9. Owoce ciężkiej pracy
– I gdybyś ty widział jak mój wujek dostał w twarz z fali! Aż się przewrócił i nałykał wody, słyszysz? – Hoseok szturchnął Yoongiego w ramię. Ten cały czas tylko siedział, patrząc gdzieś w niebo. – Ale ty się uśmiechasz... jeden dzień mnie nie było, a ty zdążyłeś zmienić osobowość?
Min poprawił włosy i przechylił głowę. Wspominał. Spojrzał na ręce, które wczoraj przez krótką chwilę trzymały nadgarstki Jiminy.
– Ej, co się stało? – Hoseok jeszcze raz go uderzył. – No mów!!
Yoongi gwałtownie się do niego odwrócił.
– Koncert. Jeon Jeongguk, za ile są bilety?
– Bilety? A od kiedy ty słuchasz disco polo?
– Nie słucham, ale muszę to wiedzieć, Hoseok, to ważne – złapał go za ramiona i zaczął nim trząść, przez co część owocowej oranżady mu się rozlała.
– Skąd ja mam wiedzieć?
– Nie kłam, twoja matka wszystko wie!
– Hm... – zamyślił się. – A faktycznie coś mówiła... Nie jestem pewny. Może sto złotych?
– Co?! – krzyknął, popychając go w tył. Rzucił się na trawę i zakrył twarz rękoma. – Skąd ja mam wziąć tyle kasy?!
– Po co ci ten bilet, skoro nie lubisz disco polo?
– Dwa bilety – pisnął, jakby miał się zaraz rozpłakać.
– Yoongi!
– No co? – wstał i spojrzał mu w oczy.
Hoseok dopiero teraz załapał.
– No tak! Bo Jimina słucha i chcesz ją tam spotkać? Co za idiota! Ja z tobą nie idę, nie ma opcji!
– Spadaj, urwiklapku! – napuszył się. – Jeszcze ciebie mi tam potrzeba... – prychnął. – Chcę iść z Jiminą.
Hoseok wybuchnął śmiechem i cały się opluł.
– Marzenie! Ona się na to nie zgodzi!
– Zgodzi – znowu uśmiechnął się szeroko i spojrzał w chmury. Hoseok nabrał podejrzeń.
– Co się wydarzyło, kiedy mnie nie było..?
Yoongi rzucił na niego okiem i odwrócił się nieco zawstydzony. Zagryzł usta.
– Nic szczególnego. Dowiedziałem się tylko, że ona nie chce ślubu z Taehyungiem.
– To jeszcze nie znaczy, że będzie chciała z tobą!
– Jak ciebie nie było, to wczoraj spędziłem z nią cały ten dzień.
Teraz Hoseok dał się przekonać i nawet zagwizdał.
– Wiesz jak możesz zdobyć kasę?
Yoongi spojrzał na niego z ciekawością. Miał jakieś marne trzydzieści złotych oszczędności, więc szybki zarobek był konieczny. Ojciec może mu dać co najwyżej pięć złotych na chipsy.
– U mojej cioci na polu nie ma kto zbierać truskawek. Płaci całego piątaka za kobiałkę!
Yoongi zaczął kalkulować.
– Czyli... trzydzieści cztery kobiałki w tydzień... DOBRA, BIORĘ!
Złapał Hoseoka za szyję i prawie go ucałował.
– Dzięki Hobi, nigdzie indziej bym nie znalazł takiego przyjaciela jak ty!!
***
Yoongi już pierwszego dnia przekonał się, że jedna kobiałka to nie "tylko chwila" nawet przy jego wytrzymałości i nadmiarze energii. Słońce prażyło go w głowę od samego rana, skóra zmieniła kolor na brązowy, a pot lał się z niego jak woda z węża pana Kima.
Ale był dzielny i pracował dziesięć godzin każdego dnia, żeby kupić dla niej te bilety, nawet jeśli nie był pewien, czy Jimina z nim pójdzie czy nie.
Żył wspomnieniem o tamtym spotkaniu w polu i to dodawało mu energii, kiedy czuł pierwsze oznaki udaru słonecznego.
Przez pracę nie miał czasu, żeby spotkać się z Jiminą. Nigdy nie widział jej, kiedy wracał, a wolał nie zachodzić pod dom wieczorami, żeby jej ojciec go czasem nie zamordował. Był tak wykończony, że zasypiał, gdy tylko kładł się na łóżku.
W ostatni dzień tygodnia zebrał trzydziestą kobiałkę i stwierdził, że więcej nie da rady. Ale miał szczęście, bo ojciec sprezentował mu dwadzieścia złotych za to, że przez cały tydzień miał od niego spokój. Yoongi kupił bilety tak szybko, jak tylko się dało. To była teraz jego najcenniejsza rzecz.
Teraz tylko musi spotkać się z Jiminą i modlić, żeby się zgodziła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro