Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74) 19.08.2019 Absztyfikant w kajdanach

Obudziłam się w szpitalu. Wszystko mnie bolało. Pierwsze co zobaczyłam, to rażące mnie światło, a w tle słyszałam charakterystyczny odgłos maszyny sprawdzającej prace serca.

Zaczęłam oddychać niespokojnie, kłócąc się z doprowadzającą mi tlen i oddychającym za mnie urządzeniem. Pielęgniarka podbiegła do mnie i zdjęła mi z twarzy maskę. Zakaszlałam. Następnie specjalnym pilotem sprawiła, że część łóżka zaczęła się podnosić, dzięki czemu byłam w stanie usiąść.

To, co zobaczyłam przed sobą, sprawiło, że przez chwilę zamarłam.

Vincent, Scott i Samuel. Wszyscy w kajdanach. No purpurowego to ja rozumiem, ale pozostała dwójka?

(pl) Wytłumaczymy ci to, spokojnie – rzekł Samuel, przez co musiał powtórzyć to samo, ale po angielsku, policjantom, którzy za nimi stali.

– Co tu dużo mówić – wtrącił Vincent, cały w bandażach. – Dostałem za swoje i tyle.

Dodam i wyjaśnię: Sam i Scott w końcu się pogodzili, a przynajmniej na razie, i pobili Vincenta, który, jakby nie patrzeć i tak nie był w dobrym stanie.

– Ale wyjdziemy, nie martw się. Kiedyś na pewno... – powiedział Scott.

Spojrzałam na lewą rękę, która strasznie mnie bolała. Nie była w gipsie, ale w grubym, usztywnionym opatrunku.

– O mały włos by ci jej nie amputowali, bo masz ją strasznie poparzoną – rzekł Samuel. – Wiem, że bez niej nie dałabyś rady.

Przy drugiej ręce jedynie palce były owinięte bandażem.

– Głupi zawsze ma szczęście – wtrącił Vincent. – Do trzech razy sztuka? – zaśmiał się, a policjant stojący za nim go szturchnął.

– To, to już który raz? – spytał inny.

– Drugi – odpowiedziałam. – Pierwszy był trzy lata temu. Te same okoliczności.

– Dziękujemy za informację. Przyjrzymy się temu bliżej – rzekł policjant i zakneblował usta Vincentowi, który miał jak widać jakieś „ale".

– Na nas już pora – dodał drugi. – Jego przewieziemy do szpitala więziennego, a tą dwójkę do aresztu.

– I znów będę sama? – spytałam.

– Przez całe życie jesteś sama – wtrącił Sam. – Musisz tylko wybrać, z której litery – puścił oczko.

Zaśmiałam się.

– Nie rozumiem – wtrącił Scott.

– Bo to gra słów dla tych, co znają znaczenie po polsku – wyjaśnił Samuel, po czym spytał gliniarzy: – Mogę jej jeszcze coś zostawić?

– Co takiego? – spytał jeden z nich.

– W mojej kieszeni są klucze i dokumenty.

Gliniarz wyjął opisane rzeczy i włożył do szuflady małej szafki, która stała koło mego łóżka. Potem wszyscy wyszli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro