Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I love you...

- Myślisz, że on żyje? - osoba w czarnym kapturze oparła się o ścianę.

- Jim jest zbyt inteligentny, aby dać się zabić. - odparł mężczyzna posyłając krótkie spojrzenie swemu rozmówcy.

- I to w dodatku przez własną siostrę... Pozbędziemy się jej, a on sam wyjdzie wtedy z kryjówki. - uśmiech wykrzywił usta zakapturzonej postaci.

- Będzie ciężko... Ale się zabawimy. - zaśmiał się psychopatycznie klepiąc towarzyszącą mu postać po plecach.

***

- Jak to możliwe?! - Julie złapała się za głowę, po czym zaczęła się śmiać.

Nie był to zwykły śmiech, a wręcz przeciwnie. Obserwator mógłby stwierdzić, że jest chora psychicznie. Sherlock nie reagował tak jak dziewczyna, lecz był nie mniej zdziwiony.

- Mówiłeś, że zginęła. Przecież to przez nią się taki stałeś. - siostra Jima krążyła po pomieszczeniu niczym tornado.

- Błędy młodości... - zaczął przestępca, ale ona znowu wybuchnęła śmiechem.

- Jak mogłeś kurwa zrobić sobie dzieciaka?! - wrzasnęła podchodząc do niego - Ile ona ma już lat? Ty masz te swoje 31, a więc ona ma 16. - walnęła się w czoło - Grozi mi moja bratanica i jakiś przydupas, który jest groźniejszy od Ciebie. - wstrzymała oddech, po czym wyszła z pokoju kierując się do toalety.

- Czyż to nie dziwne, że cała nasza czwórka upozorowała kiedyś swoją śmierć? - spytał Sherrinford, który leżał sobie na ziemi i wpatrywał się w sufit.

- Chcę się zemścić na Tobie za to, że zostawiłeś jej matkę? - Sherlock spojrzał się zaciekawiony na przestępcę, a ten wzruszył ramionami.

- Chuj wie co wymyśliła. Najgorsze jest to, że Jade spędziła w moim towarzystwie trochę czasu, a teraz gdy jest u boku Sebastiana zaczynam się obawiać, że ktoś kogo uwidzą sobie za cel, przeżyje. - Moriarty wstał z takim impetem, że kroplówka podłączona do jego ręki spadła na ziemię - Mogłem go kurwa zabić jak była ku temu sposobność!

- Uspokój się Jim. - Sherrinford już po chwili znalazł się przy mężczyźnie poprawiając torebkę z lekami - Macie póki co zakopać ten topór wojenny, bo razem mamy większe szansę, żeby ocalić tyłki nas wszystkich. - powiedział to z takim uporem, że jego brat i przyjaciel kiwnęli lekko głowami - Jak nazywali się wasi rodzice, Jim? - spytał z szerokim uśmiechem, a haker zmarszczył brwi.

- Josephine i Jerry, a co?

Młodszy brat detektywa jeszcze przez moment milczał, po czym wybuchnął śmiechem.

- Dlaczego każde imię zaczyna się na "J"? - spytał przez łzy.

Jim wzruszył ramionami, tudzież sam nie rozumiał logiki myślenia swych rodziców. Jege córkę nazwała Sophie i on nie miał nic do gadania, bo o jej istnieniu dowiedział się kilka lat temu.

- Pójdę po Julie, bo długo jej nie ma. - burknął zaniepokojony Sherlock, po czym skierował się w stronę drzwi, przez które wybiegła dziewczyna.

***

Czarnowłosa ponownie pochyliła się nas muszlą klozetową, a strużki zimnego potu spływały po jej czole.

- Zabiję skurwiela.. - wymamrotała wycierając usta chusteczką.

Trzymała w dłoni telefon, na który niedawno dostała wiadomość. Widząc nieznany numer otworzyła i zobaczywszy zdjęcie niemalże zmielonego ciała - poczęła wymiotować, i od tamtej pory wisi na kiblu błagając o wykasowanie pamięci.

- Julie, mogę wejść? - usłyszała dobrze znany sobie głos, który należał do jej narzeczonego.

- Nie chcę żebyś oglądał mnie w takim stanie. Idź sobie, proszę. - wydukała powstrzymując się ostatkiem sił, żeby nie wyrzygać swojego żołądka.

Milczał przez dłuższą chwilę, a ona była pewna, że sobie poszedł, lecz wtem drzwi się otworzyły, a mężczyzna wszedł do środka od razu tego żałując. Kobieta miała potargane włosy i była blada jak kartka papieru. Siedziała oparta o ścianę oddychając szybko, jakby właśnie skończyła biec maraton.

- Wszystko w porządku?

Sherlock zbliżył się do niej, a ona zamknęła oczy ocierając łzy, które zaczęły płynąć po jej policzkach. Holmes usiadł obok niej, a następnie pozwolił, aby oparła swoją głowę o jego ramię. Wiele myśli kłębiło się w jego głowie, aż w końcu nie wytrzymał i postanowił dowiedzieć się co dolega dziewczynie, a raczej upewnić się, że to nie to o czym myśli.

- Julie, czy Ty.. - zaczął, a widząc jak unosi na niego swój wzrok zamilkł.

- Czy ja, co? - wyszeptała ledwo słyszalnie.

- Jesteś w ciąży? - spytał wbijając swe spojrzenie w ścianę.

Czarnowłosa przez chwilę analizowała jego słowa, aby ostatecznie wybuchnąć rozpaczliwym śmiechem. Mężczyzna spojrzał się na nią zdziwiony, a ona nie potrafiła nad sobą zapanować.

- Chyba Cię jajca szczypią. - wypaliła bez zastanowienia.

Podała mu telefon ze zdjęciem, które Sherlock długo oglądał.

Mężczyzna, wiek 36-37 lat, żonaty, biznesmen, dwójka dzieci. Pokaleczony, jakby wpadł pod kosiarkę... Ten napis obok..

Przestał patrzeć się w komórkę.

- "Twoja kolej, księżniczko" - powtórzył na głos - Twój braciszek dostał kolejną wiadomość. - rzekł oschle wstając z zimnej podłogi.

Pomógł wstać zapłakanej niewiaście, po czym mocno ją przytulił.

- Może i jestem socjopatą bez serca, i nie znam się na uczuciach, ale wiem, że to wszystko Cię przerasta... Bądź pewna, że nigdy nie damy Cię skrzywdzić. - pogładził ją po policzku, a następnie wziął na ręce widząc, że ledwo co trzyma się na nogach.

- Gdy to się skończy i dalej będę żyć, to wiedz, że chcę mieć zajebisty ślub. Mycroft się nie wypłaci... - westchnęła zamykając oczy.

***

Usnęła w momencie, kiedy detektyw wniósł ją do "salonu", a ten pod nadzorem Jima położył kobietę na kanapie. Wyjął z kieszeni telefon i rzucił go swemu wrogowi.

- Co do... - wymamrotał patrząc się w urządzenie z rządzą mordu w oczach.

Wyjął z komórki kartę i przełamał ją szybko.

- Mam nadzieję, że nas nie namierzyli. - burknął Jim.

- A ja myślę, że czas już się stąd ulotnić. - dodał Sherlock.

-----------------------
Jak tak się zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że zostało już tylko parę rozdziałów do końca mojej książki 😢😢

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro