Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

76) 19.08.2019 Wypis

Przetarłam oczy, ale plamy nie chciały znikać. Jedyne co poznałam, to ilość sylwetek. Słyszałam jedną, ale widziałam dwie. Jedna z nich usiadła na moim łóżku i przytuliła do siebie.

(pl) Hej, Sisi – powiedziałam rozpoznając ją z tak bliskiej odległości.

(pl) Zgadnij, kto wrócił! – rzekła.

Mina mi zrzedła.

Cześć, ciociu... – powiedziałam lekko niepewnie.

To oznaczało kłopoty. Nie to, że ona taka była, tylko że zapewne szykowała się kłótnia o zmianę miejsca pracy, czy coś w tym stylu. Byłam tego święcie przekonana.

(pl) Coś Ty taka niepewna? – spytała zasiadając po drugiej stronie łóżka.

Po prostu patrzyłam wcześniej w lampy – wyznałam. – Ale już mi lepiej.

– Kim pani jest? – spytała pielęgniarka.

– Opiekunem – powiedziała ciocia.

– A mogę jakiś dokument, czy coś?

– Nie ma problemu – ciocia wstała i do niej podeszła.

– Jakbym mogła panią poprosić ze mną do recepcji, to załatwimy od razu kilka formalności.

– Dobrze.

Gdy tylko poszły, Sisi nachyliła się nade mną i powiedziała:

Nie martw się, awanturę już zrobiła w domu.

Nasza rozmowa przebiegała po polsku, aby inne osoby przebywające w pomieszczeniu nic nie rozumiały.

– Kiedy wróciła? – spytałam.

– Dziś rano. Gdy tylko się o wszystkim dowiedziała, wsiadłyśmy do samochodu i przyjechałyśmy. Jest możliwość, a raczej na pewno, że wszyscy wrócicie do Roxy's. Fajnie, co nie?

– Niby tak – powiedziałam. – Ale z drugiej strony odejść tak bez słowa, to tak trochę nie bardzo.

– Ej, co ty. Pewnie pozwoli ci się pożegnać. Aż takim potworem to ona nie jest – zachichotała.

Dosłownie parę sekund później wróciła ciocia.

– Dobre wieści – powiedziała. – Mogę cię wziąć do domu. Podpisałam wypis. Bierz swoje rzeczy i wychodzimy.

Jedyne co miałam, to klucze i dokumenty Samuela. A jako że ciągle byłam ubrana w sukienkę z piątku, nie miałam żadnych kieszeni. Gdy cioci zadzwonił telefon i musiała odebrać, obróciła się do nas tyłem. Dałam Sisi znać, by podeszła i nic nie mówiła. Schowałam jej do torby klucze i dokumenty. Puściłam jej oczko i szepnęłam, że później wszystko wyjaśnię.

– A to nie jest motor Sama? – spytała ciocia, gdy byłyśmy już na parkingu.

– Zdaje ci się, mamo – uratowała mnie od odpowiedzi Sisi.

Wsiadłyśmy do auta, zostawiając motor na parkingu. Pojechałyśmy do ich domu. Na miejscu czekała nas poważna rozmowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro