Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

~~~Jimin~~~

Po posiłku usiedliśmy na kanapie w salonie. Tym razem Kooki bez wachania usiadł blisko mnie. Po turecku. Usiadłem tak jak on. Nasze kolana stykają się ze sobą.

-No biórku w sypialni zostawię ci jutro karteczkę z zadaniami. Są one stałe. Myślę, że dasz radę. Chcesz obejrzeć film czy odpocząć i się przespać?-cały czas uśmiecham się ciepło w jego stronę. Muszę zdobyć trochę jego zaufania.

-Chciałbym się położyć.

-Dobrze. Sypialnia jest też na górze, czwarte drzwi po lewej.-kiwnął wesoło główką i pobiegł na górę.

Ja postanowiłem odreagować i wypocząć na jutrzejszy dzień. Dziś już nie popracuje, nie che mi się. Włączyłem jakąś komedię i rozłorzyłem na kanapie.

Kiedy film się skończył poczułem sen na powiekach, więc powlokłem się do sypialni. Po drodze jeszcze zajrzałem do sypialni Kookiego. Usiadłem obok niego na skraju łóżka. Odgarnąłem z jego czoła niesforną grzywkę. Jak tylko zdjąłem rękę z jego głowy, on zaczął się trząść a z pod powiek wypłyneły łzy.

-Kooki?-lekko potrząsnąłem jego ramie. Otworzył oczy. Znowu jest w nich ból i strach.-Wszystko w porządku?

-Tak hyung.-uniósł się do siadu i uśmiechnął blado.  Mój wzrok powędrował na jego ręce. Ma zdjętą bluzę. W oczy rzuciły mi się liczne blizny i rany.

-Co to jest Kooki?-chwyciłem go za nadgarstek i uniosłem lekko rękę.

-Nic takiego hyung.-spóścił  główkę.

-Powiedz mi.-powiedziałem stanowczo ale nadal delikatnie.

-To przez tatę.

-On cię ciął?

-Tak i nie.

-Wyjaśnij.

-Na początku,tuż po śmierci mamy, tylko mnie bił i mnie pił. Z czasem zaczął tłuc butelki i ciąć mnie. Kiedy nie dawałem sobie rady z problemami sam się ciąłem. A do nie dawna gwałcił mnie.-jego łzy skapywały na pościel. 

-Spokojnie, teraz wszystko będzie dobrze. Zaopiekuje się tobą.-objąłem go szczelnie ramionami.-Chodzisz do szkoły?

-Nie. Od śmierci mamy nie chodzę.-poczułem jego chude ramiona oplatające moją talie.-Hyung?

-Tak?

-Możesz spać ze mną? Boje się sam.

-Dobrze. Pójdę się wykąpać i wrócę.-kiwnął głową i wypuścił z uścisku. Pogłaskałem go  jeszcze po głowie i wyszedłem.

Wszedłem do kabiny i odkręciłem ciepłą wodę. Jak tylko ciecz oblała moje ciało przypomniał mi się Kooki w ręczniku. Mimowolnie się podnieciłem i musiałem pozbyć się własnoręcznie mojego problemu. Cieszy mnie to,że tak szybko się do mnie przekonał i pozwolił ze sobą spać. Jak tak dalej pójdzie to będę mógł szybciej zacząć się z nim bawić tak jak ja chce. Przebrałem się w czerwone bokserki i czarną bokserkę. Wytarłem ręcznikiem mokre włosy i wyszedłem z pomieszczenia. Mokry materiał powiesiłem na kaloryferze w  korytarzu i wróciłem do mojego skarba.

Leży,zwinięty w kulkę, pod kołdrą i nadal się trzęsie. Może to był zły pomysł brać takiego dzieciaka? Będę go więcej niańczył niż miał pożytku. Mało to Park takich słodzików po ulicy lata? No i w tym miejscu zrobiłem sobie w myślach face palm, bo racja TAKICH słodzików mało po ulicy lata.Ciekawe czemu wylądował na ulicy? Nie! Stop Jimin! Ciebie chuj obchodzą ludzkie tragedie i uczucia. Daje mu parę dni spokoju. Ogarnie się i później będziesz go pieprzył ile się da.

Położyłem się za jego plecami, ówcześnie przykrywając kołdrą.

-Kooki, obróć się w moją stronę.-pamiętaj Park delikatnie, później ruchanie. Obrócił się. Ma czerwone oczy z których wciąż lecą łzy. Chwyciłem go w pasie i przyciągnąłem do siebie.-Nie płacz. Wszystko już teraz będzie dobrze.-rozpłakał się jeszcze bardziej, ale co mnie zaskoczyło, przybliżył się jeszcze i wtulił w tors. Zarzucił ramie na to moje i wbił paznokcie.-Kooki to boli.

-Przepraszam.-wyszeptał. Puścił mnie i się odsunął,obrócił plecami i ukrył twarz w poduszce. Nie dałem za wygraną. Przyliżyłem się i przytuliłem do jego pleców. Cmoknąłem kilka razy jego kark.

-Będzie dobrze.-wyszeptałem. Wtóliłem twarz w kark chłopaka i oddałem się pod władzę krainie snów.

~~~Jungkook~~~

Nie spałem całą noc. Nie potrafię przestać płakać. Z jednej strony płacze ze szczęścia bo Jimin wydaje mi się naprawdę dobrym człowiekim, a z drugiej płacze bo musiałem mu to wszystko opowiedzieć i na dodatek wszystkie wspomnienia wróciły. Ciesze się jak głupi, że to on mnie przygarnął i nie muszę już mieszkać na ulicy. Zabił bym się gdybym trafił na jakiegoś starego oblecha. Jimiś jest taki miły, opiekuńczy, zadbany i kochany? Zdziwiłem się jak zgodził się ze mną spać a w środku cieszyłem się jak małe dziecko. Dopiero wczoraj poczułem się tak jakby komuś na mnie zależało. Przez ten cały rok od śmierci mamy. Tylko ona tak naprawdę mnie kochała.Obróciłem się w stronę hyunga. Rękę delikatnie układając na jego ramieniu.

-Może teraz naprawdę wszytko się ułoży.-szepnąłem i wjechałem ręką na policzek Jimina. Zasnąłem.

~~~Jimin~~~ 

Obudziły mnie natrętne promienie słońca,które wpadały do pokoju przez nie zasłonięte okno. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem najsłodszy widok jaki mogłem w życiu kiedykolwiek widzieć. Nie mam uczuć za specjalnie, ale mam słabość do słodkich rzeczy. Kooki ma rączkę na moim policzku a czoło opiera o to moje. Wąska strużka śliny  wypływa z jego malinowych usteczek. Zlizałem ciecz i uśmiechnąłem szeroko. Jego ślina jest tak samo  słodka jak on. Jego buźka, ciałko i oczy. To chyba te oczy tak mnie urzekły,że go przygarnąłem. Zamruczał coś nie wyraźnie pod nosem i obrócił plecami do mnie, przykrywając się aż po uszy kołdrą. Cmoknąłem go w tył głowy i wstałem z łóżka. Zerknąłem na zegarek stojący na szafeczce nocnej.

-Jest w pół do dziewiątej, a to spoczko, na spokojnie się ogarnę.-pomyślałem.-Co kurwa w pół do dziewiątej!? Ja mam spotkanie! Cholera, spóźnie się!-wybiegłem jak opętany z pokoju. Zatrzymałem się w progu.-Dlaczego budzik nie zadzwonił?!Ty idioto! Nawet go nie nastawiłeś.-wpadłem do mojej sypialni. Zabrałem ciuchy i pobiegłem do łazienki.

Zbiegłem na dół po schodach, prawie przy tym się przewracając, w miarę ogarnięty. Na blacie w kuchni  zostawiłem młodemu karteczkę. Chwyciłem teczkę, zamknąłem drzwi do domu i wsiadłem do auta. Z piskiem opon ruszyłem do firmy.

~~~Jungkook~~~

Moje ciało przeszedł dreszcz, bo moje źródło ciepła zniknęło. Obróciłem się i moje oczy zarejestrowały brak hyunga. Wydałem z siebie jęk niezadowolenia i wstałem z łóżka. W domu jest przerażająco cicho. Zszedłem na dół i przeleciałem wzrokiem po pomieszczeniach. Ostatnia jest kuchnia. Nikogo  nigdzie nie ma. Na blacie wyspy ujrzałem karteczkę.

*Ciastek, zapomniałem o dzisiejszym spotkaniu dlatego teraz nie ma mnie w domu, wyszedłem w pośpiechu. Nie zostawiłem ci planu zajęć, więc masz dziś wolne. Zróp se śniadanie a ciuchy weź z mojej szafy. Wrócę o 16.
                                                                                                                                                         Jimin :] *

Uśmiechnąłem się. Ciastek. Nikt mnie tak jeszcze nie nazwał. Zrobiłem to co hyung napisał. Przygotowałem se śniadanie a po nim ruszyłem do sypialni Jimina po ciuchy. Długo jej nie szukałem .Szybko ogarnąłem pomieszczenia wzrokiem i trafiłem do sypialni hyunga.Okazało się iż ona jest obok mojej. Po czym poznałem, że to jego pokój? Na biórku po prawej, pod oknem była tabliczka z napisem Park Jimin a na ścianie po lewej  stronie przy szafie portret hyunga. Na piętrze było tylko 10 pokoi. Jeden pokój mój i łazienka oraz pokój hyunga. Reszta to sypialnie. Choć jeden pokój jest zamknięty. Ciekawe co tam jest?Puki co myśl o wyważaniu drzwi i sprawdzenia wnętrza, porzuce. 

Ogarnięty zszedłem na dół. W oczy rzucił mi się ogromny telewizor w salonie. Usiadłem po turecku na kanapie i odpaliłem to cudeńko. Poskakałem po kanałach i ostatecznie wybrałem dramę. Gniłem tak na kanapie dosyć długo. Ta drama nieźle mnie wciągnęła. Spojrzałem na zegarek. 14:39. Hyung niedługo wróci i pewnie będzie głodny. Wyłączyłem plazmowy cud i zwlokłem z kanapy kierując kroki do kuchni. Pogrzebałem tu i tam i wyszukałem składniki na obiad. Postanowiłem zrobić gulasz do tego ryż i warzywka na parze. Na wieszaku ze ścierkami zauważyłem różowy fartuszek. Zawiązałem go na biodrach i karku, podkasałem rękawy i wziąłem za robotę. Dosyć długo robiłem posiłek bo ciągle jakieś kawałki mięsa uciekały mi z pod noża. A to przesuwały się na desce a to lądowały na blacie. Jakby jeszcze żyły. Zaciąłem się kilka razy, ale żyje a mięso dostało za swoje i teraz dusi się w sosie.

Wkładam se spokojnie ryżu na talerze aż tu nagle słyszę trzask drzwiami. Spojrzałem na łuk wejściowy do kuchni. Nikogo nie widzę, a tu panie i panowie, czarna teczka leci. Przeleciała przed lukiem. Uderzyła o schody i wypadły z niej przeróżne papiery. Do kuchni wszedł Jimin z wymalowaną wściekłością na twarzy. Otwieram już usta by coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził. 

-Weź swój obiad i idź na górę i nie wychodź z pokoju puki po ciebie nie przyjdę.-powiedział to o dziwo spokojnie, wygląda na naprawdę zdenerwowanego. Odwiązałem różowy materiał i odwiesiłem. Chwyciłem za talerz i minąłem go w wejściu​. Usiadłem po turecku na łóżku i zacząłem wcinać.  Mam  talent do gotowania. Nie żebym się chwalił czy coś, ale to wyszło mi naprawdę dobrze. A tak na serio, nie umiem gotować. Hehe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ja umiem gotować. A wy?
Przyznam się, że jak się uczyłam gotować to podpaliłam patelnie.   :D

Do zobaczyska Ciasteczka<333333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro