Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~ Irytacja

(A/N: O ja cie ja cie!~ Tysiąc wyświetleń? Kiedy gdzie? Wut! Myślałam, że się nie będzie podobać!)

8:36

Imbecyl: Gdzie się podziewasz od rana?

Risuku: Masz pustą lodówkę, robię zakupy.

Imbecyl: Bo jem na mieście.

Risuku: Czas to zmienić, ćwoku.

Imbecyl: Gdzie mój portfel?

Przeczytano o 8:40.

Pomyślnie wylogowano.

Risuku pogwizdywała sobie, chodząc po sklepach.

Zbierała właśnie składniki do ulubionych potraw Izayi.

Zachichotała, wyobrażając sobie minę Imbecyla w tej chwili.

- Dobrze, że są te blogi fanek Izayi. Moi mali szpiedzy mogą mi nawet powiedzieć rozmiar jego gaci, jedna nawet coś wspominała o szczegółach anatomicznych... - mruczała pod nosem.

Zapłaciła za zakupy i powolnym krokiem, okrężną drogą zamierzała do mieszkania Orihary.

~~~

Shizuo nie wyobrażał sobie, że Mirai jest taka szybka. Szczęście, że jeszcze nic nie zrzuciła.

- Kici kici?

- Kiciać to sobie możesz na tamtą pchłę, za Chiny Ludowe nie pójdę do weterynarza.

- Jeśli masz ze mną zostać, musisz.

Shizuo padł na kanapę.

- Proszę? - mruknął w końcu.

- No dobrze...

~~~

9:21

Wiewióreczka: A ty gdzie?

Kanra: Szukam mojego portfela.

Wiewióreczka: No, to powodzenia~

Kanra: Czyli się przyznajesz?

Wiewióreczka: Musisz być w formie, jeśli chcesz się nawalać na mieście~

Kanra: Nie jesteś moją matką. Ani siostrą. Ani Namie.

Wiewióreczka: Namówię jej brata na ślub z nią i już do ciebie nie wróci :3

Kanra: Zaczynam sądzić, że to ty jesteś tym yandere.

Wiewióreczka: Nope. Not yet.

Kanra: ...

Wiewióreczka: Żarcik.

~~~

Weterynarz wyglądał jak po jakiejś niezłej walce, przynajmniej takie było zdanie Shizuo, gdy żegnał się z nim odbierając Mirai.

- Co cię tak irytuje w lekarzu?

- Następnym razem jak ty będziesz u lekarza, powiedz mu żeby mierzył ci w tyłku temperaturę, to się przekonasz. - syknęła Mirai - Dawno nie dostałam tyle leków, czuję się taka naćpana...

Kotka potrząsnęła łebkiem i mocniej uczepiła się ubrania blondyna.

- Przynajmniej ty nie trzymasz mnie w stuletnim nosidełku. - mruknęła cicho pod nosem.

- Ile problemów z jednym kotem... - westchnął Shizuo. - Później idę do pracy, dla twojej wiadomości.

- Będę psem obronnym?

- Nie trzeba.

- Na szczęście.

~~~

Izaya spojrzał z zaciekawieniem na Risuku, przygotowującą dla niego jakąś tam kolację.

W sumie nie interesowała go bezpośrednio kolacja.

Obserwował raczej dziewczynę, jak niemal z chirurgiczną prezcyzją wszystko przygotowuje.

Jej matowe, stalowe spojrzenie ignorujące każdy szmer czy hałas.

W pewnym momencie mężczyzna rzucił w nią scyzorykiem.

Schwyciła ostrze w locie i minimalnie się uśmiechnęła.

- Na pewno masz coś do zrobienia, Izaya. - odparła spokojnie, ale nie natarczywie.

- Jeśli mam to gdzieś to...

- To jedz. - przyniosła mu ulubionego tuńczyka, po czym zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy.

- Musiałaś powydawać tyle kasy?

- Stać cię na dwanaście aktywnych telefonów, nie zbankrutujesz przez głupiego tuńczyka, Izayaszku.

Izaya prychnął i zajął się jedzeniem.

- To nie był ostatni raz. - dorzuciła jeszcze Risuku.

~~~

Mirai po kilkunastu obchodach znała mieszkanie blondyna na pamięć, może nawet lepiej niż in sam.

- Niby mi się nie podobało, ale jednak cały czas nie przestaję chcieć tu być. - mruknęła, majtając łapkami w powietrzu. - Co w tobie jest, Shizuo-kun? - rzuciła w przestrzeń pytanie, które na razie nie miało otrzymać odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro