Narkotyki są jak lek.
One Shot dla pewnej osoby, która mnie o to prosiła. Zorientujesz się, że o Tobie mowa, gdy przeczytasz ten rozdział xD
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
''Ludzie myślą, że ćpam. Problem w tym, ze cholernie się boję ćpania i dlatego jestem czysta. Ale fascynują mnie ćpuny, skurwiele, wariaci i inni ułomni. Nie bez powodu. Być może ludzie mają rację, zachowuję się jak ćpun. Jestem nieobecna, nie mam planów tylko marzenia. Reaguję rozdrażnieniem na wszystko. Wszyscy mnie wkurwiają i czuję się jakbym miała 30 lat więcej niż mam. I też uciekam od rzeczywistości. Ale nie niszczę swojego ciała, przynajmniej tak mi się wydaje. Moim narkotykiem jest wyobraźnia i faceci. Wklejam siebie do filmów, książek i przekształcam rzeczywistość Jestem 8 cudem świata, pięknością, mam głos anioła i zbawiam świat. Problem w tym, że tak bardzo przyzwyczaiłam się do życia w środku mojej głowy, ze nie mogę żyć w realnym świecie. Może ćpanie byłoby jednak wyjściem?''
------------------------------------------------------
- Sherlock? Sherlock? Sheeeeerlock?
Cichy głos obudził go i nie dawał spokoju póki detektyw nie uniósł powiek. Otworzył oczy i to co zobaczył strasznie go zdziwiło. Miał na sobie fioletową koszulę, pod marynarką znajdowały się kabury z bronią, a dłonie stały się nienaturalnie blade.
Co do...?
Nie zdążył pomyśleć o czymkolwiek, kiedy do pomieszczenia weszła wesoła kobieta. Jasne włosy z niebiesko-różowymi końcówkami, blada cera, mnóstwo tatuaży i ta skąpa, złota sukienka. Sherlock uniósł brwi do góry, kiedy ta kucnęła przed nim i z cichym mruknięciem musnęła jego usta swoimi. Te pocałunki poznałby wszędzie.
- Julie? - spytał zachrypniętym głosem, a ona zaśmiała się głośno, po czym pociągnęła go za kołnierzyk koszuli.
- Coś Ty najlepszego zrobił, Sherlock? - mimo, że była wściekła wciąż się śmiała, więc i detektyw uśmiechnął się szeroko.
Sam nie rozumiał co się stało. Chciał tylko spróbować... Nie powinien mieszać. Znów coś nawyczynia.
***
- Ty jesteś Joker, a ja Harley z tego co widzę. Na szczęście z komiksami zawsze byłam na bieżąco. - wyszczerzyła się, a mężczyzna przeczesał włosy palcami.
Przyglądał się jak ta łamiąc chyba każde możliwe prawo drogowe jedzie w stronę kryjówki, która była bodajże w jakimś klubie.
- Jeśli nie zaczniesz zachowywać się jak Pan J., to trzeba będzie wcisnąć reszcie, że masz amnezje. Może to starczy do czasu, aż Ci ten haj przejdzie. - kobieta zrobiła balon z gumy, który strzelił przyklejając się do jej ust.
- Co mam głównie robić? - odwrócił wzrok od Harley, kiedy ta parkowała przed budynkiem.
- Śmiej się jak szaleniec. Lekceważ każdego, w końcu to Ty tutaj rządzisz. Grozisz każdemu śmiercią, ale to umiesz. Nikt nie może Ci podskoczyć. - puściła mu oczko i wyszła z samochodu, wcześniej rzucając komiksem w ukochanego - Przeczytaj to szybko, bo w ksywkach się nie połapiesz. - zaczęła bawić się nożem, a on szybko przerzucał kolejne strony.
- Ciekawe, czy jest tutaj reszta naszej rodzinki... - szepnął wychodząc ze sportowego auta.
- Chodźmy Puddin'. - powiedziała radośnie Harley łapiąc go za rękę.
Holmes jęknął cicho, lecz zastosował się do wskazówek żony i uśmiechnął się szaleńczo.
- Pani Hudson to Catwoman, Mary to Poison Ivy, Watson to Jonny Frost, Mycroft to Pingwin. - pomachała barmanowi, a mężczyzna warknął na nią.
- A reszta? Sherrinford, Moriarty? - Sherlock objął Quinn w pasie, która momentalnie posmutniała.
- Mój braciszek to Batsy, a Sherrin to Robin. - przygryzła dolną wargę.
- Zabawę czas zacząć. - rzekł spokojnie, a następnie głośno się zaśmiał.
***
- Kilka szpitali i banków. Nie zdążą obszukać wszystkich. Harley, Ivy i Cat zajmiecie się szpitalami. Dwa powinny wystarczyć. Ja, Frost i Deathshot weźmiemy banki. Pinwin.. - tutaj dłonią wskazał na grubszego mężczyznę trzymającego w ręku złotą laskę - Masz to czego potrzebuję?
Przestępca położył dwie walizki na stoliku, przy którym siedzieli. Zielonowłosy potarł o siebie dłonie.
Jakim cudem Garry stał się najlepszym strzelcem? Chyba mózg płata mi figle...
***
- Teraz wracajcie do kryjówki.. - pisk, który usłyszał przez telefon wyrwał go z zamyślenia - Harley?! Harley, do cholery! - "połączenie zakończone".
Joker rzucił komórką, a następnie przywołał Frost'a skinieniem ręki.
- Jedziemy, chłopcy, jedziemy. - rzekł roześmiany - Ktoś chcę mi zabrać Pacynkę. - zachichotał.
***
Zobaczył ją leżącą na podłodze.
Taka niewinna.. Taka bezbronna.
Szedł do niej, lecz stanął w miejscu widząc cień, który zmienia swoje położenie, co i rusz.
- Wyjdź Batsy.. - zaśmiał się ponownie - Chyba się mnie nie boisz, co? - przechylił głowę, a jego słowa przeciekały ironią.
- Nadszedł kres Twoich zabaw. - usłyszał z góry głos swego największego wroga.
- A gdzie Twój kolega w rajstopach? - Joker usunął ze swej pamięci prawdziwą tożsamość.
Teraz dopiero zaczął czuć, że żyję. Pełnia szaleństwa w jego ciele była codowna. I gdyby nie walka, i rana na ramieniu wszystko byłoby w porządku. Zobaczył ruch wokół swojej osoby, a następnie stracił przytomność.
☆☆☆☆
- Sherlock? Sherlock?
Znajomy głos, szarpnięcie za ramię i okropny ból głowy. Otworzył oczy, siadając gwałtownie. Przed nim stała Julie z zaciśniętymi ustami, która patrzyła się na niego z wyrzutem. Obok stał John i Mary. W drzwiach zauważył Mycrofta, Lestrad'a i Panią Hudson. Z salonu zaś dobiegły go głosy Sherrinforda i Jima.
- Spróbuj jeszcze raz eksperymentować z narkotykami, a obiecuję, że zajebie Cię nożem kuchennym. - ozwała się małżonka wychodząc z sypialni.
- Masz szczęście, że żyjesz. - rzekł John, a następnie wraz z Mary wyszedł z pokoju.
- Zrobię Ci herbatki. - zaproponowała staruszka, po czym poszła do kuchni ciagnąc za sobą inspektora.
W drzwiach pojawili się jeszcze Sherrinford i Jim. Wpatrywali się w niego milcząc.
- Co brałeś? - spytał wreszcie Mike, lecz detektyw zignorował go wciąż wbijając spojrzenie w Moriarty'ego.
- Nie wygrałeś, Batsy. To ja zawsze wygrywam. - uśmiechnął się, a Jim wykonał podobny gest wychodząc do salonu.
-----------------------------------------
Rozdział wykonany, aby pewna osoba mogła poczytać o DC w Sherlock'u. 😈😈😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro