Rozdział 6
Godzina szlabanu... To dopiero wpadłam! Dwie godziny razem z Ronem, Granger i Potter'em, mamy segregować eliksiry aż do przyjścia nauczyciela. Każdy dostał swoje stanowisko oraz szufladki, w szufladkach są przegródki do których trzeba wkładać odpowiednie eliksiry. Przegródki są oczywiście podpisane, eliksiry także ale komu się chciało wkładać w odpowiednie miejsce!
-Ron?
Spytałam niepewnie chłopaka, który miał stanowisko obok mnie. Dziewczyna i czarnowłosy pracowali po drugiej stronie pomieszczenia.
-Czego chcesz?
To było nie miłe. No dobra rozumiem, że chłopak był na mnie obrażony ale to nie był powód do tego aby mnie tak traktować.
-Lestrange...
Wycedził moje nazwisko ze złością w głosie.
-Mam przepraszać za to kim jestem?
Spytałam i wkurzona rzuciłam fiolką z eliksirem do szuflady co skutkowało rozbiciem butelki.
-Brawo, Lestrange.
Syknął w moją stronę Potter, kiedy próbowałam wyciągać odłamki szkła. Oczywiście nie mogłam użyć swojej różdżki, gdyż Snape zabrał je nam.
-Zajmij się swoją szafką Potter. Chociaż z twoim mózgiem, a raczej jego brakiem nie wiem nawet czy potrafisz przeczytać podpisy.
-Ja przynajmniej nie mam matki w Azkabanie!
-Ale ja ją chociaż mam! I moja matka nie znajduje się w Azkabanie.
-Jak śmiesz Lestrange!
Podbiegł do mnie i złapał za szyję.
-Zostaw ją, Harry!
Krzyknął Ron ale prawie do mnie to nie dotarło z powodu braku powietrza.
-Potter!
Ktoś wbiegł do pomieszczenia, a ja zdąrzyłam jeszcze usłyszeć pisk Granger za nim straciłam przytomność.
~~~~
Kto uratował naszą pannę Lestrange? Jak myślicie? 😉
Biedna Estera... 😞
Liczę na Wasze komentarze! ❤️
~Black~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro