Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~10~ END

- Ale tak całkiem szczerze? Co was zaatakowało, że oboje pogubiliście po litrze krwi?

Izaya zagwizdał, a Risuku wzruszyła ramionami.

- Nie mam pojęcia, ciemno było. - odparła niewzruszona dziewczyna.

Spoglądała w lustro, oglądając rozległe cięcia na plecach. Oczywiście wiedziała skąd się wytrzasnęły.

Po raz któryś telefon Celty zapikał, a Dullahan bezskutecznie próbowała go wyciszyć.

- Normalnie na tym forum aż wrze od głupich plotek...

- A co się stało, Celty?

- Shizuo był podobno widziany z szarowłosą dziewczyną w tym nowym sklepie z ubraniami. A pół internetu już twierdzi, że ożenił się i ma dziecko.

- Deja vú?

- Najprawdopodobniej. - rzucił Shinra, a wtedy Risuku wyrwała mu telefon.

- Szarowłosa... Mirai... - wybąkała, patrząc na zdjęcie szczęśliwej dziewczyny w objęciach znanego nam już blondyna.

~~~

Mirai chodziła po mieście, momentami wciąż się chwiejąc, ale większych problemów nie miała. Chodziła jak w skowronkach.

- Umm... Shizuo, a kto to właściwie jest? - zapytał jego pracodawca.

- Cóż, zapewne stwierdzisz, że oszalałem, ale to tamta kotka. - uśmiechnął się.

- Wiesz co... wierzę ci. W tym mieście naprawdę dzieją się rzeczy, które się filozofom nie śniły. - westchnął Tom i przywitał się z dziewczyną, która zaoferowała pomoc w windykacji.

~~~

W parku było może kilka osób. Nie grała żadna wielka muzyka, nie sypano ryżu, nie wiwatowano. Szczerze mówiąc to prawie nikt nie wiedział o tej drobnej ceremonii.

Nawet internet. A może szczególnie nie on?

Mirai, ubrana w lekką, zwiewną suknię z welonem, szła wśród miękkiej trawy ku swemu ukochanemu.

By powiedzieć to sakramentalne słowo, jedno słowo, którego myślała, że nigdy nie wypowie.

Tak.

Nie miała oporów, przestrachu.

Była pewna, patrząc Shizuo w oczy. Była pewna, chwytając go za ręce.

On również był pewien.

~~~

Risuku przyglądała się temu z daleka, obojętnie. Nie zainteresowały jej takie uczucia. Szczerze mówiąc, to wątpiła w ich istnienie. Jakiś czas po wszystkim zaczęło padać. Dopiero wtedy postanowiła wrócić do domu.

Do domu...?

Czy mogę jego mieszkanie nazwać domem...?

Nie miała w głowie żadnego problemu przynależności. Po prostu nie lubiła słowa dom.

Dom.

Dom.

Mimo wszystko kojarzy się z miejscem, w którym ktoś darzy Cię ciepłymi uczuciami.

Nienawidzę uczuć.

Ale jednak je mam...

Chcąc pozbyć się tych durnych przemyśleń, zaczęła liczyć schody, po których wracała do apartamentu Izayi.

Informator jak zwykle z satysfakcją pisał w trzech osobach na czacie.

Jak nazywają się trzy osoby Izayi boga? Ich Troje.

Na twarzy dziewczyny zakwitł lekki uśmiech. Lubiła stare, odgrzewane dowcipy.

- Co tam w wielkim internecie, Izayaszku?

- Twój niedoszły pupilek właśnie wyszedł za mąż. Nic interesującego. - odparł. - Coś ty taka ponura?

- Ja? Bzudry. Powiedz to jeszcze raz, a zrobię ci pięknego sińca pod oczkiem. Przyjmujesz propozycję?

Izaya obrócił się na swym fotelu.

- No ale nawet jeśli nie jesteś ponura, to coś chcesz przejmującego powiedzieć.

Izaya podparł się na rękach i spojrzał na Risuku.

- No wyduś to z siebie. - rzucił. - Raka ci stwierdzili?

- Próbuj dalej, geniuszu.

Izaya prychnął i zmrużył oczy.

- Potrącił tych zakochańców jakiś samochód i wiesz o tym tylko ty?

- Nie, ale póki co wiem o tym tylko ja.

- Znalazłaś tysiąc jenów w błocie?

- Naprawdę jesteś idiotą, Izaya. - westchnęła Risuku. - Ja... jestem z tobą w ciąży, Izaya.

~~~

Ciąg dalszy nie nastąpi, ponieważ autorce brakuje weny i chęci do kontynuowania historii. Mam nadzieję jednak, że się wam podobało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro