa się uśmiech i chłopczyk podskakuję krzycząc.
- Głowa! A później go ustawimy tutaj, żebym mógł na niego codziennie patrzeć ze swojego pokoju – zarządza chłopak i zabiera się za lepienie ostatniej kuli.
- Hej chłopcy! – woła radośnie brunetka wchodząca na szczyt wzgórza. – Jak Wam idzie lepienie największego bałwana w okolicy? Przyniosłam wam kilka drobiazgów, które upiększą waszego nowego przyjaciela.
- Mamo, miałaś przyjść jak skończymy. Miała być niespodzianka - grymasi chłopczyk.
-Wiem słońce, ale nie mogłam się powstrzymać. Zobacz co przyniosłam – zachęca chłopca Agata. Blondynek podchodzi do mamy i z zaciekawieniem ogląda garnek, marchewkę, ze spodu wyciąga swój stary szalik.
- Mamo, dlaczego wzięłaś mój szalik, przecież założyłem – mówi i pokazuję kolorową szarfę na szyi.
- Myślę, że mama chciała, żeby nasz bałwan też nie zmarzł i dlatego przyniosła mu szalik.
- Dokładnie, a w tym szaliku i tak już nie chodzisz. Może odstąpisz go dla Pana Bałwana?
- Zgoda. Mamo, pomożesz nam w lepieniu bałwana? – Malec spogląda prosząco na matkę i przechyla głowę do boku.
- Pomogę, ale tylko chwilkę, chyba, że chcecie jeść spalony sernik, to pobędę dłużej.
- Agata, nie twórz zagrożenia pożarowego tam gdzie nie trzeba. Damy sobie radę, a Ty szybko wracaj do domu. Wrócimy za godzinę i zamawiamy gorącą czekoladę. Prawda Ignaś?
-Tak!
- Dobrze, zamówienie przyjęte. Pamiętajcie, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Zostawiam rzeczy i pędzę do kuchni. Powodzenia! – kobieta zostawia garnek i kieruję się w stronę drewnianego, ozdobionego kolorowymi światełkami domu.
Ojciec razem z synem intensywnie pracują nad bałwanem. Toczą ostanie kule, ustawiają je na sobie, wygładzają boki, wbijają dwie małe gałęzie, które udają ręce i nadają twarz śnieżnej figurce za pomocą małych węgielków. Ignaś wbija marchewkę i bałwan jest prawie gotowy. Jeszcze tylko garnek i szalik. Mężczyzna sadza Ignacego na barkach i podaję mu garnek.
-Nakrycie głowy dla Maksa – woła Tomek.
- Jest! – woła chłopczyk.
- Szalik, by Maksa nie bolało gardło. – chłopczyk zawiązuje szalik dla bałwana i wyrzuca ręce w górę.
-Jest! Skończyliśmy.
- Tak zuchu. A teraz robimy piękne zdjęcie z Maksem i pędzimy na gorącą czekoladę! Coś mi podpowiada, że mama, na pewno dorzuci Nam pianki. – mężczyzna wyciąga telefon i włącza aparat. – Uśmiech!
I tak postaję seria radosnych zdjęć Tomka, Ignacego i Maksa. Zmarznięci i radośni chłopcy wchodzą do domu, gdzie od wejścia wita ich zapach czekolady, połączony z zapachem świeżo upieczonego sernika. W domu rozbrzmiewają kolędy i nieśmiały śpiew Agaty. Blondyni rozbierają się, a przemoczone rękawiczki wieszają na grzejnik. Przechodzą w głąb domu do otwartego pokoju, gdzie czeka na nich gorąca czekolada, koce, suche ubrania, ciepłe kapcie i napełnione ciepłą wodą termofory. Agata wychyla się z kuchni i uśmiecha się serdecznie do nich.
- Zestaw dla Zimowych Bohaterów - gotowy. Przebierajcie się szybko, bo jeszcze wiele niespodzianek Was czeka. Miałam niezwykłych gości, wiecie? – Agata mruga porozumiewawczo do Tomka i dodaję. – Ale wszystko w swoim czasie.
-Jakiego gościa? – szepcze Ignacy do taty.
- Nie mam pojęcia synu, ale coś czuję, że mama ma dla nas ciekawą historię. Pamiętaj, że dzisiaj jest Wigilia, a to dzień cudów.
Po dziesięciu minutach chłopcy siedzą już w suchych ubraniach, pod kocem i patrzą wyczekująco na brunetkę, która jeszcze krząta się w kuchni. Po chwili zdejmuję fartuch i dołącza na kanapę do rodziny.
- Teraz już nam opowiesz wszystko? – pyta chłopczyk.
- Tak, już wszystko mówię. Gdy lepiliście bałwana, ktoś zajechał pod nasz dom. Ale nie samochodem. Saniami! Okazało się, że to Elf z Rudolfem. Otworzyłam im drzwi i zapytałam co ich tutaj sprowa..
- A gdzie był Mikołaj? – przerywa mamie chłopczyk.
- Okazuję się, że elfy i Święty Mikołaj mają dzisiaj straszne urwanie głowy i gdzieś w tym pędzie, odwiedzania każdego domu na świecie zgubił się Mikołaj. Niebywałe, prawda? Myślicie, że może istnieje cień szansy, że zgubił się gdzieś w pobliżu i dzisiaj nas odwiedzi?
- Mamo, a co z innymi dziećmi? Nie dostaną prezentów ? – pyta zmartwiony blondynek.
- Hej zuchu, popatrz na mnie – zwraca się do malca Tomek i delikatnie podnosi jego podbródek palcem. – Święty Mikołaj to naprawdę super gość i jestem przekonany, że ma jakiś plan awaryjny na takie sytuacje. A teraz dopijamy czekoladę i pomożemy mamie przygotować stół. Zaraz będziemy mieli gości.
I tak cała rodzina przygotowuję się do wyjątkowej kolacji w roku. Rozstawia zastawę, ustawia dania i kompot z suszonych owoców. Gdy chłopcy idą szykować się w eleganckie stroje, pod choinką pojawiają się małe prezenciki, zapakowane w kolorowy papier. Gdy wszyscy są gotowi, a ostatnim zadaniem jest wypatrywanie pierwszej gwiazdki, ktoś puka do drzwi.
- Pewnie nasi goście przyjechali. Ignacy otworzysz? – woła Agata zakładając kolczyki.
- Już biegnę. – Chłopczyk ubrany w niebieską koszulę i czarne spodnie dobiega do drzwi, i chwyta za klamkę, ale za drzwiami nie stoją oczekiwani goście. A Święty Mikołaj, ubrany w czerwony strój i z długą, siwą brodą.
- Wesołych Świąt Ignacy. Zgubiłem się dzisiaj i miałem plan awaryjny, ale dzięki magii świąt, Twojej wierze we mnie Rudolfowi udało się mnie znaleźć o wiele szybciej. Dziękuję. Nie martw się, zdążę jeszcze odwiedzić każde dziecko na tej Ziemi.- Mikołaj wyciąga z czerwonego worka niebieskie pudełko z kokardką i podaje chłopczykowi. - Proszę to Twój prezent, ale pamiętaj, możesz go otworzyć dopiero po kolacji. Masz dobro w sobie, nie zapomnij o tym gdy dorośniesz. Żegnaj smyku!
- Mikołaj..- mruczy cicho Ignacy. Odbiera prezent i szepcze – dziękuję.
Mikołaj macha chłopczykowi i odchodzi, po chwili znika z pola widzenia chłopca, a Ignaś zamyka drzwi wciąż nieco zdezorientowany. Czy przed chwilą widział Świętego Mikołaja? Tego, do którego wysłał list? Spogląda na prezent trzymamy w małych dłoniach i myśli. Po chwili otwierają się drzwi i wchodzą zaproszeni goście. Chłopiec ożywia się nagle i woła.
- Babciu, dziadku spotkałem Mikołaja!
Za plecami Ignacego pojawiają się rodzice, słuchając żywej relacji chłopca o spotkaniu z Mikołajem. Na twarzach dorosłych gości uśmiech i spojrzenia pełne zrozumienia dla dziecięcej radości. Po powitalnych uściskach wszyscy zasiadają do stołu i wspólnie przeżywają Wigilię Bożego Narodzenia. Magia jest w nas, dlatego cuda zdarzają się nie tylko od święta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro