Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powoli tracę zmysły.

Wodziła opuszkiem palca wskazującego po jego brzuchu, ramionach i policzku. Jak na złość spał dłużej niż ona, co niezmiernie ją irytowało.

Może to i lepiej? Ostatnimi czasy nie sypiał zbyt często.

Dziewczyna wysunęła się z jego objęć, po czym założyła na siebie bieliznę i narzuciła na ramiona jego koszulę. Nie zapięła nawet guzików, bo uznała to za zbędne, po czym wyszła do salonu. Była ósma, więc Londyńskie ulice przepełnione były autami, które co i rusz trąbiły.

- Gdzie znowu jest ta kawa? - mruknęła pod nosem przeszukując szafki, lecz po kilku minutach zrezygnowała i wsypała do filiżanki herbatę - Może zrobię omlety? Ciekawe, czy są składniki...

Julie otworzyła lodówkę przerzucając szybkie spojrzenie na kolejne półki.

Mleko, masło, głowa, olej, jakieś fiolki, wędlina, jajka, krew... DLACZEGO W LODÓWCE JEST CHLEB?!

Prychnęła wyjmując jajka i olej. Kiedy zaczęła przygotowywać masę na placki; usłyszała huk otwieranych drzwi. Wylała trochę "ciasta" na rozgrzany olej. Pożałowała, że zaciekawiona wyszła potem do salonu, bo John zaczął się jej przyglądać, a za nim do mieszkania weszła Mary. Moriarty opatuliła się szczelniej koszulą, lecz z pomocą przyszedł jej detektyw, który podszedł do niej od tyłu i nakrył ją szlafrokiem. Położył dłonie na jej ramionach, a ona kątem oka zobaczyła, że Sherlock stoi za nią w samych spodniach od piżamy. Zagryzła dolną wargę, i dopiero smród spalenizny ją ocucił.

- Cholera! - krzyknęła wyrywając się zgrabnie mężczyźnie, aby jak najszybciej znaleźć się przy patelni.

Holmes uniósł brwi do góry, a kąciki jego ust zadrżały. Przeczesał włosy palcami.

- Coś się stało? - spytał od niechcenia siadając w swoim fotelu - Co tam smażysz? - skierował wzrok na współlokatorkę, która biegała po kuchni szukając talerzy.

- Twoje śniadanie. - burknęła w odpowiedzi.

- Chcieliśmy zobaczyć, czy wszystko w porządku. Dowiedzieliśmy się o wczorajszej akcji na moście z telewizji. - odparła pani Watson ciągnąc męża za rękę, żeby się uspokoił, bo ten stał z otwartymi ustami patrząc się; to na hakerkę, to na przyjaciela.

- Jesteście razem? - zadał pytanie, a małżonka spiorunowała go wzrokiem.

Holmes marszcząc brwi wzruszył ramionami, bo pierwszy raz nie wiedział co odpowiedzieć. Nie chciał podejmować decyzji sam, więc cicho liczył na pomoc czarnowłosej.

- John, zaraz spóźnisz się do pracy. - wymamrotała blondynka, która zaczęła ciągnąć go w stronę drzwi - Do zobaczenia. - rzuciła, i już ich nie było.

Julie postawiła przed Holmesem talerz i podała mu widelec, a on podziękował cicho. Przyniosła jeszcze po szklance mleka i swoją porcję, a następnie w ciszy poczęła spożywać śniadanie.

- Jesteśmy parą? - to pytanie sprawiło, że Julie omal nie wypluła mleka.

- To tylko i wyłącznie zależy od Ciebie. Moje zdanie znasz. To nie ja jestem socjopatą, więc nie ja boję się związków.

***

- Ile mamy tu zostać? - głos załamanej dziewczyny rozbrzmiał w chwili, kiedy samochód się zatrzymał.

- Dwa dni. - westchnął współlokator opuszczając audi, które pożyczył mu brat.

Niebieskooki wyjął z bagażnika walizkę, w którą spakowali się obydwoje, żeby nie zajmować dużo miejsca, a niewiasta ostrożnie pochwyciła futerał ze skrzypcami. Zbliżyli się do drzwi, a kiedy chłopak zapukał ona wydała z siebie cichy jęk rozpaczy.

- Zginę. - żachnęła się, a na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, kiedy otworzyła im starsza kobieta.

- Sherlock, Julie! Jak dobrze, że już jesteście. - wzrok staruszki zatrzymał się na postaci w sukience na dłużej, a dokładniej na jej brzuchu - Jak tam miewa się mój wnuk?

Julie spiorunowała wzrokiem Sherlocka, który ledwo powstrzymywał się od śmiechu.

- Pani syn jest chyba bezpłodny, bo jeszcze nie zaszłam w ciążę. - Moriarty wyszczerzyła się widząc jak Holmes prychnął.

- Albo daję Ci tabletki, a Ty nawet o tym nie wiesz. - dodał Mycroft, który podszedł do Julie i delikatnie ją przytulił.

Wystarczyło, żeby Loczek się obraził. Puścił walizkę, zdjął płaszcz i ponownie chwytając przedmiot - skierował się na schody. Julie wzruszyła ramionami i z pomocą brata Pana Obrażalskiego pozbyła się płaszcza.

- Nie martw się słonko, on tak ma. - wyszeptała rozbawiona pani Holmes, która chwyciła dziewczynę za rękę - Chodź. Wszyscy już czekają.

Wszyscy? Myślałam, że to będzie wigilia w gronie samych Holmesów.

Kiedy weszła do jadalni, aż ją zatkało. Takiego widoku się nie spodziewała.

- Ja pierd...

- Nie przeklinaj, dziecko! - powiedziała głośno oburzona pani domu.

Lestrade, którego przytulał Mycroft. To nie należało do najprzyjemniejszych widoków. Wzięła ze stołu szklankę i napełniła ją całą whisky, która stała na szafce. Nie pytała się o pozwolenie, bo po prostu czuła, że potrzebuję dużej ilości alkoholu.

- Nie powinnaś tyle pić. - skomentował beznamiętnie najmłodszy Holmes, który stał teraz obok niej.

- To dopiero czwarta szklanka. - wymamrotała powracając do picia trunku.

Sherlock nie był zaskoczony widząc brata i inspektora, którzy właśnie się całowali.

- Ja pierdole. - mruknęła niewyraźnie czarnowłosa, która nalewała sobie kolejną porcję.

Kolacja trwała już dobre dwie godziny, a im znudziło się siedzenie przy stole. Julie wolała stać przy oknie pijąc whisky, a Sherlock dziwił się, że jego rodzice lekceważą jej stan. Pan Holmes i jego małżonka sami, kiedy dowiedzieli się kto jest partnerem ich syna, i że jest to partner; wypili kilka kieliszków wódki.

- Dosyć. - rzekł w pewnej chwili detektyw, który wyrwał kobiecie szklankę z rąk - Idziemy.

Pociągnął ją lekko za rękę, a kiedy ta prawie się wywróciła odwrócił się w jej stronę, a następnie wziął ją na ręce. Jego rodzice szczęśliwi przyglądali się tej scenie, a Julie chichotała, kiedy mężczyzna kołysał nią lekko. Wreszcie znaleźli się w pokoju, a dziewczyna od razu znalazła się na łóżku. Sherlock przekręcił klucz w drzwiach,  po czym zaczął zdejmować z siebie garnitur, a w stronę kobiety rzucił jedną ze swoich koszul.

- Przebieraj się. - rozkazał, a ona posłusznie zdjęła z siebie sukienkę i nie mając już siły położyła się na poduszce.

Detektyw pokręcił głową siadając na łóżku obok niej, po czym przykrył ich kołdrą.

- Sherlyyy.. - usłyszał szept niewiasty, która przytuliła się do niego.

- Hm?

- Weź mnie tu i teraz.

Rozbawiony pokręcił głową.

- Jesteś pijana. Idź spać.

Zamknął oczy, lecz ona nie odpuściła, gdyż po chwili siedziała na nim okrakiem przyciskając jego dłonie do materaca.

- Może i pijana, ale wiem czego chcę.

Słysząc pewność w jej głosie zrzucił ją z siebie, a następnie pochylił się nad nią z tym swoim triumfalnym uśmieszkiem.

- Jak ktoś usłyszy, to Ty będziesz nas jutro tłumaczyć...

Jego ciepły oddech musnął jej szyję, a on wpił się zachłannie w jej usta.

---------------------
Niewyżyte dzieciaki X'D 😂😂😂😂 Sobie małych Holmesów narobią i będzie przejebane x'D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro