Powoli tracę zmysły.
Wodziła opuszkiem palca wskazującego po jego brzuchu, ramionach i policzku. Jak na złość spał dłużej niż ona, co niezmiernie ją irytowało.
Może to i lepiej? Ostatnimi czasy nie sypiał zbyt często.
Dziewczyna wysunęła się z jego objęć, po czym założyła na siebie bieliznę i narzuciła na ramiona jego koszulę. Nie zapięła nawet guzików, bo uznała to za zbędne, po czym wyszła do salonu. Była ósma, więc Londyńskie ulice przepełnione były autami, które co i rusz trąbiły.
- Gdzie znowu jest ta kawa? - mruknęła pod nosem przeszukując szafki, lecz po kilku minutach zrezygnowała i wsypała do filiżanki herbatę - Może zrobię omlety? Ciekawe, czy są składniki...
Julie otworzyła lodówkę przerzucając szybkie spojrzenie na kolejne półki.
Mleko, masło, głowa, olej, jakieś fiolki, wędlina, jajka, krew... DLACZEGO W LODÓWCE JEST CHLEB?!
Prychnęła wyjmując jajka i olej. Kiedy zaczęła przygotowywać masę na placki; usłyszała huk otwieranych drzwi. Wylała trochę "ciasta" na rozgrzany olej. Pożałowała, że zaciekawiona wyszła potem do salonu, bo John zaczął się jej przyglądać, a za nim do mieszkania weszła Mary. Moriarty opatuliła się szczelniej koszulą, lecz z pomocą przyszedł jej detektyw, który podszedł do niej od tyłu i nakrył ją szlafrokiem. Położył dłonie na jej ramionach, a ona kątem oka zobaczyła, że Sherlock stoi za nią w samych spodniach od piżamy. Zagryzła dolną wargę, i dopiero smród spalenizny ją ocucił.
- Cholera! - krzyknęła wyrywając się zgrabnie mężczyźnie, aby jak najszybciej znaleźć się przy patelni.
Holmes uniósł brwi do góry, a kąciki jego ust zadrżały. Przeczesał włosy palcami.
- Coś się stało? - spytał od niechcenia siadając w swoim fotelu - Co tam smażysz? - skierował wzrok na współlokatorkę, która biegała po kuchni szukając talerzy.
- Twoje śniadanie. - burknęła w odpowiedzi.
- Chcieliśmy zobaczyć, czy wszystko w porządku. Dowiedzieliśmy się o wczorajszej akcji na moście z telewizji. - odparła pani Watson ciągnąc męża za rękę, żeby się uspokoił, bo ten stał z otwartymi ustami patrząc się; to na hakerkę, to na przyjaciela.
- Jesteście razem? - zadał pytanie, a małżonka spiorunowała go wzrokiem.
Holmes marszcząc brwi wzruszył ramionami, bo pierwszy raz nie wiedział co odpowiedzieć. Nie chciał podejmować decyzji sam, więc cicho liczył na pomoc czarnowłosej.
- John, zaraz spóźnisz się do pracy. - wymamrotała blondynka, która zaczęła ciągnąć go w stronę drzwi - Do zobaczenia. - rzuciła, i już ich nie było.
Julie postawiła przed Holmesem talerz i podała mu widelec, a on podziękował cicho. Przyniosła jeszcze po szklance mleka i swoją porcję, a następnie w ciszy poczęła spożywać śniadanie.
- Jesteśmy parą? - to pytanie sprawiło, że Julie omal nie wypluła mleka.
- To tylko i wyłącznie zależy od Ciebie. Moje zdanie znasz. To nie ja jestem socjopatą, więc nie ja boję się związków.
***
- Ile mamy tu zostać? - głos załamanej dziewczyny rozbrzmiał w chwili, kiedy samochód się zatrzymał.
- Dwa dni. - westchnął współlokator opuszczając audi, które pożyczył mu brat.
Niebieskooki wyjął z bagażnika walizkę, w którą spakowali się obydwoje, żeby nie zajmować dużo miejsca, a niewiasta ostrożnie pochwyciła futerał ze skrzypcami. Zbliżyli się do drzwi, a kiedy chłopak zapukał ona wydała z siebie cichy jęk rozpaczy.
- Zginę. - żachnęła się, a na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, kiedy otworzyła im starsza kobieta.
- Sherlock, Julie! Jak dobrze, że już jesteście. - wzrok staruszki zatrzymał się na postaci w sukience na dłużej, a dokładniej na jej brzuchu - Jak tam miewa się mój wnuk?
Julie spiorunowała wzrokiem Sherlocka, który ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Pani syn jest chyba bezpłodny, bo jeszcze nie zaszłam w ciążę. - Moriarty wyszczerzyła się widząc jak Holmes prychnął.
- Albo daję Ci tabletki, a Ty nawet o tym nie wiesz. - dodał Mycroft, który podszedł do Julie i delikatnie ją przytulił.
Wystarczyło, żeby Loczek się obraził. Puścił walizkę, zdjął płaszcz i ponownie chwytając przedmiot - skierował się na schody. Julie wzruszyła ramionami i z pomocą brata Pana Obrażalskiego pozbyła się płaszcza.
- Nie martw się słonko, on tak ma. - wyszeptała rozbawiona pani Holmes, która chwyciła dziewczynę za rękę - Chodź. Wszyscy już czekają.
Wszyscy? Myślałam, że to będzie wigilia w gronie samych Holmesów.
Kiedy weszła do jadalni, aż ją zatkało. Takiego widoku się nie spodziewała.
- Ja pierd...
- Nie przeklinaj, dziecko! - powiedziała głośno oburzona pani domu.
Lestrade, którego przytulał Mycroft. To nie należało do najprzyjemniejszych widoków. Wzięła ze stołu szklankę i napełniła ją całą whisky, która stała na szafce. Nie pytała się o pozwolenie, bo po prostu czuła, że potrzebuję dużej ilości alkoholu.
- Nie powinnaś tyle pić. - skomentował beznamiętnie najmłodszy Holmes, który stał teraz obok niej.
- To dopiero czwarta szklanka. - wymamrotała powracając do picia trunku.
Sherlock nie był zaskoczony widząc brata i inspektora, którzy właśnie się całowali.
- Ja pierdole. - mruknęła niewyraźnie czarnowłosa, która nalewała sobie kolejną porcję.
Kolacja trwała już dobre dwie godziny, a im znudziło się siedzenie przy stole. Julie wolała stać przy oknie pijąc whisky, a Sherlock dziwił się, że jego rodzice lekceważą jej stan. Pan Holmes i jego małżonka sami, kiedy dowiedzieli się kto jest partnerem ich syna, i że jest to partner; wypili kilka kieliszków wódki.
- Dosyć. - rzekł w pewnej chwili detektyw, który wyrwał kobiecie szklankę z rąk - Idziemy.
Pociągnął ją lekko za rękę, a kiedy ta prawie się wywróciła odwrócił się w jej stronę, a następnie wziął ją na ręce. Jego rodzice szczęśliwi przyglądali się tej scenie, a Julie chichotała, kiedy mężczyzna kołysał nią lekko. Wreszcie znaleźli się w pokoju, a dziewczyna od razu znalazła się na łóżku. Sherlock przekręcił klucz w drzwiach, po czym zaczął zdejmować z siebie garnitur, a w stronę kobiety rzucił jedną ze swoich koszul.
- Przebieraj się. - rozkazał, a ona posłusznie zdjęła z siebie sukienkę i nie mając już siły położyła się na poduszce.
Detektyw pokręcił głową siadając na łóżku obok niej, po czym przykrył ich kołdrą.
- Sherlyyy.. - usłyszał szept niewiasty, która przytuliła się do niego.
- Hm?
- Weź mnie tu i teraz.
Rozbawiony pokręcił głową.
- Jesteś pijana. Idź spać.
Zamknął oczy, lecz ona nie odpuściła, gdyż po chwili siedziała na nim okrakiem przyciskając jego dłonie do materaca.
- Może i pijana, ale wiem czego chcę.
Słysząc pewność w jej głosie zrzucił ją z siebie, a następnie pochylił się nad nią z tym swoim triumfalnym uśmieszkiem.
- Jak ktoś usłyszy, to Ty będziesz nas jutro tłumaczyć...
Jego ciepły oddech musnął jej szyję, a on wpił się zachłannie w jej usta.
---------------------
Niewyżyte dzieciaki X'D 😂😂😂😂 Sobie małych Holmesów narobią i będzie przejebane x'D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro