1
Siedziałam na szkolnej stołówce koło moich przyjaciół. Stoliki były kwalifikowane pomiędzy: kujony, plebs i tych" fajnych i wyluzowanych".
Ja należałam do plebsu. Do zamkniętej elity należeli przystojni, ale głupi, chłopcy ciągle zmieniający dziewczyny, dziwki bez serca i oczywiście ci bogaci. Zastanawiałam się po co oni się tak wywyższają. Niestety, nie dane było mi tego wiedzieć. Z zadumy wyrwał mnie mój przyjaciel.
- Kate? Halo, ziemia do Kate... Jest tam ktoś?
- Tylko zamyślona dziewczyna.
- Nad czym tak myślisz? Aaa... znowu za filozofa robisz. Nic nie zmienisz, oni tacy są. Bogaci i popularni. Nie tak jak my.
- Może kiedyś się to zmieni.
- Wątpię, w najbliższym czasie się na to nie zapowiada. A teraz ochłoń trochę i zjedz swoje śniadanie. Zaraz ci owsianka wystygnie.
Odsunęłam od siebie zieloną miskę i na powrót skupiłam się na stolikach szkolnych "Roaylsów". Mój wzrok powędrował mimowolnie do Alexa. Idealnego, pieprzonego Alexa. Jeden z bogatych, choć wcale nie głupich. Chłopak śmiał się z czegoś, a jego brązowe oczy błyszczały cudownie. Poprawił kasztanowe włosy i spojrzał w stronę blondynki tuż obok niego. Malowała usta czerwoną szminką i kiedy zdała sobie sprawę, że jest obserwowana uśmiechnęła się promiennie i pocałowała chłopaka w policzek pozostawiając na nim czerwony ślad. Zarumieniłam się automatycznie. Nawet nie powinnam na niego patrzeć. Poczułam lekkie szturchnięcie w bok.
- Hmm?
- Kate, oj moja mała, nieśmiała Kate... podejdź do niego.
- Zwariowałeś?
- Ja? Raczej ty.
- I tak powinno zostać.
Znów spojrzałam w tamtą stronę. Alexa nigdzie nie było widać. Nagle ujrzałam, że chłopak idzie w tą stronę. Nim doszedł do mojego stolika, mój przyjaciel zdjął gumkę z moich włosów, rozczochrał je lekko pozostawiając falowane, następnie rozpiął trzy pierwsze guziki mojej beżowej koszuli, ukazując fragment czarnego stanika i zepchnął mnie z ławki. I to wszystko zdążył zrobić w zaledwie kilka sekund. Upadłam na tyłek. Ujrzałam przed sobą wyciągniętą dłoń. Chwyciłam ją lekko i już po chwili stałam twarzą w twarz z Alexem.
- Emm... hej Alex. - powiedziałam zarumieniona.
Potarł dłonią kark i spojrzał na nasze złączone ręce. Zabrał swoją i schował do kieszeni.
- Cześć...
- Kate. Mam na imię Kate.
- Cześć Kate. Widzę, że lecisz na podłogę.
Zaśmiałam się.
- Najwyraźniej.
Kiedy już odchodził mój ukochany przyjaciel, Jake, popchnął mnie w jego ramiona. Moja twarz pokryła się purpurą, a ja zamiast się odsunąć wtuliłam się w chłopaka. Niestety, albo stety, innego wyjścia nie miałam. Moje nogi były zbyt daleko, a ja trzymałam się samymi rękoma ramion Alexa. Podciągnęłam się niezręcznie, a chłopak dodał:
- Widzę, że na mnie również lecisz. Przepraszam, ale nie mam czasu, muszę lecieć Katie.
- Nie ma sprawy. - odparłam zrezygnowana.
- Ale nie mam planów na jutro. Przyjdziesz do mnie do domu o dziewiątej wieczorem? Mam wolną chatę.
- Yyy... tak. To znaczy, nie ma sprawy. To znaczy... z chęcią.
- To do jutra Katie. - powiedział, a ja oniemiałam. Właśnie najpopularniejszy chłopak w szkole zaprosił mnie do siebie w sobotni wieczór. Bardzo późny wieczór...
÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷
Za nami już drugi rozdział , Mysia ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro