Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pewnego wieczora w Paryżu...

23:27, pewna przytulna paryska knajpka

Kizu postanowiła odpuścić sobie kolejny wieczór ze swą ekipą i przyszła ot tak się nachlać. Siedziała przy ladzie popijając powoli wino z kieliszka. Cieszyła się chwilą spokoju od całego codziennego wariatkowa. W knajpce nie było prawie nikogo.
- Można się dosiąść, madame? -zamruczał z jej lewej strony nieco wesolutki głos.
Kizu spojrzała w tamtą stronę. Obok niej stał blondyn z lekkim uśmiechem, wpatrujący się w nią.
- A co ja? Hrabia, żeby sobie wykupywać miejsca do siedzenia? Siadaj, Francis.
- Aw, a twoje imię? - odrzekł blondyn siadając na stołku obok. - Niezbyt lubię nie znać takich dziewczyn...
- Kizu. - mruknęła cicho.
Francis wyrwał jej nagle kieliszek i począł wąchać jego zawartość.
- Jakże taka jak ty, Kizu, może pić taką taniochę? U mnie dostawałabyś tylko najprzedniejsze trunki.
- Nie za wcześnie z takimi tekstami? Nie stać mnie na drogie wino, a wybierać się do Ciebie jeszcze nie zamierzam.
- Znasz moje imię, a mówisz piękna, że to ja się rozpędzam? Jak dla mnie możesz wpaść do mego mieszkania i zostać na śniadanie.
Spojrzała na niego z niewinnym uśmieszkiem.
- Ale mama mi nie pozwala chodzić do obcych żabojadów...
- A popijać po nocach tanie winiacze, które nie są godne jej pięknej córki, to nawet każe? To się robi niepoprawne... - odrzekł z nutką rozbawienia.
Kizu zachichotała i zeskoczyła ze swego stołka.
- A ty gdzie się wybierasz? Po nocach na ulicy jest wiele zboczeńców... - mruknął Francis, również zeskakując ze stołka oraz idąc w jej stronę.
Spojrzała na niego z szelmowskim uśmieszkiem i zakręciła piruet, szczerząc zęby.
- Muszę Cię odprowadzić do domu, przecież jesteś taki samotny, bez dziewczyny do zgwałcenia... - zamruczała.
Ten nagle podszedł do niej i chwycił za dłonie, by przyciągnąć ją do siebie.
- Nie żartuj sobie tu ze mnie, Kizu.
- Nie żartuję. Czyżbym była pierwszą która bardziej chce tam iść niźli ty chcesz mnie tam?
- Ależ skąd. Już Cię tam widzę, jak Afrodytę wypływającą z mej pierzyny... - szepnął uwodzicielsko.
- I tak mnie teraz nie puścisz, no nie? - zaśmiała się.
Ten w odpowiedzi niemal wyciągnął Kizu z lokalu, ignorując zirytowane spojrzenie barmana z powodu niezapłacenia rachunku.

***

W domu Francisa pachniało jakimiś kwiatami, które Kizu od razu wzięła za afrodyzjak. Blondyn zaprowadził Kizu do salonu i wskazał by usiadła ma krześle. Tam stały wciąż zapalone świece, jakieś mega drogie wino i... truskawki w czekoladzie. L uznałby to za zdradę, że z kim innym jem truskaweczki czekoladowe.
- Byłeś stuprocentowo pewny, że przywiedziesz tu naiwną dziewczynę?
- Jak zawsze, jednak nie naiwną, a uroczą. - posłał jej oczko, otwierając wino. - Niby dużo mnie to kosztuje, ale i tak dla każdej kolejnej kupuję nową butelkę.
Nalał do obu kieliszków.
- Nie dosypiesz mi czegoś? -zakpiła Kizu.
- Po co? Jestem pewien, że trzeźwa i świadoma jęczysz o wiele bardziej kobieco - mówi z lekkim uśmiechem, pijąc duszkiem kieliszek.
Kizu robi to samo. Z przyzwyczajenia się już nie krzywi.
- No... To co teraz? - mruknęła, znów podnosząc się na nogi.
- Mamy całą noc, ma chérie~
Kizu mruknęła z uśmieszkiem. Będzie dobrze, jeśli nie wpadnę na myśl żeby go z kimkolwiek porównywać... Przez zamyślenie nawet nie zdążyła wyczuć jak Francis przyparł ją do ściany i pocałował namiętnie w usta. Przyjemny dreszcz rozszedł się po ich ciałach, gdy ocierając się o siebie, wspólnie zaczęli tą grę. Francuz nawet nie musiał prosić, bo dziewczyna sama prowokowała go do zabawy językami. Oboje coraz bardziej się nagrzewali, coraz bardziej chcieli. Gdy w końcu dla powietrza, jakże trywialnej przyczyny, przerwali pocałunek, spojrzeli sobie w oczy ze skupieniem.
- Taka urocza jak motylek... - mruknął uwodzicielsko.
- A wiedziałeś, że motylki mogą mieć ostre skrzydełka? -  przesunęła ręką po jego kroczu. Francis westchnął, gdy poczuł jej dotyk przez materiał spodni.
- Madame... widzę, że przed tobą nic się nie ukryje, twoje bystre... - Kizu przyłożyła mu palec do ust:
- Skończ z tym gadaniem.
- Jak sobie życzysz~ - skłonił się nonszalancko, po czym znowu do niej przywarł.
Tym razem rękami wodził po jej biodrach, a ustami robił na szyi malinki. Z każdą chwilą robił każdą czynność z większą zapalczywością, z większą pasją, pełen energii, wsłuchując się w akompaniament jęków i westchnień Kizu. Ona zaś niemal dzwoniła zębami z przyjemności, a dłońmi przyciągała Francisa bardziej do siebie. W końcu nagle ją puścił, co spowodowało jej upadek na podłogę. Blondyn zachichotał na ten widok, a Kizu szybko przeturlała się w stronę stołu, po czym wstała, wypiła trochę wina z gwinta i zjadła jedną z truskawek.
- Jakoś na zboczeńca mi nie wyglądasz Kizu, a raczej na perfekcyjnie bierną niewiastę. Nie zmienia to faktu że znasz się na rzeczy.
Dziewczyna w chwilę przewróciła na podłogę Francuza i usiadła na nim okrakiem.
- Zaraz zobaczymy kto tu jest uległy, żabciu~
Znów się o niego ocierała, czując narastającą przyjemność. W końcu zaczęła go obcałowywać po szyi, rozpinając zagniecioną koszulę. Po kilku chwilach już wodziła zachłannymi ustami po klatce piersiowej i brzuchu blondyna, chłonąc do umysłu pamięć o każdym jego najmniejszym pomruku. Tymczasem jedną z rąk wodziła mu po kroczu, jakby usiłując sprawdzić efekty swej pracy.
- Mmmm, nie ma tak! - żachnął się Francis, przewracając ją pod siebie.
Spowodował odwrócenie ról i patrzył z dumą na Kizu, zsuwając z siebie koszulę.
- Nie bądź taka, daj mi też sprawić ci przyjemność~
Wsunął rękę pod jej bluzę i, jakby satelitarnie naprowadzony, w chwilę rozpiął jej biustonosz. Szybko pozbył się obu wymienionych części ubioru i spojrzał na Kizu.
- A nie wyglądam za grubo? -zakpiła.
- Nie pleć bzdur, bo uszy bolą od takich kłamstw. - mruknął, chwytając ją za piersi.
Bawił się nimi dłuższa chwilę, słuchając narastających jęków Kizu. W końcu wziął jedną z nich w usta i zaczął drugą mocniej gnieść w dłoni.
- Fran~ ciiis~ - jęknęła nieznacznie.
Ssanie, podgryzanie i inne pieszczoty mocno ją nakręcały. W końcu zakręciła znów biodrami i zrzuciła blondyna. Niemal natychmiast jej dłoń znów wylądowała na jego kroczu.
- Niegrzeczna jesteś, wiesz? -mruknął, wzdychając z uśmiechem.
- Wiem. - odcięła się, wsuwając dłoń w spodnie Francuza.
- Ciebie nic nie zawstydza, co nie? Chyba za wiele poznałem cnotek.
- Najwyraźniej. - mruknęła cicho, wodząc po męskości Francisa, a drugą ręką rozpinając mu spodnie.
- Wielu ich miałaś? - spytał pomiędzy gwałtowniejszymi westchnieniami z rozkoszy.
- Może. Aktualnie mam kilku... Ale to nieważne, przynajmniej nie teraz~
Gdy po chwili rozebrała blondyna do naga, zwolniła na sekundę, obserwując z uwagą ciało swego kochanka.
- Aż taki jestem interesujący do patrzenia? - mruknął ze śmiechem. - Za chwilę to ja sobie popodziwiam twoje kształty, kotku~
Po tej chwili otumanienia znów zajęła się wodzeniem palcami po jego penisie, wsłuchując się w głośniejsze pojękiwania Francuza. Gdy w końcu wzięła go do ust, Francis nieomal zawył.
- A przypomniał mi się cytat z takiej książki, obym nie obraził, ale byłabyś "dziwką stulecia".*
Kizu miała minę, jakby nie obchodził jej ten komentarz, ale z lekką irytacją drapnęła go w udo.
- Och, czyżbym jednak uraził? A może czytałaś tą książkę? -mruknął, lekko sycząc z bólu.
Kizu wywróciła oczami, ale nie miała ochoty przerywać. Przysunęła się bliżej blondyna i oblizała jego prącie wokoło, by po chwili zacząć je ssać. Z ust Francuza wyrwał się niemal dziewczęcy jęk, który znów nakręcił Kizu, więc nie zaprzestała pieszczot, ponawiając je wielokrotnie. W końcu Francis doszedł w ustach Kizu, która z kolei niemal się zadławiła. Podniosła lekko głowę i z uśmiechem przełknęła.
- I co? Takie smaczne? - mruknął blondyn, wzdychając.
- Chcesz spróbować? Poza tym, co, miałam Cię opluć? Hehe...
- Nieważne. - mruknął i zastanawiał się chwilę nad tym, co zrobi dalej. - Ach tak, przecież teraz ty mi się pięknie pokażesz, ma chérie~
- Mm~
- Ale nie leżymy już na tej przeklętej podłodze, mam do tego o wiele przyjemniejsze miejsce!
Nie wiadomo skąd nabrawszy energii, wziął wpół nagą Kizu w swe ramiona i zaniósłszy ją do sypialni, ułożył na niebotycznie dużym łóżku.
- Ile tu dziewczyn traciło cnotę?
- W tym pokoju całkiem sporo, ale to konkretne łóżko jest nowe. - odrzekł, zajmując się szybkim rozebraniem Kizu. Uśmiechnął się delikatnie - Mmh~ Ktoś tu ma mokro.
- Przeliczając na litry to co mam za przeproszeniem w żołądku, to ty masz bardziej, kochanieńki~
- O to się nie martw, zaraz to zmienimy~
Francuz uśmiechnął się szeroko, wodząc palcami po pochwie Kizu.
- Masz taką minę jakbyś nie mógł się doczekać wejścia we mnie...
- A od kiedy czytasz w myślach? -mruknął cicho, wsuwając w nią dwa palce.
- Ahh~ Ta informacja jest ci zbędna jeśli chodzi o przelecenie mnie, wiesz?
- Lubię znać te zbędne rzeczy, Kizu - mruknął, poruszając palcami w tą i z powrotem.
- Ahh~ Mmh~ Chyba w takim stanie kiepsko odpowiadam na głupie pytania...
- To nieważne... - odrzekł wyjmując palce.
- Ii?
- Kończymy? - zamruczał ze śmiechem.
- Chyba śnisz!~
Francis spojrzał z tajemniczym uśmieszkiem na Kizu i zniżył swe usta ku jej łechtaczce [Susłu weź to zmień xD]. Pocałował ją tam i oblizał z wierzchu, patrząc, jak ciało Kizu trzęsie się w rozkoszy. Nie czekając długo wsunął język do środka, jeżdżąc nim wokoło.
- Fraaaa~ Nciiiś~ - jęczała zaczerwieniona Kizu, oplatając nagle blondyna swymi nogami i przyciągając bliżej.
Jej jęki coraz bardziej były błaganiami o więcej, co też Francis robił. W końcu te wołania skleiły się w jeden krzyk, gdy doznała orgazmu. Jej twarz, czerwona jak burak, opadła lekko zmęczona na poduszkę, a Francuz, schowawszy swój język, również padł na łóżko.
- Jeśli te poboczne, wstępne sceny tak wychodzą, to jak będzie z główną? Chyba pomdlejemy! -westchnęła Kizu.
- A co w tym takiego złego? Czasem chciałbym się obudzić z taką damą jak ty.
Kizu przeciągnęła się, próbując przestać się rumienić.
- A więc? Scena finałowa? - spytał Francuz, biorąc głęboki wdech.
- Oczywiście, że tak.
Nie minęła chwila, a on już był w niej.
- Mmh~ J-jak do-obrze!~ - jęknęła, patrząc mu w oczy.
- A nie mówiłem? - szepcze, poruszając się szybciej.
- Oj nie truj~ - wzdycha z jękiem, kręcąc biodrami. - Fraan~ Ciiii~
- Oj taak~ Śpiewaj me imię, Kizu!~ - mruczy blondyn przyspieszając znacznie swe ruchy.
- Franciiiiś!~ - piszczy, dochodząc nagle, ale czując, że ten nie zwalnia. - Ahhh~ Chodź, pobawimy się jeszcze~-mruczy, przewracając go na plecy.
- Nigdy nie masz dosyć, no nie?
Czuł jej ruchy, jak coraz szybciej poruszała swym ciałem zgodnie z jego własnym szalonym rytmem. Oboje niemal tracili dech w zachłannym tańcu zmysłów. Ich ekstaza była niemal jednoczesna. Francis uśmiechnął się, czując jak tryska wewnątrz wykończonej Kizu, która zaś również doszła, kończąc swą przytomność tamtej nocy. Blondyn, zdjąwszy ją z siebie, utulił jej nagrzane nagie ciało i zasnął, syty atrakcji i wrażeń... na jakieś kilka dni. Zupełnie jak Kizu.

* cytat o "dziwce stulecia" pochodzi z książki Joe Speedboat

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro