Rozdział 71
-Ale to nie ja, Estera! Kiedy tu weszłam wszystko wyglądało tak jak teraz!
-To kto to niby według ciebie zrobił?
Krasnoludki?!
Na prawdę byłam zła... Miałam ochotę ją zabić gołymi rekami. Rozumiem, że nie przepada za mną ale żeby od razu niszczyć moje rzeczy?
-Może to ktoś inny?
-No niby kto?!
-Nie wiem! Może Lucy?!
To mówiąc wyszła z pomieszczenia nie zaszczycając mnie już więcej swoim spojrzeniem.
-Estera! Zaczekaj...
Spojrzałam zdziwiona na biegnącego w moją stronę Rona. Właśnie opuszczałam Wielką Sale po kolacji i na prawdę spodziewałam się wszystkich tylko nie jego.
-Tak?
-Możemy porozmawiać chwilę?
Spytał ciagnąć mnie za rękę do jakiejś pustej sali.
-No pewnie...
Mruknęłam patrząc w jego oczy... Kiedy patrzyłam na niego czułam taki wewnętrzny spokój. Wiedziałam, że przy tym chłopaku nic mi nie grozi.
-No bo ja wiesz...
-Tak?
-Masz partnera na bal?
-Nie.
Odpowiedziałam szybciej niż pomyslałam. No bo przecież mam tego partnera... Idę z Blaise'em.
-No to pójdziemy razem?
To mówiąc delikatnie złożył na moich ustach pocałunek.
-Pewnie...
Mruknęłam czując jak w moich brzuchu lata stado motyli.
-Super! Nawet nie wiesz jak się ciesze. Myślałem, że pewnie ktoś mnie wyprzedził. I że nie chciałabyś pójść z synem zdrajców krwi.
-Nie no... Co Ty Ron. Z chęcią z tobą pójdę.
No to się wkopałam...
~~~~
Spodziewaliście się czegoś takiego? 😮 Co teraz powinna zrobić Estera? 😉 Co jej doradzacie?
Dawajcie gwizdki! Piszcie komentarze!
~Black~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro