Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

~~~Jeongguk~~~

Zacząłem nerwowo krążyć po pokoju, totalnie nie wiedząc, co zrobić. Zniszczyłem koszulę Jimina, ja naprawdę nie chciałem. Po kilku minutach zebrałem w sobie całą moją odwagę i poszedłem do kuchni wraz z różowym odzieniem w dłoniach.

~~~Jimin~~~

- Przepraszam cię bardzo, hyung. Ja nie chciałem, by to się tak stało. – usłyszałem ciche łkanie za sobą, więc się odwróciłem. Na kaflach w kuchni klęczał niedaleko mnie Kookie, a na jego udach spoczywała moja koszula, ale nie w kolorze, w jakim ją kupiłem i powiem szczerze, że nie poczułem wielkiej złości, może trochę było mi jej szkoda, ale w takim kolorze też jest ładna. Kucnąłem przed chłopakiem i przytuliłem do siebie jego chude ciało. Pogłaskałem go po głowie, całując delikatnie w skroń.

- Nic nie szkodzi, Kookie. Taka też jest ładna. Spokojnie, nie płacz. – powiedziałem ciepło, a ten uniósł na mnie swoje śliczne, czarne zapłakane oczka.

- Na pewno nic nie szkodzi? – zapytał cichutko, a ja oparłem czoło o to jego, mocniej go tuląc.

- Na pewno, Ciasteczko. Siadaj już jeść śniadanko, pójdę się ubrać do końca. – zapewniłem go z ciepłym uśmiechem, po czym wziąłem od niego materiał. Poszedłem na górę do łazienki, ubierając koszulę. Do twarzy mi w niej. Wróciłem na dół do młodszego i zjadłem z nim szybko śniadanie, sprzątając potem razem z nim. Wzięliśmy to, co nam potrzebne w garść i wyszliśmy z domu. Zaproszę dziś Kookiego na kolacje, muszę się zacząć do niego bardziej zbliżać.

Dojechaliśmy pod budynek mojej firmy. Zaparkowałem na podziemnym parkingu, jadąc potem windą na parter, a z parteru kolejną windą na najwyższe piętro, gdzie był mój gabinet i gabinety innych wyżej postawionych pracowników. Otworzyłem Kookiemu drzwi, puszczając go przodem. Zamknąłem za nami szklano mleczne drzwi, podchodząc do biurka. Położyłem na nim swoje rzeczy, opierając się potem o nie tyłkiem i patrzyłem na młodszego, który z zaciekawieniem oglądał mój gabinet.

- Ładnie tutaj, hyung.

- Podoba ci się? - zapytałem ciepło.

- Tak. - odpowiedział mi wesoło, a mi przyszedł ciekawy pomysł do głowy.

- A dasz swojemu hyungowi buzi na dzień dobry? - zapytałem z chytrym uśmieszkiem. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał po chwili: "A gdzie?". Zaśmiałem się i pokręciłem lekko głową. Wskazałem palcem na swoje usta, przez co Kookie zarumienił się mocno. Podszedł do mnie powoli i niepewnie, stając dość blisko mnie. Wspiął się na palce, zbliżając do moich ust, ale nagle spuścił głowę cały czerwony, stając normalnie na podłodze.

- Co jest Ciasteczko? - zapytałem ciepło.

- No bo ja się wstydzę, hyung. - zaskomlał. Uśmiechnąłem się szeroko i objąłem go jedną ręką w pasie, przyciągając do siebie tak, że nasze ciała stykały się co do centymetra w prawie każdym miejscu. Drugą dłonią uniosłem jego śliczną twarz za podbródek w swoją stronę i spojrzałem mu ciepło w oczy. Te jego są takie śliczne, cały jest taki śliczny, słodki i drobny. Pochyliłem się nad nim, a ten zaraz zamknął oczka. Wpiłem się czule w jego wargi, zamykając swoje powieki. Kookie tak uroczo niezdarnie oddawał mój pocałunek, gubiąc się trochę. Głaskałem delikatnie jego policzek oraz bok, cicho mrucząc. Nie powiem, przyjemnie mi się go całuje. Mam nadzieję, że takimi pieszczotami szybko go do siebie przekonam, by chciał zostać moim chłopakiem. Wtedy moja firma będzie w połowie bezpieczna, drugą połową jest to, by moi rodzice go zaakceptowali.

Całowałem go tak dłuższą chwilę, a Kookie objął mnie nieśmiało w pasie, w końcu zaczynając cicho mruczeć z przyjemności. Tak miło mi się tego słuchało, ale nagle do moich drzwi ktoś zapukał. Oderwałem się od chłopaka, czując, jak ten chowa twarz w moim ramieniu.

- Proszę. - powiedziałem głośniej.

- Dzień dobry, Panie Park. Przyniosłem dla pana dokumenty, o które Pan wczoraj prosił na dzisiaj.

- Dzień dobry. Dobrze, dziękuję. Połóż je na stoliku. - poleciłem, a pracownik zaraz to zrobił, kładąc na szklanym stoliku do kawy kilka teczek.

- I o czternastej pański ojciec zapowiedział się z wizytą w pańskim gabinecie.

- Dobrze.  - odpowiedziałem po, czym mój pracownik wyszedł. 

Spojrzałem na zawstydzonego Kooka i cicho się zaśmiałem. Cmoknąłem go w główkę i trochę od siebie odsunąłem. 

-Muszę trochę popracować, Kookie. Zajmiesz się sobą? - zapytałem ciepło, a ten wesoło mi przytaknął, lekko się uśmiechając. 

- A dałbyś mi hyung kartkę i ołówek?

- Pewnie.

Podszedłem do szuflady w biurku i dałem mu to, o co poprosił oraz gumkę do mazania tak w razie co.  Chłopak poszedł usiąść do stolika, a ja zająłem miejsce za biurkiem. Włączyłem komputer, biorąc się do pracy. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że dziś rozdział taki krótki ale jakoś wena mnie opuściła.
Do zobaczyska Ciasteczka~!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro