Powiedz, że chcesz spędzić ze mną wieczność, a ja będę trwać przy Tobie.
- Byłam Ci winna przysługę. To wszystko. Nic już dla mnie nie znaczysz, więc nie zbliżaj się do mnie. - wyszeptała wprost do telefonu, a widząc jak Sherlock idzie w jej stronę zmusiła się do uśmiechu - To miłe Caroline, że jeszcze o mnie pamiętasz! Jasne. Yhm.. Do zobaczenia, kochana. - mówiła choć już dawno zakończyła połączenie.
Schowała komórkę do kieszeni jeansów, a następnie rzuciła się Sherlockowi na szyję niczym mała dziewczynka.
- Dzieci! - krzyknęła pani Holmes - Czas rozpakować prezenty!
Julie pisnęła radośnie, bo rozpakowywanie prezentów było jej ulubionym zajęciem. Pociągnęła za rękę ukochanego (bo tak już chyba mogła go nazywać), aby przyjrzeć się całej rodzince w komplecie. Panienka Moriarty od rodziców mężczyzny dostała komplet ciuszków dla dziecka, co skomentowała cichym prychnięciem. Rozpakowując podłużną paczuszkę od Mycroft'a - uśmiechała się od ucha, do ucha.
- Nie wierzę! Dzięki wielkie! - cmoknęła go w policzek pokazując wszystkim prawo jazdy.
Mike od rodziców dostał jakąś książkę kucharską, od Greg'a parasolkę, a od brata zbilansowaną dietę. Julie nie znała się zbytnio na prezentach, dlatego kupiła mu jakiś krawat. Wreszcie przyszła kolej Sherlocka, który niechętnie wziął od brata pakunek, w którym znajdował się bicz.
- Co to ma znaczyć? - rozbawiona dziewczyna wzięła go, a gdy chciała nim w coś uderzyć niebieskooki zabrał jej broń.
- Dowiesz się kiedyś. - rzekł roześmiany Mycroft, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Poczekaj chwileczkę... - wyszeptała zaskoczonemu Sherlockowi wprost do ucha, po czym zniknęła z salonu.
Co ona kombinuję?
- Zamknij oczy! - jej głos nieznoszący sprzeciwu dobiegł ich z przedpokoju.
Detektyw niechętnie zamknął oczy, a kobieta weszła do salonu i podsunęła prezent pod twarz chłopaka, który od razu otworzył oczy.
- Poznajcie się. To jest Bethoven. - wyszczerzyła się widząc zaskoczenie w tęczówkach Loczka.
Podała mu szczeniaka, który ostentacyjnie liznął Sherlocka. Z początku myślała, że mężczyzna go wyrzuci krzycząc, że nie zamierza mieć kolejnego psa, lecz on uśmiechnął się, i kiedy wreszcie puścił psa złapał Julie i uniósł ją do góry. Mocno ją przytulił i nawet Mycroft był w stanie zobaczyć radość emanującą z jego twarzy.
- Też coś dla Ciebie mam. - usłyszała nad swoim uchem - Zamknij oczy, Julie. - dziewczyna posłusznie wykonała jego polecenie, ale po chwili w pokoju rozległ się radosny pisk matki Holmesów, dlatego Julie otworzyła oczęta i spojrzała się na ukochanego.
Ja pierdole...
Mężczyzna klęczał trzymając w ręku pudełeczko.
Nie wierzę...
Otworzył je, a ona ujrzała mały pierścionek wysadzany drobnymi, niebieskimi kamyczkami. Znając Holmes'a wiedziała, że to zapewne diamenty.
Zabiję go...
- Julie Moriarty. Jesteś kobietą, która wciąż jest dla mnie zagadką. Na niektóre pytania dotyczące Twego życia, wciąż nie znam odpowiedzi. Przy Tobie tracę zdolność racjonalnego myślenia, a dedukcja jest spychana na dalszy plan. Uświadomiłaś mi, że mimo iż jestem pieprzonym socjopatą przy Tobie potrafię czuć... - przerwał widząc, że matka już płacze, a Mycroft cicho się śmieje. Julie stała nieruchomo, słuchając - Odkrywam świat na nowo i chcę byś mi w tym pomagała i towarzyszyła. Kilka miesięcy temu nie chciałem słyszeć o żadnym związku, a tym bardziej ślubie, lecz Ty jesteś osobą, która sprawiła, że chcę się ustatkować. Po tym jak dowiedziałem się, że jesteś siostrą Jim'a chciałem za wszelką cenę zatrzymać Cię przy sobie. - Sherlock skrzywił się lekko, bo takie wyznania przy innych nie były czymś przyjemnym - Julie Moriarty, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - kiedy skończył dziewczyna wpatrywała się w niego oniemiała.
Otwierała usta i zamykała, bo po prostu nie wiedziała co powiedzieć.
Nie jestem gotowa na małżeństwo i on też nie.
Holmes chyba ujrzał w jej oczach to wahanie, i kiedy zamierzał już wstać - kobieta uklęknęła przed nim kładąc dłonie na jego policzkach.
- Zgadzam się, Sherlocku. Chcę przeżyć resztę życia u boku zjebanego socjopaty, który nie liczy się ze zdaniem innych. - uśmiechnęła się, a mężczyzna włożył na jej palec pierścionek.
- Trzeba wypić toast! - krzyknął radosny pan Holmes, a pani Holmes piszczała widząc jak młodzi ludzie przypieczętowują zaręczyny namiętnym pocałunkiem, który najwidoczniej był zbyt namiętny, bo przerwało im głośne chrząknięcie Mike'a.
Po chwili pili szampana, którego przyniósł ojciec braci Holmes.
***
- Kocham Cię, Julie. - usłyszała, kiedy znaleźli się na dworze.
Otworzyła szerzej oczy, nie wiedząc co odpowiedzieć. Tuliła do siebie psa patrząc, jak Mike, Lestrade i przede wszystkim Sherlock palą papierosy.
- Krwawa Mary nadchodzi.. - syknęła, a w drzwiach zawitała starsza kobieta.
- Czy wy paliliście?!
- Ja nie, proszę pani. - rzekła Julie szczerząc się przy tym.
- Mądra i piękna. Nikotyna szkodzi, wiesz maleńka? Później się okaże, że nie będziecie mogli mieć dzieci. - prychnęła pani domu biorąc narzeczoną syna pod rękę - Mów do mnie; mamo, kochaniutka.
- Dobrze, prosz... Mamo.
Kiedy tylko to powiedziała cała trójka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, co zakończyło się groźnym spojrzeniem pani Holmes.
-------------
Idk co napisać 😂😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro