2
~~~Jimin~~~
Po posiłku usiedliśmy na kanapie w salonie. Tym razem Kooki bez wachania usiadł blisko mnie. Po turecku. Usiadłem tak jak on. Nasze kolana stykają się ze sobą.
-No biórku w sypialni zostawię ci jutro karteczkę z zadaniami. Są one stałe. Myślę, że dasz radę. Chcesz obejrzeć film czy odpocząć i się przespać?-cały czas uśmiecham się ciepło w jego stronę. Muszę zdobyć trochę jego zaufania.
-Chciałbym się położyć.
-Dobrze. Sypialnia jest też na górze, czwarte drzwi po lewej.-kiwnął wesoło główką i pobiegł na górę.
Ja postanowiłem odreagować i wypocząć na jutrzejszy dzień. Dziś już nie popracuje, nie che mi się. Włączyłem jakąś komedię i rozłorzyłem na kanapie.
Kiedy film się skończył poczułem sen na powiekach, więc powlokłem się do sypialni. Po drodze jeszcze zajrzałem do sypialni Kookiego. Usiadłem obok niego na skraju łóżka. Odgarnąłem z jego czoła niesforną grzywkę. Jak tylko zdjąłem rękę z jego głowy, on zaczął się trząść a z pod powiek wypłyneły łzy.
-Kooki?-lekko potrząsnąłem jego ramie. Otworzył oczy. Znowu jest w nich ból i strach.-Wszystko w porządku?
-Tak hyung.-uniósł się do siadu i uśmiechnął blado. Mój wzrok powędrował na jego ręce. Ma zdjętą bluzę. W oczy rzuciły mi się liczne blizny i rany.
-Co to jest Kooki?-chwyciłem go za nadgarstek i uniosłem lekko rękę.
-Nic takiego hyung.-spóścił główkę.
-Powiedz mi.-powiedziałem stanowczo ale nadal delikatnie.
-To przez tatę.
-On cię ciął?
-Tak i nie.
-Wyjaśnij.
-Na początku,tuż po śmierci mamy, tylko mnie bił i mnie pił. Z czasem zaczął tłuc butelki i ciąć mnie. Kiedy nie dawałem sobie rady z problemami sam się ciąłem. A do nie dawna gwałcił mnie.-jego łzy skapywały na pościel.
-Spokojnie, teraz wszystko będzie dobrze. Zaopiekuje się tobą.-objąłem go szczelnie ramionami.-Chodzisz do szkoły?
-Nie. Od śmierci mamy nie chodzę.-poczułem jego chude ramiona oplatające moją talie.-Hyung?
-Tak?
-Możesz spać ze mną? Boje się sam.
-Dobrze. Pójdę się wykąpać i wrócę.-kiwnął głową i wypuścił z uścisku. Pogłaskałem go jeszcze po głowie i wyszedłem.
Wszedłem do kabiny i odkręciłem ciepłą wodę. Jak tylko ciecz oblała moje ciało przypomniał mi się Kooki w ręczniku. Mimowolnie się podnieciłem i musiałem pozbyć się własnoręcznie mojego problemu. Cieszy mnie to,że tak szybko się do mnie przekonał i pozwolił ze sobą spać. Jak tak dalej pójdzie to będę mógł szybciej zacząć się z nim bawić tak jak ja chce. Przebrałem się w czerwone bokserki i czarną bokserkę. Wytarłem ręcznikiem mokre włosy i wyszedłem z pomieszczenia. Mokry materiał powiesiłem na kaloryferze w korytarzu i wróciłem do mojego skarba.
Leży,zwinięty w kulkę, pod kołdrą i nadal się trzęsie. Może to był zły pomysł brać takiego dzieciaka? Będę go więcej niańczył niż miał pożytku. Mało to Park takich słodzików po ulicy lata? No i w tym miejscu zrobiłem sobie w myślach face palm, bo racja TAKICH słodzików mało po ulicy lata.Ciekawe czemu wylądował na ulicy? Nie! Stop Jimin! Ciebie chuj obchodzą ludzkie tragedie i uczucia. Daje mu parę dni spokoju. Ogarnie się i później będziesz go pieprzył ile się da.
Położyłem się za jego plecami, ówcześnie przykrywając kołdrą.
-Kooki, obróć się w moją stronę.-pamiętaj Park delikatnie, później ruchanie. Obrócił się. Ma czerwone oczy z których wciąż lecą łzy. Chwyciłem go w pasie i przyciągnąłem do siebie.-Nie płacz. Wszystko już teraz będzie dobrze.-rozpłakał się jeszcze bardziej, ale co mnie zaskoczyło, przybliżył się jeszcze i wtulił w tors. Zarzucił ramie na to moje i wbił paznokcie.-Kooki to boli.
-Przepraszam.-wyszeptał. Puścił mnie i się odsunął,obrócił plecami i ukrył twarz w poduszce. Nie dałem za wygraną. Przyliżyłem się i przytuliłem do jego pleców. Cmoknąłem kilka razy jego kark.
-Będzie dobrze.-wyszeptałem. Wtóliłem twarz w kark chłopaka i oddałem się pod władzę krainie snów.
~~~Jungkook~~~
Nie spałem całą noc. Nie potrafię przestać płakać. Z jednej strony płacze ze szczęścia bo Jimin wydaje mi się naprawdę dobrym człowiekim, a z drugiej płacze bo musiałem mu to wszystko opowiedzieć i na dodatek wszystkie wspomnienia wróciły. Ciesze się jak głupi, że to on mnie przygarnął i nie muszę już mieszkać na ulicy. Zabił bym się gdybym trafił na jakiegoś starego oblecha. Jimiś jest taki miły, opiekuńczy, zadbany i kochany? Zdziwiłem się jak zgodził się ze mną spać a w środku cieszyłem się jak małe dziecko. Dopiero wczoraj poczułem się tak jakby komuś na mnie zależało. Przez ten cały rok od śmierci mamy. Tylko ona tak naprawdę mnie kochała.Obróciłem się w stronę hyunga. Rękę delikatnie układając na jego ramieniu.
-Może teraz naprawdę wszytko się ułoży.-szepnąłem i wjechałem ręką na policzek Jimina. Zasnąłem.
~~~Jimin~~~
Obudziły mnie natrętne promienie słońca,które wpadały do pokoju przez nie zasłonięte okno. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem najsłodszy widok jaki mogłem w życiu kiedykolwiek widzieć. Nie mam uczuć za specjalnie, ale mam słabość do słodkich rzeczy. Kooki ma rączkę na moim policzku a czoło opiera o to moje. Wąska strużka śliny wypływa z jego malinowych usteczek. Zlizałem ciecz i uśmiechnąłem szeroko. Jego ślina jest tak samo słodka jak on. Jego buźka, ciałko i oczy. To chyba te oczy tak mnie urzekły,że go przygarnąłem. Zamruczał coś nie wyraźnie pod nosem i obrócił plecami do mnie, przykrywając się aż po uszy kołdrą. Cmoknąłem go w tył głowy i wstałem z łóżka. Zerknąłem na zegarek stojący na szafeczce nocnej.
-Jest w pół do dziewiątej, a to spoczko, na spokojnie się ogarnę.-pomyślałem.-Co kurwa w pół do dziewiątej!? Ja mam spotkanie! Cholera, spóźnie się!-wybiegłem jak opętany z pokoju. Zatrzymałem się w progu.-Dlaczego budzik nie zadzwonił?!Ty idioto! Nawet go nie nastawiłeś.-wpadłem do mojej sypialni. Zabrałem ciuchy i pobiegłem do łazienki.
Zbiegłem na dół po schodach, prawie przy tym się przewracając, w miarę ogarnięty. Na blacie w kuchni zostawiłem młodemu karteczkę. Chwyciłem teczkę, zamknąłem drzwi do domu i wsiadłem do auta. Z piskiem opon ruszyłem do firmy.
~~~Jungkook~~~
Moje ciało przeszedł dreszcz, bo moje źródło ciepła zniknęło. Obróciłem się i moje oczy zarejestrowały brak hyunga. Wydałem z siebie jęk niezadowolenia i wstałem z łóżka. W domu jest przerażająco cicho. Zszedłem na dół i przeleciałem wzrokiem po pomieszczeniach. Ostatnia jest kuchnia. Nikogo nigdzie nie ma. Na blacie wyspy ujrzałem karteczkę.
*Ciastek, zapomniałem o dzisiejszym spotkaniu dlatego teraz nie ma mnie w domu, wyszedłem w pośpiechu. Nie zostawiłem ci planu zajęć, więc masz dziś wolne. Zróp se śniadanie a ciuchy weź z mojej szafy. Wrócę o 16.
Jimin :] *
Uśmiechnąłem się. Ciastek. Nikt mnie tak jeszcze nie nazwał. Zrobiłem to co hyung napisał. Przygotowałem se śniadanie a po nim ruszyłem do sypialni Jimina po ciuchy. Długo jej nie szukałem .Szybko ogarnąłem pomieszczenia wzrokiem i trafiłem do sypialni hyunga.Okazało się iż ona jest obok mojej. Po czym poznałem, że to jego pokój? Na biórku po prawej, pod oknem była tabliczka z napisem Park Jimin a na ścianie po lewej stronie przy szafie portret hyunga. Na piętrze było tylko 10 pokoi. Jeden pokój mój i łazienka oraz pokój hyunga. Reszta to sypialnie. Choć jeden pokój jest zamknięty. Ciekawe co tam jest?Puki co myśl o wyważaniu drzwi i sprawdzenia wnętrza, porzuce.
Ogarnięty zszedłem na dół. W oczy rzucił mi się ogromny telewizor w salonie. Usiadłem po turecku na kanapie i odpaliłem to cudeńko. Poskakałem po kanałach i ostatecznie wybrałem dramę. Gniłem tak na kanapie dosyć długo. Ta drama nieźle mnie wciągnęła. Spojrzałem na zegarek. 14:39. Hyung niedługo wróci i pewnie będzie głodny. Wyłączyłem plazmowy cud i zwlokłem z kanapy kierując kroki do kuchni. Pogrzebałem tu i tam i wyszukałem składniki na obiad. Postanowiłem zrobić gulasz do tego ryż i warzywka na parze. Na wieszaku ze ścierkami zauważyłem różowy fartuszek. Zawiązałem go na biodrach i karku, podkasałem rękawy i wziąłem za robotę. Dosyć długo robiłem posiłek bo ciągle jakieś kawałki mięsa uciekały mi z pod noża. A to przesuwały się na desce a to lądowały na blacie. Jakby jeszcze żyły. Zaciąłem się kilka razy, ale żyje a mięso dostało za swoje i teraz dusi się w sosie.
Wkładam se spokojnie ryżu na talerze aż tu nagle słyszę trzask drzwiami. Spojrzałem na łuk wejściowy do kuchni. Nikogo nie widzę, a tu panie i panowie, czarna teczka leci. Przeleciała przed lukiem. Uderzyła o schody i wypadły z niej przeróżne papiery. Do kuchni wszedł Jimin z wymalowaną wściekłością na twarzy. Otwieram już usta by coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził.
-Weź swój obiad i idź na górę i nie wychodź z pokoju puki po ciebie nie przyjdę.-powiedział to o dziwo spokojnie, wygląda na naprawdę zdenerwowanego. Odwiązałem różowy materiał i odwiesiłem. Chwyciłem za talerz i minąłem go w wejściu. Usiadłem po turecku na łóżku i zacząłem wcinać. Mam talent do gotowania. Nie żebym się chwalił czy coś, ale to wyszło mi naprawdę dobrze. A tak na serio, nie umiem gotować. Hehe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja umiem gotować. A wy?
Przyznam się, że jak się uczyłam gotować to podpaliłam patelnie. :D
Do zobaczyska Ciasteczka<333333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro