Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 4

Przeklnąłem pod nosem, widząc zapowiedź wywiadu u Jakuba Wątora. Krzyżowało nam się to z naszym śledztwem. Pisaliśmy do niego z Wardęgą, żeby poczekał z datą premiery. Ten jednak nie chciał nas słuchać, nie rozumiem jak w takim temacie można się śpieszyć. Pedofilia to zdecydowanie zbyt poważny temat, żeby prześcigać się z tym kto pierwszy to upubliczni. W sieci zaczęły pojawiać się plotki, o rzekomych upodobaniach Stuarta. Na razie jednak w internecie nie padły żadne dowody. Do teraz, do zapowiedzi filmu Wątora.

Od razu wyjąłem telefon i wykręciłem numer do mojego wspólnika. Miałem zamiar zapytać go o opinie w sprawię Wątora. Chciałem wiedzieć czy tak jak ja jest wzburzony tą informacją. Po paru sygnałach, ktoś odezwał się w słuchawce.

— Coś się stało? - Usłyszałem zaspany głos Wardęgi. Widziałem że wczoraj streamował w nocy, więc nie byłbym zdziwiony jakbym go obudził.

— Widziałeś ogłoszenie Wątora? - Powiedziałem patrząc znowu na relacje wymienionego wcześniej na instagramie.

— Już sprawdzam - Odpowiedział, usłyszałem po drugiej stronie jak coś szeleści w tle. Mogłem wywnioskować że mężczyzna wystał z łóżka.

— A to gnój - Usłyszałem po dłuższej chwili ciszy. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl, że mój towarzysz wyznaje to samo zdanie.

— I co mamy zamiar z tym robić? - Zapytałem wzdychając pod nosem, byłem zrezygnowany. Bałem się że Wątor totalnie zepsuje materiał, przez pośpiech który sam sobie nakłada.

— Masz czas wpaść do mnie jutro i obejrzeć ten wywiad? - Mruknął pod nosem Sylwester. Czy ja się przesłyszałem? Zaprasza mnie do siebie do mieszkania? Przez chwilę nie odpowiadałem, musiałem to przeanalizować w głowie.

— Um tak, wydaje mi się że tak. - Odpowiedziałem zdziwiony, nie sądziłem że nasza współpraca zajdzie, aż tak daleko.

— W takim razie widzimy się jutro. - Odpowiedział rozłączając się.

Ja za to siedziałem jeszcze chwile zastanawiając się, co się właśnie stało. Jeszcze rok temu nie pomyślałbym, że druid zaprosiłby mnie do swojego mieszkania. A teraz mam pójść do niego i będziemy razem oglądać film? Po chwili dostałem adres mieszkania.

Dzień zleciał dość szybko, dzisiaj trochę odpocząłem. Miałem jak na razie wolny dzień. Całe moje życie ostatnio opierało się tylko, na rozmowach z Wardęgą i rozmowami z poszkodowanymi Sutarta i innych twórców.

Dzisiejszej nocy nawet nie przyśnił mi się koszmar, dziwnie wypoczęty wstałem z łóżka, rozprostowywując kości. Ogarnąłem się szybko, wiedząc że będę musiał jeszcze dojechać do warszawy. Wziąłem szybki prysznic, który wystarczająco mnie rozbudził, bym mógł jechać. Został mi ostatni aspekt, ubiór. Patrzyłem się w moją szafę nie mogąc wybrać, co założyć. Uspokajałem się w głowie, przecież to nie jest żadna specjalna okazja, idziemy tylko razem obejrzeć film.

Końcowo założyłem czarny sweter do jasnoniebieskich jeansów. Przeczesując włosy, wsiadłem do samochodu. Zapowiada się długa droga, zmęczony już na samą myśl, odpaliłem radio by nie jechać w ciszy. Jedynym minusem mieszkania we Wrocławiu zdecydowanie są korki, na początku ciężko było przejechać. Jednak później droga szła już gładko. Po godzinie podjechałem pod adres który podał mi Wardęga. Analizowałem chwilę blok w którym mieszka, by po chwili wejść na klatkę schodową.

Zestresowany stanąłem pod mieszkaniem mojego wspólnika. Dwukrotnie przytrzymałem dzwonek do drzwi, czekając aż ktoś mi otworzy. Usłyszałem jakieś szmery za drzwiami, a po chwili drugi mężczyzna otworzył mi drzwi.

Był jednak jeden niepasujący element. Spojrzałem na chłopaka, który stał w drzwiach, w ręczniku przewiązanym w pasie. W oczy rzucił mi się jego umięśniona klata. Kto by pomyślał że taki mały Wardęga może tak wyglądać, pod swoim leśnym wdziankiem. Jak najszybciej odwróciłem wzrok, speszony spojrzałem w framugę drzwi.

— Jesteś za szybko, miałeś przyjechać o 17 - Powiedział a ja poczułem się jeszcze bardziej głupio — No ale trudno, idź do salonu a ja zaraz wrócę.

Powiedział niewzruszony, jakby ta sytuacja nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Po czym zawrócił, zgaduję że do toalety. Ja za to lekko zawstydzony, przeszedłem głównym korytarzem. Po chwili moim oczom ukazał się mały przytulny salon. Nie mogę skłamać, myślałem że Sylwester ma większe mieszkanie. Mimo wszystko nadal wygląda to schludnie i z gustem. Usiadłem na jasnoniebieskiej kanapie, rozglądając się dalej po salonie. Nie zauważyłem nawet kiedy Sylwester wszedł do pomieszczenia, zaskoczył mnie jego głos za mną.

— Miałeś być o siedemnastej - Usłyszałem głos starszego, na który lekko się wzdrygnąłem. Automatycznie spojrzałem na zegar stojący w rogu pokoju. Widniała tam godzina szesnasta dwadzieścia.

— Mam chyba złą godzinę ustawioną w samochodzie, przepraszam - Odpowiedziałem speszony, zaczynając bawić się własnymi palcami.

— Nie ważne, chcesz coś do picia? Soku, Coli, Whisky? - Przyglądałem mu się zza wyspy kuchennej, widząc że szuka czegoś w szafce.

— Wody jeśli masz - Opowiedziałam, a on po chwili wyciągnął butelkę wody z szafki, podając mi ją — Dzięki

— Siadaj, rozgość się, Wątor już wrzucił wywiad. Aż strach to oglądać - Powiedział sięgając po pilota, włączając jego duży telewizor. Już po chwili naszym oczom pokazała się miniatura filmu.

Ja wróciłem na kanapę, opierając się o miękką poduszkę, Wardęga usiadł po mojej lewej stronie odpalając film. Do naszych uszu dotarł głos Olciak, z którą rozmawialiśmy jeszcze dwa dni temu. Skupiliśmy się oboje na filmie, nie odzywaliśmy się do siebie. Jedynie Sylwester czasami wzdychał w momentach gdy Ola już ostro przesadzała. Już po paru minutach wywiadu dało się zobaczyć w jakim pośpiechu to robili, i jak nie skupili się na prawdziwym celu materiału. W pewnym momencie już sam złapałem się za głowę. Na koniec filmu, spojrzałem na mojego wspólnika, który też wyglądał na załamanego.

— I to miało pomóc w sprawie? - Zapytałem zdenerwowany opierając zmęczony głowę o oparcie kanapy.

— Nie chce cię martwić, ale nie chcesz chyba patrzeć na instagrama i messengera - Powiedział spokojnie Sylwester wpatrując się w ekran telefonu.

— Co się stało? - Zapytałem nawet nie ruszając się z miejsca, moje oczy tylko lekko powędrowały w stronę mężczyzny.

— Można powiedzieć że sporo dziewczyn zaczęło się wycofywać z zeznań - Odpowiedział cichszym głosem, widocznie skupiony na czytaniu wiadomości.

Ja na to tylko złapałem się za głowę, wzdychając głośno. Miałem już tego serdecznie dość, tyle czasu i energii włożone w całą pracę, mogło pójść się jebać. Dużo myśli zaczęło mi buzować w głowię, już sam nie wiedziałem co mam myśleć. Chciało mi się wręcz krzyczeć, nie mogłem jednak rozkładać się teraz przed Wardęgą. Słyszałem że coś komentuje w tle, nie mogłem się jednak na tym skupić.

— Mikołaj, słuchasz ty mnie? - Zapytał zdziwiony łapiąc mnie za ramię, od jego dotyku od razu się wyrwałem się z transu.

— Wszystko się ułoży, nie przejmuj się tym - Powiedział spokojnie patrząc mi prosto w oczy, ja za to spojrzałem na niego niezbyt przekonany — Mikołaj ogarnij się, nie mamy teraz czasu na załamywanie się, musimy działać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro