Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47) 6.08.2019 Mój kolejny „świetny" plan

Błądziłam, błądziłam... W końcu mogłam usłyszeć ciche echo rozmowy.

– Może nie przyjdzie? – spytał Mike.

– Oby – miał nadzieję Vincent.

– Możecie sobie iść. Naprawdę nie będzie takiej potrzeby, aby go trzymać.

– Nie ma mowy. Będziemy tu stali od początku do końca – rzekł GFrey.

Przysuwałam się coraz bliżej, coraz wyżej. Ominęłam kilka dziur, pełzłam dalej. W końcu dotarłam do miejsca, z którego dźwięk był najsilniejszy. Pode mną był tunel zakończony kratą wentylacyjną. Nie był długi. Miał ma oko dwa i pól metra. Był również węższy od tego, w którym się aktualnie znajdowałam. Widok stąd nie był najlepszy. Postanowiłam zejść trochę niżej. Położyłam plecak niedaleko mnie i oparłam stopy o krańce dziury.

– Słyszeliście coś? – spytał Springtrap.

– Tak – odpowiedziała Mangle.

– Ty na wszystko mi przytakniesz.

– Wiem.

– Przesłyszało wam się – powiedział Mike.

– System wam pada – dodał Vincent.

– Betty będzie musiała to zgłosić szefowi. Serwis was naprawi – rzekł Scott.

– Jeżeli w ogóle przyjdzie. Jest wpół do drugiej.

„Co?! Już jest tak późno?!"– pomyślałam.

Zeszłam niżej opierając się rękami boków szybu. Pode mną został niecały metr. Nie mogłam zejść niżej, bo miałam za krótkie nogi. Przynajmniej z tej odległości byłam w stanie rozpoznać wszystkich zgromadzonych. Wszyscy stali dość blisko biurka. Ogólnie ta wentylacja znajdowała się prawie centralnie nad biurkiem.

„To chyba jednak nie był dobry pomysł"

Próbowałam podciągnąć, a raczej cofnąć się w górę. Niestety nic to się nie zdało przez moje słabe rączki.

„No to nieźle..."

Starałam się pomóc sobie nogami, ale jedyne co mi wychodziło to kopanie nimi o szyb.

– Vincent, słyszysz? – spytał Mike.

– Ale co?

– Słuchaj.

– Ale...

– Ci... – chłopak zatkał koledze usta ręką. – Słuchaj... – faktycznie można było usłyszeć czyjeś dobijanie się do czegoś.

Moje dobijanie się.

Moje wydostawanie się.

Chłopaki domyślając się, że chodzi o wentyle, sprawdzili oba boczne. Zarówno światłem jak i kamerą. Na nic im się to zdało. Jak widać nie mieli pojęcia o tym umieszczonym w suficie. A dźwięk dalej nie ustępował.

Za wszelką cenę chciałam się stamtąd wydostać. Oprócz tej, jedyną drogą ucieczki była krata. Równie dobrze mogłam odczepić się nogami i zejść do kraty, a następnie się obrócić i spróbować wspiąć się na górę, ale gdyby krata okazałaby się otwarta, cały plan licho by wzięło. Nagle poczułam, że coś naciska mi na stopę. Wystraszona z trudem spojrzałam w górę.

„Uff. Na szczęście to tylko mój plecak."

Ta myśl uspokoiła mnie, ale na krótko. Plecak był całkiem ciężki.

„A trzeba było więcej ćwiczyć na wf-ie..."

Poczułam, że chwila moment i będę na dole.

Prawie, prawie...

Jeszcze trochę...

Spadł.

A ja razem z nim, bo krata jednak była otwarta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro