Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

South Kensington, Maryland


Zbliżała się jedenasta, gdy Carla omal nie wylała kawy na jasnoszarą pościel. Już od pół godziny siedziała z plastikową tacą na kolanach i powoli, acz sukcesywnie opróżniała stojące na niej naczynia. Doskonale wiedziała, że Glenn i tak spędzi w łazience co najmniej dwadzieścia minut, więc w ogóle się nie spieszyła. Delektowała się przygotowanym przez ukochanego śniadaniem. Może i nie należało do najbardziej wykwintnych, ale Carla wcale takiego nie potrzebowała.

Upiła ostatni łyk z kubka, po czym odłożyła go na tackę, a całość ostrożnie przełożyła na nocną szafkę. Już od dłuższej chwili nie słyszała szumu wody, lecz mimo upływu czasu drzwi sypialni wciąż pozostawały zamknięte. Carla, zamiast wstać, znów przywarła plecami do miękkich poduszek opartych o ścianę. Nawet świadomość, że właśnie dziś czeka ją ostatnia zmiana w pracy przed urlopem, nie była w stanie zmotywować jej do wyjścia z łóżka. Jedynie Glenn mógłby to zrobić.

Odblokowała telefon i od razu odczytała wczorajszą wiadomość od Paige. Nie dotykała komórki od poprzedniego wieczora, gdy ta się rozładowała. Przez wczorajszą poranną zmianę wcześniej też nie miała wiele czasu na przeglądanie internetu. Właśnie dlatego tak bardzo zaskoczył ją artykuł, który wysłała jej koleżanka z pracy. Carla nawet cicho prychnęła, przypominając sobie słowa Paige sprzed kilku dni – Daj spokój, tutaj stale ktoś ginie. Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze? Teraz ta sama Paige zadała sobie trud nie tylko, by przeczytać artykuł o rzekomym mordercy, ale również, by wysłać go do niej. Najwidoczniej też wciąż się nie przyzwyczaiła. Dostrzeżenie tego sprawiło Carli naprawdę wiele przyjemności, a biorąc pod uwagę okoliczności, nawet zbyt wiele.

Właśnie kończyła śledzić wzrokiem tekst, gdy do pokoju wrócił Glenn. Białym ręcznikiem wycierał mokre włosy, przez które kropelki wody spływały po jego nagim torsie. Carla tylko na krótki moment zawiesiła wzrok na bliźnie zaczynającej się nieco powyżej prawego obojczyka, a kończącej się niemal na środku klatki piersiowej. Nie musiała na nią patrzeć. Doskonale wiedziała nie tylko, jak wygląda, ale również, jak twarda jest pod opuszkami palców. Nie wiedziała jedynie, skąd się wzięła.

– Smakowało? – zapytał, otwierając dwudrzwiową szafę pozbawioną jakichkolwiek półek.

– Pyszne jak zawsze – odparła z szerokim uśmiechem, którego nawet nie mógł zauważyć. Stał odwrócony do niej plecami i przeglądał znajdujące się na wieszakach koszule. W końcu wybrał pierwszą z brzegu. – Spotkamy się wieczorem czy dopiero jutro?

– Zależy, czy będę miał nadgodziny. Odezwę się do ciebie.

– Ale podwózka do pracy wciąż aktualna?

Pokiwał głową, w skupieniu zapinając guziki białej koszuli. W końcu odwróciła od niego wzrok i zerknęła na trzymany w dłoni telefon, który z przyzwyczajenia od razu odblokowała. Na moment skupiła uwagę na dopiero co przeczytanym tekście, po czym w końcu wyszła z przeglądarki internetowej. Nie mogła pozbyć się z głowy opisu mężczyzny podejrzanego o to niedawne morderstwo. Po jej plecach znów przebiegły ciarki dokładnie tak samo intensywne, jak podczas czytania.

– Widziałeś ten artykuł?

– Jaki artykuł?

– No ten o tym morderstwie.

Po chwili zastanowienia Glenn zaprzeczył i usiadł na brzegu łóżka. Jedną rękę położył na kołdrze, by odnaleźć schowane pod nią nogi kobiety. Poprawiając zsuwające się z nosa okulary, rozciągnął bladoróżowe usta w delikatnym uśmiechu, który Carla błyskawicznie odwzajemniła. Część jej długich, kasztanowych włosów chowała się za plecami, a pozostałe wywijały się na wszystkie strony. Właśnie dlatego Glenn mógł dostrzec owalne, ciemne znamię na jej szyi, które widział już nieraz.

– Co jest w tym artykule? – zapytał po zerknięciu na zegarek. Mieli jeszcze trochę czasu.

– Opis wyglądu podejrzanego.

– I co? Myślisz, że można kogoś rozpoznać na jego podstawie?

– Czy ja wiem... – Odtworzyła w myślach wszystkie słowa przeczytane na ten temat, jednocześnie przyglądając się nieco strapionej twarzy Glenna. Zmarszczka na jego czole pogłębiła się, a kąciki ust wygięły się lekko w dół. – Chyba nie.

– Szkoda. Nadal będę musiał się o ciebie martwić.

– Odbierz mnie dzisiaj z pracy, to nie będziesz musiał.

– Spróbuję – odparł rozbawiony jej sprytnym wykorzystaniem sytuacji. – Powinnaś się zbierać.

Ciężko westchnęła i przyznała mu rację. Zanim zdążył podnieść się z łóżka, sprawnie uwolniła się z pościeli i, opierając jedną dłoń na jego kolanie, wychyliła się, by go pocałować. Czuła, że się uśmiechnął, dlatego rozczarował ją, gdy tak szybko się odsunął. Szybko musnął ustami jej czoło, po czym znów przypomniał jej, że jeszcze trochę i zabraknie jej czasu na przygotowanie się do wyjścia. Za jeszcze kilka wspólnych chwil Carla była nawet gotowa pojechać do pracy bez makijażu, ale Glenn nie przyjął propozycji. Nie pozostawało jej nic innego niż wstać i pogodzić się z koniecznością wyjścia do pracy. Odrobinę pocieszała ją myśl, że wystarczy jeszcze tylko przetrwać to popołudnie i w końcu będą mogli spędzić kilka wolnych dni jedynie we dwoje.

Carla pognała do łazienki, a Glenn do kuchni. Po drodze sięgnął dłonią do wcześniej nieopatrznie zapiętego guzika pod szyją, który teraz niemal go dusił. Przekraczając próg pomieszczenia, znów zerknął na zegarek na czarnej bransolecie. Musieli wyjść najpóźniej za pół godziny, by zdążył odwieźć Carlę do pracy i jednocześnie sam się nie spóźnił. Miał dzisiaj do zrobienia naprawdę wiele ważnych rzeczy, a punktualność była podstawą ich powodzenia.

Zrobił sobie kolejną kawę, byleby czymś się zająć. Oparty o kuchenny blat i pogrążony w myślach moczył wargi w parującym napoju, niemal je przy tym oparzając. Z wprawą krążył po zakamarkach własnego umysłu, by przypomnieć sobie odpowiednie daty i godziny, tym samym upewniając się, że o niczym nie zapomniał. W końcu przeniósł spojrzenie z mazgajowatych kafelek na wykonany z płyty gipsowo-kartonowej i pomalowany na ten sam kolor co ściany klasyczny łuk, który stanowił wejście do kuchni. Carla wciąż nie pojawiła się w progu, przez co jego wzrok padł na nieco niższe od standardowych, stare drzwi. Klamka wyglądała, jakby miała zaraz upaść z hukiem na panele. Z tego też powodu Glenn zamykał te drzwi na klucz, którego jednak nie zostawiał w zamku.

Upił duży łyk parzącej w język kawy, odstawił kubek na blat i w końcu się wyprostował. Wolnym krokiem przeszedł do korytarza, by już włożyć buty i odnaleźć kluczyki do auta. Upewnił się, że w kieszeni materiałowych spodni znajduje się jego telefon. Nie mogąc doczekać się nadejścia Carli, podszedł do drzwi wyjściowych i odsunął firankę zasłaniającą okno obok nich. Jeszcze nigdy nie widział, by ktoś wychodził z błękitnego domu naprzeciwko. Mimo że budynek wydawał się niezamieszkany, nigdzie nie było tabliczki z informacją o sprzedaży. Po chwili wzrok Glenna przyciągnął niski mężczyzna przechadzający się wzdłuż ulicy w ciemnej bluzie z kapturem. Ten widok utwierdził go w tym, że dzisiaj może odpuścić sobie marynarkę i na koszulę założyć jedynie cienką kurtkę.

Szybko stawiane kroki w mgnieniu oka z ledwo słyszalnych stały się wręcz drażniąco głośne. Glenn wypuścił nosem tyle powietrza, ile był w stanie. Nie musiał patrzeć na zegarek, by wiedzieć, że jest już późno. Musiał za to zrobić wszystko, by zdążyć.

– Możemy jechać – zaświergotała Carla, kończąc wiązać włosy w kucyk. – Tylko włożę buty.

Glenn zatrzymał się w otwartych drzwiach i cierpliwie czekał, aż kobieta upora się z poplątanymi sznurówkami tenisówek. Po kilku sekundach wrócił od środka, by wyjąć z szafy jej wzorzystą kurtkę. Stanął za Carlą gotowy pomóc jej włożyć ręce w rękawy. Liczył na to, że pozwoli im to zaoszczędzić chociażby kilka sekund. Glenn co prawda nie widział nic złego w sporadycznym spóźnianiu się, ale akurat dzisiaj byłoby mu to szczególnie nie na rękę.

– Gotowa?

Przytaknęła i wyszła za nim z domu. Delikatny powiew wiatru wprawił w drżenie jej wciąż rozgrzane po kąpieli ciało. Z tego też powodu znacznie przyspieszyła wędrówkę do stojącego na podjeździe auta. Światła błysnęły moment przed tym, jak klamka znalazła się na wyciągnięcie jej ręki. Zamknęła się w aucie i w oczekiwaniu na dopiero schodzącego z ganku Glenna zapięła pas, a potem zapadła się w wysłużony fotel. Wciąż zastanawiała się, po co mu aż trzy zamki w drzwiach. Fakt, ona sama nie czuła się należycie chroniona starymi drzwiami w swoim własnym domu, ale te u Glenna wyglądały znacznie solidniej, a okienka w nich raczej nie dało się wybić łokciem. Taka dodatkowa ilość zabezpieczeń wydawała jej się więc zbędna, może nawet nieco paranoiczna. Tym bardziej, że jego drzwi tarasowe wyglądały dokładnie tak, jak u niej te wejściowe, czyli sprawiały wrażenie łatwych do sforsowania. To tak jakby Glenn, zamiast zamurować dziurę w ścianie, przykrył ją plakatem.

– Wszystko masz? – zapytał wyważonym tonem, wsiadając do auta.

Zerknęła do torebki w poszukiwaniu telefonu i z ulgą przytaknęła. Glenn uruchomił silnik, a ona wyjęła urządzenie, by móc jeszcze raz przeczytać przesłany przez Paige artykuł. Na wszelki wypadek wolała zapamiętać, jak wygląda podejrzany. Odblokowała ekran, jednak tylko na moment. Z włączonego przez Glenna radia właśnie wydobywały się te same informacje, których chciała szukać, więc odłożyła telefon do kieszeni w drzwiach.

Żadne z nich nie odezwało się, dopóki zamiast wiadomości nie zaczęła grać muzyka. Glenn nieco przyciszył, jednocześnie mocniej naciskając na gaz. Kątem oka zerknął wpatrującą się w przednią szybę Carlę. Gdy spojrzał na nią drugi raz, nadal zaciskała dłonie na kolanach.

– Faktycznie ogólny ten opis – rzucił, nawiązując do ich poprzedniej rozmowy.

– Tak ogólny, że nawet do ciebie by pasował.

– Racja – Glenn potwierdził jej słowa ze śmiechem, a Carla moment później mu zawtórowała.

– Jestem pewna, że Paige właśnie tak by powiedziała – dodała znacznie bardziej rozluźniona. Mimo że nie należała do osób szczególnie lękliwych, i tak za każdym razem, gdy słyszała o jakichkolwiek morderstwach w okolicy, przechodził ją dreszcz. W takich chwilach myślała, że powinna była przeprowadzić się do małego miasta, a nie stolicy państwa. Tam może rzadziej mierzyłaby się z takimi informacjami. – Paige pyta o ciebie co jakiś czas.

– Muszę ją w końcu poznać.

– Może dzisiaj?

– Wiesz, że dzisiaj się spieszę – odparł z ciężkim westchnieniem. Carla tego dnia już zdążyła nadwyrężyć jego cierpliwość, a nie było nawet południa. Nie zamierzał jednak tracić energii na awanturowanie się z tego powodu.

– Wiem... Ale może jak po mnie przyjedziesz.

– Jeśli przyjadę.

– Jeśli przyjedziesz – powtórzyła, naśladując jego poważny ton, czym sprowokowała go do uśmiechu. Jeszcze przez moment krążyła wzrokiem po jego profilu, a potem mocniej przycisnęła plecy do oparcia fotela i utkwiła spojrzenie w przedniej szybie. – A jeśli nie, to po urlopie koniecznie.

– Koniecznie.

Przez resztę drogi do pracy Carli ta opowiadała, jak bardzo cieszy się na te ich kilka dni tylko we dwoje. Rzucała propozycjami, jak mogą spędzić ten czas, i przy każdej z nich na niego zerkała. Glenn czasem kiwał głową, czasem przyznawał jej rację, a czasem kręcił nosem na jej pomysły. Kilka razy zdawało jej się, że kąciki jego ust nieznacznie wędrują ku górze. Carla była niemal pewna, że Glenn już coś wymyślił, więc teraz po prostu próbowała odgadnąć co. Jednocześnie mogła nie mieć racji, dlatego nie chciała pytać wprost. Gdyby okazało się, że jednak nic nie zaplanował, zrobiłoby się niezręcznie, a niezręczność to ostatnie, czego teraz potrzebowali.

Gdy dojeżdżali na miejsce, zrezygnowana odwróciła głowę w stronę bocznej szyby. Niechętnie musiała przyznać, że Glenn był naprawdę dobry w strzeżeniu tajemnic. Mimo zarzucenia go szeregiem pomysłów ani trochę nie zbliżyła się do rozwiązania. Może naprawdę jeszcze nic nie było ustalone, a ona niepotrzebnie się nastawiła.

– Jeszcze dam ci znać, czy przyjadę. – rzucił, gdy wjechali się na ostatnią prostą prowadzącą do pracy Carli. Dosłownie za moment mieli znaleźć się na parkingu przy markecie. Glenn bynajmniej nie zamierzał zatrzymywać się dłużej, chciał po prostu wykorzystać to miejsce do zawrócenia. – Ale powinno mi się udać.

– I super, moglibyśmy od razu pojechać do mnie albo do ciebie.

– Nawet nie biorę pod uwagę innej opcji.

Carla najpierw błysnęła zębami w szerokim uśmiechu, a gdy Glenn zatrzymał samochód, nachyliła się w jego stronę. Pocałowała go szybko i krótko. Znacznie krócej niż się tego spodziewał. Odsunęła się, nie kryjąc satysfakcji. Mała zemsta za niedawne, podobne zachowanie z jego strony.

Niemal wyskoczyła z auta. Przewieszona przez ramię duża torba obijała się o jej udo, gdy pędziła do przejścia dla pieszych. Mimo tego czerwone światło pojawiło się, zanim zdążyła do niego dotrzeć. Był jednak jeden plus tej sytuacji – mogła pomachać do przejeżdżającego przed jej nosem Glenna. Naprawdę dawno nie czuła się tak podekscytowana, jak na myśl o tym urlopie. Żałowała tylko, że nie może podzielić się całym tym entuzjazmem ze sceptyczną Paige, która na pewno w mgnieniu oka zepsułaby jej humor swoimi teoriami.

Po przejściu na drugą stronę ulicy Carla rozpięła torebkę w poszukiwaniu telefonu. Chciała sprawdzić, czy jest już spóźniona, czy jednak może zwolnić i skończyć ten pseudotrucht. Nie natrafiając za pierwszym razem na nic o kształcie komórki, opuściła głowę i zaczęła przetrząsać całą zawartość. Mało brakowało, by wyrzuciła na zewnątrz służbową koszulę. Za to zderzenia z innym przechodniem już nie udało jej się uniknąć. Pokornie przyjęła kilka gorzkich słów tylko po to, by zaraz wrócić do poprzedniej czynności. Gdy dotarła pod restaurację, nie miała już żadnych wątpliwości – naprawdę czekał ją dzień bez telefonu. Nawet nie dowie się, czy Glenn po nią przyjedzie, czy nie. Za każdym razem, gdy sądziła, że w końcu trafiła na swój szczęśliwy dzień, coś musiało się sknocić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro