76) 19.08.2019 Wypis
Przetarłam oczy, ale plamy nie chciały znikać. Jedyne co poznałam, to ilość sylwetek. Słyszałam jedną, ale widziałam dwie. Jedna z nich usiadła na moim łóżku i przytuliła do siebie.
– (pl) Hej, Sisi – powiedziałam rozpoznając ją z tak bliskiej odległości.
– (pl) Zgadnij, kto wrócił! – rzekła.
Mina mi zrzedła.
– Cześć, ciociu... – powiedziałam lekko niepewnie.
To oznaczało kłopoty. Nie to, że ona taka była, tylko że zapewne szykowała się kłótnia o zmianę miejsca pracy, czy coś w tym stylu. Byłam tego święcie przekonana.
– (pl) Coś Ty taka niepewna? – spytała zasiadając po drugiej stronie łóżka.
– Po prostu patrzyłam wcześniej w lampy – wyznałam. – Ale już mi lepiej.
– Kim pani jest? – spytała pielęgniarka.
– Opiekunem – powiedziała ciocia.
– A mogę jakiś dokument, czy coś?
– Nie ma problemu – ciocia wstała i do niej podeszła.
– Jakbym mogła panią poprosić ze mną do recepcji, to załatwimy od razu kilka formalności.
– Dobrze.
Gdy tylko poszły, Sisi nachyliła się nade mną i powiedziała:
– Nie martw się, awanturę już zrobiła w domu.
Nasza rozmowa przebiegała po polsku, aby inne osoby przebywające w pomieszczeniu nic nie rozumiały.
– Kiedy wróciła? – spytałam.
– Dziś rano. Gdy tylko się o wszystkim dowiedziała, wsiadłyśmy do samochodu i przyjechałyśmy. Jest możliwość, a raczej na pewno, że wszyscy wrócicie do Roxy's. Fajnie, co nie?
– Niby tak – powiedziałam. – Ale z drugiej strony odejść tak bez słowa, to tak trochę nie bardzo.
– Ej, co ty. Pewnie pozwoli ci się pożegnać. Aż takim potworem to ona nie jest – zachichotała.
Dosłownie parę sekund później wróciła ciocia.
– Dobre wieści – powiedziała. – Mogę cię wziąć do domu. Podpisałam wypis. Bierz swoje rzeczy i wychodzimy.
Jedyne co miałam, to klucze i dokumenty Samuela. A jako że ciągle byłam ubrana w sukienkę z piątku, nie miałam żadnych kieszeni. Gdy cioci zadzwonił telefon i musiała odebrać, obróciła się do nas tyłem. Dałam Sisi znać, by podeszła i nic nie mówiła. Schowałam jej do torby klucze i dokumenty. Puściłam jej oczko i szepnęłam, że później wszystko wyjaśnię.
– A to nie jest motor Sama? – spytała ciocia, gdy byłyśmy już na parkingu.
– Zdaje ci się, mamo – uratowała mnie od odpowiedzi Sisi.
Wsiadłyśmy do auta, zostawiając motor na parkingu. Pojechałyśmy do ich domu. Na miejscu czekała nas poważna rozmowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro