Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

~~~Jungkook~~~
Po wyśmienitym obiedzie poszliśmy spacerkiem do parku. Zachowanie Jimina coraz bardziej mnie zaskakiwało. Od tak trzymał moją dłoń, idąc alejkami parku. Lekki rumieniec pokrywał moje policzki, a wzrok błądził po ziemi. Miły taki spacerek. Doszliśmy do fontanny, na której usiedliśmy, ale Jimin ani na chwilę nie puścił mojej dłoni. Głaskał ją delikatnie i nawet usiadł tak blisko, że nasze uda się stykały. Spojrzałem na niego nieśmiało, a ten wpatrywał się we mnie jak w rzeźbę. Uśmiechnąłem się lekko, co Jimin oddał i odgarnął mi włosy za ucho. Zarumieniłem się jeszcze mocniej, nieśmiało kładąc dłoń na tej jego, która trzymała moją.

- Nie boisz się tak robić ze mną w miejscu publicznym, hyung? - zapytałem cicho.

- Oczywiście, że nie. Mało obchodzi mnie opinia mass mediów i społeczności. Jeśli będę miał ochotę trzymać cię za dłoń, to to zrobię bez wahania, ale jeśli ty nie będziesz tego chciał, to nie będę tego robić. - odpowiedział ciepło, a mi aż serce szybciej zabiło.

- Nie przeszkadza mi to, że trzymasz moją dłoń. Miłe to. - przyznałem nieśmiało. Druga dłoń Jimina zakryła zaraz moją i delikatnie zamknął moje dłonie w uścisku.

- Jakie lubisz kwiatki, Kookie? - szepnął czule, patrząc mi ciepło w oczy. Poczułem taką lekkość w brzuchu, a zarazem jakby wirowała w nim pralka. Nie mogłem oderwać wzroku od jego pięknych oczu.

- Lubię wszystkie kwiaty, hyung, ale najbardziej chyba białe róże. - odpowiedziałem cicho i nawet nie zauważyłem, kiedy nasze twarze zbliżyły się do siebie niebezpiecznie blisko.

Spojrzałem na jego usta, wracając potem wzrokiem do oczu. Chciałbym go pocałować, ale boję się przy tylu ludziach.

- Wisisz mi buziaka, Kookie. - zaśmiał się cicho. Zamknąłem oczy i zdeterminowany nacisnąłem ustami na te jego, lecz nie potrafię ruszyć wargami. Po chwili poczułem, jak starszy zaczyna nimi ruszać, a ja niezdarnie i bardzo nieśmiało oddawałem to. Objąłem Jimina za kark, ciasno go oplatając rękami i przyciągałem coraz bliżej siebie. Dłonie hyunga spoczęły na mojej talii, głaszcząc ją, przez co przechodziły mnie elektryzujące dreszcze.

Oderwaliśmy się od siebie z małą zadyszką po nie wiem jak długiej chwili. Zaśmiałem się cicho z nerwów i spuściłem cały czerwony głowę. O ja nie wierze! Pocałowałem Jimina w parku!

- Moje dzielne, ciasteczko. I co? Fajnie było? - szepnął mi na ucho, a ja skryłem twarz w dłoniach.

~~~Jimin~~~
Urocze to było, jak tak nieporadnie naparł ustami na moje, a potem oddawał pocałunki. Jest taki słodki i niewinny, tak bardzo bym chciał go już przelecieć.

Rozbawiła mnie bardzo jego reakcja po pocałunku i na moje pytania. Zaśmiałem się tylko głośno i pogłaskałem go po głowie, cmokając w nią kilka razy.

- Chodź, wracamy do domku. Odpoczniemy trochę i pojedziemy na kolację. - powiedziałem ciepło i podniosłem się, wystawiając dłoń do chłopaka. Uniósł na mnie wzrok i nieśmiało złapał za moją dłoń. Ścisnąłem ją delikatnie, uśmiechając się do niego ciepło. Mój słodziak~. Wyszliśmy razem z parku i wróciliśmy pod moją firmę, wracając potem do domu. Rozebraliśmy się w holu, a potem pociągnąłem delikatnie za sobą chłopaka do mojej sypialni. Rzuciłem go ostrożnie na łóżko, zawisając zaraz nad nim.

Obserwowałem zadowolony, jak jego twarz rumieni się, a oczy patrzą tylko na moje usta. Mały perwers. Wpiłem się namiętnie w jego wargi, dłońmi delikatnie wjeżdżając mu pod koszulę.

- Hy-un-g - usłyszałem ciche sapnięcie i oderwałem się od niego.

- Co jest, ciasteczko? - zapytałem ciepło, obserwując, jak Kookie zawstydza się coraz bardziej. Zakrył buźkę dłońmi, kuląc się trochę na boku.

- Powietrza mi zabrakło, przepraszam. - zaskomlał, a moje serce zalało się miodem. Położyłem się za nim i delikatnie objąłem w pasie, tuląc go mocno.

- Nie przepraszaj. Śpij dobrze, Kookie. - szepnąłem, całując go w kark.

Do wstania po przebudzeniu zmusiła mnie godzina. Nie chce późno jechać na tą kolację. Mamy dziewiętnastą, więc chyba na dwudziestą się wyrobimy. Obudziłem Kookiego i powiedziałem mu by poszedł się ubrać.

Zajrzałem do mojej wielkiej szafy i wybrałem granatowy garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Oporządziłem się w łazience, gotowy schodząc na dół. Usiadłem na kanapie, czekając na młodszego.

Kopara mi opadła, widząc, jak wygląda. Biała koszula wpuszczona w czarne rurki z dziurami na kolanach. Niby trochę zwykły strój, ale na nim wygląda niezwykle!

- Masz czarną muszkę, hyung?

- Mam, pożyczyć ci? - odpowiedziałem zdezorientowany, wciąż gapiąc się na Kooka.

- Tak, jeśli to nie problem.

- Problem? Oczywiście, że nie. - odpowiedziałem i wstałem, lecz nie dane było mi dojść do chłopaka. Zafascynowany nim zahaczyłem nogą o dywan i poleciałem na podłogę jak długi.

Syknąłem głośno i obróciłem się na placy, widząc zaraz nad sobą Kooka.

- Nic ci nie jest, hyung? - zapytał zatroskany, a szeroki uśmiech znów zakwitł na mojej twarzy.

- Nic mi nie jest, ciasteczko. Pięknie wyglądasz. - na moje czule wypowiedziane słowa, Kookie zaczerwienił się jak dojrzały pomidor.

Pogłaskałem go po głowie, idąc potem szybko na górę. Wróciłem na parter z kokardą w dłoni i podałem ją młodszemu, który poprawiał się w korytarzowym lustrze. Zapiął ją pod kołnierzem i zwrócił w moją stronę.

- Ty też ładnie wyglądasz, hyung. Tak elegancko. - sprawił mi wesoło komplement, przez co nawet miło mi było.

- Dziękuję, Kookie. - zamruczałem i cmoknąłem go w skroń. Ubraliśmy buty, kurtki i wyszliśmy z domu. Otworzyłem młodszemu drzwi samochodu, zamknąłem za nim i usiadłem potem na miejscu kierowcy. Zajechałem pod jedną z najlepszych i najdroższych restauracji w Seulu, wysiadając szybko. Otworzyłem młodszemu, łapiąc go szarmancko pod haka i  zakluczyłem auto, idąc z nim dziarskim krokiem do lokalu. Pokazałem numer rezerwacji kelnerowi, a ten poprowadził nas do stolika. Odsunąłem krzesło Kookiemu i cmoknąłem go w policzek, siadając potem na przeciwko niego.

- Wybieraj, ciasteczko co chcesz zjeść. Napijesz się wina czy soczku? - powiedziałem wesoło, patrząc na tą śliczną istotę. Mam mały chytry plan.

- A mogę wina? - zapytał niepewnie, a ja zaśmiałem się. Poprosiłem zaraz kelnera o wino truskawkowe. Jest dość słodkie i myślę, że posmakuje Kookiemu.

- Za zdrowie, szczęście i miłość. - wzniosłem toast, stukając się z młodszym kieliszkiem. Zamruczałem cicho, czując smak rewelacyjnego trunku. Spojrzałem na Kookiego, śmiejąc się cicho, całe pół kieliszka wypił.- Smakuje? - zapytałem wesoło.

- Bardzo hyung. A mogę jeszcze? - zaskomlał, patrząc na mnie maślanymi oczami. Wszystko idzie według planu. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ciężko wam idzie ciasteczka wbijanie tych 15 gwiazdek 😢.
Smuteggg~.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro