Dlaczego ten świat jest pełny dziwaków?
Kiedy Jane wstała z łóżka uśmiechnęła się sama do siebie, bo nie czuła, żeby dręczył ją kac. Z wczorajszego wieczora pamiętała niewiele, co niezbyt jej odpowiadało.
Co jeśli zrobiłam coś, czego na trzeźwo bym nie zrobiła? Nie, to nie możliwe.
Czarnowłosa zbiegła do salonu po schodach, a następnie stwierdziła, że nie ma tutaj detektywa.
Pewnie wyszedł.
Już miała iść z powrotem na górę, aby się przebrać, lecz jej wzrok zatrzymał się na małym, drewnianym instrumencie, który leżał sobie spokojnie na fotelu Sherlock'a.
Dawno nie grałam. Ciekawe, czy pamiętam jeszcze co i jak... Może Holmes mnie nie zabiję.
Mills ostrożnie ujęła w dłonie skrzypce, a z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie. Ułożyła je na barku kładąc palce lewej ręki na strunach, a następnie smyczek chwyciła w prawą dłoń. Obawiała się, że nie pamięta jak to się robi, lecz gdy tylko ze skrzypiec wydobył się cichy dźwięk w dziewczynie odżyły wspomnienia. Dała ponieść się muzyce, za którą tak tęskniła.
[Tak wyobrażam sobie grę Jane :')]
Przerwała, kiedy drzwi od salonu się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł Mycroft, a za nim dwoje starszych ludzi.
- Wybacz Jane, że przeszkodziliśmy. - powiedział, ale Mills nie zwróciła na to większej uwagi, bo interesowało ją kim jest ta dwójka, która teraz bacznie się jej przyglądała.
- Sherlock'u! To Twoja dziewczyna? - kobieta niemalże podbiegła do niej, a ona dopiero teraz zorientowała się, że w kuchni siedział Holmes.
Uchyliła delikatnie usta, ale para nie pozwoliła dojść jej do słowa.
- Możesz mówić do nas "mamo" i "tato". - oznajmiła pani Holmes, a Jane omal nie zakrztusiła się własną śliną.
- Brawo synu, jesteśmy z Ciebie dumni. - ozwał się mężczyzna, który dotychczas stał cicho wpatrując się to w Julie, to w jej współlokatora.
- Mycroft, możemy porozmawiać? - Sherlock wstał próbując ukryć to, że ma kaca - Ciszej trochę. Głowa mnie boli.
Starszy Holmes widząc w jakim stanie jest jego brat, wycofał się szybko w stronę drzwi.
- Zostaną u Ciebie dwa dni! - krzyknął i już go nie było.
Obserwowała minę Sherlock'a, który gotował się ze złości, choć pewnie inni uznaliby to za zwykłą obojętność.
- To nie jest moja dziewczyna. - wycedził, a czarnowłosa kiwnęła głową.
Państwo Holmes wyglądało na wielce zawiedzionych, ale dwójka młodszych ludzi wiedziała, że tamci szybko nie odpuszczą.
- Będą państwo spać w moim pokoju, a ja prześpie się na kanapie. - niewiasta spróbowała się uśmiechnąć, ale jakoś jej to nie wyszło.
Kiedy miała zamiar wziąć bagaże tej dwójki na górę, dłonie Sherlock'a szybko jej to uniemożliwiły. Zniknął wraz z rodzicami, a dziewczyna odetchnęła z ulgą. Państwo Holmes byli nadwyraz... normalni. Jane usiadła w fotelu zamykając oczy, a naprzeciwko niej usiadł detektyw.
- Już widzę jak śpisz na tym fotelu. - wyszeptał, a ona uniosła powieki.
Mężczyzna siedział w charakterystycznej dla siebie pozycji, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał.
- Pamiętasz coś z wczoraj? - spytał, a jej zrobiło się głupio.
Może kiedy zacznie kłamać, to czegoś się dowie? W sumie to pamiętała tylko jak wyszli z klubu, a reszta była wielką niewiadomą.
- Pamiętam dość dużo. - skłamała i uniosła kąciki ust ku górze.
Kiedy Sherlock to usłyszał miał ochotę zapaść się pod ziemię. Maska obojętności wciąż ozdabiała jego twarz (a przynajmniej taką miał nadzieję).
- Wybacz. Wczoraj mnie poniosło. Nie chciałem tego... to znaczy chciałem, ale byliśmy pod wpływem alkoholu...
Umilkł, a Jane wytrzeszczyła oczy wpatrując się w niego jak w kosmite.
Czy ja straciłam cnotę z tym gburem i nic z tego nie pamiętam?!
Julie nie miała chłopaka od dziesięciu lat i nie zamierzała z nikim się wiązać. Poślubiła swoją pracę i nie potrzebowała niczego innego.
- Sherlock, czy my...
- Całowaliśmy się!
Dzięki Ci panie!
Hackerka odetchnęła z ulgą. O czym ona w ogóle myślała? Przecież Holmes nie wiążę się z kobietami (i z mężczyznami podobno też).
- A ja myślałam, że my.. - dziewczyna nie wiedziała jak się wysłowić, ale jej rozmówca chyba zrozumiał o co chodzi, bo wybuchnął śmiechem.
- Nie pamiętasz pocałunku? - zaciekawiony wstał z fotela podchodząc do okna.
- Nie. - odparła i posłała mu lekki uśmiech - Szkoda, bo nie pamiętam, czy dobrze całujesz.
Mówiąc to podchodziła do niego powoli, póki ten nie odwrócił się w jej stronę.
Chyba trzeba sobie przypomnieć.
Jane zarzuciła ręce na jego szyję, a gdy ten odruchowo się pochylił wpiła się w jego usta. Wpierw zaskoczony nie wiedział jak zareagować, lecz po chwili odwzajemniał namiętne muśnięcia. Ułożył dłonie na jej talii powoli schodząc w dół, lecz przerwało mu dość głośne chrząknięcie jego matki.
- I wy mówicie, że nie jesteście parą? Następnym razem za takie kłamstwa spotkacie się z moją ścierką! - kobieta promieniała i z radosnym uśmiechem pobiegła do męża złożyć mu "raport" z tego co widziała.
- To Twoja wina. - usłyszała Jane przy swoim uchu.
Prychnęła odchodząc kawałek dalej, aby mieć jakieś pole do manewru.
- Teraz chociaż wiem, że dobrze całujesz i nie jesteś gejem. - zaśmiała się, a Sherlock znalazł się momentalnie przy niej.
- Więc to Ty będziesz tłumaczyć moim rodzicom, że nie jesteśmy razem.
- Ależ ja nie zamierzam wyprowadzać ich z tego błędu. Niech ludzie myślą sobie co chcą, choć ja wiem swoje.
- A co dokładnie wiesz, hm?
- Że dobrze całujesz. - wybuchnęła śmiechem, a socjopata zrezygnował z dalszej konwersacji z kobietą.
- Zostawisz mnie z nimi?! - wrzasnęła panicznie widząc, że współlokator zakłada płaszcz.
- Idę do Gavin'a, bo mi się nudzi. Z pewnością pokochasz moich rodziców. Poza tym pięknie grasz, ale nie dotykaj już moich skrzypiec. - rzekł poważnie i wyszedł zostawiając ją samą z dwójką starszych ludzi, którzy myśleli, że wkrótce będą jedną wielką, szczęśliwą rodzinką.
Zabijcie mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro